[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ashley z kolei zaczęła opowiadać o wypadku, który widziały wdrodze do Orlando.Po jakimś czasie reszta towarzystwa, dotychczaspilnie swingująca, powróciła do stolika.- Nie wolno ci się tak przejmować, Ash - powiedział Len.- Kiedyzaczniesz pracować, wypadki będą dla ciebie chlebem powszednim.Na drogach bez przerwy coś się dzieje.- Tak, tak, teraz nie powinnyśmy do tego wracać - poparła goKaren, ale Ashley nie słuchała.Już trzymała ołówek, stawiała naserwetce pierwsze kreski.Droga, dwa samochody.- Nasza Ashley jest artystką - obwieściła nie bez dumy Karen,chwyciła jednak serwetkę i zmięła ją w kulkę, spiorunowawszyAshley wzrokiem.- Jest wspaniałą artystką - zawtórowała Jan.- Ashley, sportretujnas.Narysuj Kyle'a.Ashley posłusznie chwyciła za następną serwetkę i zaczęłaszkicować.Reszta towarzystwa ustawiła się za jej plecami.Kyle z podziwu aż gwizdnął.- Niemożliwe! Patrzcież, to ja! Ashley, proszę, podpisz się,zachowam ten portret na pamiątkę.- Czy mogłabyś narysować i mnie? - prosił Mario.- I dziewczyny też, koniecznie - domagał się Len, podsuwającświeży zapas serwetek, które podebrał z sąsiedniego stolika.- Po co? Rysowałam je niezliczoną ilość razy.- Ale może Kyle i ja chcemy mieć ich portrety na pamiątkę.Karen dyskretnie szturchnęła artystkę.- Naturalnie, naturalnie, narysuję - oświadczyła Ashley, chwytającznów za ołówek.Narysowała dwa portreciki i podsunęła chłopakomdo oględzin.- Nie do wiary! - zachwycał się Kyle.- Len mówił, że marzysz, byzostać policjantką.Zamiar bardzo szlachetny, ale.Te rysunki sąświetne.- Ona poza tym ma wręcz fotograficzną pamięć.Ashley, narysujcoś, co dzisiaj widziałaś - poprosiła Jan.Karen natychmiast zastrzegła:- Błagam, tylko nie ten wypadek!- No dobrze, pójdę uregulować rachunek - oznajmił Len.- Len, nie trzeba!- O nie, Ashley! Ile to razy karmiłaś mnie w waszej restauracji?- To nie ja, to Nick!- Z oficerem policji nie wolno dyskutować - rzucił wesoło Len iruszył w stronę baru.Ashley po raz kolejny chwyciła za ołówek.Pomyślała chwilę izaczęła rysować.Też portret.Męską twarz o wyrazistych rysach.Ciemne włosy i oczy, kwadratowa szczęka, szerokie kości policzkowei usta.Niby surowe, ale ładnie wykrojone.- Niezły - mruknęła Karen, chwytając serwetkę.- Przystojny rewolwerowiec.Kto to jest?- Facet, którego dziś rano oblałam kawą.Przystojny rewolwerowiec.Chodząca agresja, naładowanatestosteronem.Jednak niezwykle pociągający.Tak.On na pewnomiał w sobie to coś, czego brakowało Lenowi Greenowi.DrogaAshley, czy tobie przypadkiem nie zachciewa się seksu?Seksu.Ten facet chyba przede wszystkim nadaje się właśnie dotego.Na pewno nie jest typem mężczyzny, z którym Ashley chciałabysię związać na dłużej.Co, naturalnie, wcale nie oznacza, że zamierzaspędzić resztę życia samotnie.Do stolika wrócił Len i całe towarzystwo ruszyło ku wyjściu.Powylewnym pożegnaniu panowie odpłynęli do swego hotelu.Kiedytylko oddalili się na bezpieczną odległość, Karen chwyciła Ashley podramię, rzucając rozanielonym głosem:- No i co? Czy to nie był cudowny wieczór?- Było miło, owszem.Mam nadzieję, że ty i Len zaczniecie sięspotykać.- O, tak - podjęła wątek Jan.- Taki facet jak Len nie powinien sięmarnować.A ten twój facet, Ashley, co prawda nieco już posunięty wlatach, może się podobać, choć wygląda jak zbój.- Jak zbój? Skądże.Jest bardzo sympatyczny, ale żonaty.Karen zaśmiała się i mocniej ścisnęła jej ramię.- Coś mi się wydaje, że Jan wcale nie ma na myśli strażaka.Jejchodzi o tego gościa z serwetki.- To wcale nie jest mój facet! - zaprzeczyła Ashley.- Pożyjemy, zobaczymy.Noc była piękna, widok z hotelowego okna uroczy, jednak animigoczące gwiazdy, ani łagodne światło księżyca nie przykuły nadłużej uwagi Ashley.Podeszła do biureczka, na którym leżał juższkicownik [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ashley z kolei zaczęła opowiadać o wypadku, który widziały wdrodze do Orlando.Po jakimś czasie reszta towarzystwa, dotychczaspilnie swingująca, powróciła do stolika.- Nie wolno ci się tak przejmować, Ash - powiedział Len.- Kiedyzaczniesz pracować, wypadki będą dla ciebie chlebem powszednim.Na drogach bez przerwy coś się dzieje.- Tak, tak, teraz nie powinnyśmy do tego wracać - poparła goKaren, ale Ashley nie słuchała.Już trzymała ołówek, stawiała naserwetce pierwsze kreski.Droga, dwa samochody.- Nasza Ashley jest artystką - obwieściła nie bez dumy Karen,chwyciła jednak serwetkę i zmięła ją w kulkę, spiorunowawszyAshley wzrokiem.- Jest wspaniałą artystką - zawtórowała Jan.- Ashley, sportretujnas.Narysuj Kyle'a.Ashley posłusznie chwyciła za następną serwetkę i zaczęłaszkicować.Reszta towarzystwa ustawiła się za jej plecami.Kyle z podziwu aż gwizdnął.- Niemożliwe! Patrzcież, to ja! Ashley, proszę, podpisz się,zachowam ten portret na pamiątkę.- Czy mogłabyś narysować i mnie? - prosił Mario.- I dziewczyny też, koniecznie - domagał się Len, podsuwającświeży zapas serwetek, które podebrał z sąsiedniego stolika.- Po co? Rysowałam je niezliczoną ilość razy.- Ale może Kyle i ja chcemy mieć ich portrety na pamiątkę.Karen dyskretnie szturchnęła artystkę.- Naturalnie, naturalnie, narysuję - oświadczyła Ashley, chwytającznów za ołówek.Narysowała dwa portreciki i podsunęła chłopakomdo oględzin.- Nie do wiary! - zachwycał się Kyle.- Len mówił, że marzysz, byzostać policjantką.Zamiar bardzo szlachetny, ale.Te rysunki sąświetne.- Ona poza tym ma wręcz fotograficzną pamięć.Ashley, narysujcoś, co dzisiaj widziałaś - poprosiła Jan.Karen natychmiast zastrzegła:- Błagam, tylko nie ten wypadek!- No dobrze, pójdę uregulować rachunek - oznajmił Len.- Len, nie trzeba!- O nie, Ashley! Ile to razy karmiłaś mnie w waszej restauracji?- To nie ja, to Nick!- Z oficerem policji nie wolno dyskutować - rzucił wesoło Len iruszył w stronę baru.Ashley po raz kolejny chwyciła za ołówek.Pomyślała chwilę izaczęła rysować.Też portret.Męską twarz o wyrazistych rysach.Ciemne włosy i oczy, kwadratowa szczęka, szerokie kości policzkowei usta.Niby surowe, ale ładnie wykrojone.- Niezły - mruknęła Karen, chwytając serwetkę.- Przystojny rewolwerowiec.Kto to jest?- Facet, którego dziś rano oblałam kawą.Przystojny rewolwerowiec.Chodząca agresja, naładowanatestosteronem.Jednak niezwykle pociągający.Tak.On na pewnomiał w sobie to coś, czego brakowało Lenowi Greenowi.DrogaAshley, czy tobie przypadkiem nie zachciewa się seksu?Seksu.Ten facet chyba przede wszystkim nadaje się właśnie dotego.Na pewno nie jest typem mężczyzny, z którym Ashley chciałabysię związać na dłużej.Co, naturalnie, wcale nie oznacza, że zamierzaspędzić resztę życia samotnie.Do stolika wrócił Len i całe towarzystwo ruszyło ku wyjściu.Powylewnym pożegnaniu panowie odpłynęli do swego hotelu.Kiedytylko oddalili się na bezpieczną odległość, Karen chwyciła Ashley podramię, rzucając rozanielonym głosem:- No i co? Czy to nie był cudowny wieczór?- Było miło, owszem.Mam nadzieję, że ty i Len zaczniecie sięspotykać.- O, tak - podjęła wątek Jan.- Taki facet jak Len nie powinien sięmarnować.A ten twój facet, Ashley, co prawda nieco już posunięty wlatach, może się podobać, choć wygląda jak zbój.- Jak zbój? Skądże.Jest bardzo sympatyczny, ale żonaty.Karen zaśmiała się i mocniej ścisnęła jej ramię.- Coś mi się wydaje, że Jan wcale nie ma na myśli strażaka.Jejchodzi o tego gościa z serwetki.- To wcale nie jest mój facet! - zaprzeczyła Ashley.- Pożyjemy, zobaczymy.Noc była piękna, widok z hotelowego okna uroczy, jednak animigoczące gwiazdy, ani łagodne światło księżyca nie przykuły nadłużej uwagi Ashley.Podeszła do biureczka, na którym leżał juższkicownik [ Pobierz całość w formacie PDF ]