[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może byłbyś uprzejmysam się tym zająć.Deene nie dbał o irytację Greymoora, ale nie miał ochoty patrzeć, jakrodzice Evy napominają ją za to, że w tak widowiskowy sposóbrozprawiła się z długimi latami zwątpienia w swoje siły i zdolności.- Evie? - spytał swobodnym tonem i mimochodem przysunął się dożony.- Przyjmujesz kolejne gratulacje?Objął ją ramieniem i rzucił księciu wyzywające spojrzenie.Ku jegozdumieniu książę promieniał z radości, wpatrzony w swoją najmłodszącórkę.- Tak jest, Deene.Zamierzamy uroczyście świętować jej zwycięstwow naszym prywatnym pawilonie, kiedy tylko dogadacie się zGreymoorem,Książę podał ramię swojej żonie, ale Deene spostrzegł, że nie odeszlizbyt daleko.- Greymoor za chwilę eksploduje, żono.Chodz do niego, trzebaprzełknąć gorzką pigułkę.Wzięła go pod rękę.- William dobrze się czuje?- Musi ostygnąć po biegu, ale poza tym wszystko w porządku.Nogizdrowe, wie, że wygrał i jest z siebie całkiem zadowolony.- Papa i mama są ze mnie dumni, mężu.Wyszeptała to tonem pełnym zachwytu.Zatrzymał się i objął jąmocno.- To chyba oczywiste.Ja też jestem z ciebie dumny.I William.Maszsobie to powtarzać, niezależnie od tego, jaki wynik wyścigu ogłosi naszGreymoor.- Wiem, co będzie.Louisa powiedziała, że mnie zdyskwalifikuje.Odsunął się odrobinę, tyle tylko, by móc zajrzeć jej w oczy.- To się nie liczy.Wiesz, że to się nie liczy, prawda? Skinęła głową z tak pięknym, radosnym uśmiechem, że serce mocniejzabiło mu w piersi.- Deene.- Greymoor wezwał ich gestem do siebie.Dolan już stał obokniego.- Zamierzam ogłosić wynik tego meczu, a potem, niczym nieujmując obecnej tu damie, pojadę do domu, upiję się w sztok iprzysięgam, że zarzucę sędziowanie na prywatnych wyścigach conajmniej na dziesięć lat.Odpowiedziała mu Eve.- Nie ma problemu, milordzie.Rozumiem, że nie może panzatwierdzić mojego zwycięstwa.Greymoor przyjął to z ulgą, ale Dolan nie pozwolił mu odpowiedzieć.- Moim zdaniem to nie jest konieczne.Deene docenił jego gest, ale przepisy były przecież przepisami.- Dolan, nie ma na świecie takiego Jockey Clubu, który zatwierdziłbywygraną kobiety.Brałem to pod uwagę od samego początku.Niezamierzałem ukrywać płci Eve.Dolan zmierzył go spojrzeniem.- Jestem człowiekiem honoru, Greymoor.To zwykle jedyny, szczerykomplement, który przyznają mi, choć niechętnie, lepiej urodzeni odemnie.Nie mogą tego podważyć.Podczas naszych negocjacji ani razu niewspomnieliśmy, że będziemy stosować się do zasad obowiązujących wJockey Clubie.Dystans nie był standardowy, przeszkody też nie, bieg nieodbył się na standardowym płaskim torze.Celem wyścigu byłoporównanie sportowych możliwości dwóch koni i ten cel zostałosiągnięty.Moim zdaniem wygrał go koń, który pierwszy przekroczyłlinię mety.- Panie Dolan - Greymoor ściągnął brwi i smagnął się palcatem pocholewie.- O ile wiem, wyścig był związany z zakładem między panem alordem Deene.Jeśli orzeknę zwycięstwo Deene a, co się stanie zzakładem?Dolan zmrużył oczy z kamienną twarzą.- Jestem gotów dotrzymać warunków umowy.- Lucas? - Eve przechyliła głowę.- O co tu chodzi?- O to - odpowiedział jej Dolan - że mam oddać moją córkę Georginępod prawną kuratelę Deene'a oraz wypłacić mu sumę rzędu dzie- siątków tysięcy funtów, a także przekazać w jego ręce siwegoimieniem Goblin, opisanego jako ogier maści siwej o wzrościesiedemnastu i jednej dziesiątej dłoni, niekutego, bez odmian.Deeneprzerwał mu w pół słowa.- Nie zamierzam odebrać ci córki.To nigdy nie było moim celem i niewezmę na siebie odpowiedzialności za coś takiego, żeby zaspokoić twojącholerną dumę.- Postawił pan swoją córkę? - spytała Eve.- Postawiłem jej przyszłość.Uważam, że dla jej dobra powinna byćwychowywana przez wuja i przez ciebie, lady Deene.Rozmowa nie szła w kierunku, który odpowiadałby Deene'owi.- Mogę ogłosić, że lady Eve przegrała - zaproponował Greymoor, naco Eve przeszyła go morderczym spojrzeniem.- Cicho, milordzie.To sprawa rodzinna.Pan Dolan potrzebuje czasu,by dostrzec sens argumentów mojego męża.- Lady Deene - zaczął Dolan.- Przegrałem.Prawdę mówiąc,zamierzałem przegrać i dałem sobie dość czasu, żeby się z tym pogodzić.Jestem pewny, że Deene pozwoli mi odwiedzać córkę, kiedy zechcę.Takie były warunki zakładu.Spojrzał na Deene'a prosząco.Deene tyle czasu czekał na tę chwilę, żekiedy nadeszła, nie umiał pozwolić, by Jonathan Dolan tak się poniżył.- Lucas, to niemożliwe.Georgina kocha ojca.Z radością pomogę jejwejść w towarzystwo, zrobię wszystko co w mojej mocy, ale proszę cię,nie zgadzaj się na tę propozycję.Z czasem zrozumiesz.W jej oczach pojawiły się łzy, więc Deene pocałował ją, żebyprzerwać tę przemowę, a potem poczęstował earla gniewnymspojrzeniem.- Greymoor, oddaję wyścig walkowerem.Oddaję wyścig, zakład,wszystko.Ogłoś Dolana zwycięzcą, bo moja żona się rozpłacze.Będęodwiedzał moją siostrzenicę, Eve będzie patronować jej wejściu w to-warzystwo.Szczerze mówiąc, właśnie po to stanąłem do tego całegowyścigu.- Doskonale - warknął Greymoor.- Wyścig został oddany walko.- %7ładnych walkowerów, na miłość boską! - wykrzyknął Dolan.-Ogłośgo pan zwycięzcą, do cholery.Zatrzymam opiekę nad córką, ale pieniądze i koń będą.prezentem ślubnym.I na tym, psiakrew,koniec, z tym że koń przechodzi na własność milady.Deene za nic nie chciał przyjmować kolejnej poważnej kwoty odczłonka swojej rodziny, a już na pewno nie życzył sobie, żeby żonazakochała się w kolejnym koniu, ale zanim zdążył się sprzeciwić, Evewyciągnęła drobną rączkę.- Umowa stoi, panie Dolan - oświadczyła.Podali sobie dłonie, a potempocałowała tego drania w policzek z taką miną, jakby go chciała uściskać.Greymoor wykrzywił się w uśmiechu, a w uszach Deene'a zahuczałybrawa.Otaczała ich cała rodzina Eve.Ich Książęce Mości, jej siostry, ichmężowie, a wszyscy uśmiechali się szeroko jak debile.Zdaje się, żewynik wyścigu został przesądzony.Westhaven pochylił się ku niemu.- Mam nadzieję, Deene, że nie zepsujesz tak pięknej chwili,popełniając jakieś głupstwo.Podaj rękę temu człowiekowi, a potem, dociężkiej cholery, odwiez moją siostrę do domu, zanim znowu zemdleje.Znowu?Deene potrząsnął dłonią Dolana, odczekał, aż Greymoor ogłosizwycięstwo Króla Williama, a potem powiózł Eve do domu co końwyskoczy.Wprawdzie nie zemdlała po drodze - znowu - ale zasnęła wjego ramionach tak mocno, że musiał ją przenieść przez próg a potem nagórę, do ich sypialni.Eve obudziła się pózną nocą, u boku ciasno wtulonego w nią męża.Ciepło i senną świadomość jego bliskości w jednej chwili przytłumiłopragnienie intymnego kontaktu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl