[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówisz mi o czymś dopiero, gdy nadejdzie właściwa chwila.O to chodzi?—Jack, nie bądź śmieszny.Nie myślałam o nim od wieków.Dlatego ci o nim nie opowiedziałam.—Pozwól, że się upewnię: jesteście tylko starymi dobrymi znajomy-mi?—Dokładnie — potwierdza ostro, wyraźnie rozdrażniona.— Ile razy mam cię o tym zapewniać? Jest dobrym, bliskim przyjacielem.— I nigdy z nim nie spałaś ani nic z tych rzeczy? Wzdycha, jak gdy-Sbym zadał właśnie najgłupsze pytanie pod słońcem, i starając się do mnie przytulić, zapewnia:R— Nie.Wspaniale, doszło już do tego, że nie tylko nie mówi mi wszystkiego, ale jeszcze kłamie prosto w oczy.Odpycham ją.— Dlaczego w takim razie kiedy pod koniec imprezy cię szukałem i zapytałem go, czy cię nie widział, wyskoczył z jakimś brudnym żartem, jak to widział cię i to calutką? Kpił sobie? A może miał to być jakiś żart, który tylko ja zrozumiałem opacznie, a jemu chodziło o to, że w dzieciń-stwie nurkowaliście na golasa i stąd to — zupełnie niewinne — hasło?Tym razem nie ma gotowej odpowiedzi.Bardzo długo się nad nią zastanawia.—No, dobrze — odzywa się w końcu.— Spałam z nim.—Ile razy?— Jakie to ma znaczenie? To było tak dawno.— Głos zaczyna jej wyraźnie drżeć.—Wierz mi — mówię.— Ma znaczenie i to duże.—Nie wiem, kilka razy.Zadowolony? Poszłam z nim do łóżka kilka razy na studiach.Chcesz szczegółów? Dat? O to ci chodzi?—Nie — odpowiadam cicho.Chociaż zmusiłem ją do wyznania mi prawdy, nie odczuwam żadnej satysfakcji.Zbyt zabolało mnie jej wcze-śniejsze kłamstwo.Odczuwam nieomal mdłości.— Chcę tylko wiedzieć, dlaczego mi o nim nie powiedziałaś —udaje mi się wykrztu-sić.—Już ci mówiłam: zupełnie o nim nie myślałam.Bo i po co?—To dlaczego umówiłaś się z nim na kolację?—Jeśli o to ci chodzi, to nie dlatego, że mi się jeszcze podoba —zapewnia mnie.— Przestał mi się podobać jeszcze w college'u.—Czuję na ramieniu dotyk jej ręki.Nie reaguję, więc tym bardziej stara się mnie przekonać.— Umówiłam się z nim na kolację, ponieważ jest moim przyjacielem i lubię go.Nic poza tym.Odsuwam się gwałtownie.—O, czyżby? A czemuż to ci się przestał podobać? Czy dlatego, że Sjest taki brzydki? A może dlatego, że nie jest cholernie bogaty, a jego ojciec nie jest jednym z najzamożniejszych ludzi w tym kraju? Niech to Rszlag, naprawdę świetnie rozumiem, dlaczego już ci się nie podoba.I przyznaję ci całkowitą rację.Chryste, czym ja się tak przejmuję? Przecież to oczywiste, że nie masz ochoty się z nim przespać.Tylko kompletna idiotka mogłaby chcieć iść do łóżka z kimś takim.—Dlaczego się tak zachowujesz?—Bo mnie okłamałaś.—Przepraszam, dobrze? Przepraszam! — Znowu dotyka mojego ramienia.Drży i tym razem nie mam serca jej odtrącić.—Dlaczego to zrobiłaś? Tylko proszę, nie mów mi, że zapomniałaś albo nie wydawało ci się to dość ważne ani żadnych takich bzdur —mówię bardzo zimnym głosem, ale też całe moje ciało jest zimne.Dobrze wiem, jak się to zaczyna, bo każde zerwanie, które przeżyłem, zaczynało się od tego samego: braku zaufania i porozumienia.A ja nie chcę z nią zrywać.Do oczu napływają mi łzy.Nie chcę tracić Amy, ani przez Nathana, ani przez nikogo innego.Lecz jednocześnie nie mogę sam siebie oszukiwać.Na żadne kłamstwa się nie zgodzę.Albo wszystko, albo nic.— Po prostu powiedz prawdę.Amy oddycha coraz ciężej, chwilami nawet wydaje mi się, że szlocha.—Nie powiedziałam ci, ponieważ prawdą jest to, co mówię teraz.Nic mnie z nim nie łączy.—To dlaczego tak ze mną rozmawiał? Skoro nie powodowała nim zazdrość?—Przecież go widziałeś.Był naćpany do nieprzytomności.Pewnie nawet nie wiedział, co mówi.Normalnie się tak nie zachowuje.Na kilka chwil zapada cisza, którą w końcu ja przerywam.— Nie chcę, żebyś się z nim spotykała.Nie chcę, żebyś w piątek jadła z nim kolację.— Amy milczy, więc mówię dalej.Stawiam jej ultimatum.— Jeśli się z nim spotkasz, nie chcę cię więcej widzieć.A masz, myślę sobie.Ciekawe, co z tym zrobi.Niestety, jej reakcja odbiega od moich oczekiwań- Nie mówi: „Och, Jack, masz rację.To ja się myliłam.Nie spotkam się z Nathanem w piątek.Nie spotkam się z Snim już nigdy w życiu".Nie, ona na moje ultimatum odpowiada swoim.—Jeżeli zabraniasz mi spotykać się z przyjaciółmi, to nie wiem, czy i Rja chcę cię jeszcze widzieć.—To znaczy, że jesteś gotowa zerwać ze mną tylko dlatego, że cię proszę, abyś się z nim nie spotykała? — Nie wierzę własnym uszom.—Nie, ale mówisz, że jesteś gotów zerwać ze mną tylko dlatego, że powiedziałam, że się z nim spotkam.Czarujące.Leżymy w milczeniu, Amy czeka na moją odpowiedź, a ja się nad nią zastanawiam.Sprawa jest skomplikowana.Możliwości mam dwie: mo-gę powiedzieć, jestem gotów, i zerwać z nią.Mogę też powiedzieć, nie jestem, i z nią zostać.Rozsądek kontra serce.Rozsądek podpowiada mi:„Olej ją.Wstań i wyjdź.Przedkłada Nathana nad ciebie.Już dokonała wyboru, więc przestań się łudzić i robić z siebie dupka".Lecz argumenty, jakie wysuwa moje serce, są zgoła odmienne.Ono mówi: „Zaufaj jej.Niczego więcej nie trzeba.Skoro jej nie ufasz, to znaczy, że wszystko to nic nie jest warte".Do tego się wszystko sprowadza: zaufać albo olać.Wybór należy do mnie.Wybieram opcję pierwszą i mówię:—Nie jestem.—Więc.—zaczyna.—Więc wygląda na to, że idziesz na kolację z Nathanem.—Ano, wygląda.Jesteś z tego zadowolony? „Zadowolony" nie jest może najlepszym słowem, mimo to mówię:—Tak.—To dobrze.Wtula się we mnie i — choć tego nie chcę — ogarnia mnie ciepło i poczucie bezpieczeństwa.Wsłuchując się w jej coraz głębszy i spokoj-niejszy oddech, uświadamiam sobie, że oto po raz pierwszy od czasu zerwania z Zoe przyszło mi komuś zaufać.Co z kolei oznacza, że rezygnując z emocjonalnej niezależności, przestałem jednocześnie być sam.SRSKOK W BOKWtorek upływa mi na wędrówce po szmatławych biurach podróży w poszukiwaniu wakacji w Grecji po obniżonej cenie.Wreszcie udaje mi się trafić na ofertę w biurze o dźwięcznej nazwie FunSun, mieszczącym się w jednopokojowym lokalu w pobliżu Paddington.Jest to tygodniowy pobyt na greckiej wyspie Kos, wylot samolotem z Gatwick w najbliższą sobotę.Cóż, więc nawet nie kontynent.Zapewne więcej będzie dyskotek niż największych zdobyczy kultury hellenistycznej.Ale co tam, do diabła.W końcu to zagranica, musi wystarczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Mówisz mi o czymś dopiero, gdy nadejdzie właściwa chwila.O to chodzi?—Jack, nie bądź śmieszny.Nie myślałam o nim od wieków.Dlatego ci o nim nie opowiedziałam.—Pozwól, że się upewnię: jesteście tylko starymi dobrymi znajomy-mi?—Dokładnie — potwierdza ostro, wyraźnie rozdrażniona.— Ile razy mam cię o tym zapewniać? Jest dobrym, bliskim przyjacielem.— I nigdy z nim nie spałaś ani nic z tych rzeczy? Wzdycha, jak gdy-Sbym zadał właśnie najgłupsze pytanie pod słońcem, i starając się do mnie przytulić, zapewnia:R— Nie.Wspaniale, doszło już do tego, że nie tylko nie mówi mi wszystkiego, ale jeszcze kłamie prosto w oczy.Odpycham ją.— Dlaczego w takim razie kiedy pod koniec imprezy cię szukałem i zapytałem go, czy cię nie widział, wyskoczył z jakimś brudnym żartem, jak to widział cię i to calutką? Kpił sobie? A może miał to być jakiś żart, który tylko ja zrozumiałem opacznie, a jemu chodziło o to, że w dzieciń-stwie nurkowaliście na golasa i stąd to — zupełnie niewinne — hasło?Tym razem nie ma gotowej odpowiedzi.Bardzo długo się nad nią zastanawia.—No, dobrze — odzywa się w końcu.— Spałam z nim.—Ile razy?— Jakie to ma znaczenie? To było tak dawno.— Głos zaczyna jej wyraźnie drżeć.—Wierz mi — mówię.— Ma znaczenie i to duże.—Nie wiem, kilka razy.Zadowolony? Poszłam z nim do łóżka kilka razy na studiach.Chcesz szczegółów? Dat? O to ci chodzi?—Nie — odpowiadam cicho.Chociaż zmusiłem ją do wyznania mi prawdy, nie odczuwam żadnej satysfakcji.Zbyt zabolało mnie jej wcze-śniejsze kłamstwo.Odczuwam nieomal mdłości.— Chcę tylko wiedzieć, dlaczego mi o nim nie powiedziałaś —udaje mi się wykrztu-sić.—Już ci mówiłam: zupełnie o nim nie myślałam.Bo i po co?—To dlaczego umówiłaś się z nim na kolację?—Jeśli o to ci chodzi, to nie dlatego, że mi się jeszcze podoba —zapewnia mnie.— Przestał mi się podobać jeszcze w college'u.—Czuję na ramieniu dotyk jej ręki.Nie reaguję, więc tym bardziej stara się mnie przekonać.— Umówiłam się z nim na kolację, ponieważ jest moim przyjacielem i lubię go.Nic poza tym.Odsuwam się gwałtownie.—O, czyżby? A czemuż to ci się przestał podobać? Czy dlatego, że Sjest taki brzydki? A może dlatego, że nie jest cholernie bogaty, a jego ojciec nie jest jednym z najzamożniejszych ludzi w tym kraju? Niech to Rszlag, naprawdę świetnie rozumiem, dlaczego już ci się nie podoba.I przyznaję ci całkowitą rację.Chryste, czym ja się tak przejmuję? Przecież to oczywiste, że nie masz ochoty się z nim przespać.Tylko kompletna idiotka mogłaby chcieć iść do łóżka z kimś takim.—Dlaczego się tak zachowujesz?—Bo mnie okłamałaś.—Przepraszam, dobrze? Przepraszam! — Znowu dotyka mojego ramienia.Drży i tym razem nie mam serca jej odtrącić.—Dlaczego to zrobiłaś? Tylko proszę, nie mów mi, że zapomniałaś albo nie wydawało ci się to dość ważne ani żadnych takich bzdur —mówię bardzo zimnym głosem, ale też całe moje ciało jest zimne.Dobrze wiem, jak się to zaczyna, bo każde zerwanie, które przeżyłem, zaczynało się od tego samego: braku zaufania i porozumienia.A ja nie chcę z nią zrywać.Do oczu napływają mi łzy.Nie chcę tracić Amy, ani przez Nathana, ani przez nikogo innego.Lecz jednocześnie nie mogę sam siebie oszukiwać.Na żadne kłamstwa się nie zgodzę.Albo wszystko, albo nic.— Po prostu powiedz prawdę.Amy oddycha coraz ciężej, chwilami nawet wydaje mi się, że szlocha.—Nie powiedziałam ci, ponieważ prawdą jest to, co mówię teraz.Nic mnie z nim nie łączy.—To dlaczego tak ze mną rozmawiał? Skoro nie powodowała nim zazdrość?—Przecież go widziałeś.Był naćpany do nieprzytomności.Pewnie nawet nie wiedział, co mówi.Normalnie się tak nie zachowuje.Na kilka chwil zapada cisza, którą w końcu ja przerywam.— Nie chcę, żebyś się z nim spotykała.Nie chcę, żebyś w piątek jadła z nim kolację.— Amy milczy, więc mówię dalej.Stawiam jej ultimatum.— Jeśli się z nim spotkasz, nie chcę cię więcej widzieć.A masz, myślę sobie.Ciekawe, co z tym zrobi.Niestety, jej reakcja odbiega od moich oczekiwań- Nie mówi: „Och, Jack, masz rację.To ja się myliłam.Nie spotkam się z Nathanem w piątek.Nie spotkam się z Snim już nigdy w życiu".Nie, ona na moje ultimatum odpowiada swoim.—Jeżeli zabraniasz mi spotykać się z przyjaciółmi, to nie wiem, czy i Rja chcę cię jeszcze widzieć.—To znaczy, że jesteś gotowa zerwać ze mną tylko dlatego, że cię proszę, abyś się z nim nie spotykała? — Nie wierzę własnym uszom.—Nie, ale mówisz, że jesteś gotów zerwać ze mną tylko dlatego, że powiedziałam, że się z nim spotkam.Czarujące.Leżymy w milczeniu, Amy czeka na moją odpowiedź, a ja się nad nią zastanawiam.Sprawa jest skomplikowana.Możliwości mam dwie: mo-gę powiedzieć, jestem gotów, i zerwać z nią.Mogę też powiedzieć, nie jestem, i z nią zostać.Rozsądek kontra serce.Rozsądek podpowiada mi:„Olej ją.Wstań i wyjdź.Przedkłada Nathana nad ciebie.Już dokonała wyboru, więc przestań się łudzić i robić z siebie dupka".Lecz argumenty, jakie wysuwa moje serce, są zgoła odmienne.Ono mówi: „Zaufaj jej.Niczego więcej nie trzeba.Skoro jej nie ufasz, to znaczy, że wszystko to nic nie jest warte".Do tego się wszystko sprowadza: zaufać albo olać.Wybór należy do mnie.Wybieram opcję pierwszą i mówię:—Nie jestem.—Więc.—zaczyna.—Więc wygląda na to, że idziesz na kolację z Nathanem.—Ano, wygląda.Jesteś z tego zadowolony? „Zadowolony" nie jest może najlepszym słowem, mimo to mówię:—Tak.—To dobrze.Wtula się we mnie i — choć tego nie chcę — ogarnia mnie ciepło i poczucie bezpieczeństwa.Wsłuchując się w jej coraz głębszy i spokoj-niejszy oddech, uświadamiam sobie, że oto po raz pierwszy od czasu zerwania z Zoe przyszło mi komuś zaufać.Co z kolei oznacza, że rezygnując z emocjonalnej niezależności, przestałem jednocześnie być sam.SRSKOK W BOKWtorek upływa mi na wędrówce po szmatławych biurach podróży w poszukiwaniu wakacji w Grecji po obniżonej cenie.Wreszcie udaje mi się trafić na ofertę w biurze o dźwięcznej nazwie FunSun, mieszczącym się w jednopokojowym lokalu w pobliżu Paddington.Jest to tygodniowy pobyt na greckiej wyspie Kos, wylot samolotem z Gatwick w najbliższą sobotę.Cóż, więc nawet nie kontynent.Zapewne więcej będzie dyskotek niż największych zdobyczy kultury hellenistycznej.Ale co tam, do diabła.W końcu to zagranica, musi wystarczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]