[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciotka Fiona szepnęła mu na ucho:- Ten człowiek wyraznie mi się nie podoba.Pilnuj Rebeki.- Martwię się o nią.- Biedaczka.Coś przed nami ukrywa.133R S- Nie wiem, o co chodzi, ale jest bardzo wzburzona.Po odejściu gości Brod przez chwilę stał na werandzie, a potemzszedł do ogrodu, pilnie nadsłuchując szmeru rozmowy.Brzydził siępodsłuchiwaniem i nigdy tego nie robił, lecz nie miał wyrzutów.Wpowietrzu wisiała jakaś grozba.Zauważył, że i Rebeka, i Osborne cośudają.W ogrodzie przestali udawać.Martyn chciał wziąć ją pod rękę, alesię odsunęła.- Lepiej dla ciebie, żebym nie krzyczała - ostrzegła.- Brod gotów ciępobić.- Niech spróbuje - warknął Martyn pogardliwie.- Jest od ciebie o głowę wyższy, więc uważaj.- Kochasz go, co?- Nie twoja sprawa.- A właśnie, że moja i dlatego chcę wiedzieć.- Jesteś chory, powinieneś się leczyć.Rozzłościł się, ponieważ uważał, że Rebeka jak zwykle opacznie gorozumie.- Wszystko byłoby dobrze - syknął - gdybyś inaczej sięzachowywała.Mówił cicho, lecz Brod go słyszał.Potwierdziły się jego podejrzenia,że Osborne jest tym, który skrzywdził Rebekę.- Czego właściwie ode mnie chcesz? - spytała zrezygnowana.- Jeszcze nie wiesz? Chcę, żebyś do mnie wróciła.Ty ponosisz winęza.- Wmawiasz sobie, bo musisz w coś wierzyć.Nikt ci nie poradził,żebyś się leczył?134R S- Przyjechałem tu specjalnie po ciebie - oznajmił Martyn triumfalnie.- Wyczytałem w gazecie, że pracujesz nad biografią Fiony Kinross, więcpomogłem trochę przeznaczeniu i znowu wpadłaś mi w ręce.Miałprzyjechać ktoś inny, ale udało mi się wkręcić, bo umiem podejść szefa.- Co chciałeś przez to osiągnąć? Nawet gdybyś był jedynymczłowiekiem na ziemi, i tak bym do ciebie nie wróciła.- Znów ranisz mi serce - wybuchnął.- Ty i serce!- Co zamierzasz? Chcesz zaciągnąć Kinrossa do ołtarza? Zawszemiałaś duże ambicje.- Szczególnie gdy związałam się z tobą - rzuciła z bezbrzeżnąpogardą.- Pochodzę z bardzo dobrej, ustosunkowanej rodziny, więc dla ciebieto był awans.Myślisz, że nie wiem?- Wygadujesz większe bzdury niż dawniej.Wracam do domu.- Zapłacisz mi za to.- Złapał ją za rękę.- Przysięgam.Wyrywającsię, krzyknęła:- Tu też chcesz się popisać?- Można wiedzieć, o co chodzi? - zapytał Brod, który wyszedł zzadrzew.- Panie Osborne, przypominam, że jest pan gościem w moim domu- wycedził przez zaciśnięte zęby.- Zdaje mi się, że dręczy pan Rebekę,więc jestem zmuszony jej bronić.- Dręczę? - zawołał Martyn.- Zapewniam pana, że nigdy nawet mi tow głowie nie postało.yle pan coś zrozumiał.- Czyżby? Mam oczy i widziałem, że dokuczał jej pan przez caływieczór.Proszę wyjaśnić, o co chodzi.135R S- Nie wiedziałem, że jest tutaj, więc jej widok bardzo mniezaskoczył.- Dlaczego?- Nie wierz mu, bo wyczytał w gazecie, że jestem w Kimbarze -wtrąciła się Rebeka, nie podnosząc głowy.- I przekonał pana Matthesona,żeby go zabrał.- Po co?- Zaraz panu powiem.- Martyn dramatycznym gestem położył rękęna piersi.- Czy to zbrodnia próbować odzyskać żonę?- O Boże! - wyrwało się Rebece.- Chcę, żeby do mnie wróciła, bo ją kocham.Nigdy nie przestałem.Brod złapał go za klapy marynarki.- Chwileczkę.Twierdzi pan, że Rebeka jest pańską żoną.Przyjechałpan aż tutaj, żeby się z nią pogodzić?- Przysięgam, że tylko o to mi chodziło.Nie chciała się ze mnąspotkać, nie odpowiadała na listy, nie słuchała próśb mojej matki.Przeztyle lat.- Tyle lat? O czym pan mówi? Od kiedy nie jesteście razem?Rebeka była pewna, że Brod ostatecznie stracił zaufanie do niej, więcnie zechce jej wysłuchać, a mimo to powiedziała:- Rozeszliśmy się cztery lata temu, bo nasze małżeństwo okazałosię.nieudane.Nie chciałam go więcej widzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ciotka Fiona szepnęła mu na ucho:- Ten człowiek wyraznie mi się nie podoba.Pilnuj Rebeki.- Martwię się o nią.- Biedaczka.Coś przed nami ukrywa.133R S- Nie wiem, o co chodzi, ale jest bardzo wzburzona.Po odejściu gości Brod przez chwilę stał na werandzie, a potemzszedł do ogrodu, pilnie nadsłuchując szmeru rozmowy.Brzydził siępodsłuchiwaniem i nigdy tego nie robił, lecz nie miał wyrzutów.Wpowietrzu wisiała jakaś grozba.Zauważył, że i Rebeka, i Osborne cośudają.W ogrodzie przestali udawać.Martyn chciał wziąć ją pod rękę, alesię odsunęła.- Lepiej dla ciebie, żebym nie krzyczała - ostrzegła.- Brod gotów ciępobić.- Niech spróbuje - warknął Martyn pogardliwie.- Jest od ciebie o głowę wyższy, więc uważaj.- Kochasz go, co?- Nie twoja sprawa.- A właśnie, że moja i dlatego chcę wiedzieć.- Jesteś chory, powinieneś się leczyć.Rozzłościł się, ponieważ uważał, że Rebeka jak zwykle opacznie gorozumie.- Wszystko byłoby dobrze - syknął - gdybyś inaczej sięzachowywała.Mówił cicho, lecz Brod go słyszał.Potwierdziły się jego podejrzenia,że Osborne jest tym, który skrzywdził Rebekę.- Czego właściwie ode mnie chcesz? - spytała zrezygnowana.- Jeszcze nie wiesz? Chcę, żebyś do mnie wróciła.Ty ponosisz winęza.- Wmawiasz sobie, bo musisz w coś wierzyć.Nikt ci nie poradził,żebyś się leczył?134R S- Przyjechałem tu specjalnie po ciebie - oznajmił Martyn triumfalnie.- Wyczytałem w gazecie, że pracujesz nad biografią Fiony Kinross, więcpomogłem trochę przeznaczeniu i znowu wpadłaś mi w ręce.Miałprzyjechać ktoś inny, ale udało mi się wkręcić, bo umiem podejść szefa.- Co chciałeś przez to osiągnąć? Nawet gdybyś był jedynymczłowiekiem na ziemi, i tak bym do ciebie nie wróciła.- Znów ranisz mi serce - wybuchnął.- Ty i serce!- Co zamierzasz? Chcesz zaciągnąć Kinrossa do ołtarza? Zawszemiałaś duże ambicje.- Szczególnie gdy związałam się z tobą - rzuciła z bezbrzeżnąpogardą.- Pochodzę z bardzo dobrej, ustosunkowanej rodziny, więc dla ciebieto był awans.Myślisz, że nie wiem?- Wygadujesz większe bzdury niż dawniej.Wracam do domu.- Zapłacisz mi za to.- Złapał ją za rękę.- Przysięgam.Wyrywającsię, krzyknęła:- Tu też chcesz się popisać?- Można wiedzieć, o co chodzi? - zapytał Brod, który wyszedł zzadrzew.- Panie Osborne, przypominam, że jest pan gościem w moim domu- wycedził przez zaciśnięte zęby.- Zdaje mi się, że dręczy pan Rebekę,więc jestem zmuszony jej bronić.- Dręczę? - zawołał Martyn.- Zapewniam pana, że nigdy nawet mi tow głowie nie postało.yle pan coś zrozumiał.- Czyżby? Mam oczy i widziałem, że dokuczał jej pan przez caływieczór.Proszę wyjaśnić, o co chodzi.135R S- Nie wiedziałem, że jest tutaj, więc jej widok bardzo mniezaskoczył.- Dlaczego?- Nie wierz mu, bo wyczytał w gazecie, że jestem w Kimbarze -wtrąciła się Rebeka, nie podnosząc głowy.- I przekonał pana Matthesona,żeby go zabrał.- Po co?- Zaraz panu powiem.- Martyn dramatycznym gestem położył rękęna piersi.- Czy to zbrodnia próbować odzyskać żonę?- O Boże! - wyrwało się Rebece.- Chcę, żeby do mnie wróciła, bo ją kocham.Nigdy nie przestałem.Brod złapał go za klapy marynarki.- Chwileczkę.Twierdzi pan, że Rebeka jest pańską żoną.Przyjechałpan aż tutaj, żeby się z nią pogodzić?- Przysięgam, że tylko o to mi chodziło.Nie chciała się ze mnąspotkać, nie odpowiadała na listy, nie słuchała próśb mojej matki.Przeztyle lat.- Tyle lat? O czym pan mówi? Od kiedy nie jesteście razem?Rebeka była pewna, że Brod ostatecznie stracił zaufanie do niej, więcnie zechce jej wysłuchać, a mimo to powiedziała:- Rozeszliśmy się cztery lata temu, bo nasze małżeństwo okazałosię.nieudane.Nie chciałam go więcej widzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]