[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym nawet gdybym miał panu powiedzieć, czego nie zrobię, nie powiedziałbymtego przez telefon.Okay? Przykro mi, musi się pan tym zadowolić.Tak.Nie.Zgadza się.Nawet niebędzie pan wiedział, ze kiedykolwiek istniała. Tym razem przerwa była znacznie dłuższa.Ujmijmy to tak, panie Rossabi: mam przyjaciela, który robi pulpę papierniczą.Pójdzie na pierwsząstronę The Oregonian.Dosłownie.Holly odczekała jeszcze trzy minuty, po czym wstała.Kiedy mijała stolik Merlina, odezwał siędo niej: Nie zjawił się? Słucham? Pani randka.Co za palant! Puścić w trąbę taką ładną kobietę& Dziękuję za komplement.Chyba odwołano jego samolot.Merlin podał jej telefon. Chce pani zadzwonić do niego? Służę pomocą. Nie, dziękuję. Jak pani ma na imię, jeśli wolno spytać? Margaret. Miło było panią poznać& Margaret.Muszę przyznać, że zwróciłem na panią uwagę, gdytylko pani przyszła.Aadna z pani kobieta.Wyjątkowa.Upadły księżycMickey czekał na schodach przed frontowymi drzwiami.Palił papierosa. Jak poszło? spytał i ujął ją za ramię. Auaa! O, przepraszam! Zapomniałem o twoich siniakach.Masz coś ciekawego? Trochę to potrwało, ale mam.Krauss podał nazwisko Rossabi.Podał też dzień i miejsce salon fryzjerski Richarda Herrery przy Southwest Main.I chyba nawet wiem, co planują zrobić zciałem. Jesteś wspaniała! Naprawdę? Może pójdziemy do Rock Bottom i zdasz mi dokładnesprawozdanie przy dużym piwie? Dobrze& ale nie mogę wrócić zbyt pózno do domu.Kiedy skręcali w Southwest Morrison, Mickey wziął radiotelefon i zaczął do niego mówić: Harris nie może się tym zająć? Jestem naprawdę zajęty. Przerwał, zmarszczył czoło, poczym spytał: Nazwiska? Przez chwilę słuchał. Nigdy ich nie słyszałem. Kiwnął głową ipowiedział: Dobrze, dobrze.Zaraz będę. Jakieś problemy? zapytała Holly. Tak, będę cię musiał zostawić.W Chinatown, w sklepie spożywczym Deh Ta Hsiunga byłastrzelanina.Jedna ofiara śmiertelna, ktoś poważnie ranny.Jack Harris twierdzi, że to moi przyjaciele. Znów zmarszczył czoło, ale po chwili pokręcił głową. Jakiś Gerald Butler i Kevin McKenna&nigdy nie słyszałem ani o jednym, ani o drugim. Pojechać z tobą? Jeśli chcesz, proszę bardzo.Nie powinno to zająć zbyt wiele czasu. Pojadę.Kiedy dotarli do Chinatown, okazało się, że policja otoczyła cały kwartał bloków, a w poprzekulicy stoi siedem radiowozów z włączonymi kogutami, dwie karetki i wóz transmisyjny jakiejś stacjitelewizyjnej.Mickey przeprowadził Holly przez zapory i poszli pod sklep.Jego front pomalowanoczerwienią i złotem, a prawie całą szybę wystawową zaklejono chińskimi plakatami, pocztówkami,wiszącymi laleczkami i innymi dekoracjami.W środku, zaraz za wejściem, po prawej stronie stała szklana lada, a przez środek biegło długieprzejście, zastawione regałami z butelkami ryżowego wina, puszkami wędzonych ostryg ipudełeczkami chińskich przypraw.Wszędzie porozstawiano reflektory i wnętrze sklepu wyglądałojak filmowa sceneria.Wstawka: chiński sklep spożywczy w nocy.Przed ladą stało siedmiu albo ośmiu ludzi policjantów i ratowników.Rozmawiali obojętnie,jak ludzie przyzwyczajeni do oglądania ludzkich tragedii.Na podłodze z desek leżało ciało grubasa,który chyba jeszcze nie dobiegł trzydziestki, ubrane w spłowiałe dżinsy i białą koszulę w czerwonekropki ale nie był to deseń materiału.Blady, owłosiony brzuch zabitego wylewał się nad paskiem.Ze sklepu wyszedł krępy siwy mężczyzna w pomiętym płóciennym garniturze. Mickey& cześć.Dzięki, że wpadłeś. Zlustrował Holly od stóp do głów. Nie chciałemci popsuć wieczoru. To jest Holly Summers, nasza specjalistka od czytania z ruchu warg. O! Słyszałem o niej.Głucha dama.Korzystałeś z jej usług w sprawie fabryki puszekSteelhead, prawda? To był klasyczny numer.Klasyczny.Nie mam pojęcia, jak tego dokonała. Jack, może Holly jest głucha, ale rozumie, co mówisz, i uwierz mi albo nie umie takżemówić. O! Przepraszam.Powiedz jej, ze przepraszam.Mickey wskazał na Holly.Jack Harris spojrzał na nią z zażenowaniem i wymamrotał: Przepraszam& No więc, co tu się dzieje? Co to za kolesie, którzy mają być moimi przyjaciółmi? Nie wyszedł im napad.Do sklepu weszło trzech napastników, jeden stanął przy drzwiach, bynikogo nie wpuścić do środka, a pozostała dwójka poszła do pana Deh Ta i kazała mu otworzyćkasę. Byli uzbrojeni? Pan Deh Ta twierdzi, że jeden trzymał w ręku czarny przedmiot, który wyglądał na pistoletsamopowtarzalny.Powiedział, że bał się o życie, wyjął więc spod lady strzelbę gładkolufową istrzelił chłopakowi z bliskiej odległości w pierś.Drugi zaczął uciekać, ale pan Deh Ta strzelił mu wplecy.Ten drugi miał szczęście, bo pan Deh Ta kiepsko strzela, więc tylko oderwało mu ramię. No to rzeczywiście miał szczęście mruknął Mickey i popatrzył na Holly. Znalezliściepistolet?Jack Harris uniósł rękę.Z jego palca wskazującego zwisała mała, składana parasolka. Można tym niezle zranić mruknął Mickey i rozejrzał się. Skąd pomysł, ze to moiprzyjaciele? zapytał Harrisa. Jak się nazywali? Gerald Butler to ten, który nie żyje.Kevin McKenna to ten bez ręki.To on twierdził, że cięznają.Mickey odwrócił się do Holly. Zaczekaj tu chwilę, dobrze?Wszedł do sklepu i przeszedł przez grupkę policjantów i ratowników.Kucnął przy cielezabitego rabusia.Po chwili wstał i wyszedł na zewnątrz. Sierpniowy Księżyc powiedział i zakaszlał. Słucham& ? Gerald Butler był członkiem chińskiej trupy kabaretowej transwestytów o nazwie TrzyKonkubiny.Jego sceniczne nazwisko to Sierpniowy Księżyc.Kevin McKenna to Kwiat Lotosu, atrzecim był najprawdopodobniej Bruce.Jack Harris wyjął notebook. Wiesz co? Im dłużej żyję i im więcej widzę, tym trudniej mi uwierzyć w to, co się wokółdzieje. Tych trzech nie skrzywdziłoby nawet muchy.Mieli trochę pecha ze zleceniami, to wszystko.Ten& pan Deh Ta jest tu gdzieś? Oczywiście.W tamtym radiowozie. Mógłbym z nim chwilę porozmawiać? Zapraszam.Mickey uniósł w górę lewą rękę i postukał w szkiełko zegarka, aby dać znak Holly, że to niepotrwa długo.Podszedł do radiowozu i usiadł z tyłu, obok pana Deh Ta.Odbijające się od szyby refleksyświatła sprawiały, że Holly niewiele widziała, ale pan Deh Ta wyglądał na mniej więcejpięćdziesiąt lat, był chudy i miał potargane, sterczące do góry włosy. Naprawdę jest pani głucha?! wrzasnął nagle Jack Harris. Jak& ee& nie chciałem paniobrazić! Po jego minie wyraznie było widać, jaki jest z siebie zadowolony, że z nią rozmawia.Jakby zebrał się na odwagę i zaczął rozmawiać z kimś na wózku inwalidzkim. Stuprocentowo odparła z uśmiechem. Nie ma potrzeby, aby pan krzyczał. O! Skąd pani wie, że krzyczałem? Ponieważ zaczerwienił się pan na twarzy i wszyscy się na pana popatrzyli. O!Holly odwróciła się do Mickeya [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Poza tym nawet gdybym miał panu powiedzieć, czego nie zrobię, nie powiedziałbymtego przez telefon.Okay? Przykro mi, musi się pan tym zadowolić.Tak.Nie.Zgadza się.Nawet niebędzie pan wiedział, ze kiedykolwiek istniała. Tym razem przerwa była znacznie dłuższa.Ujmijmy to tak, panie Rossabi: mam przyjaciela, który robi pulpę papierniczą.Pójdzie na pierwsząstronę The Oregonian.Dosłownie.Holly odczekała jeszcze trzy minuty, po czym wstała.Kiedy mijała stolik Merlina, odezwał siędo niej: Nie zjawił się? Słucham? Pani randka.Co za palant! Puścić w trąbę taką ładną kobietę& Dziękuję za komplement.Chyba odwołano jego samolot.Merlin podał jej telefon. Chce pani zadzwonić do niego? Służę pomocą. Nie, dziękuję. Jak pani ma na imię, jeśli wolno spytać? Margaret. Miło było panią poznać& Margaret.Muszę przyznać, że zwróciłem na panią uwagę, gdytylko pani przyszła.Aadna z pani kobieta.Wyjątkowa.Upadły księżycMickey czekał na schodach przed frontowymi drzwiami.Palił papierosa. Jak poszło? spytał i ujął ją za ramię. Auaa! O, przepraszam! Zapomniałem o twoich siniakach.Masz coś ciekawego? Trochę to potrwało, ale mam.Krauss podał nazwisko Rossabi.Podał też dzień i miejsce salon fryzjerski Richarda Herrery przy Southwest Main.I chyba nawet wiem, co planują zrobić zciałem. Jesteś wspaniała! Naprawdę? Może pójdziemy do Rock Bottom i zdasz mi dokładnesprawozdanie przy dużym piwie? Dobrze& ale nie mogę wrócić zbyt pózno do domu.Kiedy skręcali w Southwest Morrison, Mickey wziął radiotelefon i zaczął do niego mówić: Harris nie może się tym zająć? Jestem naprawdę zajęty. Przerwał, zmarszczył czoło, poczym spytał: Nazwiska? Przez chwilę słuchał. Nigdy ich nie słyszałem. Kiwnął głową ipowiedział: Dobrze, dobrze.Zaraz będę. Jakieś problemy? zapytała Holly. Tak, będę cię musiał zostawić.W Chinatown, w sklepie spożywczym Deh Ta Hsiunga byłastrzelanina.Jedna ofiara śmiertelna, ktoś poważnie ranny.Jack Harris twierdzi, że to moi przyjaciele. Znów zmarszczył czoło, ale po chwili pokręcił głową. Jakiś Gerald Butler i Kevin McKenna&nigdy nie słyszałem ani o jednym, ani o drugim. Pojechać z tobą? Jeśli chcesz, proszę bardzo.Nie powinno to zająć zbyt wiele czasu. Pojadę.Kiedy dotarli do Chinatown, okazało się, że policja otoczyła cały kwartał bloków, a w poprzekulicy stoi siedem radiowozów z włączonymi kogutami, dwie karetki i wóz transmisyjny jakiejś stacjitelewizyjnej.Mickey przeprowadził Holly przez zapory i poszli pod sklep.Jego front pomalowanoczerwienią i złotem, a prawie całą szybę wystawową zaklejono chińskimi plakatami, pocztówkami,wiszącymi laleczkami i innymi dekoracjami.W środku, zaraz za wejściem, po prawej stronie stała szklana lada, a przez środek biegło długieprzejście, zastawione regałami z butelkami ryżowego wina, puszkami wędzonych ostryg ipudełeczkami chińskich przypraw.Wszędzie porozstawiano reflektory i wnętrze sklepu wyglądałojak filmowa sceneria.Wstawka: chiński sklep spożywczy w nocy.Przed ladą stało siedmiu albo ośmiu ludzi policjantów i ratowników.Rozmawiali obojętnie,jak ludzie przyzwyczajeni do oglądania ludzkich tragedii.Na podłodze z desek leżało ciało grubasa,który chyba jeszcze nie dobiegł trzydziestki, ubrane w spłowiałe dżinsy i białą koszulę w czerwonekropki ale nie był to deseń materiału.Blady, owłosiony brzuch zabitego wylewał się nad paskiem.Ze sklepu wyszedł krępy siwy mężczyzna w pomiętym płóciennym garniturze. Mickey& cześć.Dzięki, że wpadłeś. Zlustrował Holly od stóp do głów. Nie chciałemci popsuć wieczoru. To jest Holly Summers, nasza specjalistka od czytania z ruchu warg. O! Słyszałem o niej.Głucha dama.Korzystałeś z jej usług w sprawie fabryki puszekSteelhead, prawda? To był klasyczny numer.Klasyczny.Nie mam pojęcia, jak tego dokonała. Jack, może Holly jest głucha, ale rozumie, co mówisz, i uwierz mi albo nie umie takżemówić. O! Przepraszam.Powiedz jej, ze przepraszam.Mickey wskazał na Holly.Jack Harris spojrzał na nią z zażenowaniem i wymamrotał: Przepraszam& No więc, co tu się dzieje? Co to za kolesie, którzy mają być moimi przyjaciółmi? Nie wyszedł im napad.Do sklepu weszło trzech napastników, jeden stanął przy drzwiach, bynikogo nie wpuścić do środka, a pozostała dwójka poszła do pana Deh Ta i kazała mu otworzyćkasę. Byli uzbrojeni? Pan Deh Ta twierdzi, że jeden trzymał w ręku czarny przedmiot, który wyglądał na pistoletsamopowtarzalny.Powiedział, że bał się o życie, wyjął więc spod lady strzelbę gładkolufową istrzelił chłopakowi z bliskiej odległości w pierś.Drugi zaczął uciekać, ale pan Deh Ta strzelił mu wplecy.Ten drugi miał szczęście, bo pan Deh Ta kiepsko strzela, więc tylko oderwało mu ramię. No to rzeczywiście miał szczęście mruknął Mickey i popatrzył na Holly. Znalezliściepistolet?Jack Harris uniósł rękę.Z jego palca wskazującego zwisała mała, składana parasolka. Można tym niezle zranić mruknął Mickey i rozejrzał się. Skąd pomysł, ze to moiprzyjaciele? zapytał Harrisa. Jak się nazywali? Gerald Butler to ten, który nie żyje.Kevin McKenna to ten bez ręki.To on twierdził, że cięznają.Mickey odwrócił się do Holly. Zaczekaj tu chwilę, dobrze?Wszedł do sklepu i przeszedł przez grupkę policjantów i ratowników.Kucnął przy cielezabitego rabusia.Po chwili wstał i wyszedł na zewnątrz. Sierpniowy Księżyc powiedział i zakaszlał. Słucham& ? Gerald Butler był członkiem chińskiej trupy kabaretowej transwestytów o nazwie TrzyKonkubiny.Jego sceniczne nazwisko to Sierpniowy Księżyc.Kevin McKenna to Kwiat Lotosu, atrzecim był najprawdopodobniej Bruce.Jack Harris wyjął notebook. Wiesz co? Im dłużej żyję i im więcej widzę, tym trudniej mi uwierzyć w to, co się wokółdzieje. Tych trzech nie skrzywdziłoby nawet muchy.Mieli trochę pecha ze zleceniami, to wszystko.Ten& pan Deh Ta jest tu gdzieś? Oczywiście.W tamtym radiowozie. Mógłbym z nim chwilę porozmawiać? Zapraszam.Mickey uniósł w górę lewą rękę i postukał w szkiełko zegarka, aby dać znak Holly, że to niepotrwa długo.Podszedł do radiowozu i usiadł z tyłu, obok pana Deh Ta.Odbijające się od szyby refleksyświatła sprawiały, że Holly niewiele widziała, ale pan Deh Ta wyglądał na mniej więcejpięćdziesiąt lat, był chudy i miał potargane, sterczące do góry włosy. Naprawdę jest pani głucha?! wrzasnął nagle Jack Harris. Jak& ee& nie chciałem paniobrazić! Po jego minie wyraznie było widać, jaki jest z siebie zadowolony, że z nią rozmawia.Jakby zebrał się na odwagę i zaczął rozmawiać z kimś na wózku inwalidzkim. Stuprocentowo odparła z uśmiechem. Nie ma potrzeby, aby pan krzyczał. O! Skąd pani wie, że krzyczałem? Ponieważ zaczerwienił się pan na twarzy i wszyscy się na pana popatrzyli. O!Holly odwróciła się do Mickeya [ Pobierz całość w formacie PDF ]