[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem Tomasz poszedł na medycynę, a po maturze Helenazdała na wyższe studia teatralne.Zamieszkali w tym samymmieście, ale nie spotkali się w nim ani razu.Tak się jakośpotoczyły ich losy, mimo iż okazjonalnie spotykali się, gdywpadali do swoich rodzin w Milanówku.pózniej Helenawyszła za mąż za znanego architekta, Jaromira Horna, aTomasz ożenił się ze świeżo upieczoną magister farmacji.Wiedziała, że jego małżeństwo się rozleciało, gdy serdecznyprzyjaciel okazał się atrakcyjniejszy dla młodej małżonki.Tomasz miał w swoim życiu różne kobiety, ale już żadnej niezaproponował małżeństwa.Czuł się tą instytucją zawiedziony,a może po prostu nie spotkał takiej, dla której zmieniłbyzdanie na temat małżeństwa.Był świetnym lekarzem,docenianym w klinice w Warszawie, kilka lat pracował wBostonie w renomowanej klinice niegdysiejszego przyjacielaswego ojca, nawet nosił się z zamiarem pozostania tam nastałe.Ale wrócił, gdy jego matka doznała wylewu i zmarła.Ojciec był już na emeryturze, praktykował jeszcze prywatnie,też był lekarzem, ale pracował coraz bardziej niechętnie.Pośmierci żony nie umiał się pozbierać i w czasie parodniowejnieobecności syna, przebywającego na sympozjum w Szwecji,popełnił samobójstwo.Tomasz przez długi czas nie mógł sięotrząsnąć, robił sobie nieuzasadnione wyrzuty, że nieprzeczuł, nie przewidział, nie miał pomysłu na to, by jegoojciec chciał żyć.Pozostawiło to trwały ślad w psychiceTomasza.Helena uczestniczyła w pogrzebie, ale nie zbliżyłoich to spotkanie na tyle, żeby podtrzymywać znajomość.Onnie potrzebował niczyjej bliskości, musiał sobie sam poradzićze sobą.Potem, kiedy zmarli rodzice Heleny, z kolei onpojawił się z próbą pocieszania, choć wszystkie słowa i gestywydawały mu się banalne i nieprzystające do zaistniałejsytuacji.Jako że ostatnio często sięgał po butelkę, uznał, żejedyne co może zagłuszyć ból Heleny, to nie lekiuspokajające, ale właśnie dobry alkohol w nieograniczonychilościach.Ale upili się tylko z Jaromirem, bo on był zbytuprzejmy, żeby odmówić, a ona była zbyt pewna, że to niepomoże.To wtedy pierwszy raz miał ochotę dać w zębyJaromirowi albo sobie za Helenę.Za to, że przegapił i straciłtę interesującą, piękną kobietę, która tyle razy przelotniepojawiała się w bliskiej okolicy jego życia.1 może tamtegowieczoru, zgłuszony albo rozluzniony alkoholem, wprzebłysku świadomości zrozumiał, że zawsze ją kochał.I żebył idiotą.Helena nie szukała pomocy u psychologów.Niespodziewanie szybko się pozbierała, intensywnie pracując,wynajęła dom w Milanówku i nie chciała rozmawiać ozmarłych rodzicach, nie przyznając się nigdy, że tęskni, i jakczęsto, oboje przychodzili do niej w niezwykle realistycznychsnach nie snach.*Stary, dość wysłużony samochód jedzie ulicamiWarszawy.Zapada zmierzch.Nad sklepami i restauracjamizapalają się kolorowe światła i neony z wyszukanyminazwami.Jest tłoczno zarówno na chodnikach, jak i na jezdni.Ludzie w samochodach prawie nie odwracają twarzy, nawetgdy zatrzymują się na czerwonym świetle obok innychjadących.Jeżeli patrzą, ich spojrzenia są puste lub niewiadomo dlaczego, tak na wszelki wypadek, pogardliwe lubniechętne.Jeżeli ziewają, to nie zasłaniają ust, jeżeli palą,niedopałek wyrzucają przez okna.Ale jeżeli dzieje się coś, couznają za najmniejsze wtargnięcie na teren ich świata ja i mójpojazd", ożywiają się natychmiast, uderzają dłonią w klakson,mówią coś, wykrzywiając usta, lub bez względu natowarzyszące im kobiety, czy te w samochodzie obok,wykonują ostre, wulgarne gesty.Są to stali i napływowimieszkańcy stolicy.Zredniego kraju w Europie.- Jak tu można żyć? - dziwi się Helena.Już zapomniała, że kiedyś mieszkała w tym mieście,zdawało jej się, że tu jest jej miejsce, planowała zamianęmieszkania i sprzedaż starej willi w Milanówku.Kiedyś byław tym mieście szczęśliwa, doceniana i rozpoznawana.Chroniona przez swój zawód i przez Jaromira.Teraz każdawizyta w tym mieście była jakby wymuszona.Wizyta wbanku, na cmentarzu u męża lub gdy ulegała namowomTomasza na wyjazd na interesujący koncert w filharmonii, czyfilm w kinie.Henryka kategorycznie odcięła się od kontaktówze stolicą.- Jestem patriotką Milanówka - deklarowała.- Tu sąludzie, którzy nie muszą udawać, a jeżeli, to na malutką,zabawną skalę.Jestem prowincjuszką z wyboru i przekonań.I rzeczywiście, nigdy nie wystawiła nawet czubka nosapoza tę małą, nową ojczyznę, którą stał się Milanówek.- Sam się dziwię, jak można tu wytrzymać.Umieralnośćjest na pewno większa niż tam u nas - stwierdza Tomasz.Ikrzywi się nieco, ale nie z powodu wypowiedzianych słów.Jest mu po prostu niewygodnie w zawiązanym krawacie.- Widzisz, na co mnie narażasz.- Helena odwraca się doniego i napotyka jego ciepłe spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Potem Tomasz poszedł na medycynę, a po maturze Helenazdała na wyższe studia teatralne.Zamieszkali w tym samymmieście, ale nie spotkali się w nim ani razu.Tak się jakośpotoczyły ich losy, mimo iż okazjonalnie spotykali się, gdywpadali do swoich rodzin w Milanówku.pózniej Helenawyszła za mąż za znanego architekta, Jaromira Horna, aTomasz ożenił się ze świeżo upieczoną magister farmacji.Wiedziała, że jego małżeństwo się rozleciało, gdy serdecznyprzyjaciel okazał się atrakcyjniejszy dla młodej małżonki.Tomasz miał w swoim życiu różne kobiety, ale już żadnej niezaproponował małżeństwa.Czuł się tą instytucją zawiedziony,a może po prostu nie spotkał takiej, dla której zmieniłbyzdanie na temat małżeństwa.Był świetnym lekarzem,docenianym w klinice w Warszawie, kilka lat pracował wBostonie w renomowanej klinice niegdysiejszego przyjacielaswego ojca, nawet nosił się z zamiarem pozostania tam nastałe.Ale wrócił, gdy jego matka doznała wylewu i zmarła.Ojciec był już na emeryturze, praktykował jeszcze prywatnie,też był lekarzem, ale pracował coraz bardziej niechętnie.Pośmierci żony nie umiał się pozbierać i w czasie parodniowejnieobecności syna, przebywającego na sympozjum w Szwecji,popełnił samobójstwo.Tomasz przez długi czas nie mógł sięotrząsnąć, robił sobie nieuzasadnione wyrzuty, że nieprzeczuł, nie przewidział, nie miał pomysłu na to, by jegoojciec chciał żyć.Pozostawiło to trwały ślad w psychiceTomasza.Helena uczestniczyła w pogrzebie, ale nie zbliżyłoich to spotkanie na tyle, żeby podtrzymywać znajomość.Onnie potrzebował niczyjej bliskości, musiał sobie sam poradzićze sobą.Potem, kiedy zmarli rodzice Heleny, z kolei onpojawił się z próbą pocieszania, choć wszystkie słowa i gestywydawały mu się banalne i nieprzystające do zaistniałejsytuacji.Jako że ostatnio często sięgał po butelkę, uznał, żejedyne co może zagłuszyć ból Heleny, to nie lekiuspokajające, ale właśnie dobry alkohol w nieograniczonychilościach.Ale upili się tylko z Jaromirem, bo on był zbytuprzejmy, żeby odmówić, a ona była zbyt pewna, że to niepomoże.To wtedy pierwszy raz miał ochotę dać w zębyJaromirowi albo sobie za Helenę.Za to, że przegapił i straciłtę interesującą, piękną kobietę, która tyle razy przelotniepojawiała się w bliskiej okolicy jego życia.1 może tamtegowieczoru, zgłuszony albo rozluzniony alkoholem, wprzebłysku świadomości zrozumiał, że zawsze ją kochał.I żebył idiotą.Helena nie szukała pomocy u psychologów.Niespodziewanie szybko się pozbierała, intensywnie pracując,wynajęła dom w Milanówku i nie chciała rozmawiać ozmarłych rodzicach, nie przyznając się nigdy, że tęskni, i jakczęsto, oboje przychodzili do niej w niezwykle realistycznychsnach nie snach.*Stary, dość wysłużony samochód jedzie ulicamiWarszawy.Zapada zmierzch.Nad sklepami i restauracjamizapalają się kolorowe światła i neony z wyszukanyminazwami.Jest tłoczno zarówno na chodnikach, jak i na jezdni.Ludzie w samochodach prawie nie odwracają twarzy, nawetgdy zatrzymują się na czerwonym świetle obok innychjadących.Jeżeli patrzą, ich spojrzenia są puste lub niewiadomo dlaczego, tak na wszelki wypadek, pogardliwe lubniechętne.Jeżeli ziewają, to nie zasłaniają ust, jeżeli palą,niedopałek wyrzucają przez okna.Ale jeżeli dzieje się coś, couznają za najmniejsze wtargnięcie na teren ich świata ja i mójpojazd", ożywiają się natychmiast, uderzają dłonią w klakson,mówią coś, wykrzywiając usta, lub bez względu natowarzyszące im kobiety, czy te w samochodzie obok,wykonują ostre, wulgarne gesty.Są to stali i napływowimieszkańcy stolicy.Zredniego kraju w Europie.- Jak tu można żyć? - dziwi się Helena.Już zapomniała, że kiedyś mieszkała w tym mieście,zdawało jej się, że tu jest jej miejsce, planowała zamianęmieszkania i sprzedaż starej willi w Milanówku.Kiedyś byław tym mieście szczęśliwa, doceniana i rozpoznawana.Chroniona przez swój zawód i przez Jaromira.Teraz każdawizyta w tym mieście była jakby wymuszona.Wizyta wbanku, na cmentarzu u męża lub gdy ulegała namowomTomasza na wyjazd na interesujący koncert w filharmonii, czyfilm w kinie.Henryka kategorycznie odcięła się od kontaktówze stolicą.- Jestem patriotką Milanówka - deklarowała.- Tu sąludzie, którzy nie muszą udawać, a jeżeli, to na malutką,zabawną skalę.Jestem prowincjuszką z wyboru i przekonań.I rzeczywiście, nigdy nie wystawiła nawet czubka nosapoza tę małą, nową ojczyznę, którą stał się Milanówek.- Sam się dziwię, jak można tu wytrzymać.Umieralnośćjest na pewno większa niż tam u nas - stwierdza Tomasz.Ikrzywi się nieco, ale nie z powodu wypowiedzianych słów.Jest mu po prostu niewygodnie w zawiązanym krawacie.- Widzisz, na co mnie narażasz.- Helena odwraca się doniego i napotyka jego ciepłe spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]