[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Orszak zamykaÅ‚o pięć osłów idwadzieÅ›cia baranów.StrzelajÄ…c na wiwat, karawana rozÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ naprzeciw domu, a Arabowie weszli nataras.Hakim, rosÅ‚y i tÄ™gi czarnobrody mężczyzna, wyglÄ…daÅ‚ bardzo sympatycznie ze swymiwesoÅ‚ymi, figlarnymi oczyma.Po wymianie słów powitalnych pierwszy odezwaÅ‚ siÄ™ Abdulla:. I ja, i Hakim wykonaliÅ›my wszystko zgodnie z paÅ„skim poleceniem.Może panspokojnie wyruszyć w drogÄ™.Za każdego z tych ludzi rÄ™czÄ™ jak za samego siebie!NastÄ™pnie podaÅ‚ Gentowi listÄ™ zawierajÄ…cÄ… imiona wszystkich tragarzy i konwojentóworaz spis pakunków, paciorków, drutu i tkanin.Gent byÅ‚ gÅ‚Ä™boko przekonany, że pomimo uczciwego zorganizowania karawany HakimwyszedÅ‚ dobrze na tym interesie.UcieszyÅ‚o go to, wolaÅ‚ bowiem dawać niż otrzymywaćsamemu.Przewodnikiem byÅ‚ stary Murzyn z plemienia Wadżidżi, imieniem Uokolo.LivingstoneprzywoÅ‚aÅ‚ go i wypytywaÅ‚, jakÄ… trasÄ™ zamierza obrać. Uokolo nie spotka siÄ™ z MirambÄ… zapewniÅ‚ stary przymrużajÄ…c chytrze jedno oko. Pójdziemy przez Ukararanga i Uwinza, a potem dolinÄ… rzeki Gombe.Tylko ja jeden znamtÄ™ drogÄ™ i już kilka razy niÄ… chodziÅ‚em. Ano cóż powiedziaÅ‚ Gent obejrzawszy karawanÄ™ i porozmawiawszy z tragarzami trzeba iść i dziaÅ‚ać.Gdzie jesteÅ›, Caupere? Gdzież miaÅ‚bym być, jak nie tutaj? usÅ‚yszaÅ‚ odpowiedz spoza swych pleców iCaupere, uzbrojony w karabin, wysunÄ…Å‚ siÄ™ z tÅ‚umu. Jestem tutaj, czas w drogÄ™. %7Å‚egnam pana, drogi panie Livingstone rzekÅ‚ Gent. Trudno mi znalezć w tejchwili jakieÅ› sensowno stówa.ProszÄ™ zrozumieć mnie i bez tego. BÄ…dz zdrów, drogi przyjacielu odparÅ‚ doktor.ObjÄ™li siÄ™ i mocno uÅ›cisnÄ™li sobie dÅ‚onie, unikajÄ…c nawzajem swego wzroku, tak silniebyli obaj wzruszeni.Umówili siÄ™, że spotkajÄ… siÄ™ w Londynie, po czym Gent zszedÅ‚ z tarasu.RozlegÅ‚o siÄ™ kilka pożegnalnych salw.Pstry tÅ‚um ludzi i zwierzÄ…t ruszyÅ‚ naprzód i stopniowozaczÄ…Å‚ znikać za stromym pagórkiem.Gent jeszcze siÄ™ obejrzaÅ‚.Livingstone staÅ‚ ciÄ…gle pod drzewem i machaÅ‚ czapkÄ….Jegosiwa gÅ‚owa w blasku sÅ‚onecznych promieni wyglÄ…daÅ‚a jak otoczona zÅ‚otÄ… aureolÄ….RozdziaÅ‚ XIXDRAMAT W PIECZARZE SKARBÓWMinęły trzy miesiÄ…ce.Po nagiej pochyÅ‚oÅ›ci góry, w miejscu gdzie ongiÅ› Gent po raz pierwszy wdrapaÅ‚ siÄ™ kuskalnej szczelinie, pięło siÄ™ trzech ludzi.Dwaj spoÅ›ród nich to nasi starzy znajomi Gent i Caupere, trzeci zaÅ›, krÄ™py, niskiAnglik, o twardej, okrÄ…gÅ‚ej twarzy, byÅ‚ znanym na wschodnim wybrzeżu włóczÄ™gÄ… i poszuki-waczem przygód; zwaÅ‚ siÄ™ Ben Sallas.ByÅ‚ to czÅ‚owiek nieustraszony i Å‚agodny, choć od czasudo czasu popadaÅ‚ w gniew.Po wyjÅ›ciu z Udżidżi Gent nie od razu udaÅ‚ siÄ™ po skarb.Przybywszy szczęśliwie doZanzibaru, zorganizowaÅ‚ ekspedycjÄ™ skÅ‚adajÄ…cÄ… siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie z Europejczyków, przy czymkorzystaÅ‚ z pomocy i rad Bena Sallasa, swego starego przyjaciela, z którym ongiÅ› włóczyÅ‚ siÄ™po Indiach.Ben, wielki znawca ludzi i majÄ…cy liczne znajomoÅ›ci, pozyskaÅ‚ dla wyprawyczternastu uczestników, na których można byÅ‚o caÅ‚kowicie polegać.OddziaÅ‚ek, uzbrojony pozÄ™by i gotów na wszystko, przypominaÅ‚ gniazdo os i przeciwstawiÅ‚by siÄ™ Å›miaÅ‚o wszelkiejnapaÅ›ci, gdyby zaszÅ‚a tego potrzeba.Nie przewidywano jednak niebezpieczeÅ„stw, wszyscyumieli milczeć i tajemnica przy przewożeniu skarbu byÅ‚a zagwarantowana.Podróżnicy zabra-li z sobÄ… dwadzieÅ›cia wielbÅ‚Ä…dów.Tego wÅ‚aÅ›nie dnia ekspedycja dotarÅ‚a do skaÅ‚.Gent, Ben i Caupere udali siÄ™ na wstÄ™pneoglÄ™dziny pieczary, aby zorientować siÄ™, co i w jaki sposób należy wydobyć w pierwszejkolejnoÅ›ci. A wiÄ™c zdążamy do królestwa Szeherezady sapaÅ‚ Ben, dzwigajÄ…c na krótkich nóż-kach swe ciężkie ciaÅ‚o po nagim zboczu skaÅ‚y. Ale jak tu ponuro.Te skaÅ‚y chyba ogoliÅ‚fryzjer: ani wÅ‚oska, ani zdziebeÅ‚ka trawy! WidzÄ™, Gent, że ten krajobraz i na pana dziaÅ‚a przy-gnÄ™biajÄ…co!MyÅ›liwy istotnie czuÅ‚ siÄ™ nieswojo.SzedÅ‚ blady i zdenerwowany, ze Å›ciÅ›niÄ™tym sercem.W duszy czuÅ‚ dziwny niepokój.WydawaÅ‚ siÄ™ sobie czÅ‚owiekiem zamierzajÄ…cym poruszyćwody ogromnego, zamarzniÄ™tego wodospadu. Nie odpowiedziaÅ‚ na uwagÄ™ Bena to nie krajobraz powoduje mój zÅ‚y nastrój.Sam nie wiem, co mi jest.Dużo pieniÄ™dzy, Ben, tyle pieniÄ™dzy! Aż trudno to sobie wyobra-zić! Im wiÄ™cej, tym lepiej! odparÅ‚ pożądliwie awanturnik. Zaczynam być gÅ‚odny.Czy daleko jeszcze do tej rozpadliny? Już bardzo blisko.Znajduje siÄ™ za tym zwaÅ‚em gÅ‚azów.JesteÅ›my prawie na wierz-choÅ‚ku skaÅ‚y.Caupere niósÅ‚ sznurowÄ… drabinkÄ™ i mocnÄ… żerdz, potrzebnÄ… do opuszczenia siÄ™ w roz-padlinÄ™.Nagle krzyknÄ…Å‚. Co siÄ™ staÅ‚o? zaniepokoiÅ‚ siÄ™ Gent. Tam.jakiÅ› czÅ‚owiek! WidziaÅ‚em! wybeÅ‚kotaÅ‚ czarny wskazujÄ…c rÄ™kÄ… w stronÄ™jeziora. ByÅ‚ tam!Obaj biali zatrzymali siÄ™ jednoczeÅ›nie i spojrzeli we wskazanym kierunku.Na niebie-skim tle jeziora rysowaÅ‚ siÄ™ posÄ™pnÄ…, bÅ‚yszczÄ…cÄ… masÄ… nierówny Å‚aÅ„cuch skaÅ‚, lecz ani tam,ani w pobliżu nie byÅ‚o widać nikogo. ZdawaÅ‚o ci siÄ™, Caupere! Nie, muzungu! ByÅ‚a gÅ‚owa i znikÅ‚a!SkÄ…d, oprócz nich, wzięłyby siÄ™ tutaj żywe istoty? Gent zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ z absurda-lnoÅ›ci takiego przypuszczenia i choć przez chwilÄ™ pozwoliÅ‚ ogarnąć siÄ™ trwodze, zaraz siÄ™uspokoiÅ‚.Ben z roztargnieniem rozglÄ…daÅ‚ siÄ™ po okolicy. Nikt nie mógÅ‚ siÄ™ tu przedostać rzekÅ‚ z przekonaniem. TÄ™dy nie przepeÅ‚zÅ‚bynawet robak!Przeprawili siÄ™ przez ostatni zwaÅ‚ kamieni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Orszak zamykaÅ‚o pięć osłów idwadzieÅ›cia baranów.StrzelajÄ…c na wiwat, karawana rozÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ naprzeciw domu, a Arabowie weszli nataras.Hakim, rosÅ‚y i tÄ™gi czarnobrody mężczyzna, wyglÄ…daÅ‚ bardzo sympatycznie ze swymiwesoÅ‚ymi, figlarnymi oczyma.Po wymianie słów powitalnych pierwszy odezwaÅ‚ siÄ™ Abdulla:. I ja, i Hakim wykonaliÅ›my wszystko zgodnie z paÅ„skim poleceniem.Może panspokojnie wyruszyć w drogÄ™.Za każdego z tych ludzi rÄ™czÄ™ jak za samego siebie!NastÄ™pnie podaÅ‚ Gentowi listÄ™ zawierajÄ…cÄ… imiona wszystkich tragarzy i konwojentóworaz spis pakunków, paciorków, drutu i tkanin.Gent byÅ‚ gÅ‚Ä™boko przekonany, że pomimo uczciwego zorganizowania karawany HakimwyszedÅ‚ dobrze na tym interesie.UcieszyÅ‚o go to, wolaÅ‚ bowiem dawać niż otrzymywaćsamemu.Przewodnikiem byÅ‚ stary Murzyn z plemienia Wadżidżi, imieniem Uokolo.LivingstoneprzywoÅ‚aÅ‚ go i wypytywaÅ‚, jakÄ… trasÄ™ zamierza obrać. Uokolo nie spotka siÄ™ z MirambÄ… zapewniÅ‚ stary przymrużajÄ…c chytrze jedno oko. Pójdziemy przez Ukararanga i Uwinza, a potem dolinÄ… rzeki Gombe.Tylko ja jeden znamtÄ™ drogÄ™ i już kilka razy niÄ… chodziÅ‚em. Ano cóż powiedziaÅ‚ Gent obejrzawszy karawanÄ™ i porozmawiawszy z tragarzami trzeba iść i dziaÅ‚ać.Gdzie jesteÅ›, Caupere? Gdzież miaÅ‚bym być, jak nie tutaj? usÅ‚yszaÅ‚ odpowiedz spoza swych pleców iCaupere, uzbrojony w karabin, wysunÄ…Å‚ siÄ™ z tÅ‚umu. Jestem tutaj, czas w drogÄ™. %7Å‚egnam pana, drogi panie Livingstone rzekÅ‚ Gent. Trudno mi znalezć w tejchwili jakieÅ› sensowno stówa.ProszÄ™ zrozumieć mnie i bez tego. BÄ…dz zdrów, drogi przyjacielu odparÅ‚ doktor.ObjÄ™li siÄ™ i mocno uÅ›cisnÄ™li sobie dÅ‚onie, unikajÄ…c nawzajem swego wzroku, tak silniebyli obaj wzruszeni.Umówili siÄ™, że spotkajÄ… siÄ™ w Londynie, po czym Gent zszedÅ‚ z tarasu.RozlegÅ‚o siÄ™ kilka pożegnalnych salw.Pstry tÅ‚um ludzi i zwierzÄ…t ruszyÅ‚ naprzód i stopniowozaczÄ…Å‚ znikać za stromym pagórkiem.Gent jeszcze siÄ™ obejrzaÅ‚.Livingstone staÅ‚ ciÄ…gle pod drzewem i machaÅ‚ czapkÄ….Jegosiwa gÅ‚owa w blasku sÅ‚onecznych promieni wyglÄ…daÅ‚a jak otoczona zÅ‚otÄ… aureolÄ….RozdziaÅ‚ XIXDRAMAT W PIECZARZE SKARBÓWMinęły trzy miesiÄ…ce.Po nagiej pochyÅ‚oÅ›ci góry, w miejscu gdzie ongiÅ› Gent po raz pierwszy wdrapaÅ‚ siÄ™ kuskalnej szczelinie, pięło siÄ™ trzech ludzi.Dwaj spoÅ›ród nich to nasi starzy znajomi Gent i Caupere, trzeci zaÅ›, krÄ™py, niskiAnglik, o twardej, okrÄ…gÅ‚ej twarzy, byÅ‚ znanym na wschodnim wybrzeżu włóczÄ™gÄ… i poszuki-waczem przygód; zwaÅ‚ siÄ™ Ben Sallas.ByÅ‚ to czÅ‚owiek nieustraszony i Å‚agodny, choć od czasudo czasu popadaÅ‚ w gniew.Po wyjÅ›ciu z Udżidżi Gent nie od razu udaÅ‚ siÄ™ po skarb.Przybywszy szczęśliwie doZanzibaru, zorganizowaÅ‚ ekspedycjÄ™ skÅ‚adajÄ…cÄ… siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie z Europejczyków, przy czymkorzystaÅ‚ z pomocy i rad Bena Sallasa, swego starego przyjaciela, z którym ongiÅ› włóczyÅ‚ siÄ™po Indiach.Ben, wielki znawca ludzi i majÄ…cy liczne znajomoÅ›ci, pozyskaÅ‚ dla wyprawyczternastu uczestników, na których można byÅ‚o caÅ‚kowicie polegać.OddziaÅ‚ek, uzbrojony pozÄ™by i gotów na wszystko, przypominaÅ‚ gniazdo os i przeciwstawiÅ‚by siÄ™ Å›miaÅ‚o wszelkiejnapaÅ›ci, gdyby zaszÅ‚a tego potrzeba.Nie przewidywano jednak niebezpieczeÅ„stw, wszyscyumieli milczeć i tajemnica przy przewożeniu skarbu byÅ‚a zagwarantowana.Podróżnicy zabra-li z sobÄ… dwadzieÅ›cia wielbÅ‚Ä…dów.Tego wÅ‚aÅ›nie dnia ekspedycja dotarÅ‚a do skaÅ‚.Gent, Ben i Caupere udali siÄ™ na wstÄ™pneoglÄ™dziny pieczary, aby zorientować siÄ™, co i w jaki sposób należy wydobyć w pierwszejkolejnoÅ›ci. A wiÄ™c zdążamy do królestwa Szeherezady sapaÅ‚ Ben, dzwigajÄ…c na krótkich nóż-kach swe ciężkie ciaÅ‚o po nagim zboczu skaÅ‚y. Ale jak tu ponuro.Te skaÅ‚y chyba ogoliÅ‚fryzjer: ani wÅ‚oska, ani zdziebeÅ‚ka trawy! WidzÄ™, Gent, że ten krajobraz i na pana dziaÅ‚a przy-gnÄ™biajÄ…co!MyÅ›liwy istotnie czuÅ‚ siÄ™ nieswojo.SzedÅ‚ blady i zdenerwowany, ze Å›ciÅ›niÄ™tym sercem.W duszy czuÅ‚ dziwny niepokój.WydawaÅ‚ siÄ™ sobie czÅ‚owiekiem zamierzajÄ…cym poruszyćwody ogromnego, zamarzniÄ™tego wodospadu. Nie odpowiedziaÅ‚ na uwagÄ™ Bena to nie krajobraz powoduje mój zÅ‚y nastrój.Sam nie wiem, co mi jest.Dużo pieniÄ™dzy, Ben, tyle pieniÄ™dzy! Aż trudno to sobie wyobra-zić! Im wiÄ™cej, tym lepiej! odparÅ‚ pożądliwie awanturnik. Zaczynam być gÅ‚odny.Czy daleko jeszcze do tej rozpadliny? Już bardzo blisko.Znajduje siÄ™ za tym zwaÅ‚em gÅ‚azów.JesteÅ›my prawie na wierz-choÅ‚ku skaÅ‚y.Caupere niósÅ‚ sznurowÄ… drabinkÄ™ i mocnÄ… żerdz, potrzebnÄ… do opuszczenia siÄ™ w roz-padlinÄ™.Nagle krzyknÄ…Å‚. Co siÄ™ staÅ‚o? zaniepokoiÅ‚ siÄ™ Gent. Tam.jakiÅ› czÅ‚owiek! WidziaÅ‚em! wybeÅ‚kotaÅ‚ czarny wskazujÄ…c rÄ™kÄ… w stronÄ™jeziora. ByÅ‚ tam!Obaj biali zatrzymali siÄ™ jednoczeÅ›nie i spojrzeli we wskazanym kierunku.Na niebie-skim tle jeziora rysowaÅ‚ siÄ™ posÄ™pnÄ…, bÅ‚yszczÄ…cÄ… masÄ… nierówny Å‚aÅ„cuch skaÅ‚, lecz ani tam,ani w pobliżu nie byÅ‚o widać nikogo. ZdawaÅ‚o ci siÄ™, Caupere! Nie, muzungu! ByÅ‚a gÅ‚owa i znikÅ‚a!SkÄ…d, oprócz nich, wzięłyby siÄ™ tutaj żywe istoty? Gent zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ z absurda-lnoÅ›ci takiego przypuszczenia i choć przez chwilÄ™ pozwoliÅ‚ ogarnąć siÄ™ trwodze, zaraz siÄ™uspokoiÅ‚.Ben z roztargnieniem rozglÄ…daÅ‚ siÄ™ po okolicy. Nikt nie mógÅ‚ siÄ™ tu przedostać rzekÅ‚ z przekonaniem. TÄ™dy nie przepeÅ‚zÅ‚bynawet robak!Przeprawili siÄ™ przez ostatni zwaÅ‚ kamieni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]