[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwóch z nas walczyło na froncie - myśleliśmy, że po wojnie będzie trochęinaczej.W maju, tuż przed egzaminami, zwinęli nas.Dziewczyny też.Zoja czuła zamęt w głowie.Znów wzięła do ręki robótkę.Z jednej strony mówiłniebezpieczne rzeczy, których nie tylko nie należało nikomu powtarzać, ale nawet słuchać.Zdrugiej strony odetchnęła, że nie chodziło o mordowanie przechodniów w ciemnychzaułkach.Przełknęła ślinę.- Nie rozumiem.Czy jednak.coś robiliście ?- Czy coś robiliśmy? - zaciągnął się papierosem i wypuścił dym.Taki duży mężczyznaz takim małym papierosem.- Mówiłem pani: uczyliśmy się.Piliśmy wino, o ile stypendium na to pozwalało.Chodziliśmy na tańce.Dziewczyny zgarnęli razem z nami.Dostały po pięć lat.- Popatrzył na nią wzadumie.- Niech pani wyobrazi sobie siebie na ich miejscu.Przychodzą, aresztują paniąprzed egzaminami - i do worka.Zoja odłożyła robótkę.Spodziewała się najgorszego, a najgorsze okazało się wcale nie tak straszne, nawetniegrozne.Jakaś dziecinada.- A wam, chłopakom - po co to było potrzebne?- Co? - nie zrozumiał Oleg.- No.niezadowolenie.czekanie na coś.- Właśnie! Po co nam to było? - pokornie roześmiał się Oleg.- O tym nie pomyślałem.Zojeńko, znów mówi pani jak mój śledczy.Identycznie! Cudowny jest ten fotel! Na łóżkusiedzi się o wiele gorzej.Znowu rozparł się w fotelu, zmrużył oczy i paląc papierosa zapatrzył się w okno.Zapadał wieczór, ale na dworze nie ściemniało się, lecz przejaśniało.Pokój wychodził na zachód i widać było, jak rzednie, a może rozpływa się jednolitykożuch chmur.Dopiero teraz Zoja zabrała się do wyszywania i z zadowoleniem kładła ścieg zaściegiem.Milczeli.Tym razem Oleg nie podziwiał jej haftu.- A pana dziewczyna? Też tam była? - spytała Zoja nie odrywając wzroku od robótki.- Ta-a-ak - powiedział Oleg.Nie od razu pokonał to tak , widocznie myślał o czymśinnym.- A gdzie jest teraz?- Teraz? Nad Jenisiejem.Zerknęła na niego ukradkiem.- I nie może się pan z nią połączyć?- Nawet nie próbuję - powiedział obojętnie.Zoja patrzyła na niego, on patrzył w okno.Ciekawe, dlaczego nie ożenił się w swojejosadzie?- Pewnie bardzo trudno byłoby się z nią połączyć - wymyśliła pytanie.- Czasem władze pozwalają połączyć się małżeństwom.W innych przypadkach toprawie niemożliwe - powiedział z roztargnieniem.- Chodzi o to, że nie ma po co.- Ma pan jej zdjęcie?- Zdjęcie? - zdziwił się Oleg.- Więzniom nie wolno mieć żadnych zdjęć.Konwojenci zabierają i drą.- A jaka ona była?Oleg uśmiechnął się, zmrużył powieki.- Włosy spadały jej do ramion, a na ramionach zawijały się do góry.Oczy.Pani ma zawsze takie uśmiechnięte, a ona miała troszeczkę smutne.Może człowiek przeczuwa swój los?- Byliście razem w obozie?- Nie-e.- To kiedy widział ją pan ostatni raz?- Na pięć minut przed aresztowaniem.Wtedy był maj, długo siedzieliśmy u niej wogródku.Pożegnałem się o drugiej w nocy i wyszedłem.Zgarnęli mnie na następnejprzecznicy.Po prostu na rogu czekał samochód.- A Ją?- Następnej nocy.- I nigdy więcej się nie widzieliście?- Jeden raz.Na konfrontacji.Byłem już ostrzyżony.Myśleli, że złożymy na siebiezeznania.Nie złożyliśmy.Obracał w palcach niedopałek, nie wiedząc, gdzie go wyrzucić.- O tu - pokazała lśniącą, czystą popielniczkę na stole prezydialnym.A chmury na zachodzie rzedły coraz bardziej, odsłaniały pastelowo żółte słoneczko.Jego blask rozjaśniał nawet zaciętą twarz Olega.- Ale dlaczego teraz nie próbuje pan.- współczuła Zoja.- Zoju! - powiedział stanowczo, lecz natychmiast urwał, żeby się zastanowić.- Czypani choć trochę zdaje sobie sprawę, co czeka w łagrze ładną dziewczynę? Jeśli nawet podrodze nie zgwałcą jej kryminaliści - zresztą i tak zawsze zdążą zrobić to w zonie - to jużpierwszego dnia różne obozowe darmozjady - dziesiętnicy, funkcyjni - zorganizują wszystkotak, że dziewczyna będzie musiała przejść nago do łazni na ich oczach.I ustalą, komuprzypadnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Dwóch z nas walczyło na froncie - myśleliśmy, że po wojnie będzie trochęinaczej.W maju, tuż przed egzaminami, zwinęli nas.Dziewczyny też.Zoja czuła zamęt w głowie.Znów wzięła do ręki robótkę.Z jednej strony mówiłniebezpieczne rzeczy, których nie tylko nie należało nikomu powtarzać, ale nawet słuchać.Zdrugiej strony odetchnęła, że nie chodziło o mordowanie przechodniów w ciemnychzaułkach.Przełknęła ślinę.- Nie rozumiem.Czy jednak.coś robiliście ?- Czy coś robiliśmy? - zaciągnął się papierosem i wypuścił dym.Taki duży mężczyznaz takim małym papierosem.- Mówiłem pani: uczyliśmy się.Piliśmy wino, o ile stypendium na to pozwalało.Chodziliśmy na tańce.Dziewczyny zgarnęli razem z nami.Dostały po pięć lat.- Popatrzył na nią wzadumie.- Niech pani wyobrazi sobie siebie na ich miejscu.Przychodzą, aresztują paniąprzed egzaminami - i do worka.Zoja odłożyła robótkę.Spodziewała się najgorszego, a najgorsze okazało się wcale nie tak straszne, nawetniegrozne.Jakaś dziecinada.- A wam, chłopakom - po co to było potrzebne?- Co? - nie zrozumiał Oleg.- No.niezadowolenie.czekanie na coś.- Właśnie! Po co nam to było? - pokornie roześmiał się Oleg.- O tym nie pomyślałem.Zojeńko, znów mówi pani jak mój śledczy.Identycznie! Cudowny jest ten fotel! Na łóżkusiedzi się o wiele gorzej.Znowu rozparł się w fotelu, zmrużył oczy i paląc papierosa zapatrzył się w okno.Zapadał wieczór, ale na dworze nie ściemniało się, lecz przejaśniało.Pokój wychodził na zachód i widać było, jak rzednie, a może rozpływa się jednolitykożuch chmur.Dopiero teraz Zoja zabrała się do wyszywania i z zadowoleniem kładła ścieg zaściegiem.Milczeli.Tym razem Oleg nie podziwiał jej haftu.- A pana dziewczyna? Też tam była? - spytała Zoja nie odrywając wzroku od robótki.- Ta-a-ak - powiedział Oleg.Nie od razu pokonał to tak , widocznie myślał o czymśinnym.- A gdzie jest teraz?- Teraz? Nad Jenisiejem.Zerknęła na niego ukradkiem.- I nie może się pan z nią połączyć?- Nawet nie próbuję - powiedział obojętnie.Zoja patrzyła na niego, on patrzył w okno.Ciekawe, dlaczego nie ożenił się w swojejosadzie?- Pewnie bardzo trudno byłoby się z nią połączyć - wymyśliła pytanie.- Czasem władze pozwalają połączyć się małżeństwom.W innych przypadkach toprawie niemożliwe - powiedział z roztargnieniem.- Chodzi o to, że nie ma po co.- Ma pan jej zdjęcie?- Zdjęcie? - zdziwił się Oleg.- Więzniom nie wolno mieć żadnych zdjęć.Konwojenci zabierają i drą.- A jaka ona była?Oleg uśmiechnął się, zmrużył powieki.- Włosy spadały jej do ramion, a na ramionach zawijały się do góry.Oczy.Pani ma zawsze takie uśmiechnięte, a ona miała troszeczkę smutne.Może człowiek przeczuwa swój los?- Byliście razem w obozie?- Nie-e.- To kiedy widział ją pan ostatni raz?- Na pięć minut przed aresztowaniem.Wtedy był maj, długo siedzieliśmy u niej wogródku.Pożegnałem się o drugiej w nocy i wyszedłem.Zgarnęli mnie na następnejprzecznicy.Po prostu na rogu czekał samochód.- A Ją?- Następnej nocy.- I nigdy więcej się nie widzieliście?- Jeden raz.Na konfrontacji.Byłem już ostrzyżony.Myśleli, że złożymy na siebiezeznania.Nie złożyliśmy.Obracał w palcach niedopałek, nie wiedząc, gdzie go wyrzucić.- O tu - pokazała lśniącą, czystą popielniczkę na stole prezydialnym.A chmury na zachodzie rzedły coraz bardziej, odsłaniały pastelowo żółte słoneczko.Jego blask rozjaśniał nawet zaciętą twarz Olega.- Ale dlaczego teraz nie próbuje pan.- współczuła Zoja.- Zoju! - powiedział stanowczo, lecz natychmiast urwał, żeby się zastanowić.- Czypani choć trochę zdaje sobie sprawę, co czeka w łagrze ładną dziewczynę? Jeśli nawet podrodze nie zgwałcą jej kryminaliści - zresztą i tak zawsze zdążą zrobić to w zonie - to jużpierwszego dnia różne obozowe darmozjady - dziesiętnicy, funkcyjni - zorganizują wszystkotak, że dziewczyna będzie musiała przejść nago do łazni na ich oczach.I ustalą, komuprzypadnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]