[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sytuacja jest zbyt niebezpieczna.Zmierć Christophera Steadmana wywołała szok.Wszyscy są przejęci, nawet sekretarz generalny.Omar nie bardzo sobie wyobrażał, aby wiadomość o zamachu w Dehajszyrzeczywiście dotarła na trzydzieste drugie piętro wieżowca na Manhattanie, a tym bardziej żeprzejął się nią sam sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych.Pomyślałzarazem, że gdyby zamachowcy osiągnęli zamierzony cel i zabili jego, a nie Steadmana, towiadomość o tym wydarzeniu nie dotarłaby nawet na ONZ-owski parter.- Uważamy - ciągnął tymczasem Magnus Wallender - że w takiej sytuacji, lepiej irozsądniej będzie powierzyć obowiązki dyrektora szkoły w Dehajszy miejscowym siłom.Zgrona nauczycielskiego właśnie pan, mister Jussef, ma największe doświadczenie i cieszy sięogromnym szacunkiem w Betlejem, więc chętnie widzielibyśmy pana na tym stanowisku.- Dyrektora %7łeńskiej Szkoły UNRWA w Dehajszy? - Jeszcze kilka dni temu Omarmiał podstawy sądzić, że jego dni w szkole są policzone.A teraz ma zasiąść w foteludyrektora? - To bardzo uprzejmie z pańskiej strony, ale chciałbym się zastanowić.Da mi pandzień do namysłu?- Ależ oczywiście.Tymczasem przyślemy dziś kogoś po pańską teczkę personalną.Totylko formalność, bo nie sądzę, aby coś mogło wykluczyć pańską kandydaturę.Omar pomyślał o niebieskich arkusikach z druzgocącą opinią wystawioną przezHiszpankę.Gniły w kałuży za śmietnikiem naprzeciwko szkoły.W aktach nie zostało nic, comogłoby mu zaszkodzić.Skargi od rodziców nie miały najmniejszego znaczenia.Jeszcze razpodziękował Wallenderowi za propozycję i odłożył słuchawkę.Oto najwspanialsza okazja, aby stawić czoło inspektorowi oświaty i w ogólewszystkim, których jedyną ambicją jest sianie nienawiści w umysłach dzieci z Dehajszy.Tak,tej okazji nie wolno zmarnować.Do tej pory wszystkie nadzieje wiązał z George em Sabą.Jego najlepszy uczeń miał dawać świadectwo dobra i zasad, w które Omar wierzył i którepragnął zaszczepiać swoim wychowankom.Teraz będzie mógł przekazywać te zasadymłodemu pokoleniu, a przez to utrwalać swoje dziedzictwo.Jednocześnie myśl o emeryturze też wydawała mu się kusząca.Dochodzenie, któredoprowadziło do Dżihada Awdeha, sprawiło mu wiele satysfakcji.Tylko co dalej? Miałbyotworzyć agencję detektywistyczną w Betlejem?Weszła Nadia z filiżanką kawy.Miała już na sobie szkolny mundurek wymagany ulasalianów - niebieską bluzeczkę z granatową spódniczką.Pocałowała dziadka na dzieńdobry.- Znalazłeś go?- Kogo? - zdumiał się.- Tego, kogo szukałeś?- A niby kogo miałem szukać? - udał, że wyjmuje coś spośród poduszek na tapczanie.- Człowieka, który zabił George a Sabę.Nie miał pojęcia, że mała wie o jego dochodzeniu.- Tak, kochanie, znalazłem go - odparł z uśmiechem.- Wiedziałam, że tak będzie - pochwaliła się.- Czy dzieci George a Saby zamieszkająz nami?Niezły pomysł, pomyślał.Jestem to winien George owi.Omar postanowiłporozmawiać z Mariam.Nadia spojrzała na Biblię w czarnej skórkowej oprawie, leżącą na stoliku.- A co to jest?- Ta książka należała do mojego ojca.Dostał ją w prezencie od chrześcijańskiegoksiędza, z którym się przyjaznił.Wiele lat temu podarowałem ją George owi.Znalazłem ją wruinach jego domu i przyniosłem.Nadia otworzyła okładkę, przeczytała dedykację.Uśmiechnęła się.- To piękna książka - stwierdziła.- Muszę już iść do szkoły.- Pocałowała dziadka iwybiegła z domu.Omar podszedł do okna.Patrzył za wnuczką.Szła lekko pochylona pod ciężaremróżowego tornistra.Pomyślał, że nie tylko jako nauczyciel, ale także jako detektyw może cośświatu zostawić.Praca detektywa nie polega wyłącznie na tym, aby dociekać, co się stało wprzeszłości, i wymierzać sprawcom zasłużoną karę.To coś więcej.Jako detektyw będziemógł chronić przyszłość przed tymi, którzy dopuścili się zła i mogą zło czynić nadal.Omar Jussef wziął ze stolika kartkę z nagryzmolonym numerem biura UNRWA wJerozolimie.Księgowy zapewniał go, że ma wystarczające środki, aby dać sobie radę beznauczycielskiej pensji.Przeczytał notatkę Mariam.Rzucił kartkę z powrotem na stolik obok Biblii George a Saby. KB [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Sytuacja jest zbyt niebezpieczna.Zmierć Christophera Steadmana wywołała szok.Wszyscy są przejęci, nawet sekretarz generalny.Omar nie bardzo sobie wyobrażał, aby wiadomość o zamachu w Dehajszyrzeczywiście dotarła na trzydzieste drugie piętro wieżowca na Manhattanie, a tym bardziej żeprzejął się nią sam sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych.Pomyślałzarazem, że gdyby zamachowcy osiągnęli zamierzony cel i zabili jego, a nie Steadmana, towiadomość o tym wydarzeniu nie dotarłaby nawet na ONZ-owski parter.- Uważamy - ciągnął tymczasem Magnus Wallender - że w takiej sytuacji, lepiej irozsądniej będzie powierzyć obowiązki dyrektora szkoły w Dehajszy miejscowym siłom.Zgrona nauczycielskiego właśnie pan, mister Jussef, ma największe doświadczenie i cieszy sięogromnym szacunkiem w Betlejem, więc chętnie widzielibyśmy pana na tym stanowisku.- Dyrektora %7łeńskiej Szkoły UNRWA w Dehajszy? - Jeszcze kilka dni temu Omarmiał podstawy sądzić, że jego dni w szkole są policzone.A teraz ma zasiąść w foteludyrektora? - To bardzo uprzejmie z pańskiej strony, ale chciałbym się zastanowić.Da mi pandzień do namysłu?- Ależ oczywiście.Tymczasem przyślemy dziś kogoś po pańską teczkę personalną.Totylko formalność, bo nie sądzę, aby coś mogło wykluczyć pańską kandydaturę.Omar pomyślał o niebieskich arkusikach z druzgocącą opinią wystawioną przezHiszpankę.Gniły w kałuży za śmietnikiem naprzeciwko szkoły.W aktach nie zostało nic, comogłoby mu zaszkodzić.Skargi od rodziców nie miały najmniejszego znaczenia.Jeszcze razpodziękował Wallenderowi za propozycję i odłożył słuchawkę.Oto najwspanialsza okazja, aby stawić czoło inspektorowi oświaty i w ogólewszystkim, których jedyną ambicją jest sianie nienawiści w umysłach dzieci z Dehajszy.Tak,tej okazji nie wolno zmarnować.Do tej pory wszystkie nadzieje wiązał z George em Sabą.Jego najlepszy uczeń miał dawać świadectwo dobra i zasad, w które Omar wierzył i którepragnął zaszczepiać swoim wychowankom.Teraz będzie mógł przekazywać te zasadymłodemu pokoleniu, a przez to utrwalać swoje dziedzictwo.Jednocześnie myśl o emeryturze też wydawała mu się kusząca.Dochodzenie, któredoprowadziło do Dżihada Awdeha, sprawiło mu wiele satysfakcji.Tylko co dalej? Miałbyotworzyć agencję detektywistyczną w Betlejem?Weszła Nadia z filiżanką kawy.Miała już na sobie szkolny mundurek wymagany ulasalianów - niebieską bluzeczkę z granatową spódniczką.Pocałowała dziadka na dzieńdobry.- Znalazłeś go?- Kogo? - zdumiał się.- Tego, kogo szukałeś?- A niby kogo miałem szukać? - udał, że wyjmuje coś spośród poduszek na tapczanie.- Człowieka, który zabił George a Sabę.Nie miał pojęcia, że mała wie o jego dochodzeniu.- Tak, kochanie, znalazłem go - odparł z uśmiechem.- Wiedziałam, że tak będzie - pochwaliła się.- Czy dzieci George a Saby zamieszkająz nami?Niezły pomysł, pomyślał.Jestem to winien George owi.Omar postanowiłporozmawiać z Mariam.Nadia spojrzała na Biblię w czarnej skórkowej oprawie, leżącą na stoliku.- A co to jest?- Ta książka należała do mojego ojca.Dostał ją w prezencie od chrześcijańskiegoksiędza, z którym się przyjaznił.Wiele lat temu podarowałem ją George owi.Znalazłem ją wruinach jego domu i przyniosłem.Nadia otworzyła okładkę, przeczytała dedykację.Uśmiechnęła się.- To piękna książka - stwierdziła.- Muszę już iść do szkoły.- Pocałowała dziadka iwybiegła z domu.Omar podszedł do okna.Patrzył za wnuczką.Szła lekko pochylona pod ciężaremróżowego tornistra.Pomyślał, że nie tylko jako nauczyciel, ale także jako detektyw może cośświatu zostawić.Praca detektywa nie polega wyłącznie na tym, aby dociekać, co się stało wprzeszłości, i wymierzać sprawcom zasłużoną karę.To coś więcej.Jako detektyw będziemógł chronić przyszłość przed tymi, którzy dopuścili się zła i mogą zło czynić nadal.Omar Jussef wziął ze stolika kartkę z nagryzmolonym numerem biura UNRWA wJerozolimie.Księgowy zapewniał go, że ma wystarczające środki, aby dać sobie radę beznauczycielskiej pensji.Przeczytał notatkę Mariam.Rzucił kartkę z powrotem na stolik obok Biblii George a Saby. KB [ Pobierz całość w formacie PDF ]