[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Warwick zadziwił Libby, opowiadając, że gdy otworzyłswoją pierwszą restaurację, sam w niej śpiewał.Ale teraz już tego nie robisz? - zapytała Libby z żalem, my-śląc, że chętnie posłuchałaby jego śpiewu.Miał piękny, głę-boki głos.Teraz mogę sobie pozwolić na to, by płacić innym za wy-stęp.A jakie piosenki śpiewałeś? - zapytała Libby z ciekawością.Warwick uśmiechnął się lekko.Ballady o miłości.Romantyczne piosenki na romantycznewieczory.Lubiłeś to robić?Klienci lubili.Muzyka zawsze była dla mnie jedną z naj-większych przyjemności w życiu.Podobnie jak kobiety, pomyślała Libby przelotnie.Grasz na jakimś instrumencie?Gram całkiem niezle na pianinie i na gitarze, ale potrafięsobie poradzić właściwie z każdym instrumentem.Miała ochotę poprosić, żeby coś jej zaśpiewał, ale zabrakłojej odwagi.- A ty, dziewczynko o pięknym imieniu, czy jesteś muzy-kalna?SRW milczeniu potrząsnęła głową.Czas już iść - powiedział Warwick po chwili.Jeśli nie masz nic przeciwko temu, wolałabym tu jeszczezostać - oznajmiła Libby.Owszem, mam coś przeciwko temu - mruknął.- Nie zo-stawię cię tu samej ze względu na wszystkich młodych męż-czyzn, jacy się tu kręcą.Nie doceniasz siebie, Libby.Sametwoje włosy wystarczyłyby, żeby przyciągnąć czyjąś uwagę.Stanął za jej plecami i dotknął jej ramienia.- Chodz, Libby,idziemy.Z niechęcią usłuchała.Czy nie sądzisz, że jeszcze za wcześnie, żeby wracać? Mamochotę na spacer.Dobrze - odrzekł Warwick.Nie poprowadził jej przez wio-skę, tylko w przeciwnym kierunku, po wyłożonej kamien-nymi płytami ścieżce.Nie było tu żadnych świateł ani re-stauracji.Dokoła panowała ciemność.Libby potknęła się iWarwick natychmiast objął ją ramieniem.Dokąd ta ścieżka prowadzi? - zapytała niepewnie.Właściwie donikąd.W końcu zawraca i znów wychodzi nagłówną drogę.Skądś dolatywał zapach kwiatów i dobiegały głosy cykad.Księżyc świecił jasno, zaś gwiazdy wyglądały jak po świe-żej kąpieli.Była to noc stworzona dla kochanków.Libbyzadrżała.Zimno ci? - zapytał Warwick.Nie - mruknęła i poczuła, że jego palce mocniej zaciskająsię na jej ramieniu.- Czy naprawdę sądzisz, że znajdziemytu Rebekę? - zapytała, pragnąc skierować rozmowę na bez-pieczny temat.Owszem, o ile jeszcze tu jest.To mała wioska i nikt się tuSRdługo nie ukryje.Oczywiście, mogła się dowiedzieć o moimprzybyciu i zniknąć.Przecież jesteśmy tu dopiero od kilku godzin - zdziwiła sięLibby.- Skąd mogłaby się dowiedzieć tak szybko?Zna mój jacht.Ale chyba regularnie odwiedzasz swoją restaurację? Byli-śmy tu już raz i to jej nie wypłoszyło.Racja.Pozostaje nam trzymać kciuki i modlić się o powo-dzenie.Jutro będziemy jej szukać przez cały dzień - oświadczyłaLibby.- W każdym razie ja.Zajrzę do każdego domu, prze-szukam wszystkie bary i sklepy.Już najwyższy czas cośzrobić.Zajmiemy się tym wspólnie - obiecał Warwick.Doszli już do głównej drogi.Libby wysunęła się spod jegoramienia.Teraz już widzę, gdzie idę - usprawiedliwiła się.Warwickjednak nie wypuścił jej z objęć.Lubię cię mieć blisko - rzekł z uśmiechem.Wokół pojawiły się inne spacerujące pary.Gdy przechodziliprzez wioskę, Libby zatrzymała się przed wystawą sklepu zupominkami i zapatrzyła na ręcznie haftowane obrusy, wa-chlarze i piękną ceramikę.Potem oglądała fantazyjne do-niczki w oknie kwiaciarni.W końcu jednak w zasięgu ichwzroku pojawiła się przystań i nie było już więcej pretek-stów, by opózniać powrót na jacht.Skierowała się prosto do swojej kabiny, ale zatrzymał jącichy głos Warwicka:Zaczekaj, nie idz jeszcze do łóżka.Jest za wcześnie.Po-siedzmy chwilę na pokładzie.Jestem zmęczona - odrzekła bezbarwnym głosem.SRJeszcze przed chwilą nie chciałaś tu wracać.Zmęczył mnie spacer.Warwick mruknął coś ze zniecierpliwieniem.- Jeśli nie masz ochoty na moje towarzystwo, po prostu mito powiedz.Libby milczała.-Dlaczego tak boisz się własnych uczuć? - zaatakował ją.-Nie ma nic złego w zmysłowości, w pragnieniu, by kochałcię mężczyzna.W gruncie rzeczy jest to jak najbardziej na-turalne w sytuacji, gdy dwoje ludzi, których ciągnie do sie-bie tak jak nas, przebywa ze sobą od tak dawna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Warwick zadziwił Libby, opowiadając, że gdy otworzyłswoją pierwszą restaurację, sam w niej śpiewał.Ale teraz już tego nie robisz? - zapytała Libby z żalem, my-śląc, że chętnie posłuchałaby jego śpiewu.Miał piękny, głę-boki głos.Teraz mogę sobie pozwolić na to, by płacić innym za wy-stęp.A jakie piosenki śpiewałeś? - zapytała Libby z ciekawością.Warwick uśmiechnął się lekko.Ballady o miłości.Romantyczne piosenki na romantycznewieczory.Lubiłeś to robić?Klienci lubili.Muzyka zawsze była dla mnie jedną z naj-większych przyjemności w życiu.Podobnie jak kobiety, pomyślała Libby przelotnie.Grasz na jakimś instrumencie?Gram całkiem niezle na pianinie i na gitarze, ale potrafięsobie poradzić właściwie z każdym instrumentem.Miała ochotę poprosić, żeby coś jej zaśpiewał, ale zabrakłojej odwagi.- A ty, dziewczynko o pięknym imieniu, czy jesteś muzy-kalna?SRW milczeniu potrząsnęła głową.Czas już iść - powiedział Warwick po chwili.Jeśli nie masz nic przeciwko temu, wolałabym tu jeszczezostać - oznajmiła Libby.Owszem, mam coś przeciwko temu - mruknął.- Nie zo-stawię cię tu samej ze względu na wszystkich młodych męż-czyzn, jacy się tu kręcą.Nie doceniasz siebie, Libby.Sametwoje włosy wystarczyłyby, żeby przyciągnąć czyjąś uwagę.Stanął za jej plecami i dotknął jej ramienia.- Chodz, Libby,idziemy.Z niechęcią usłuchała.Czy nie sądzisz, że jeszcze za wcześnie, żeby wracać? Mamochotę na spacer.Dobrze - odrzekł Warwick.Nie poprowadził jej przez wio-skę, tylko w przeciwnym kierunku, po wyłożonej kamien-nymi płytami ścieżce.Nie było tu żadnych świateł ani re-stauracji.Dokoła panowała ciemność.Libby potknęła się iWarwick natychmiast objął ją ramieniem.Dokąd ta ścieżka prowadzi? - zapytała niepewnie.Właściwie donikąd.W końcu zawraca i znów wychodzi nagłówną drogę.Skądś dolatywał zapach kwiatów i dobiegały głosy cykad.Księżyc świecił jasno, zaś gwiazdy wyglądały jak po świe-żej kąpieli.Była to noc stworzona dla kochanków.Libbyzadrżała.Zimno ci? - zapytał Warwick.Nie - mruknęła i poczuła, że jego palce mocniej zaciskająsię na jej ramieniu.- Czy naprawdę sądzisz, że znajdziemytu Rebekę? - zapytała, pragnąc skierować rozmowę na bez-pieczny temat.Owszem, o ile jeszcze tu jest.To mała wioska i nikt się tuSRdługo nie ukryje.Oczywiście, mogła się dowiedzieć o moimprzybyciu i zniknąć.Przecież jesteśmy tu dopiero od kilku godzin - zdziwiła sięLibby.- Skąd mogłaby się dowiedzieć tak szybko?Zna mój jacht.Ale chyba regularnie odwiedzasz swoją restaurację? Byli-śmy tu już raz i to jej nie wypłoszyło.Racja.Pozostaje nam trzymać kciuki i modlić się o powo-dzenie.Jutro będziemy jej szukać przez cały dzień - oświadczyłaLibby.- W każdym razie ja.Zajrzę do każdego domu, prze-szukam wszystkie bary i sklepy.Już najwyższy czas cośzrobić.Zajmiemy się tym wspólnie - obiecał Warwick.Doszli już do głównej drogi.Libby wysunęła się spod jegoramienia.Teraz już widzę, gdzie idę - usprawiedliwiła się.Warwickjednak nie wypuścił jej z objęć.Lubię cię mieć blisko - rzekł z uśmiechem.Wokół pojawiły się inne spacerujące pary.Gdy przechodziliprzez wioskę, Libby zatrzymała się przed wystawą sklepu zupominkami i zapatrzyła na ręcznie haftowane obrusy, wa-chlarze i piękną ceramikę.Potem oglądała fantazyjne do-niczki w oknie kwiaciarni.W końcu jednak w zasięgu ichwzroku pojawiła się przystań i nie było już więcej pretek-stów, by opózniać powrót na jacht.Skierowała się prosto do swojej kabiny, ale zatrzymał jącichy głos Warwicka:Zaczekaj, nie idz jeszcze do łóżka.Jest za wcześnie.Po-siedzmy chwilę na pokładzie.Jestem zmęczona - odrzekła bezbarwnym głosem.SRJeszcze przed chwilą nie chciałaś tu wracać.Zmęczył mnie spacer.Warwick mruknął coś ze zniecierpliwieniem.- Jeśli nie masz ochoty na moje towarzystwo, po prostu mito powiedz.Libby milczała.-Dlaczego tak boisz się własnych uczuć? - zaatakował ją.-Nie ma nic złego w zmysłowości, w pragnieniu, by kochałcię mężczyzna.W gruncie rzeczy jest to jak najbardziej na-turalne w sytuacji, gdy dwoje ludzi, których ciągnie do sie-bie tak jak nas, przebywa ze sobą od tak dawna [ Pobierz całość w formacie PDF ]