[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuje to pantera, gdy szykuje się do skoku, wąż, kiedy się wyprostowuje między skalnymiodłamkami, sęp, kiedy się rzuca z wysokości tysiąca metrów, i człowiek, kiedy wpatruje się wswoją ofiarę.To właśnie czułeś ty, może po raz pierwszy w życiu, w zasadzce, w lesie, kiedypodniosłeś broń i wycelowałeś we mnie, aby mnie zabić.Nachyla się nad stolikiem, który stoi pomiędzy nimi, przed kominkiem; nalewa słodkiejpalinki do kieliszka i czubkiem języka smakuje płyn koloru purpury, gęsty jak syrop.Poczym, zadowolony, odstawia kieliszek na stół. 14 Jeszcze było ciemno  mówi, gdy ten drugi nie odpowiada.Nie protestuje, ani jednymruchem ręki, ni błyskiem oczu nie daje znać, że słucha oskarżenia. To była ta chwila, kiedynoc rozstaje się z dniem, świat podziemny oddziela się od świata nadziemskiego.Możliwe, żew takich chwilach dzieli się na dwoje także coś innego.To jest ostatnia sekunda, kiedy ludzkai ziemska głębia i wielkość, jasność i ciemność jeszcze się dotykają, kiedy śpiący wyrywająsię z ciężkich i dręczących snów, chorzy jęczą, ponieważ czują, że to już koniec nocnegopiekła, po którym następuje bardziej przejrzyste cierpienie; ustrój dnia i dzienne światłoodsłania i rozwiązuje to wszystko, co w ciemnym zamęcie nocy było zasupłanym życzeniem,sekretnym pragnieniem, epileptycznym porywem.Myśliwi i zwierzyna kochają tę chwilę.Jużustąpiła ciemność, a jeszcze nie nastała jasność.Zapach lasu w owej chwili jest taki surowy,dziki, jakby każde żyjące stworzenie zaczynało się budzić w wielkiej sypialni świata,wydychać swój sekret i złe westchnienia, zarówno rośliny, zwierzęta jak i ludzie.Wstajewiatr, tak ostrożnie, jak budzący się ze snu, kiedy wzdycha, uświadamiając sobie istnienieświata, na którym się urodził.Woń mokrych liści, dzikiej paproci, omszałych odpadkówdrzew, zgniłej szyszki, zwiędłego listowia, igieł, zapach miękkiego, śliskiego dywanuzroszonej leśnej ścieżki wydobywa się z materii ziemi tak samo, jak zapach potu zesplecionych ciał kochanków.Jest to chwila tajemnicza, starożytni, poganie czcili ją nabożniew głębi lasów z rozłożonymi rękami, z twarzą obróconą na Wschód, w owym magicznymoczekiwaniu, tak oto człowiek przywiązany do materii, czeka od wieków na chwilę światła wswoim sercu i w świecie, a więc na chwilę olśnienia i zrozumienia.O tej porze zwierzętawyruszają do zródła.To jest ta chwila, kiedy jeszcze nie nastąpił ostateczny kres nocy, kiedyw lesie jeszcze coś się dzieje, wielkie łowy i ciągła gotowość  to, co wypełnia życie nocnychzwierząt, jeszcze nie osłabło, żbik jeszcze stoi na czatach, niedzwiedz pożera resztę padliny,zakochany jeleń wraca pamięcią do namiętnych chwil księżycowej nocy, staje pośrodkupolany, gdzie odbył się miłosny pojedynek, butny i potargany, podnosi głowę ranną odciosów i rozgląda się poważnymi zwierzęcymi oczami, z gniewu podbiegłymi krwią, jak ktoś,kto na wieki pamięta o swojej pasji.Noc jeszcze żyje w owej chwili, w głębi lasu: noc, iwszystko, co to słowo znaczy: zdobycz, miłość, wałęsanie się, spontaniczną radość życia i świadomość walki o życie.To jest ta chwila, kiedy coś się dzieje nie tylko w leśnej gęstwinie,ale i w mroku ludzkich serc.Bo serce człowieka także ma swoją noc, z porywami, które sątak samo dzikie, jak szalejące pasje myśliwskie w sercu jelenia lub wilka.Sen, pożądanie,próżność, samolubstwo, lubieżna ruja, zazdrość, żądza zemsty, czają się w sercu człowiekajak puma, sęp, szakal w pustyni arabskiej nocy.I są takie chwile, kiedy już noc ustąpiła zserca człowieka, a dzień jeszcze w nim nie nastał, kiedy bestie wyłażą ze spróchniałychkryjówek duszy, kiedy w naszych sercach porusza się, a w rękach przemienia w ruch pewnapasja, którą latami daremnie hodowaliśmy i oswajaliśmy.Wszystko było na próżno,beznadziejnie zaprzeczaliśmy przed samymi sobą prawdziwemu sensowi tej pasji:rzeczywista treść namiętności była silniejsza niż nasze zamiary, nie roztopiła się, pozostałazbita i twarda.Na dnie wszystkich ludzkich związków jest jakiś namacalny materiał, daremnajest wszelka argumentacja, usilne starania, rzeczywistość się nie zmienia.Rzeczywistość byłataka, że ty nienawidziłeś mnie przez dwadzieścia dwa lata, z tą pasją, której skalaprzypominała nieledwie żar wielkich związków uczuciowych  ależ tak, miłość.Nienawidziłeś, a gdy uczucie, pasja całkowicie wypełni ludzką duszę, na spodzie takiegostosu, obok entuzjazmu, żarzy się i dymi żądza zemsty.Bo namiętność nie posługuje sięargumentami rozumu.Dla namiętności jest całkowicie obojętne, co otrzymuje od drugiego,chce bez reszty wyrazić samą siebie, chce bez reszty oddać własną wolę, również i wtedy,gdy w zamian nie otrzymuje nic innego, jak tylko subtelne uczucia, grzeczność, przyjazń albocierpliwość.Każda wielka namiętność jest beznadziejna, w przeciwnym razie nie byłaby tonamiętność, lecz ugoda, mądra spolegliwość, pozbawione żaru wzajemne usługi.Nienawidziłeś, a to stwarza więz równie silną, jakbyś kochał.Dlaczego nienawidziłeś?.Byłczas, kiedy usiłowałem zrozumieć to uczucie.Nigdy nie przyjąłeś ode mnie pieniędzy aniprezentu, nie dopuściłeś, aby z tej przyjazni zrodziło się prawdziwe braterstwo, i gdybym wtamtym czasie nie był zbyt młody, musiałbym wiedzieć, że to znak podejrzany iniebezpieczny.Bo ten, kto nie przyjmuje części, prawdopodobnie chce wszystkiego, całości.Znienawidziłeś mnie już w czasach naszego dzieciństwa, w pierwszej chwili, kiedy ciępoznałem, w tym dziwnym domu, gdzie uszlachetniano i formowano wybrane egzemplarzeznanego nam świata, nienawidziłeś, ponieważ było we mnie coś, czego tobie brakowało.Coto było? Jakieś zdolności albo jakaś właściwość?.Ty zawsze byłeś bardziej wykształcony, tybyłeś zrobionym na siłę arcydziełem, ty  ten pilny i cnotliwy, ty byłeś talentem, ponieważmiałeś instrument i swoją tajemnicę  w prawdziwym znaczeniu tego słowa  muzykę.Tybyłeś spokrewniony z Chopinem, byłeś tym, który coś ukrywa, byłeś butny.Ale w głębiduszy dręczyła cię konwulsyjna namiętność  pragnienie bycia kimś innym, niż jesteś.Tonajdotkliwszy cios, jaki fatum może zadać człowiekowi.Pragnienie bycia kimś innym, niżtym, kim jesteśmy: silniejsze pragnienie nie może zapłonąć w ludzkim sercu.Bowiem życianie można znosić w inny sposób, niż ze świadomością, że godzimy się z tym wszystkim, coznaczymy dla siebie i dla świata.Trzeba zgodzić się z tym, że jesteśmy tacy lub inni, i wiedzieć, kiedy się z tym godzimy, że za tę mądrość nie otrzymamy pochwały od życia, nieprzypną nam do piersi orderu, kiedy wiemy i znosimy to, że jesteśmy próżni, samolubni albołysi i brzuchaci  nie, należy wiedzieć, że za nic nie otrzymamy nagrody ani pochwały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl