[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Obrócił się w fotelu i krzyknął w kierunku przejścia: Rekkon! Wyznaczkogoś do obsługi działek, obawiam się, że może być gorąco! Han wprawdzie mógłsiedząc w sterowni zdalnie kierować działami i na wieżyczkach i tymi umieszczonymi wdolnej części kadłuba, ale nie mogło to zastąpić pomocy dobrych strzelców. I bądzciegotowi! Startujemy za dwadzieścia sekund!Starał się zapomnieć o tym, że silniki barki rozgrzewały się o wiele dłużej.Kontrola naziemna, spostrzegłszy, że jedna z barek przygotowuje się do odlotu,przekazała rozkaz wstrzymania się ze startem, sądząc, że ma do czynienia z załogązłożoną z samych robotów.Han potwierdził odbiór rozkazu startu, jakby właśnie takirozkaz otrzymali.Kontrola naziemna, uważając, że nastąpiła kolejna awaria systemukomputerowego, ponownie przekazała rozkaz.65Han Solo na krańcu gwiazdHan zwiększył moc silników, barka oderwała się od ziemi mimo ostrzeżeń wieżykontrolnej.Gdy nabierała wysokości, poprawiła się widoczność ze sterowni już pokrótkiej chwili Han dostrzegł opuszczony kombajn zbożowy.Znajdował się teraz mniejwięcej w samym sercu portu, otoczony pojazdami pancernymi, ślizgaczami i działami.Mimo licznych widocznych gołym okiem uszkodzeń zaprogramowana maszyna wciążpowoli posuwała się naprzód, prosto w kierunku wyznaczonego jej celu.W chwilę pózniej, na oczach Hana, kombajn zamienił się w stertę bezużytecznegozłomu.Otaczające go działa wypaliły jednocześnie.Widocznie ktoś zdecydował sięunicestwić maszynę, niezależnie od tego, czy byli tam ludzie, czy też nie.Kombajn stanąłw płomieniach, po czym na skutek eksplozji systemu napędowego rozpadł się z taką siłą,że espowcy musieli się cofnąć.Choć solidnie obciążona, barka wzniosła się, nie zważając na polecenia wieży kontrolnej,i Han ujrzał miejsce, gdzie schwytano Chewie ego.Wokół zniszczonego kombajnugromadziły się coraz to nowe pojazdy Espo.Han nie był w stanie dociec, czy jegoprzyjaciel znajdował się jeszcze tam, gdzie go pojmano, czy też został już stamtądzabrany.Na polach duże grupy rządowych przeczesywały teren w poszukiwaniuuciekinierów.Rekkon miał słuszność należało jak najprędzej oddalić się z Orrona III.Niespodziewanie barką wstrząsnęło i wszyscy pasażerowie znalezli się na podłodze.Pełen najgorszych obaw Han włączył ekrany dające obraz rufowej części statku.Bollux,który również o mało nie upadł, zasiadł w fotelu nawigatora, dopytując się, co byłoprzyczyną wstrząsu.Han nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.To był statek patrolowy, poruszający się po orbicie transpolarnej ten sam, który ukazałsię na ich radarach tuż przed lądowaniem.Nawet Rekkon nie znał widać wszystkichsystemów, którymi Rządy zabezpieczały Orrona III.Zmierzająca ku nim jednostkaokazała się ogromnym pancernikiem, starym statkiem załogowym klasy Niezwyciężony długim na dwa kilometry, najeżonym niezliczonymi wieżyczkami, wyrzutniami rakiet,generatorami promieni ściągających i pól deflektorów i opancerzonym jak góra zprotostali.Pancernik zażądał, aby barka się zatrzymała, jednocześnie podał własnedane identyfikacyjne i nazwę Zemsta Shannadora.Han, ku swemu przerażeniu,zorientował się, że olbrzym przyciągnął ich do siebie podwójną wiązką promieniściągających o nieporównanie większej mocy niż te wysłane przez niewielki statek naDuroonie. Wpadliśmy jak śliwki w kompot stwierdził, na wszelki wypadek przygotowującdziała do obrony i ustawiając tarcze osłonowe w pozycji bojowej.Wiedział jednak doskonale, że były to wyłącznie działania pozorne wróg był takznakomicie uzbrojony, że bez trudu poradziłby sobie z setką stateczków wielkości Sokoła.Han nacisnął guzik interkomu. Ten wstrząs, to była wiązka ściągająca.Zachowujcie się, jak gdyby nigdy nic.Możebyć gorąco.Pomyślał, że mogą się tylko modlić.Nie zamierzał jednak oddać się żywy w ich ręce.Lepiej rozwalić parę jednostek Espo, niż gnić w jakimś rządowym więzieniu.Nagle usłyszeli donośny trzask i zgrzyt rozdzieranego metalu.Pod wpływem wiązkiściągającej kadłub barki uległ poważnemu uszkodzeniu jego boczna część zostałaoddarta i poszybowała w przestrzeń w kierunku Zemsty Shannadora -Han dostrzegł w tym pewną szansę ratunku.W boczną części tablicy rozdzielczejsterowni znajdowały się wszystkie urządzenia i dzwignie nawigacyjne barki.Przypatrującim się uważnie, Han krzyknął do pasażerów: Trzymać się mocno! Będziemy.Mocniej oparł się w fotelu i pociągnął za dzwignię służącą do opróżniania kontenera66Han Solo na krańcu gwiazdtransportowca.Setki tysięcy ton ziarna przyciągane przez wiązki promieni, sypały sięogromną smugą i leciały za statkiem patrolowym.Pancernik został otoczony chmurą ziarna, a jego czujniki oślepione.Ale obserwującwskazania przyrządów Sokoła , Han dostrzegł, że mimo ograniczonej widocznościstatek się zbliża.Wiązki ściągające wciąż ograniczały zdolność poruszania się barki.Solozastanawiał się, ile czasu upłynie, nim kapitan pancernika wyda rozkaz otwarcia ognia.Mieli jeszcze jedną jedyną szansę.Han wdusił parę przycisków, pociągnął za dzwignię,zmniejszając do minimum prędkość barki.Drugą ręką sięgnął po drążek uruchamiającynapęd Sokoła.Kadłubem barki zatrzęsło na skutek raptownego hamowania, rozległy się pojedyncze,donośne odgłosy eksplodujących ładunków i dodatkowe elementy maskujące odpadły,całkowicie odsłaniając kadłub frachtowca.Ułamek sekundy pózniej silniki Sokołazawyły, bluznęły ogniem i odrzuciły mniejszą jednostkę od cięższej barki.Han przezornienie zmieniał na razie kursu, manewrując w ten sposób, by bezużyteczny już w tej chwiliolbrzymi kadłub znajdował się pomiędzy Sokołem a pancernikiem.Jego kapitan zpowodu oślepienia czujników nie zwrócił jeszcze uwagi na drastyczny spadek prędkości,z jaką poruszała się barka, i już za chwilę miał za to drogo zapłacić.Przygotowywałsię właśnie do niewielkiej korekty toru lotu, gdy pancernik całym impetem uderzył wewrak.Monitory Zemsty Shannadora rozbłysły światłami alarmowymi i na wszystkichpokładach zawyły syreny.Było już jednak zbyt pózno na uniknięcie kolizji.Pancernikprzeciął barkę na dwie części, ale jego kadłub został Przy tym uszkodzony i wygięty podwpływem dekompresji. Sokół tymczasem wznosił się już ku górnym warstwom atmosfery.Kapitan Solo zagrałna nosie całym siłom zbrojnym, lecz nie poprawiło mu to nastroju.Myśl o skoku wbajeczną nadprzestrzeń również nie.Nie mógł pogodzić się z faktem, że Chewbacca, jegojedyny prawdziwy wspornik i przyjaciel, znajdował się teraz w rękach bezwzględnychRządów Wspólnego Sektora.Kiedy gwiazdy rozstąpiły się przed nim i gdy jego statek był bezpieczny w nadprzestrzeni,Han przez dłuższą chwilę pozostawał w bezruchu, zastanawiając się, kiedy ostatniopilotował Sokoła samodzielnie, bez pomocy Wookie ego.Rekkon miał niewątpliwierację, żądając natychmiastowego opuszczenia Orrona III, ale nie zmniejszało towyrzutów sumienia Hana i poczucia, że pozostawił przyjaciela na pastwę losu.Lecz żal to strata czasu.Han zdjął hełmofon i uniósł się z fotela [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Obrócił się w fotelu i krzyknął w kierunku przejścia: Rekkon! Wyznaczkogoś do obsługi działek, obawiam się, że może być gorąco! Han wprawdzie mógłsiedząc w sterowni zdalnie kierować działami i na wieżyczkach i tymi umieszczonymi wdolnej części kadłuba, ale nie mogło to zastąpić pomocy dobrych strzelców. I bądzciegotowi! Startujemy za dwadzieścia sekund!Starał się zapomnieć o tym, że silniki barki rozgrzewały się o wiele dłużej.Kontrola naziemna, spostrzegłszy, że jedna z barek przygotowuje się do odlotu,przekazała rozkaz wstrzymania się ze startem, sądząc, że ma do czynienia z załogązłożoną z samych robotów.Han potwierdził odbiór rozkazu startu, jakby właśnie takirozkaz otrzymali.Kontrola naziemna, uważając, że nastąpiła kolejna awaria systemukomputerowego, ponownie przekazała rozkaz.65Han Solo na krańcu gwiazdHan zwiększył moc silników, barka oderwała się od ziemi mimo ostrzeżeń wieżykontrolnej.Gdy nabierała wysokości, poprawiła się widoczność ze sterowni już pokrótkiej chwili Han dostrzegł opuszczony kombajn zbożowy.Znajdował się teraz mniejwięcej w samym sercu portu, otoczony pojazdami pancernymi, ślizgaczami i działami.Mimo licznych widocznych gołym okiem uszkodzeń zaprogramowana maszyna wciążpowoli posuwała się naprzód, prosto w kierunku wyznaczonego jej celu.W chwilę pózniej, na oczach Hana, kombajn zamienił się w stertę bezużytecznegozłomu.Otaczające go działa wypaliły jednocześnie.Widocznie ktoś zdecydował sięunicestwić maszynę, niezależnie od tego, czy byli tam ludzie, czy też nie.Kombajn stanąłw płomieniach, po czym na skutek eksplozji systemu napędowego rozpadł się z taką siłą,że espowcy musieli się cofnąć.Choć solidnie obciążona, barka wzniosła się, nie zważając na polecenia wieży kontrolnej,i Han ujrzał miejsce, gdzie schwytano Chewie ego.Wokół zniszczonego kombajnugromadziły się coraz to nowe pojazdy Espo.Han nie był w stanie dociec, czy jegoprzyjaciel znajdował się jeszcze tam, gdzie go pojmano, czy też został już stamtądzabrany.Na polach duże grupy rządowych przeczesywały teren w poszukiwaniuuciekinierów.Rekkon miał słuszność należało jak najprędzej oddalić się z Orrona III.Niespodziewanie barką wstrząsnęło i wszyscy pasażerowie znalezli się na podłodze.Pełen najgorszych obaw Han włączył ekrany dające obraz rufowej części statku.Bollux,który również o mało nie upadł, zasiadł w fotelu nawigatora, dopytując się, co byłoprzyczyną wstrząsu.Han nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.To był statek patrolowy, poruszający się po orbicie transpolarnej ten sam, który ukazałsię na ich radarach tuż przed lądowaniem.Nawet Rekkon nie znał widać wszystkichsystemów, którymi Rządy zabezpieczały Orrona III.Zmierzająca ku nim jednostkaokazała się ogromnym pancernikiem, starym statkiem załogowym klasy Niezwyciężony długim na dwa kilometry, najeżonym niezliczonymi wieżyczkami, wyrzutniami rakiet,generatorami promieni ściągających i pól deflektorów i opancerzonym jak góra zprotostali.Pancernik zażądał, aby barka się zatrzymała, jednocześnie podał własnedane identyfikacyjne i nazwę Zemsta Shannadora.Han, ku swemu przerażeniu,zorientował się, że olbrzym przyciągnął ich do siebie podwójną wiązką promieniściągających o nieporównanie większej mocy niż te wysłane przez niewielki statek naDuroonie. Wpadliśmy jak śliwki w kompot stwierdził, na wszelki wypadek przygotowującdziała do obrony i ustawiając tarcze osłonowe w pozycji bojowej.Wiedział jednak doskonale, że były to wyłącznie działania pozorne wróg był takznakomicie uzbrojony, że bez trudu poradziłby sobie z setką stateczków wielkości Sokoła.Han nacisnął guzik interkomu. Ten wstrząs, to była wiązka ściągająca.Zachowujcie się, jak gdyby nigdy nic.Możebyć gorąco.Pomyślał, że mogą się tylko modlić.Nie zamierzał jednak oddać się żywy w ich ręce.Lepiej rozwalić parę jednostek Espo, niż gnić w jakimś rządowym więzieniu.Nagle usłyszeli donośny trzask i zgrzyt rozdzieranego metalu.Pod wpływem wiązkiściągającej kadłub barki uległ poważnemu uszkodzeniu jego boczna część zostałaoddarta i poszybowała w przestrzeń w kierunku Zemsty Shannadora -Han dostrzegł w tym pewną szansę ratunku.W boczną części tablicy rozdzielczejsterowni znajdowały się wszystkie urządzenia i dzwignie nawigacyjne barki.Przypatrującim się uważnie, Han krzyknął do pasażerów: Trzymać się mocno! Będziemy.Mocniej oparł się w fotelu i pociągnął za dzwignię służącą do opróżniania kontenera66Han Solo na krańcu gwiazdtransportowca.Setki tysięcy ton ziarna przyciągane przez wiązki promieni, sypały sięogromną smugą i leciały za statkiem patrolowym.Pancernik został otoczony chmurą ziarna, a jego czujniki oślepione.Ale obserwującwskazania przyrządów Sokoła , Han dostrzegł, że mimo ograniczonej widocznościstatek się zbliża.Wiązki ściągające wciąż ograniczały zdolność poruszania się barki.Solozastanawiał się, ile czasu upłynie, nim kapitan pancernika wyda rozkaz otwarcia ognia.Mieli jeszcze jedną jedyną szansę.Han wdusił parę przycisków, pociągnął za dzwignię,zmniejszając do minimum prędkość barki.Drugą ręką sięgnął po drążek uruchamiającynapęd Sokoła.Kadłubem barki zatrzęsło na skutek raptownego hamowania, rozległy się pojedyncze,donośne odgłosy eksplodujących ładunków i dodatkowe elementy maskujące odpadły,całkowicie odsłaniając kadłub frachtowca.Ułamek sekundy pózniej silniki Sokołazawyły, bluznęły ogniem i odrzuciły mniejszą jednostkę od cięższej barki.Han przezornienie zmieniał na razie kursu, manewrując w ten sposób, by bezużyteczny już w tej chwiliolbrzymi kadłub znajdował się pomiędzy Sokołem a pancernikiem.Jego kapitan zpowodu oślepienia czujników nie zwrócił jeszcze uwagi na drastyczny spadek prędkości,z jaką poruszała się barka, i już za chwilę miał za to drogo zapłacić.Przygotowywałsię właśnie do niewielkiej korekty toru lotu, gdy pancernik całym impetem uderzył wewrak.Monitory Zemsty Shannadora rozbłysły światłami alarmowymi i na wszystkichpokładach zawyły syreny.Było już jednak zbyt pózno na uniknięcie kolizji.Pancernikprzeciął barkę na dwie części, ale jego kadłub został Przy tym uszkodzony i wygięty podwpływem dekompresji. Sokół tymczasem wznosił się już ku górnym warstwom atmosfery.Kapitan Solo zagrałna nosie całym siłom zbrojnym, lecz nie poprawiło mu to nastroju.Myśl o skoku wbajeczną nadprzestrzeń również nie.Nie mógł pogodzić się z faktem, że Chewbacca, jegojedyny prawdziwy wspornik i przyjaciel, znajdował się teraz w rękach bezwzględnychRządów Wspólnego Sektora.Kiedy gwiazdy rozstąpiły się przed nim i gdy jego statek był bezpieczny w nadprzestrzeni,Han przez dłuższą chwilę pozostawał w bezruchu, zastanawiając się, kiedy ostatniopilotował Sokoła samodzielnie, bez pomocy Wookie ego.Rekkon miał niewątpliwierację, żądając natychmiastowego opuszczenia Orrona III, ale nie zmniejszało towyrzutów sumienia Hana i poczucia, że pozostawił przyjaciela na pastwę losu.Lecz żal to strata czasu.Han zdjął hełmofon i uniósł się z fotela [ Pobierz całość w formacie PDF ]