[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tych, których poznaje.- Victor nagle urwał iodwrócił się w stronę Cathy - na pierwszy rzut oka.O Boże! To chybamogłoby się udać.Cathy zobaczyła jego minę i odgadła, o co mu chodzi.- Nie - odparła.- To nie takie łatwe! Muszę zobaczyć tę osobę!Potrzebuję odlewów jej twarzy.Dokładnych zdjęć zrobionych podróżnym kątem.- Przecież jesteś w tym dobra.- To działa na filmie! Ale nie w życiu!- Będzie noc, strażnik spojrzy przez okno samochodu.Lub naekran monitora.Jeżeli mogłabyś upodobnić mnie do jednego zszefów.- O czym ty mówisz? - zaniepokoił się Polowski.- Cathy jest charakteryzatorką.Rozumiesz, horrory, efektyspecjalne.- To coś zupełnie innego! - zaprotestowała Cathy.Chodzi o życieVictora, i tu jest różnica.Nie, nie może jej o to prosić.Gdyby coś sięnie udało, to byłaby jej wina.Nie mogłaby żyć, mając jego śmierć nasumieniu. Potrząsnęła głową.- Zbyt wiele od tego zależy.To nie takie proste jak.sfilmowanie Władców błota".- Ty robiłaś  Władców błota"? - zainteresował się Milo.- Superfilm!- Odtworzenie twarzy wcale nie jest takie łatwe.Muszę zrobićodlew i potrzebuję modela.- Masz na myśli prawdziwego faceta? - zapytał Sam.- Tak.I nie przypuszczam, żebyście mogli zmusić któregoś zszefów Virateku, żeby dał sobie okleić twarz gipsem.- No to mamy problem - zakomunikował Miło.- Niekoniecznie.Wszyscy odwrócili się i popatrzyli na Olliego.- Co masz na myśli?- Myślę o facecie, który od czasu do czasu ze mną pracuje.Wlaboratorium.- Ollie wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.- Jestweterynarzem.Wypadki ostatnich paru tygodni odbiły się na ArchibaldzieBlacku poważnie, i to tak poważnie, że trudno mu było zajmować sięsprawami codziennymi.Już sama jazda do biura Virateku była męką.A potem trzeba było zasiąść przy biurku, stawić czoło sekretarce iudawać, że wszystko jest w porządku.Ledwie sobie z tym radził.Byłnaukowcem, a nie aktorem.Ani przestępcą.Ale skończy jak przestępca, jeżeli eksperymenty w skrzydle Cwyjdą na jaw.Instynkt mu podpowiadał, aby zamknąć laboratorium izniszczyć zawartość inkubatorów.Matthew Tyrone jednak upierał się,by kontynuować pracę.Byli już tak blisko zakończenia.W końcuDepartament Obrony zatwierdził projekt i oczekuje produktu.SprawaVictora Hollanda jest tylko drobnym zgrzytem i niedługo zostanierozwiązana.Trzeba brnąć dalej.Aatwo Mattowi mówić, pomyślał Black.Tyrone nie ma sumienia,więc go nie prześladuje.Te myśli gnębiły go przez cały dzień.Teraz, kiedy spakował jużteczkę, chciał uciec stąd jak najszybciej.Wzdychając z ulgą, wyszedłz biura.Było już ciemno, kiedy wjeżdżał na swój wysypany żwirempodjazd.Dom wyglądał jak solniczka z cedru i szkła, schowana pomiędzy drzewami; był zimny, pusty i potrzebował kobiety.Możepowinien zadzwonić do swojej sąsiadki, Muriel.Zawsze cieszyła jąwspólna, naprędce przygotowana kolacja.Jej błyskotliwy dowcip isałatka równoważyły fakt, że miała siedemdziesiąt pięć lat.Szkoda, żejego pokolenie nie wyprodukowało wielu takich egzemplarzy jak ona.Wysiadł z samochodu i ruszył w stronę drzwi wejściowych.Wpołowie drogi usłyszał jakieś miękkie szszsz i prawie jednocześniepoczuł ostre ukłucie w szyję.Odruchowo klepnął w to miejsce i cośmu zostało w ręce.Ze zdumieniem popatrzył na strzałkę, próbujączrozumieć, skąd się wzięła.Ale poczuł, że nie może rozsądnie myśleć.A potem, że ma kłopoty ze wzrokiem.Zmrok przerodził się w gęstączerń, nogi zaczęły się zapadać w bagno.Teczka wyśliznęła się z rękii z głuchym stukiem upadła na ziemię.Umieram, pomyślał.To była jego ostatnia świadoma myśl, zanim osunął się nazasypaną liśćmi ścieżkę.- Nie żyje?Ollie pochylił się, żeby posłuchać oddechu.- %7łyje, żyje.Ale jest nieprzytomny.- Spojrzał na Victora iPolowskiego.- Pospieszmy się.To działa mniej więcej godzinę.Victor złapał Blacka za nogi, Ollie i Polowski za ramiona.Razemzanieśli nieprzytomnego kilkadziesiąt metrów dalej, przez lasek, wstronę przecinki, gdzie zaparkowana była furgonetka.- Jesteś pewien, że mamy godzinę? - Polowski z trudem łapałpowietrze.- Plus minus - odparł Ollie.- Zrodek uspokajający jest obliczonyna duże zwierzęta, więc dawka jest przybliżona.Ale ten gość jestcięższy, niż myślałem.Samochód był otwarty.Wepchnęli ciało Blacka do środka izasunęli drzwi.Nagle rozbłysło jaskrawe światło, ale nieprzytomnymężczyzna nawet nie drgnął.Cathy uklękła i przyjrzała się jegotwarzy.- Dasz radę to zrobić? - spytał Victor.- Oczywiście.- Obrzuciła wzrokiem sylwetkę mężczyzny.- Jesttwojego wzrostu i budowy.Przyciemnimy ci włosy, zrobimy zakola.Myślę, że się uda.- Popatrzyła na Mila, który już czekał z aparatem.-Możesz robić zdjęcia.Kilka ujęć pod każdym kątem.Dużoszczegółów dotyczących włosów.- Cathy włożyła rękawiczki i fartuch, a tymczasem flesz migał.- Okryj go prześcieradłem.Całego,poza twarzą.Nie chcę, żeby się obudził posypany gipsem.- Jeżeli w ogóle się obudzi - mruknął Milo, zmarszczywszy się nawidok nieruchomego ciała.- Obudzi, obudzi.- Ollie machnął ręką.- Tam, gdzie goznalezliśmy.Nawet się nie zorientuje, co się działo.Obudził go deszcz.Zimne krople uderzały go w twarz i spływałymu do ust.Jęcząc, Black obrócił się na drugi bok i poczuł, jak żwirwbija mu się w ramię.Kręciło mu się w głowie, ale pomyślał, że cośnie jest w porządku: z sufitu pada deszcz, kamyki w łóżku, on sam wbutach.W końcu się otrząsnął.Ku swemu zdumieniu zobaczył, że siedzina podjezdzie, a obok niego leży teczka.Deszcz przerodził się wulewę.Czołgając się, dotarł do stopni na ganku i dostał się do domu.Godzinę pózniej siedział skulony w kuchni i próbował pojąć, cosię stało.Pamiętał, że zaparkował samochód.Wyjął teczkę i szedł dodomu.A potem.?W jego świadomość wdarł się jakiś nieokreślony dyskomfort.Potarł dłonią szyję i wtedy przypomniał sobie, że zanim straciłprzytomność, stało się coś dziwnego.Podszedł do lustra i zobaczył małą dziurkę w skórze.Do głowyprzyszła mu absurdalna myśl: wampiry.Do cholery, Archibaldzie.Jesteś naukowcem.Znajdz racjonalne wyjaśnienie.Podszedł do kosza na brudną bieliznę i wyjął z niego wilgotnąkoszulę.Zaniepokoił się, bo dostrzegł na kołnierzyku mały ślad krwi.Potem zobaczył, co go spowodowało: była to zwykła szpilkakrawiecka.Tkwiła jeszcze w kołnierzyku, pozostawiona tam bezwątpienia przez pralnię.I oto ma wytłumaczenie.Ukłuł się szpilką, aból spowodował omdlenie.Zdegustowany rzucił koszulę.Ranoposkarży się w pralni i zażąda, by w ramach przeprosin oczyścili mugarnitur za darmo.Wampiry, no rzeczywiście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl