[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Polecam łososia w ostrym sosie - powiedział szef zmiany - i wyśmienite szparagi.Na deserzaś.- Bez deseru - Trask pokręcił głową.- Mo\e butelkę wina? Niezbyt drogiego.- Proponuję liebfraumilch.- Bardzo dobrze, dziękuję - powiedział Trask.- A więc trzy razy łosoś? - W odpowiedzi wszyscy skinęli głowami, choć Anna Maria Englishwyglądała na lekko strapioną.- Co z tobą? - zapytał Trask, kiedy kelner odszedł w stronę kuchni.- To co zwykle - odpowiedziała ekopatka, masując się w miejscu, gdzie szyja łączyła siębarkiem.Widać było, \e pod palcami dr\ą jej mięśnie.- Matkę Ziemię boli szyja, a z punktuwidzenia ekologii problemy są wszędzie.Kelner przyniósł wino, Trask napełnił kieliszki i spojrzał na Annę Marię.śałował jej, ajednocześnie czuł się nieswojo w jej obecności.Nie chodziło o nią, ale o jej talent lub prawdęmówiąc, klątwę.Jej stan wskazywał na ekologiczną sytuację planety, na której mieszkała.- Chcesz powiedzieć, \e St John ma w tym udział? Jest częścią tych problemów? Czy tylkouogólniałaś?Anna Maria napiła się wina i popatrzyła na Traska poprzez kieliszek oraz swoje grubeokulary krótkowidza.Skurczyła się, przyciągając ramiona do siebie w geście, który niczegoszczególnego nie wyra\ał oprócz, być mo\e, apatii.Jednak Trask wiedział, \e nie o to chodzi.Chodziło o to, \e Anna Maria zle się czuła.Rzadko kiedy miała dobre samopoczucie i \ebyzareagować na zwykłe, codzienne wydarzenia, musiała najpierw odseparować się oddręczących ją objawów.Trask próbował ukryć swój stan, odwzajemnił spojrzenie, zastanawiając się jednocześnie nadtym, co widzi.Nie tyle kogo, ile właśnie co.Choć esperzy z wydziału Traska byli jegokolegami, to nie umniejszając nikomu, Ben musiał wszystkich traktować tak samo.Bezwątpienia stanowili paczkę przyjaciół, jednak wszyscy byli równie\ jego podwładnymi,narzędziami w jego ezoterycznej instytucji.Anna Maria English nie była typową Angielką pomimo swojego nazwiska.Głównie zpowodu talentu.A mo\e klątwy.Ze wszystkich umiejętności, jakie posiadali agenci wydziału,jej talent najbardziej mo\na by uznać za przekleństwo.Cokolwiek zaburzało lub szkodziłodobru Ziemi, zaburzało i pogarszało zdrowie Anny Marii.W ostatnich tygodniach stroniła odinnych, była zaniedbana i milcząca.Miała dwadzieścia cztery lata, a wyglądała na.pięćdziesiąt? Na jej dr\ących dłoniach inadgarstkach widać było brązowe plamki wątrobowe, nosiła aparat słuchowy, okulary zgrubymi szkłami, miała proste, rzadkie włosy i anemiczny wygląd.Na jej skórze widać byłoślady obrazujące planetarne choroby i katastrofy.- Akurat teraz nie chodzi o pracę, tylko o łososia.- Jedzenie zostało podane w trakcie ichrozmowy.- O łososia? - zdziwił się Trask.- Nie lubisz łososia?- Lubię, ale wiem, \e nie powinnam.- Co takiego? Zostałaś wegetarianką?- Pewnie w końcu zostanę.Ale dopiero wówczas, gdy zmusi mnie do tego poczucie wstydu.Chodzi o to, \e w ciągu ostatnich dwudziesta lat łososie znowu pojawiły się w Tamizie.Stopień zanieczyszczenia rzeki jest najni\szy od czasów Wikingów.Aosoś wrócił do Tamizy!To wspaniałe! No i siedzimy tutaj, jedząc łososia.W tym samym czasie na DalekimWschodzie ludzie jedzą zupę z płetwy rekina i co okropniejsze, równie\ z delfinów! Właśnieteraz zamordowano całe stado delfinów! To naprawdę boli, boli mnie! To wią\e się z sobą ipogarsza z ka\dą chwilą.Niewiele osób się tym przejmuje.W marcu odwiedziłam rodzicóww Devon.Mój ojciec ma kilka akrów ziemi i ściął kilka drzew - na opał! Stare, pięknedrzewa! Wykopie korzenie i zrobi tam basen.Będzie podgrzewać wodę gazem, a do wodydoda chloru, \eby zabić algi.Kiedy spadnie deszcz, nadmiar wody spłynie do potoku.I to jestmój ojciec!Przerwała na chwilę, \eby nabrać powietrza, po czym spytała:- Mam mówić dalej?- Tak.Wyrzuć to z siebie! - odpowiedział Trask.- No to słuchaj.Osiemnaście miesięcy temu w Armenii było trzęsienie ziemi.Zginęło stotysięcy ludzi, a ja do dziś czuję dr\enie.Rok temu miał miejsce koszmarny wypadektankowca Exxon Valdez.Słyszałam krzyki ptaków morskich i czułam cierpienie wszystkichmorskich stworzeń, które tonęły w ropie.W ostatnim roku było niewiele lepiej.HuraganHugo, trzęsienie ziemi w San Francisco i zanieczyszczenie na całym świecie.Tamiza jestczyściejsza, ale rzeki w innych rejonach świata są w tragicznym poło\eniu.Niemal w ka\dymjeziorze wzrasta poziom PCB, świerki w Pensylwanii giną zatrute kwaśnym deszczem.Pozatym mamy do czynienia z wyciekami radioaktywnymi i wycinaniem, a właściwie masakrąlasów tropikalnych! A co w sprawie zwierząt? Pozbawione lasów pandy i goryle sądziesiątkowane i niedługo znikną.To jak rząd kostek domina.Pozornie nie są ze sobąpołączone, ale kiedy zaczną się przewracać.Ekopatka przerwała, spojrzała na Traska i zadała pytanie:- Mam dalej mówić?- Nie - Trask zaprzeczył ruchem głowy.- To nie jest konieczne.Myślę, \e dobrze rozumiem.Pytałem, \ebyś mogła pominąć na jakiś czas to, co sprawia ci największe cierpienie, i \ebyśmogła się skupić na St Johnie, jednym z sześciu miliardów ludzi.To prawie jak szukanieszpilki w stogu siana, prawda? Prawie niemo\liwe.- Dość cię\kie zadanie - zgodziła się z nim - ale nie do końca niemo\liwe.Trochę się temuprzyjrzałam, z pomocą lana.- No i? - Nieco zaskoczony Trask pochylił się w jej stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Polecam łososia w ostrym sosie - powiedział szef zmiany - i wyśmienite szparagi.Na deserzaś.- Bez deseru - Trask pokręcił głową.- Mo\e butelkę wina? Niezbyt drogiego.- Proponuję liebfraumilch.- Bardzo dobrze, dziękuję - powiedział Trask.- A więc trzy razy łosoś? - W odpowiedzi wszyscy skinęli głowami, choć Anna Maria Englishwyglądała na lekko strapioną.- Co z tobą? - zapytał Trask, kiedy kelner odszedł w stronę kuchni.- To co zwykle - odpowiedziała ekopatka, masując się w miejscu, gdzie szyja łączyła siębarkiem.Widać było, \e pod palcami dr\ą jej mięśnie.- Matkę Ziemię boli szyja, a z punktuwidzenia ekologii problemy są wszędzie.Kelner przyniósł wino, Trask napełnił kieliszki i spojrzał na Annę Marię.śałował jej, ajednocześnie czuł się nieswojo w jej obecności.Nie chodziło o nią, ale o jej talent lub prawdęmówiąc, klątwę.Jej stan wskazywał na ekologiczną sytuację planety, na której mieszkała.- Chcesz powiedzieć, \e St John ma w tym udział? Jest częścią tych problemów? Czy tylkouogólniałaś?Anna Maria napiła się wina i popatrzyła na Traska poprzez kieliszek oraz swoje grubeokulary krótkowidza.Skurczyła się, przyciągając ramiona do siebie w geście, który niczegoszczególnego nie wyra\ał oprócz, być mo\e, apatii.Jednak Trask wiedział, \e nie o to chodzi.Chodziło o to, \e Anna Maria zle się czuła.Rzadko kiedy miała dobre samopoczucie i \ebyzareagować na zwykłe, codzienne wydarzenia, musiała najpierw odseparować się oddręczących ją objawów.Trask próbował ukryć swój stan, odwzajemnił spojrzenie, zastanawiając się jednocześnie nadtym, co widzi.Nie tyle kogo, ile właśnie co.Choć esperzy z wydziału Traska byli jegokolegami, to nie umniejszając nikomu, Ben musiał wszystkich traktować tak samo.Bezwątpienia stanowili paczkę przyjaciół, jednak wszyscy byli równie\ jego podwładnymi,narzędziami w jego ezoterycznej instytucji.Anna Maria English nie była typową Angielką pomimo swojego nazwiska.Głównie zpowodu talentu.A mo\e klątwy.Ze wszystkich umiejętności, jakie posiadali agenci wydziału,jej talent najbardziej mo\na by uznać za przekleństwo.Cokolwiek zaburzało lub szkodziłodobru Ziemi, zaburzało i pogarszało zdrowie Anny Marii.W ostatnich tygodniach stroniła odinnych, była zaniedbana i milcząca.Miała dwadzieścia cztery lata, a wyglądała na.pięćdziesiąt? Na jej dr\ących dłoniach inadgarstkach widać było brązowe plamki wątrobowe, nosiła aparat słuchowy, okulary zgrubymi szkłami, miała proste, rzadkie włosy i anemiczny wygląd.Na jej skórze widać byłoślady obrazujące planetarne choroby i katastrofy.- Akurat teraz nie chodzi o pracę, tylko o łososia.- Jedzenie zostało podane w trakcie ichrozmowy.- O łososia? - zdziwił się Trask.- Nie lubisz łososia?- Lubię, ale wiem, \e nie powinnam.- Co takiego? Zostałaś wegetarianką?- Pewnie w końcu zostanę.Ale dopiero wówczas, gdy zmusi mnie do tego poczucie wstydu.Chodzi o to, \e w ciągu ostatnich dwudziesta lat łososie znowu pojawiły się w Tamizie.Stopień zanieczyszczenia rzeki jest najni\szy od czasów Wikingów.Aosoś wrócił do Tamizy!To wspaniałe! No i siedzimy tutaj, jedząc łososia.W tym samym czasie na DalekimWschodzie ludzie jedzą zupę z płetwy rekina i co okropniejsze, równie\ z delfinów! Właśnieteraz zamordowano całe stado delfinów! To naprawdę boli, boli mnie! To wią\e się z sobą ipogarsza z ka\dą chwilą.Niewiele osób się tym przejmuje.W marcu odwiedziłam rodzicóww Devon.Mój ojciec ma kilka akrów ziemi i ściął kilka drzew - na opał! Stare, pięknedrzewa! Wykopie korzenie i zrobi tam basen.Będzie podgrzewać wodę gazem, a do wodydoda chloru, \eby zabić algi.Kiedy spadnie deszcz, nadmiar wody spłynie do potoku.I to jestmój ojciec!Przerwała na chwilę, \eby nabrać powietrza, po czym spytała:- Mam mówić dalej?- Tak.Wyrzuć to z siebie! - odpowiedział Trask.- No to słuchaj.Osiemnaście miesięcy temu w Armenii było trzęsienie ziemi.Zginęło stotysięcy ludzi, a ja do dziś czuję dr\enie.Rok temu miał miejsce koszmarny wypadektankowca Exxon Valdez.Słyszałam krzyki ptaków morskich i czułam cierpienie wszystkichmorskich stworzeń, które tonęły w ropie.W ostatnim roku było niewiele lepiej.HuraganHugo, trzęsienie ziemi w San Francisco i zanieczyszczenie na całym świecie.Tamiza jestczyściejsza, ale rzeki w innych rejonach świata są w tragicznym poło\eniu.Niemal w ka\dymjeziorze wzrasta poziom PCB, świerki w Pensylwanii giną zatrute kwaśnym deszczem.Pozatym mamy do czynienia z wyciekami radioaktywnymi i wycinaniem, a właściwie masakrąlasów tropikalnych! A co w sprawie zwierząt? Pozbawione lasów pandy i goryle sądziesiątkowane i niedługo znikną.To jak rząd kostek domina.Pozornie nie są ze sobąpołączone, ale kiedy zaczną się przewracać.Ekopatka przerwała, spojrzała na Traska i zadała pytanie:- Mam dalej mówić?- Nie - Trask zaprzeczył ruchem głowy.- To nie jest konieczne.Myślę, \e dobrze rozumiem.Pytałem, \ebyś mogła pominąć na jakiś czas to, co sprawia ci największe cierpienie, i \ebyśmogła się skupić na St Johnie, jednym z sześciu miliardów ludzi.To prawie jak szukanieszpilki w stogu siana, prawda? Prawie niemo\liwe.- Dość cię\kie zadanie - zgodziła się z nim - ale nie do końca niemo\liwe.Trochę się temuprzyjrzałam, z pomocą lana.- No i? - Nieco zaskoczony Trask pochylił się w jej stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]