[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drogą tą zbliżał się ku jadącym młody człowiek, ubrany z całą elegancją i według wymagań ostatniejmody.Miał na głowie kapelusik niebieski, w ulubionym kolorze królowej.Wstążki jego wiatr skłaniał nalewe ramię, a utworzoną z nich szarfą młody człowiek bawił się, trzymając jej końce w prawej ręce.Ujego boku wisiała szpada stalowa, tak lekka, że służyć mogła raczej za ozdobę, niż za broń.Na sobiemiała krótki i otwarty kaftan z czerwonego aksamitu, a pod nim piękną jego figurę obejmował obciśleżupan z aksamitu niebieskiego, przewiązany w pasie złotym sznurem.Spodnie wąskie z materii krwawe-go koloru, trzewiki czarne aksamitne, tak spiczaste i zakrzywione, że z trudnością wchodziły w strzemio-na, dopełniały stroju, który każdy z najbogatszych i najwięcej za modą się uganiających panów za wzórmógł brać.Dodajcie do tego blond włosy w pukle zawinięte, postawę swobodną i wesołą, ręce małe jak ukobiety, a będziecie mieli dokładny portret kawalera de Bourdon, ulubieńca, a jak niektórzy mówićśmieli po cichu, nowego kochanka królowej.Wielki marszałek poznał go natychmiast.Nienawidził Izabelli, która równoważyła jego wpływ ukróla; wiedział przy tym, że Karol jest wielce zazdrosny i postanowił skorzystać ze sposobności dopro-wadzenia do skutku dawno powziętych politycznych projektów, dających się streścić w tych dwóch wy-razach: wygnanie królowej! Mimo jednak, że tak ważne sprawy ważyły się w jego umyśle, żaden muskułtwarzy jego nie drgnął i niczym nie zdradził, że wie dobrze, co to za jezdziec zbliża się ku oddziałowikrólewskiemu. %7łyczę sobie, abyście, kuzynie, zawiadomili tego młodego człowieka, że nominację jego podpisa-łem  dodał król. Uczynicie to śpiesznie, nieprawdaż? Mnie się zdaje, miłościwy panie, że i bez mego zawiadomienia dowie się on o tym bardzo wcze-śnie. Któż by mu tę nowinę zwiastował? Taż sama osoba, która waszą królewską mość tak natarczywie o to prosiła. Królowa? Najjaśniejsza pani tyle ma zaufania w odwadze tego rycerza, że z powierzeniem mu komendyzamku nie miała cierpliwości czekać na królewską dlań nominację. Co chcecie przez to powiedzieć, kuzynie? Niech wasza królewska mość raczy spojrzeć przed siebie. Kawaler de Bourdon!69 Król zbladł.W sercu jego nagle odezwały się podejrzenia. Jest tak wcześnie  mówił dalej marszałek  że kawaler chyba noc musiał w zamku przepędzić!Niepodobna, żeby już o tej godzinie mógł wracać z Vincennes, wyjechawszy dzisiaj z Paryża. Macie rację, hrabio.Co też mówią na dworze o tym młodym człowieku? Mówią, że ma wiele szczęścia u kobiet i że się wszystkim damom dworu podoba.Powiadają na-wet, że żadna mu się oprzeć nie zdoła. I żadnego nie robią wyjątku, hrabio!? %7ładnego, najjaśniejszy panie.Król tak bardzo zbladł, że hrabia wyciągnął ręce, obawiając się, by nie spadł.Król odepchnął golekko. Czyżby dlatego  rzekł ponurym głosem  ona tak bardzo pragnęła, aby Vincennes jemu pod strażbyło oddane?!  Zuchwalec! Bernardzie! Wszak on ma na głowie kapelusz niebieski? Tak, najjaśniejszy panie, kolor niebieski jest kolorem królowej.W tej chwili kawaler de Bourdon był już tak blisko, że można było słyszeć słowa śpiewki, którą nu-cił.Był to sonet, napisany przez Alain a Chartier na cześć królowej.Widok króla i marszałka nie zdawałsię być dostatecznym powodem do przerwania tej melodyjnej śpiewki.Usunął tylko zręcznie konia naskraj drogi, a gdy się znalazł na równi z królem, skłonił mu się lekko skinieniem głowy.Na ten widok w starcu odezwała się w jednej chwili cała energia młodzieńcza.Zatrzymał na miej-scu rumaka i zawołał silnym głosem: Z konia, młokosie! Nie w ten sposób oddaje się cześć, należną królewskiemu majestatowi! Z ko-nia! I na kolana!.Kawaler de Bourdon, zamiast usłuchać rozkazu, spiął konia ostrogami i w kilku podskokach znalazłsię o dwadzieścia kroków od króla, po czym powściągając go, począł jechać dalej powolnym krokiem,rozpoczynając śpiewkę swoją od miejsca, w którym ją przerwał gniewny okrzyk Karola VI.Król szepnął kilka słów hrabiemu d Armagnac, a ten powtórzył głośno rozkaz królewski. Tanneguy  zawołał, zwracając się do prefekta Paryża, który miał przy sobie kilku zbrojnych zeswej milicji  każ aresztować tego młodego człowieka!.Król tak chce!Tanneguy dał znak i dwóch ludzi puściło się natychmiast w pogoń za kawalerem de Bourdon.Tenieprzyjazne przygotowania nie uszły uwagi kawalera, chociaż nie zdawało się, żeby go wielce obcho-dziły; oglądał się tylko od czasu do czasu.jednakże, gdy spostrzegł dwóch ludzi ze straży prefektorialnejzbliżających się ku niemu i gdy nie mógł mieć żadnej wątpliwości co do celu ich wyprawy, nagle zwróciłsię twarzą ku nim i osadził konia w miejscu.%7łołnierze znajdowali się już tylko o dziesięć kroków odniego. Hola! mości panowie!  wykrzyknął. Ani kroku dalej, jeżeli mnie gonicie! Ostrzegam was, boinaczej, zaręczam.skonacie bez spowiedzi!Dwaj zbrojni nie odpowiadając nawet, zbliżali się coraz bardziej i przybiegli już tak blisko, że jedenz nich wyciągnął rękę, aby go pochwycić. Poczekajcie trochę, mości panowie!  zawołał, odskakując w tył. Chwileczkę jeszcze! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl