[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego jednak nie wolno było zrobić.Kto wie, co dziewczynomstrzeli do głowy.217A zatem o co klient prosił? %7łeby uniemożliwić poszuki-wanie Tamary Koczenowej.W ślad za nią pojechał niejakiSaprin, dlatego jego ruchy również należy zamaskować.Ta-nieczka nikomu nie zdradzi, że o Koczenową wypytywałprzystojny niebieskooki brunet, a Aarisa nie będzie opowia-dać, że Tamary szukała Karina Miskarjanc.Pozostało tylkojedno słabe ogniwo - matka Tamary, która zdążyła już chybapowiedzieć Taradinowi o niebieskookim adoratorze córki.Ale na razie to nie problem.Adorator to adorator, nie ma wtym nic podejrzanego, tym bardziej że kobieta nie wskażenowego kierunku poszukiwań, bo sama nie wie, gdzie Tamarawyjechała.Ciekawa rzecz, czyżby Taradin był tą właśnie osobą, któ-rej klient się obawiał? Jeśli tak, to znaczy, że tenże klientwszedł w konflikt z samym Denisowem.Kamikadze! O co sięścięli? Prowadzenie wojny z Denisowem wymaga nie ladaodwagi.Kim niby jest ten Szorinow? Prezes spółki akcyjnej,właściciel dużej fabryki.%7ładna z niego szycha.%7łe też ośmie-lił się wejść w drogę potężnemu Eduardowi! Trzeba bysprawdzić, kto za nim stoi, czyim jest człowiekiem.Arsen zawsze chciał dokładnie wiedzieć, dla kogo pracuje.Ależ się ucieszył, gdy odkrył, że w polu jego działaniaznowu znalazła się Kamieńska! Dziewczyna ma twardy cha-rakter, ale jest tak samo podatna na strach jak inne kobiety.Wtedy, dwa lata temu, udało mu się ją zastraszyć i zmusić dozrobienia tego, na czym mu zależało.Co prawda cała operacjaponiosła dotkliwe fiasko, zleceniodawca zastrzelił się, gdypojął, że nie ominie go więzienie.Ale Arsen nie czuł się temuwinien, zleceniodawca sam wszystko zepsuł, dopuszczając dosprawy amatorów.Gdyby wszystko się wówczas udało, dorąk Arsena trafiłaby grozna broń, której mógłby z powodze-niem użyć, by zaszantażować Kamieńską i zmusić ją, żeby218dla niego pracowała.Nieszczęśliwy zbieg okoliczności spra-wił, że nic z tego nie wyszło.Arsen stracił dobrze zapowiada-jącego się chłopaka, którego zamierzał wykorzystywać jesz-cze przez wiele lat, a partia z dziewczyną skończyła się remi-sem.Za to teraz nie da za wygraną.Od razu zadzwonił do Ka-mieńskiej, nie mógł sobie odmówić przyjemności, by znowunapędzić jej strachu.No i przestraszyła się.I to jeszcze jak!Ton jej głosu mówił więcej niż słowa.Jeżeli Taradin jestczłowiekiem Denisowa, a Kamieńska w czymś mu pomaga,to już Arsen zabawi się z nią po swojemu.Na pewno znajdziena dziewczę haka.Kontakty ze strukturami mafijnymi to nieprzelewki.Nowy minister spraw wewnętrznych zakasał rę-kawy i zabrał się do walki z korupcją i do oczyszczania mili-cyjnych szeregów z cwaniaków i łapówkarzy.I jeśli obciążyćtym Kamieńską, jej los będzie przesądzony.Z pocałowaniemręki zgodzi się pracować dla Arsena.Słaby świt nie mógł żadną miarą przedostać się przez szczel-ne zasłony, które Oborin zaciągał na noc.Zegarek pokazywałjuż siódmą, a w pokoju nadal panował półmrok.Jurij otwo-rzył oczy i stwierdził, że Olga nie śpi.- Dawno się obudziłaś? - spytał szeptem.- W ogóle nie spałam - odparła, przewracając się i obej-mując go.Jurij mocno przycisnął ją do siebie, chłonąc zapach jej cia-ła.Pragnął leżeć tak przy niej i nigdy więcej nie wstawać.Pół godziny pózniej Olga stanowczo odsunęła kołdrę.- Dosyć, kochanie.Na mnie pora.O dziesiątej muszę byćw domu.Zaczęła po omacku przesuwać stopy po podłodze kołotapczanu, potem uklękła.219- Czego szukasz?- Kapeć wpadł mi pod tapczan - wyjaśniła, nachylającsię.- O, już go mam.Jura, jakaś kartka tu się poniewiera.Wstała, włożyła kapcie i podała Oborinowi kartkę papieruz zapisanym numerem telefonu.- Pewnie szukasz wszędzie tego telefonu, ty gapo - po-wiedziała z uśmiechem.Oborin spojrzał na kartkę mimochodem.Poznał charakterpisma Tamary, widocznie coś zapisała, gdy mieszkała u niego.- To coś ważnego? - zapytała Olga, zawijając się w szla-frok Jurija, który był na nią nieco za duży.- Nie, głupstwo - rzucił lekceważąco Jurij.Zgniótł kartkę w dłoni i lekko wyskoczył z łóżka.Podczas śniadania panowało napięte milczenie.Oborinowiwydało się nawet, że Olga jest jakaś poirytowana.- Co ci jest, Olu? - zapytał zaniepokojony.- %7łałujesz, żezostałaś?- Nie - odpowiedziała krótko, nie patrząc na niego.- Może jest ci wstyd, że zostałaś u mnie zaraz po tym,jak się poznaliśmy?- Nie, Jura.Nie żałuję i nie jest mi wstyd.Było cudow-nie.Tylko że to już przeszłość.- To znaczy?- Przeszłość.Więcej się nie powtórzy.- Ale dlaczego, Olu? Dlaczego? Co się stało?Olga odstawiła filiżankę i odwróciła się na taborecie tak,żeby Jurij nie widział jej twarzy.Potem pospiesznie przesunę-ła palcami po policzku, jakby ocierała łzy.- To byłoby trudne, Jura.%7łeby u ciebie zostać, musiałamokłamać męża.Ale każde kłamstwo dobre jest za pierwszymrazem.Drugi raz mąż mi nie uwierzy.Kontroluje mnie, i tosurowo.220- Dlaczego? - Tym razem Oborin się uśmiechnął.- Dałaśmu jakiś powód?Olga odwróciła się i spojrzała mu w oczy.- Dałam - odparła beznamiętnie.- Myślisz, że powinnambyła pomyśleć o tym wcześniej? Starać się nie wzbudzaćpodejrzeń, licząc na to, że kiedy w moim życiu pojawi się tenjedyny mężczyzna, moja nienaganna reputacja będzie wów-czas jak znalazł, żebym mogła spokojnie zdradzać męża?%7ładna kobieta nie jest tak przewidująca.- No i co teraz? Więcej się nie zobaczymy?- Na razie mam urlop, możemy spotykać się w ciągudnia, jeśli chcesz.A pózniej będziemy musieli się rozstać.Mąż odwozi mnie do pracy, a potem odbiera.Krok w prawoalbo w lewo uważany jest za dezercję.W naszej rodzinie pa-nują twarde zasady.Wychodzić z pracy nie mogę, sam rozu-miesz.Dlatego proponuję ci, żebyśmy się więcej nie spotyka-li.Zostały nam raptem cztery dni, więc czy to ma sens? Po comamy się męczyć?Oborin wstał, podszedł do niej i uklęknął.Ujął ją za ręce,czule je całując i wtulając w nie swoją twarz.- Po co mamy się smucić zawczasu, Oleńko? Przed namijeszcze cztery dni, całe cztery dni! Spędzmy je razem, a po-tem będzie, co ma być.Nie rezygnujmy z tej odrobiny szczę-ścia, którą zesłał nam los.Jeśli dobrowolnie odrzucimy jegodar, rozgniewa się na nas i już do końca życia niczym nieobdaruje.Nie możemy być takimi niewdzięcznikami.No tojak? Dasz się przekonać?Olga uśmiechnęła się słabo, potem nachyliła się i pocało-wała go w skroń.- Jeśli zechcesz zostać adwokatem, czeka cię wielkaprzyszłość.Masz dar przekonywania.221Olga naprawdę się zdenerwowała.Wsunięty pod tapczankapeć stanowił tylko pretekst, żeby sięgnąć po kartkę z tele-fonem, o której uprzedzał Saprin.Dziewczyna bardzo liczyła,że kartka pozwoli jej skierować rozmowę na Tamarę, alesztuczka się nie udała, Oborin nie dał się podejść, co szczerzeOlgę zmartwiło.Podczas śniadania przystąpiła jednak dowykonania drugiej części swego planu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tego jednak nie wolno było zrobić.Kto wie, co dziewczynomstrzeli do głowy.217A zatem o co klient prosił? %7łeby uniemożliwić poszuki-wanie Tamary Koczenowej.W ślad za nią pojechał niejakiSaprin, dlatego jego ruchy również należy zamaskować.Ta-nieczka nikomu nie zdradzi, że o Koczenową wypytywałprzystojny niebieskooki brunet, a Aarisa nie będzie opowia-dać, że Tamary szukała Karina Miskarjanc.Pozostało tylkojedno słabe ogniwo - matka Tamary, która zdążyła już chybapowiedzieć Taradinowi o niebieskookim adoratorze córki.Ale na razie to nie problem.Adorator to adorator, nie ma wtym nic podejrzanego, tym bardziej że kobieta nie wskażenowego kierunku poszukiwań, bo sama nie wie, gdzie Tamarawyjechała.Ciekawa rzecz, czyżby Taradin był tą właśnie osobą, któ-rej klient się obawiał? Jeśli tak, to znaczy, że tenże klientwszedł w konflikt z samym Denisowem.Kamikadze! O co sięścięli? Prowadzenie wojny z Denisowem wymaga nie ladaodwagi.Kim niby jest ten Szorinow? Prezes spółki akcyjnej,właściciel dużej fabryki.%7ładna z niego szycha.%7łe też ośmie-lił się wejść w drogę potężnemu Eduardowi! Trzeba bysprawdzić, kto za nim stoi, czyim jest człowiekiem.Arsen zawsze chciał dokładnie wiedzieć, dla kogo pracuje.Ależ się ucieszył, gdy odkrył, że w polu jego działaniaznowu znalazła się Kamieńska! Dziewczyna ma twardy cha-rakter, ale jest tak samo podatna na strach jak inne kobiety.Wtedy, dwa lata temu, udało mu się ją zastraszyć i zmusić dozrobienia tego, na czym mu zależało.Co prawda cała operacjaponiosła dotkliwe fiasko, zleceniodawca zastrzelił się, gdypojął, że nie ominie go więzienie.Ale Arsen nie czuł się temuwinien, zleceniodawca sam wszystko zepsuł, dopuszczając dosprawy amatorów.Gdyby wszystko się wówczas udało, dorąk Arsena trafiłaby grozna broń, której mógłby z powodze-niem użyć, by zaszantażować Kamieńską i zmusić ją, żeby218dla niego pracowała.Nieszczęśliwy zbieg okoliczności spra-wił, że nic z tego nie wyszło.Arsen stracił dobrze zapowiada-jącego się chłopaka, którego zamierzał wykorzystywać jesz-cze przez wiele lat, a partia z dziewczyną skończyła się remi-sem.Za to teraz nie da za wygraną.Od razu zadzwonił do Ka-mieńskiej, nie mógł sobie odmówić przyjemności, by znowunapędzić jej strachu.No i przestraszyła się.I to jeszcze jak!Ton jej głosu mówił więcej niż słowa.Jeżeli Taradin jestczłowiekiem Denisowa, a Kamieńska w czymś mu pomaga,to już Arsen zabawi się z nią po swojemu.Na pewno znajdziena dziewczę haka.Kontakty ze strukturami mafijnymi to nieprzelewki.Nowy minister spraw wewnętrznych zakasał rę-kawy i zabrał się do walki z korupcją i do oczyszczania mili-cyjnych szeregów z cwaniaków i łapówkarzy.I jeśli obciążyćtym Kamieńską, jej los będzie przesądzony.Z pocałowaniemręki zgodzi się pracować dla Arsena.Słaby świt nie mógł żadną miarą przedostać się przez szczel-ne zasłony, które Oborin zaciągał na noc.Zegarek pokazywałjuż siódmą, a w pokoju nadal panował półmrok.Jurij otwo-rzył oczy i stwierdził, że Olga nie śpi.- Dawno się obudziłaś? - spytał szeptem.- W ogóle nie spałam - odparła, przewracając się i obej-mując go.Jurij mocno przycisnął ją do siebie, chłonąc zapach jej cia-ła.Pragnął leżeć tak przy niej i nigdy więcej nie wstawać.Pół godziny pózniej Olga stanowczo odsunęła kołdrę.- Dosyć, kochanie.Na mnie pora.O dziesiątej muszę byćw domu.Zaczęła po omacku przesuwać stopy po podłodze kołotapczanu, potem uklękła.219- Czego szukasz?- Kapeć wpadł mi pod tapczan - wyjaśniła, nachylającsię.- O, już go mam.Jura, jakaś kartka tu się poniewiera.Wstała, włożyła kapcie i podała Oborinowi kartkę papieruz zapisanym numerem telefonu.- Pewnie szukasz wszędzie tego telefonu, ty gapo - po-wiedziała z uśmiechem.Oborin spojrzał na kartkę mimochodem.Poznał charakterpisma Tamary, widocznie coś zapisała, gdy mieszkała u niego.- To coś ważnego? - zapytała Olga, zawijając się w szla-frok Jurija, który był na nią nieco za duży.- Nie, głupstwo - rzucił lekceważąco Jurij.Zgniótł kartkę w dłoni i lekko wyskoczył z łóżka.Podczas śniadania panowało napięte milczenie.Oborinowiwydało się nawet, że Olga jest jakaś poirytowana.- Co ci jest, Olu? - zapytał zaniepokojony.- %7łałujesz, żezostałaś?- Nie - odpowiedziała krótko, nie patrząc na niego.- Może jest ci wstyd, że zostałaś u mnie zaraz po tym,jak się poznaliśmy?- Nie, Jura.Nie żałuję i nie jest mi wstyd.Było cudow-nie.Tylko że to już przeszłość.- To znaczy?- Przeszłość.Więcej się nie powtórzy.- Ale dlaczego, Olu? Dlaczego? Co się stało?Olga odstawiła filiżankę i odwróciła się na taborecie tak,żeby Jurij nie widział jej twarzy.Potem pospiesznie przesunę-ła palcami po policzku, jakby ocierała łzy.- To byłoby trudne, Jura.%7łeby u ciebie zostać, musiałamokłamać męża.Ale każde kłamstwo dobre jest za pierwszymrazem.Drugi raz mąż mi nie uwierzy.Kontroluje mnie, i tosurowo.220- Dlaczego? - Tym razem Oborin się uśmiechnął.- Dałaśmu jakiś powód?Olga odwróciła się i spojrzała mu w oczy.- Dałam - odparła beznamiętnie.- Myślisz, że powinnambyła pomyśleć o tym wcześniej? Starać się nie wzbudzaćpodejrzeń, licząc na to, że kiedy w moim życiu pojawi się tenjedyny mężczyzna, moja nienaganna reputacja będzie wów-czas jak znalazł, żebym mogła spokojnie zdradzać męża?%7ładna kobieta nie jest tak przewidująca.- No i co teraz? Więcej się nie zobaczymy?- Na razie mam urlop, możemy spotykać się w ciągudnia, jeśli chcesz.A pózniej będziemy musieli się rozstać.Mąż odwozi mnie do pracy, a potem odbiera.Krok w prawoalbo w lewo uważany jest za dezercję.W naszej rodzinie pa-nują twarde zasady.Wychodzić z pracy nie mogę, sam rozu-miesz.Dlatego proponuję ci, żebyśmy się więcej nie spotyka-li.Zostały nam raptem cztery dni, więc czy to ma sens? Po comamy się męczyć?Oborin wstał, podszedł do niej i uklęknął.Ujął ją za ręce,czule je całując i wtulając w nie swoją twarz.- Po co mamy się smucić zawczasu, Oleńko? Przed namijeszcze cztery dni, całe cztery dni! Spędzmy je razem, a po-tem będzie, co ma być.Nie rezygnujmy z tej odrobiny szczę-ścia, którą zesłał nam los.Jeśli dobrowolnie odrzucimy jegodar, rozgniewa się na nas i już do końca życia niczym nieobdaruje.Nie możemy być takimi niewdzięcznikami.No tojak? Dasz się przekonać?Olga uśmiechnęła się słabo, potem nachyliła się i pocało-wała go w skroń.- Jeśli zechcesz zostać adwokatem, czeka cię wielkaprzyszłość.Masz dar przekonywania.221Olga naprawdę się zdenerwowała.Wsunięty pod tapczankapeć stanowił tylko pretekst, żeby sięgnąć po kartkę z tele-fonem, o której uprzedzał Saprin.Dziewczyna bardzo liczyła,że kartka pozwoli jej skierować rozmowę na Tamarę, alesztuczka się nie udała, Oborin nie dał się podejść, co szczerzeOlgę zmartwiło.Podczas śniadania przystąpiła jednak dowykonania drugiej części swego planu [ Pobierz całość w formacie PDF ]