[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Urywa, potrząsa głową.- Ale nawetnajbardziej nieszczęśliwy obrót wypadków na wojnie nie zmusi mnienigdy do podpisania tego, co uważam za dyshonor dla mnie i hańbę dlaFrancji.Stając w niedzielę 2 stycznia przed Senatem, powtarza cicho: butyz ostrogami".Chce rozesłać do departamentów senatorów jako nadzwyczajnychkomisarzy.Przypominają mu się reprezentanci w misji, których poznałw Tulonie, Nicei, armii Włoch i którzy pobudzali odwagę żołnierzy.Należy bowiem zadekretować powszechne powstanie ludowe", aponieważ Rosjanie i Prusacy weszli do Alzacji, trzeba mianować dowódcę insurekcji alzackiej".Senatorowie słuchają go poruszeni.Schodzi z trybuny i kontynuujefamiliarnym tonem:-Nie boję się tego wyznać - mówi - za dużo wojowałem, miałemśmiałe plany, chciałem zapewnić Francji władanie nad światem.Pomyliłem się.Należałoby bowiem powołać pod broń cały naród, apowszechne złagodzenie obyczajów nie pozwala przekształcić całegonarodu w plemię wojowników!Siada swobodnie między senatorami.- Muszę oczyścić się z tego grzechu, że zbytnio polegałem namojej fortunie - ciągnie.- I oczyszczę się.To ja się pomyliłem, jabędę cierpieć, nie Francja.Ona nie popełniła błędów, nie skąpiłami krwi, nie odmówiła żadnego poświęcenia.Otaczają go, wiwatują.Niektóre departamenty są już pod obcą okupacją, więc nazakończenie donośnym głosem dodaje:-Wzywam Francuzów na ratunek Francuzom.Czy porzucimy ich wnieszczęściu? Pokój i oswobodzenie naszego terytorium muszą byćhasłem, pod którym się zbierzemy.Czy przekonał ludzi? Raporty policyjne mówią, że w Paryżu pa-nuje konsternacja".W Tuileries też wyczuwa podobną atmosferę.Wchodzi do apartamentów Marii Ludwiki, Cesarzowa podchodzi doniego z oczami pełnymi łez.Zapłakana jest także królowa Hortensja,twarz ma ściągniętą.Trzeba więc znowu uspokajać.- No, jak tam, Hortensjo, boją się w Paryżu? - pyta.- Widzą jużkozaków? No, jeszcze tu ich na razie nie ma, a my nie zapomnieliśmyprzecież naszego fachu.Odwraca się do Marii Ludwiki.- Bądz spokojna - dorzuca ze śmiechem - jeszcze pójdziemy doWiednia pobić papę Franciszka.Zasiada za stołem, bierze na kolana króla Rzymu.- Jedzmy bić papę Franciszka - podśpiewuje.Dziecko z determinacją powtarza zdanie.Napoleon śmieje się dorozpuku.Potem wzywa Berthiera i każe marszałkowi, księciu Neuchtel,notować.Zaczyna dyktować plan koncentracji wojsk w Szampanii, abyprzeciwstawić się armiom koalicji.- Musimy na nowo zacząć bitwę włoską - mówi.Potem odwraca się do cesarzowej i Hortensji, które słuchają wmilczeniu.- No, panie, jesteście zadowolone? Już wierzycie, że tak łatwonas nie wezmą?Lecz koalicjanci są już w Montbliard, Dijon, Langres.Mar-szałkowie wszędzie rejterują, i to, jak się wydaje, w panice.Co oni robią? Gdzie się podziała ich odwaga, heroizm? Victorporzuca linię Wogezów, Marmont wycofał się znad rzeki Sarre, Ney bezwalki oddał Blcherowi Nancy, Augereau twierdzi, że Lyon jest nie doobrony.A jednak wszędzie wieśniacy powstają przeciwko obcymwojskom.Zaczyna się ivojna partyzancka, ponieważ kozacy gwałcą,rabują, pałą.Dyktuje rozkazy.Trzeba walczyć. Rozumiecie, jak bardzo ważne jest opóznianie marszu nieprzy-jaciela.Użyjcie strażników leśnych, gwardii narodowej, aby zadawaćwrogowi jak największe straty".Grzmi: Nie wolno robić żadnych przygotowań do opuszczeniaParyża, gdyby było trzeba, należy dać się pogrzebać w ruinach".Dorzuca ciszej: Jeśli wróg wejdzie do Paryża, cesarstwo przestanieistnieć".Trzeba więc robić wszystko, aby mu się to nie udało.Tylko on jeden może mu w tym przeszkodzić.Musi wyruszać.Ostatnie dni w Tuileries.Czy jeszcze tu wróci? Jest w swym gabinecie w towarzystwie królaRzymu.Dziecko się bawi.Jakie będą jego losy?Myślałem, że wraz z nim zabezpieczona została przyszłość mojejdynastii.A oto wrzucam teraz do kominka listy i tajne dokumenty.Patrzy, jak płomienie obracają w popiół dokumenty, które znaczyłyhistorię jego życia.Któż może wiedzieć, czy jutro któryś z tych obcych władców alboktóryś z moich generałów nie znajdzie się w moim gabinecie, wertującmoje teczki tak, jak ja to robiłem w gabinecie królowej Luizy, kiedywkroczyłem do Berlina?Jest niedziela 23 stycznia 1814 roku.Bierze króla Rzymu za rączkę.Maria Ludwika trzyma dziecko z drugiej strony.Wszyscy trojewchodzą do sali marszałkowskiej, gdzie zebrani są oficerowiedwunastu legionów gwardii narodowej Paryża.- Panowie oficerowie gwardii narodowej - zaczyna Napoleon -spodziewam się wyruszyć tej nocy, aby stanąć na czele armii.Dostrzega napięcie w spojrzeniach, które się na nim ogniskują.- Opuszczając stolicę, z ufnością pozostawiam wśród was mojążonę oraz mego syna, w którym pokładane są tak wielkie nadzieje.Odjadę wolny od niepokoju, skoro będą oni pod waszą strażą.Przygląda się im po kolei.- Pozostawiam wam - kontynuuje - i powierzam waszej trosceto, co po Francji mam najdroższego na świecie.- Czuje wzbierające w nim wzruszenie.- Mogłoby się zdarzyć, że przez manewry,jakie będę zmuszony przeprowadzać, nieprzyjaciel znajdzie chwilę,aby podejść pod wasze mury.Pamiętajcie, że może to być kwestianajwyżej kilku dni i że wkrótce przybędę wam z odsieczą.Zalecamwam, abyście pozostali zjednoczeni.Nie obejdzie się bez próbpodkopania waszej wierności, liczę jednak, że odrzucicie wszystkiete perfidne podszepty.Unosi swego syna, bierze go na ręce i chodzi z nim przed oficerami.W sali rozlegają się okrzyki, od których drżą szyby w oknach: Niechżyje cesarz! Niech żyje cesarzowa! Niech żyje król Rzymu!"Pózniej siedzi obok cesarzowej.Przygląda się dziecku bawiącemusię w odległości kilku kroków.Kiedy znowu zobaczy syna?Odwraca się do Marii Ludwiki.Wydaje się otępiała.Omal niezemdlała, gdy oficerowie gwardii narodowej zaczęli wznosić okrzyki.Teraz bełkotliwie pyta:- Kiedy powrót?- Moja droga - mówi Napoleon - jeden Bóg raczy wiedzieć.Powinien wrócić do gabinetu, posortować dokumenty, spalić to,co zostało z jego tajnej korespondencji, a także raporty niektórychszpiegów.Ale nie może się ruszyć.Chciałby, aby czas się zatrzymał.Chciałby zapamiętać każdy gest i minę swego syna.Dygnitarze przychodzą złożyć mu wyrazy szacunku.Opanowuje się,prostuje.- Do widzenia, panowie - mówi - może zobaczymy się jeszcze.Może.Jeśli przegra tę rozgrywkę, to nie zobaczy więcej tych wszystkich,których tu pozostawia, swej żony i synka.Nie pozostanie mu nic oprócz śmierci.A jeśli wygra?Nie potrafi wyobrazić sobie tego, co nadejdzie.Ale nie będzie mógłponownie podbić Europy, odbudować swojej gwardii i stać się znówcesarzem królów.Wie o tym.Już nie wkroczy do Wiednia, Moskwy,Madrytu, Berlina, Warszawy.To się raz stało.Ale drugi raz się nieprzydarzy.Będzie się bić, mając za plecami przepaść.Rzuca garść listów dokominka.Pisze do Józefa.Mój starszy brat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Urywa, potrząsa głową.- Ale nawetnajbardziej nieszczęśliwy obrót wypadków na wojnie nie zmusi mnienigdy do podpisania tego, co uważam za dyshonor dla mnie i hańbę dlaFrancji.Stając w niedzielę 2 stycznia przed Senatem, powtarza cicho: butyz ostrogami".Chce rozesłać do departamentów senatorów jako nadzwyczajnychkomisarzy.Przypominają mu się reprezentanci w misji, których poznałw Tulonie, Nicei, armii Włoch i którzy pobudzali odwagę żołnierzy.Należy bowiem zadekretować powszechne powstanie ludowe", aponieważ Rosjanie i Prusacy weszli do Alzacji, trzeba mianować dowódcę insurekcji alzackiej".Senatorowie słuchają go poruszeni.Schodzi z trybuny i kontynuujefamiliarnym tonem:-Nie boję się tego wyznać - mówi - za dużo wojowałem, miałemśmiałe plany, chciałem zapewnić Francji władanie nad światem.Pomyliłem się.Należałoby bowiem powołać pod broń cały naród, apowszechne złagodzenie obyczajów nie pozwala przekształcić całegonarodu w plemię wojowników!Siada swobodnie między senatorami.- Muszę oczyścić się z tego grzechu, że zbytnio polegałem namojej fortunie - ciągnie.- I oczyszczę się.To ja się pomyliłem, jabędę cierpieć, nie Francja.Ona nie popełniła błędów, nie skąpiłami krwi, nie odmówiła żadnego poświęcenia.Otaczają go, wiwatują.Niektóre departamenty są już pod obcą okupacją, więc nazakończenie donośnym głosem dodaje:-Wzywam Francuzów na ratunek Francuzom.Czy porzucimy ich wnieszczęściu? Pokój i oswobodzenie naszego terytorium muszą byćhasłem, pod którym się zbierzemy.Czy przekonał ludzi? Raporty policyjne mówią, że w Paryżu pa-nuje konsternacja".W Tuileries też wyczuwa podobną atmosferę.Wchodzi do apartamentów Marii Ludwiki, Cesarzowa podchodzi doniego z oczami pełnymi łez.Zapłakana jest także królowa Hortensja,twarz ma ściągniętą.Trzeba więc znowu uspokajać.- No, jak tam, Hortensjo, boją się w Paryżu? - pyta.- Widzą jużkozaków? No, jeszcze tu ich na razie nie ma, a my nie zapomnieliśmyprzecież naszego fachu.Odwraca się do Marii Ludwiki.- Bądz spokojna - dorzuca ze śmiechem - jeszcze pójdziemy doWiednia pobić papę Franciszka.Zasiada za stołem, bierze na kolana króla Rzymu.- Jedzmy bić papę Franciszka - podśpiewuje.Dziecko z determinacją powtarza zdanie.Napoleon śmieje się dorozpuku.Potem wzywa Berthiera i każe marszałkowi, księciu Neuchtel,notować.Zaczyna dyktować plan koncentracji wojsk w Szampanii, abyprzeciwstawić się armiom koalicji.- Musimy na nowo zacząć bitwę włoską - mówi.Potem odwraca się do cesarzowej i Hortensji, które słuchają wmilczeniu.- No, panie, jesteście zadowolone? Już wierzycie, że tak łatwonas nie wezmą?Lecz koalicjanci są już w Montbliard, Dijon, Langres.Mar-szałkowie wszędzie rejterują, i to, jak się wydaje, w panice.Co oni robią? Gdzie się podziała ich odwaga, heroizm? Victorporzuca linię Wogezów, Marmont wycofał się znad rzeki Sarre, Ney bezwalki oddał Blcherowi Nancy, Augereau twierdzi, że Lyon jest nie doobrony.A jednak wszędzie wieśniacy powstają przeciwko obcymwojskom.Zaczyna się ivojna partyzancka, ponieważ kozacy gwałcą,rabują, pałą.Dyktuje rozkazy.Trzeba walczyć. Rozumiecie, jak bardzo ważne jest opóznianie marszu nieprzy-jaciela.Użyjcie strażników leśnych, gwardii narodowej, aby zadawaćwrogowi jak największe straty".Grzmi: Nie wolno robić żadnych przygotowań do opuszczeniaParyża, gdyby było trzeba, należy dać się pogrzebać w ruinach".Dorzuca ciszej: Jeśli wróg wejdzie do Paryża, cesarstwo przestanieistnieć".Trzeba więc robić wszystko, aby mu się to nie udało.Tylko on jeden może mu w tym przeszkodzić.Musi wyruszać.Ostatnie dni w Tuileries.Czy jeszcze tu wróci? Jest w swym gabinecie w towarzystwie królaRzymu.Dziecko się bawi.Jakie będą jego losy?Myślałem, że wraz z nim zabezpieczona została przyszłość mojejdynastii.A oto wrzucam teraz do kominka listy i tajne dokumenty.Patrzy, jak płomienie obracają w popiół dokumenty, które znaczyłyhistorię jego życia.Któż może wiedzieć, czy jutro któryś z tych obcych władców alboktóryś z moich generałów nie znajdzie się w moim gabinecie, wertującmoje teczki tak, jak ja to robiłem w gabinecie królowej Luizy, kiedywkroczyłem do Berlina?Jest niedziela 23 stycznia 1814 roku.Bierze króla Rzymu za rączkę.Maria Ludwika trzyma dziecko z drugiej strony.Wszyscy trojewchodzą do sali marszałkowskiej, gdzie zebrani są oficerowiedwunastu legionów gwardii narodowej Paryża.- Panowie oficerowie gwardii narodowej - zaczyna Napoleon -spodziewam się wyruszyć tej nocy, aby stanąć na czele armii.Dostrzega napięcie w spojrzeniach, które się na nim ogniskują.- Opuszczając stolicę, z ufnością pozostawiam wśród was mojążonę oraz mego syna, w którym pokładane są tak wielkie nadzieje.Odjadę wolny od niepokoju, skoro będą oni pod waszą strażą.Przygląda się im po kolei.- Pozostawiam wam - kontynuuje - i powierzam waszej trosceto, co po Francji mam najdroższego na świecie.- Czuje wzbierające w nim wzruszenie.- Mogłoby się zdarzyć, że przez manewry,jakie będę zmuszony przeprowadzać, nieprzyjaciel znajdzie chwilę,aby podejść pod wasze mury.Pamiętajcie, że może to być kwestianajwyżej kilku dni i że wkrótce przybędę wam z odsieczą.Zalecamwam, abyście pozostali zjednoczeni.Nie obejdzie się bez próbpodkopania waszej wierności, liczę jednak, że odrzucicie wszystkiete perfidne podszepty.Unosi swego syna, bierze go na ręce i chodzi z nim przed oficerami.W sali rozlegają się okrzyki, od których drżą szyby w oknach: Niechżyje cesarz! Niech żyje cesarzowa! Niech żyje król Rzymu!"Pózniej siedzi obok cesarzowej.Przygląda się dziecku bawiącemusię w odległości kilku kroków.Kiedy znowu zobaczy syna?Odwraca się do Marii Ludwiki.Wydaje się otępiała.Omal niezemdlała, gdy oficerowie gwardii narodowej zaczęli wznosić okrzyki.Teraz bełkotliwie pyta:- Kiedy powrót?- Moja droga - mówi Napoleon - jeden Bóg raczy wiedzieć.Powinien wrócić do gabinetu, posortować dokumenty, spalić to,co zostało z jego tajnej korespondencji, a także raporty niektórychszpiegów.Ale nie może się ruszyć.Chciałby, aby czas się zatrzymał.Chciałby zapamiętać każdy gest i minę swego syna.Dygnitarze przychodzą złożyć mu wyrazy szacunku.Opanowuje się,prostuje.- Do widzenia, panowie - mówi - może zobaczymy się jeszcze.Może.Jeśli przegra tę rozgrywkę, to nie zobaczy więcej tych wszystkich,których tu pozostawia, swej żony i synka.Nie pozostanie mu nic oprócz śmierci.A jeśli wygra?Nie potrafi wyobrazić sobie tego, co nadejdzie.Ale nie będzie mógłponownie podbić Europy, odbudować swojej gwardii i stać się znówcesarzem królów.Wie o tym.Już nie wkroczy do Wiednia, Moskwy,Madrytu, Berlina, Warszawy.To się raz stało.Ale drugi raz się nieprzydarzy.Będzie się bić, mając za plecami przepaść.Rzuca garść listów dokominka.Pisze do Józefa.Mój starszy brat [ Pobierz całość w formacie PDF ]