[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I przy tym wszystkim ośmielała się mieć nadzieję, że udajej się na niego wpłynąć?Z niedowierzaniem pokręcił głową.Sprawiała wrażeniezle przygotowanej do czekającego ją zadania.Pytająco uniósł brwi.- Dzień dobry, milady - powitał ją uprzejmie.Wyraznie zesztywniała.Chyba nie czuła się urażona tym, jak ją traktował?Kobieta - dama - która przyszła na spotkanie do domu mężczyzny nie mogła spodziewać się zbyt wielkiego szacunku.Czekał, aż się odezwie.Nie zamierzał jej pomagać.- Dzień dobry - odpowiedziała w końcu.Rondo jej brunatnego kapelusza-budki pochyliło się nieznacznie.Czyżby było to powitanie? Nie zanosiło się na nic więcej.Kit odwzajemnił się skinieniem głowy.Kobieta odwróciławzrok.Najwyrazniej była bardzo zdenerwowana.Postanowiłczekać.- Dziękuję, że zgodził się pan na to spotkanie - powiedziała, jakby jej wizyta była najnormalniejszą rzeczą podsłońcem, a nie drastycznym naruszeniem zasad obowiązujących w towarzystwie.- Powiedział pan, że mogę.Prawdęmówiąc, chciałam.chciałam prosić pana o darowanie długu lady Luce.Wiem, że chodzi o wielką sumę, ale jest panbardzo bogaty, a lady Luce jest niemłoda i.- 1 biedna? - dokończył ironicznie Kit.- Jeśli pani pra-codawczyni jest biedna, milady, to tylko dlatego, że przegrałacały majątek w karty.Nie może o to nikogo winić.Chyba siępani ze mną zgodzi?Popatrzyła na niego z poczuciem winy, ale się nie odezwała.Jej milczenie zaczynało irytować Kita.Zdał sobiesprawę, że nawet nie zna jej imienia.- Musi to pani przyznać - odezwał się.- Proszę mi wybaczyć, ale nie miałem przyjemności poznać pani nazwiska.- Skłonił się uprzejmie.- Panna Smith? - dodał złośliwie.Było w tej kobiecie coś, co go irytowało.Uniosła podbródek i odważnie popatrzyła Kitowi w oczy.- Nie, panie Stratton.Panna Beaumont - oznajmiła spokojnie, nieznacznie unosząc zabłoconą spódnicę, by lekko sięskłonić.Zachowywała się jak księżniczka w przebraniu kuchty.Postanowił mieć się na baczności, gdyż w przeciwnym raziegotowa go pokonać.A na to nie mógł sobie pozwolić.%7ładnakobieta nie mogła z nim wygrać.- No dobrze, panno Beaumont - zaczął Kit, gestem zachęcając ją do zajęcia miejsca w drugim fotelu - co takiegomoże mi pani zaoferować, żeby miało to wartość dwunastutysięcy funtów?Zamarła w trakcie siadania i zbladła.Była teraz szara jakjej suknia.- Chyba się przesłyszałam - powiedziała z nieskrywanąwrogością.Kit uśmiechnął się.Młoda kobieta zadrżała, co przyniosłomu satysfakcję, ale nie odwróciła wzroku.Musiał przyznać,że dama ma sporo odwagi.- Wielu mężczyzn poszło do więzienia za sumy będącezaledwie ułamkiem dwunastu tysięcy funtów, panno Beaumont.Jak pani sama powiedziała, to mnóstwo pieniędzy.Mimo to chce pani, żebym o nich zapomniał.- Postąpił krokw jej stronę Znajdowali się teraz tak blisko siebie, że zabłocony kraj jej sukni dotykał jego butów.- Rozumiem więc,że chce mi pani ofiarować coś bardzo wartościowego, pannoBeaumont - dodał, zniżając głos do pieszczotliwego szeptu.Gwałtownie zaczerwieniła się i uniosła głowę.Miałaochotę uderzyć go w twarz.- Nie, panno Beaumont - powiedział, chwytając ją zanadgarstek i odsuwając jej rękę.- Nie pozwalam kobietomna takie rzeczy.- Popatrzył jej w oczy.Miała orzechowe tę-czówki, upstrzone złocistymi plamkami.Teraz te oczy byłyszeroko otwarte ze strachu.Czyżby była aż tak naiwna, żenie wiedziała, na co się naraża, odwiedzając go w domu?Przycisnął ją do siebie, niechcący wykręcając jej przy tymrękę.Otworzyła usta i cicho krzyknęła z bólu.Natychmiast zwolnił uścisk, nie mógł jednak zapomniećkusząco rozchylonych warg.Postanowił dać jej nauczkę.Przyciągnął jej głowę i nakrył jej usta swoimi.Nie powitała go z ochotą.Wpiła wolną dłoń w jego ramię.Na szczęście jej paznokcie były okryte tanimi rękawiczkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.I przy tym wszystkim ośmielała się mieć nadzieję, że udajej się na niego wpłynąć?Z niedowierzaniem pokręcił głową.Sprawiała wrażeniezle przygotowanej do czekającego ją zadania.Pytająco uniósł brwi.- Dzień dobry, milady - powitał ją uprzejmie.Wyraznie zesztywniała.Chyba nie czuła się urażona tym, jak ją traktował?Kobieta - dama - która przyszła na spotkanie do domu mężczyzny nie mogła spodziewać się zbyt wielkiego szacunku.Czekał, aż się odezwie.Nie zamierzał jej pomagać.- Dzień dobry - odpowiedziała w końcu.Rondo jej brunatnego kapelusza-budki pochyliło się nieznacznie.Czyżby było to powitanie? Nie zanosiło się na nic więcej.Kit odwzajemnił się skinieniem głowy.Kobieta odwróciławzrok.Najwyrazniej była bardzo zdenerwowana.Postanowiłczekać.- Dziękuję, że zgodził się pan na to spotkanie - powiedziała, jakby jej wizyta była najnormalniejszą rzeczą podsłońcem, a nie drastycznym naruszeniem zasad obowiązujących w towarzystwie.- Powiedział pan, że mogę.Prawdęmówiąc, chciałam.chciałam prosić pana o darowanie długu lady Luce.Wiem, że chodzi o wielką sumę, ale jest panbardzo bogaty, a lady Luce jest niemłoda i.- 1 biedna? - dokończył ironicznie Kit.- Jeśli pani pra-codawczyni jest biedna, milady, to tylko dlatego, że przegrałacały majątek w karty.Nie może o to nikogo winić.Chyba siępani ze mną zgodzi?Popatrzyła na niego z poczuciem winy, ale się nie odezwała.Jej milczenie zaczynało irytować Kita.Zdał sobiesprawę, że nawet nie zna jej imienia.- Musi to pani przyznać - odezwał się.- Proszę mi wybaczyć, ale nie miałem przyjemności poznać pani nazwiska.- Skłonił się uprzejmie.- Panna Smith? - dodał złośliwie.Było w tej kobiecie coś, co go irytowało.Uniosła podbródek i odważnie popatrzyła Kitowi w oczy.- Nie, panie Stratton.Panna Beaumont - oznajmiła spokojnie, nieznacznie unosząc zabłoconą spódnicę, by lekko sięskłonić.Zachowywała się jak księżniczka w przebraniu kuchty.Postanowił mieć się na baczności, gdyż w przeciwnym raziegotowa go pokonać.A na to nie mógł sobie pozwolić.%7ładnakobieta nie mogła z nim wygrać.- No dobrze, panno Beaumont - zaczął Kit, gestem zachęcając ją do zajęcia miejsca w drugim fotelu - co takiegomoże mi pani zaoferować, żeby miało to wartość dwunastutysięcy funtów?Zamarła w trakcie siadania i zbladła.Była teraz szara jakjej suknia.- Chyba się przesłyszałam - powiedziała z nieskrywanąwrogością.Kit uśmiechnął się.Młoda kobieta zadrżała, co przyniosłomu satysfakcję, ale nie odwróciła wzroku.Musiał przyznać,że dama ma sporo odwagi.- Wielu mężczyzn poszło do więzienia za sumy będącezaledwie ułamkiem dwunastu tysięcy funtów, panno Beaumont.Jak pani sama powiedziała, to mnóstwo pieniędzy.Mimo to chce pani, żebym o nich zapomniał.- Postąpił krokw jej stronę Znajdowali się teraz tak blisko siebie, że zabłocony kraj jej sukni dotykał jego butów.- Rozumiem więc,że chce mi pani ofiarować coś bardzo wartościowego, pannoBeaumont - dodał, zniżając głos do pieszczotliwego szeptu.Gwałtownie zaczerwieniła się i uniosła głowę.Miałaochotę uderzyć go w twarz.- Nie, panno Beaumont - powiedział, chwytając ją zanadgarstek i odsuwając jej rękę.- Nie pozwalam kobietomna takie rzeczy.- Popatrzył jej w oczy.Miała orzechowe tę-czówki, upstrzone złocistymi plamkami.Teraz te oczy byłyszeroko otwarte ze strachu.Czyżby była aż tak naiwna, żenie wiedziała, na co się naraża, odwiedzając go w domu?Przycisnął ją do siebie, niechcący wykręcając jej przy tymrękę.Otworzyła usta i cicho krzyknęła z bólu.Natychmiast zwolnił uścisk, nie mógł jednak zapomniećkusząco rozchylonych warg.Postanowił dać jej nauczkę.Przyciągnął jej głowę i nakrył jej usta swoimi.Nie powitała go z ochotą.Wpiła wolną dłoń w jego ramię.Na szczęście jej paznokcie były okryte tanimi rękawiczkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]