[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZciÄ…Å‚ wÅ‚osy.ByÅ‚y teraz tak krótkie,że wystarczaÅ‚a mu już tylko gÄ…bka, żeby siÄ™ uczesać.Kiedy usÅ‚yszaÅ‚ moje kroki,odwróciÅ‚ siÄ™ ku mnie.Z odsÅ‚oniÄ™tÄ… twarzÄ… wyglÄ…daÅ‚, jakby podano mu na obiad¦przecier z selera i marchwi.Jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ tak, jakby wciąż jeszcze dÅ‚awiÅ‚ siÄ™ tÄ…maziÄ….- Można mówić z pani mężem?ZaprowadziÅ‚am go do pokoju przyjęć i powiedziaÅ‚am Jiirge-nowi, że jest.PrzyszedÅ‚po kilku minutach.W tym czasie Klin¬khammer zlustrowaÅ‚ mnie paru spojrzeniami,z których nie mogÅ‚am niczego wyczytać, a które tylko napÄ™dzaÅ‚y mi strachu.Jiirgen usiadÅ‚ za biurkiem, wskazaÅ‚ Klinkhammerowi krze¬sÅ‚o stojÄ…ce przed nim.OnwolaÅ‚ stać, wpatrywaÅ‚ siÄ™ w Jurgena.- Rudi KuhÅ‚mann nie żyje!ZalegÅ‚a taka cisza, że sÅ‚yszaÅ‚am przez zamkniÄ™te drzwi od-dech JaÅ›min.JiirgensiedziaÅ‚ nieruchomo jak woskowa figura.UważaÅ‚am, że powinnam coÅ› powiedzieć,ale nic nie miaÅ‚am w gÅ‚owie, oprócz umarÅ‚ych.Annegret nie żyje, jej dwójka dziecinie żyje, Kuhlmann nie żyje, klacz nie żyje, Andre Menke nie żyje, Rena.- Biedaczysko - powiedziaÅ‚ Jiirgen po nieskoÅ„czenie dÅ‚u¬gim czasie.348Spojrzenie Klinkhammera przywarÅ‚o do twarzy Jiirgena.GÅ‚os policjanta byÅ‚ suchyjak wiór.- Tragiczna sprawa! PowiesiÅ‚ siÄ™ w swojej stodole.A prze¬cież już wyglÄ…daÅ‚o, że siÄ™ pozbieraÅ‚.Inaczej nie zwolnilibygo przecież ze szpitala.SÅ‚yszaÅ‚em, że byÅ‚ pan u niego w so¬botÄ™?Jiirgen kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Tylko parÄ™ minut.Znam.ZnaÅ‚em przecież dobrze Ru-diego Kuhlmanna.ByÅ‚em akurat u mego teÅ›cia, wiÄ™c pomy¬Å›laÅ‚em sobie, że zajrzÄ™ i do niego, powiedzieć Rudiemu dzieÅ„dobry.- A poza tym nic wiÄ™cej mu pan nie powiedziaÅ‚?Jiirgen wzruszyÅ‚ ramionami.- No, pewnie to, co zwykle.%7Å‚e jest mi przykro z powodujego żony i dzieci.%7Å‚e mogÄ™ zrozumieć, jak on siÄ™ czuje, ale żeżycie jednak toczy siÄ™ dalej.CoÅ› w tym guÅ›cie.Klinkhammer kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… z zaciÅ›niÄ™tymi wargami.- A wiÄ™c nie rozmawiaÅ‚ pan z nim o jego szwagrze?Jiirgen pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….Klinkhammer uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zjadliwie, jak pies szczerzÄ…cy zÄ™by.- Czy aby na pewno? JesteÅ›my tu sami swoi, panie Zardiss.A ja bym zrozumiaÅ‚, gdyby pan na przykÅ‚ad powiedziaÅ‚: Czyto nie jest skandal? Ten facet ma cztery życia ludzkie na su¬mieniu i chodzi wolny".Jiirgen znowu pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…, i to bardzo zdecydowanie.- Nie! Na pewno mu tego nie powiedziaÅ‚em.Klinkhammer gÅ‚Ä™boko westchnÄ…Å‚ i spojrzaÅ‚ w okno.- To jednak dziwne - powiedziaÅ‚, jakby zatopiony w swychmyÅ›lach.- Gość leży tygodniami na wznak, gapi siÄ™ w sufiti w ogóle nie odpowiada, gdy siÄ™ do niego mówi.Aż tu narazpo pana wizycie powiada do pielÄ™gniarki: Czas wracać dodomu.MuszÄ™ siÄ™ zatroszczyć o bydÅ‚o.Przecież nie mogÄ™ tegopozostawić tej Å›wini.Czy to nie jest skandal? Ten facet macztery życia ludzkie na sumieniu i chodzi wolny.Już siÄ™ u mniezadomowiÅ‚".349ZrobiÅ‚o mi siÄ™ niedobrze.Zamiast wszystkich tych martwych osób nagle zagrzmiaÅ‚ymi w gÅ‚owie sÅ‚owa Jiirgena o prawi¬dÅ‚owym postÄ™powaniu sÄ…dowym: .wykonanywyrok".Nie mogÅ‚am przestać o tym myÅ›leć.Jurgen uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zimno.- TrafiÅ‚ pan pod niewÅ‚aÅ›ciwy adres, panie Klinkhammer.Niech pan lepiej pogada ze starym von Wirthem albo niechpan posÅ‚ucha, co gadajÄ… we wsi.Niech pan przepyta parÄ™ osób,które byÅ‚y na pogrzebie Annegret Kuhlmann.Tam padaÅ‚y caÅ‚¬kiem inne wyrażenia niż facet" i Å›winia".Stary nazwaÅ‚ swo¬jego syna mordercÄ….- Wiem - powiedziaÅ‚ Klinkhammer.- Ale on mówiÅ‚ tylkoo jednym życiu ludzkim, a nie o czterech.Jurgen dalej siÄ™ uÅ›miechaÅ‚ i w zamyÅ›leniu kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….Tak jak Klinkhammer,powiedziaÅ‚:- Wiem! I nieraz siÄ™ zastanawiaÅ‚em, czy to dotyczy jego,czy mojej córki.MyÅ›lÄ™, że gdyby chodziÅ‚o o Annegret, to sta¬ry musiaÅ‚by mówić o trzech życiach ludzkich.W koÅ„cu w tymwypadku zginęły też jego wnuki.Stary jest ohydny, ale nigdynie byÅ‚ wariatem i do trzech zliczyć umiaÅ‚ zawsze.PomijajÄ…cto, myÅ›lÄ™, że nawet gdyby Å›mierć Annegret do żywego goubodÅ‚a, to wciąż jeszcze byÅ‚by w stanie odróżnić wypadeksamochodowy od morderstwa.A gdyby w razie morderstwana niego spadÅ‚o zadanie pozbycia siÄ™ zwÅ‚ok, to morderca tak¬Å¼e i dla niego mógÅ‚by być niebezpieczny.Może zle to widzÄ™?- Nie - powiedziaÅ‚ Klinkhammer i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ tak samozimno jak Jurgen.ZrobiÅ‚o mi siÄ™ gorÄ…co, kiedy oni przewiercali siÄ™ na wylot wzrokiem.W umyÅ›lekoÅ‚ataÅ‚y mi siÄ™ już nie martwe osoby ani wykonane wyroki, tylko proÅ›ba: BÄ…dzcicho! Na litość boskÄ…, bÄ…dz cicho! Klinkhammer nie mówiÅ‚ nic o Udo.On tylkopowiedziaÅ‚: Kuhlmann nie żyje.A wiÄ™c bÄ…dz cicho.Sam sobie zakÅ‚adasz stryczek naszyjÄ™".- Widzi to pan caÅ‚kowicie prawidÅ‚owo - powiedziaÅ‚ Klin¬khammer i ruszyÅ‚ do drzwi.Zanim je otworzyÅ‚, powiedziaÅ‚odwrócony plecami:350- Ach, omal nie zapomniaÅ‚em.Dla starego nikt już nie bÄ™¬dzie niebezpieczny.Zanim Rudi Kuhlmann siÄ™ powiesiÅ‚, roz¬Å‚upaÅ‚ swojemu szwagrowi czaszkÄ™.OdwróciÅ‚ siÄ™ jeszcze raz do Jiirgena.Jego twarz byÅ‚a jak wykuta z granitu.- SiekierÄ…, czymże by innym.On go przywiÄ…zaÅ‚ do pieÅ„kado rÄ…bania.Nie wyglÄ…da na to, żeby Udo von Wirth za bardzosiÄ™ broniÅ‚.To byÅ‚a egzekucja, panie doktorze.A ja siÄ™ zasta¬nawiam, kto jÄ… zleciÅ‚.%7Å‚yczÄ™ miÅ‚ego dnia.Jiirgen popatrzyÅ‚ na drzwi, które siÄ™ zamknęły za Klinkham-merem.- No pewnie - powiedziaÅ‚ cicho.Potem spojrzaÅ‚ na mnie.- WiÄ™c w koÅ„cu diabeÅ‚ musiaÅ‚ porwać Udo, co? On prze¬cież nie przyszedÅ‚ dobrowolnie.- Teraz nigdy siÄ™ nie dowiemy, co zrobiÅ‚ z RenÄ… i gdzie onajest.Jiirgen uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Å‚agodnie, żaÅ‚oÅ›nie i ostatecznie.- Co on z niÄ… zrobiÅ‚, tego wcale nie chcÄ™ wiedzieć.A gdzieona może być, Vero? W niebie, razem z latajÄ…cymi koÅ„mi.JakoÅ› wszystko potoczyÅ‚o siÄ™ dalej - tylko jakoÅ›.Jak może siÄ™ toczyć, jeżeli w życiujest dziura? ByÅ‚y takie dni, kiedy miÄ™dzy wstaniem z łóżka i pójÅ›ciem spać czuÅ‚amsiÄ™ jak auto-mat.ByÅ‚y inne dni, kiedy wieczorem brakowaÅ‚o mi kilku go-dzin.Zawsze wiedziaÅ‚am dokÅ‚adnie, gdzie spÄ™dziÅ‚am ten braku-jÄ…cy czas.W dzielnicyparlamentarnej w Londynie albo na dworcu we Frankfurcie, czasami też w porcie wHamburgu, ale tam rzadko.ByÅ‚y takie noce, kiedy zapadaÅ‚am siÄ™ jak kamieÅ„ w wodÄ™, ledwie zamknęłam oczy.ByÅ‚y też inne, kiedy podróżowaÅ‚am.Mimo że leżaÅ‚am obok Jiirgena w łóżku,siedziaÅ‚am w samo-chodzie i jechaÅ‚am dokÄ…dÅ› [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.ZciÄ…Å‚ wÅ‚osy.ByÅ‚y teraz tak krótkie,że wystarczaÅ‚a mu już tylko gÄ…bka, żeby siÄ™ uczesać.Kiedy usÅ‚yszaÅ‚ moje kroki,odwróciÅ‚ siÄ™ ku mnie.Z odsÅ‚oniÄ™tÄ… twarzÄ… wyglÄ…daÅ‚, jakby podano mu na obiad¦przecier z selera i marchwi.Jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ tak, jakby wciąż jeszcze dÅ‚awiÅ‚ siÄ™ tÄ…maziÄ….- Można mówić z pani mężem?ZaprowadziÅ‚am go do pokoju przyjęć i powiedziaÅ‚am Jiirge-nowi, że jest.PrzyszedÅ‚po kilku minutach.W tym czasie Klin¬khammer zlustrowaÅ‚ mnie paru spojrzeniami,z których nie mogÅ‚am niczego wyczytać, a które tylko napÄ™dzaÅ‚y mi strachu.Jiirgen usiadÅ‚ za biurkiem, wskazaÅ‚ Klinkhammerowi krze¬sÅ‚o stojÄ…ce przed nim.OnwolaÅ‚ stać, wpatrywaÅ‚ siÄ™ w Jurgena.- Rudi KuhÅ‚mann nie żyje!ZalegÅ‚a taka cisza, że sÅ‚yszaÅ‚am przez zamkniÄ™te drzwi od-dech JaÅ›min.JiirgensiedziaÅ‚ nieruchomo jak woskowa figura.UważaÅ‚am, że powinnam coÅ› powiedzieć,ale nic nie miaÅ‚am w gÅ‚owie, oprócz umarÅ‚ych.Annegret nie żyje, jej dwójka dziecinie żyje, Kuhlmann nie żyje, klacz nie żyje, Andre Menke nie żyje, Rena.- Biedaczysko - powiedziaÅ‚ Jiirgen po nieskoÅ„czenie dÅ‚u¬gim czasie.348Spojrzenie Klinkhammera przywarÅ‚o do twarzy Jiirgena.GÅ‚os policjanta byÅ‚ suchyjak wiór.- Tragiczna sprawa! PowiesiÅ‚ siÄ™ w swojej stodole.A prze¬cież już wyglÄ…daÅ‚o, że siÄ™ pozbieraÅ‚.Inaczej nie zwolnilibygo przecież ze szpitala.SÅ‚yszaÅ‚em, że byÅ‚ pan u niego w so¬botÄ™?Jiirgen kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Tylko parÄ™ minut.Znam.ZnaÅ‚em przecież dobrze Ru-diego Kuhlmanna.ByÅ‚em akurat u mego teÅ›cia, wiÄ™c pomy¬Å›laÅ‚em sobie, że zajrzÄ™ i do niego, powiedzieć Rudiemu dzieÅ„dobry.- A poza tym nic wiÄ™cej mu pan nie powiedziaÅ‚?Jiirgen wzruszyÅ‚ ramionami.- No, pewnie to, co zwykle.%7Å‚e jest mi przykro z powodujego żony i dzieci.%7Å‚e mogÄ™ zrozumieć, jak on siÄ™ czuje, ale żeżycie jednak toczy siÄ™ dalej.CoÅ› w tym guÅ›cie.Klinkhammer kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… z zaciÅ›niÄ™tymi wargami.- A wiÄ™c nie rozmawiaÅ‚ pan z nim o jego szwagrze?Jiirgen pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….Klinkhammer uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zjadliwie, jak pies szczerzÄ…cy zÄ™by.- Czy aby na pewno? JesteÅ›my tu sami swoi, panie Zardiss.A ja bym zrozumiaÅ‚, gdyby pan na przykÅ‚ad powiedziaÅ‚: Czyto nie jest skandal? Ten facet ma cztery życia ludzkie na su¬mieniu i chodzi wolny".Jiirgen znowu pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…, i to bardzo zdecydowanie.- Nie! Na pewno mu tego nie powiedziaÅ‚em.Klinkhammer gÅ‚Ä™boko westchnÄ…Å‚ i spojrzaÅ‚ w okno.- To jednak dziwne - powiedziaÅ‚, jakby zatopiony w swychmyÅ›lach.- Gość leży tygodniami na wznak, gapi siÄ™ w sufiti w ogóle nie odpowiada, gdy siÄ™ do niego mówi.Aż tu narazpo pana wizycie powiada do pielÄ™gniarki: Czas wracać dodomu.MuszÄ™ siÄ™ zatroszczyć o bydÅ‚o.Przecież nie mogÄ™ tegopozostawić tej Å›wini.Czy to nie jest skandal? Ten facet macztery życia ludzkie na sumieniu i chodzi wolny.Już siÄ™ u mniezadomowiÅ‚".349ZrobiÅ‚o mi siÄ™ niedobrze.Zamiast wszystkich tych martwych osób nagle zagrzmiaÅ‚ymi w gÅ‚owie sÅ‚owa Jiirgena o prawi¬dÅ‚owym postÄ™powaniu sÄ…dowym: .wykonanywyrok".Nie mogÅ‚am przestać o tym myÅ›leć.Jurgen uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zimno.- TrafiÅ‚ pan pod niewÅ‚aÅ›ciwy adres, panie Klinkhammer.Niech pan lepiej pogada ze starym von Wirthem albo niechpan posÅ‚ucha, co gadajÄ… we wsi.Niech pan przepyta parÄ™ osób,które byÅ‚y na pogrzebie Annegret Kuhlmann.Tam padaÅ‚y caÅ‚¬kiem inne wyrażenia niż facet" i Å›winia".Stary nazwaÅ‚ swo¬jego syna mordercÄ….- Wiem - powiedziaÅ‚ Klinkhammer.- Ale on mówiÅ‚ tylkoo jednym życiu ludzkim, a nie o czterech.Jurgen dalej siÄ™ uÅ›miechaÅ‚ i w zamyÅ›leniu kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….Tak jak Klinkhammer,powiedziaÅ‚:- Wiem! I nieraz siÄ™ zastanawiaÅ‚em, czy to dotyczy jego,czy mojej córki.MyÅ›lÄ™, że gdyby chodziÅ‚o o Annegret, to sta¬ry musiaÅ‚by mówić o trzech życiach ludzkich.W koÅ„cu w tymwypadku zginęły też jego wnuki.Stary jest ohydny, ale nigdynie byÅ‚ wariatem i do trzech zliczyć umiaÅ‚ zawsze.PomijajÄ…cto, myÅ›lÄ™, że nawet gdyby Å›mierć Annegret do żywego goubodÅ‚a, to wciąż jeszcze byÅ‚by w stanie odróżnić wypadeksamochodowy od morderstwa.A gdyby w razie morderstwana niego spadÅ‚o zadanie pozbycia siÄ™ zwÅ‚ok, to morderca tak¬Å¼e i dla niego mógÅ‚by być niebezpieczny.Może zle to widzÄ™?- Nie - powiedziaÅ‚ Klinkhammer i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ tak samozimno jak Jurgen.ZrobiÅ‚o mi siÄ™ gorÄ…co, kiedy oni przewiercali siÄ™ na wylot wzrokiem.W umyÅ›lekoÅ‚ataÅ‚y mi siÄ™ już nie martwe osoby ani wykonane wyroki, tylko proÅ›ba: BÄ…dzcicho! Na litość boskÄ…, bÄ…dz cicho! Klinkhammer nie mówiÅ‚ nic o Udo.On tylkopowiedziaÅ‚: Kuhlmann nie żyje.A wiÄ™c bÄ…dz cicho.Sam sobie zakÅ‚adasz stryczek naszyjÄ™".- Widzi to pan caÅ‚kowicie prawidÅ‚owo - powiedziaÅ‚ Klin¬khammer i ruszyÅ‚ do drzwi.Zanim je otworzyÅ‚, powiedziaÅ‚odwrócony plecami:350- Ach, omal nie zapomniaÅ‚em.Dla starego nikt już nie bÄ™¬dzie niebezpieczny.Zanim Rudi Kuhlmann siÄ™ powiesiÅ‚, roz¬Å‚upaÅ‚ swojemu szwagrowi czaszkÄ™.OdwróciÅ‚ siÄ™ jeszcze raz do Jiirgena.Jego twarz byÅ‚a jak wykuta z granitu.- SiekierÄ…, czymże by innym.On go przywiÄ…zaÅ‚ do pieÅ„kado rÄ…bania.Nie wyglÄ…da na to, żeby Udo von Wirth za bardzosiÄ™ broniÅ‚.To byÅ‚a egzekucja, panie doktorze.A ja siÄ™ zasta¬nawiam, kto jÄ… zleciÅ‚.%7Å‚yczÄ™ miÅ‚ego dnia.Jiirgen popatrzyÅ‚ na drzwi, które siÄ™ zamknęły za Klinkham-merem.- No pewnie - powiedziaÅ‚ cicho.Potem spojrzaÅ‚ na mnie.- WiÄ™c w koÅ„cu diabeÅ‚ musiaÅ‚ porwać Udo, co? On prze¬cież nie przyszedÅ‚ dobrowolnie.- Teraz nigdy siÄ™ nie dowiemy, co zrobiÅ‚ z RenÄ… i gdzie onajest.Jiirgen uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Å‚agodnie, żaÅ‚oÅ›nie i ostatecznie.- Co on z niÄ… zrobiÅ‚, tego wcale nie chcÄ™ wiedzieć.A gdzieona może być, Vero? W niebie, razem z latajÄ…cymi koÅ„mi.JakoÅ› wszystko potoczyÅ‚o siÄ™ dalej - tylko jakoÅ›.Jak może siÄ™ toczyć, jeżeli w życiujest dziura? ByÅ‚y takie dni, kiedy miÄ™dzy wstaniem z łóżka i pójÅ›ciem spać czuÅ‚amsiÄ™ jak auto-mat.ByÅ‚y inne dni, kiedy wieczorem brakowaÅ‚o mi kilku go-dzin.Zawsze wiedziaÅ‚am dokÅ‚adnie, gdzie spÄ™dziÅ‚am ten braku-jÄ…cy czas.W dzielnicyparlamentarnej w Londynie albo na dworcu we Frankfurcie, czasami też w porcie wHamburgu, ale tam rzadko.ByÅ‚y takie noce, kiedy zapadaÅ‚am siÄ™ jak kamieÅ„ w wodÄ™, ledwie zamknęłam oczy.ByÅ‚y też inne, kiedy podróżowaÅ‚am.Mimo że leżaÅ‚am obok Jiirgena w łóżku,siedziaÅ‚am w samo-chodzie i jechaÅ‚am dokÄ…dÅ› [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]