[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podnosząc głowę męż-czyzny, Rachel wypowiadała kojące, pieszczotliwe słowa.Wolną ręką poklepywała muskularne piersi i ramiona,próbując wzbudzić jakąkolwiek reakcję.Jej wysiłki zostały nagrodzone, bowiem nagle chory głośno jęknął.Rachel zamarła, trzymając w ramionach mężczyznę, którego coraz dłuższy zarost kłuł ją w szyję.Od śmiercimęża żyła samotnie, lecz nigdy nie czuła się złakniona miłości i dotyku mężczyzny, złakniona do tego stopnia,żeby niewinny, odruchowy gest pobudził jej ciało i pamięć.Zawstydziła się.Co, na Boga, chodzi jej pogłowie?Sięgnęła po łyżeczkę z rozpuszczoną aspiryną i, tak jak wcześniej, przytknęła ją do ust chorego.Niespokojnieodwrócił głowę, a w ślad za nią Rachel przeniosła łyżeczkę.- Nie rób tak - złajała.- Nigdzie mi nie uciekniesz.Otwórz buzię i połknij.Poczujesz się lepiej.Smugi czarnych brwi zbiegły się w jedną linię i nieznajomy znów wzdrygnął się i uchylił przed łyżeczką.Racheluparcie spróbowała jeszcze raz - i gorzka aspiryna trafiła do jego ust.Przełknął, nie opierał się także, kiedy napoiłago kilkoma łyżeczkami mrożonej herbaty, potem jednak znów zapadł w stan nieświadomości.Powtarzając porannyporządek, Rachel natarła go zimną wodą, a kiedy aspiryna zaczęła działać i gorączka nieco opadła, zostawiła chore-go, żeby odpoczywał.%7ływa reakcja, chociaż niezbyt przychylna opiekunce, dawała nadzieję, że ranny wkrótce odzyskaprzytomność.Długa noc jednak zdusiła tę nadzieję w zarodku.Tylko regularnie podawane dawki aspirynyhamowały wzrosttemperatury i utrzymywały ją na znośnym poziomie.Rachel prawie nie zmrużyła oka.Większość nocy spędziłapochylona nad chorym, cierpliwie nacierając go mokrym ręcznikiem, aby jak najbardziej obniżyć gorączkę, iwykonując wszelkie czynności niezbędne przy pielęgnacji obłożnie chorego.O brzasku mężczyzna znów jęknął i spróbował przekręcić się na bok.Rachel domyśliła się, że od długotrwałegoleżenia w jednej pozycji bolą go mięśnie, więc pomogła mu ułożyć się na prawym boku.Wykorzystała tę zmianę,żeby zwilżyć plecy rannego zimną wodą.Uspokoił się niemal natychmiast, a jego oddech stał się głęboki i równy.Rachel nie przerywała nacierania, aż była pewna, że mężczyzna śpi naprawdę wygodnie i bezpiecznie, i dopierowtedy, skrajnie wyczerpana, padła na łóżko.Patrząc na muskularne plecy nieznajomego, zastanawiała się, czyw ogóle wolno jej spać.Z drugiej strony jednak nie była w stanie dłużej czuwać.Powieki ciążyły jak ołów, a pochwili same się zamknęły i Rachel usnęła od razu.Spała niewiele ponad dwie godziny, a kiedy się obudziła, było jeszcze wcześnie.Mężczyzna znów leżał na ple-cach.Skopana kołdra tworzyła bezkształtny zawój wokół jego lewej nogi.Zdenerwowana tym, że nie obudziły jejgwałtowne ruchy chorego, wstała z łóżka i poprawiła pościel, jak najdelikatniej obchodząc się z uwięzioną nogą.Przy okazji obejrzała nagie ciało w całej okazałości.Pospiesznie odwróciła wzrok i zarumieniła się.Do diaska, cosię z nią działo? Wiedziała, jak wygląda nagi mężczyzna, a wyłowionego z morza nieznajomego oglądała niepierwszy raz.Juz prawie dwa dni go pielęgnowała, a przedtem pomagała przy zszywaniu ran.Wytłumaczyła sobie,że to typowa reakcja kobiety na widok atrakcyjnego mężczyzny.Podziw dla takiego ciała to rzecz zwyczajna,powinna więc przestać zachowywać się jak rozhisteryzowany podlotek!Podciągnęła kołdrę aż do piersi leżącego, a potem nakłoniła go do zażycia aspiryny.Czemu jeszcze nie oprzy-tomniał? Czyżby wstrząs mózgu okazał się poważniejszy, niż sądziła Honey? Ale nic nie wskazywało napogorszenie stanu chorego, wręcz przeciwnie - reagował żywiej niż na początku i łatwiej było mu podać aspirynę ipicie.Rachel pragnęła, by otworzył oczy i przemówił, tym bardziej że nie miała pewności, czy podejmującdecyzję o ukryciu go w domu, nie wyrządziła mu krzywdy.Przed kim go ukryła? A może tylko ośmieszyła się swymi podejrzeniami? Nikt go nie szukał, a w świetle, bez-chmurnego poranka wszystkie jej przypuszczenia wydawały się niedorzecznością.Nakarmiła zwierzęta i popracowała w ogródku.Zebrała trochę fasoli i zerwała z krzaka kilka dojrzałychpomidorów.Na zerwanie czekały też żółte kabaczki.Postanowiła zrobić na kolację zapiekankę.Kiedy skończyłapielenie grządek, upał stał się nie do zniesienia.Nie wiała nawet bryza od strony zatoki i nad ziemią zalegałanieruchoma, rozpalona warstwa powietrza.Rachel tęsknie pomyślała o pływaniu, lecz nie mogła zostawićchorego bez opieki.Gdy znów do niego zajrzała, kołdra leżała skopana w nogach łóżka.Niespokojnie kręcił głową.Za wcześniebyło na kolejną dawkę aspiryny, ale chory miał rozpalone ciało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Podnosząc głowę męż-czyzny, Rachel wypowiadała kojące, pieszczotliwe słowa.Wolną ręką poklepywała muskularne piersi i ramiona,próbując wzbudzić jakąkolwiek reakcję.Jej wysiłki zostały nagrodzone, bowiem nagle chory głośno jęknął.Rachel zamarła, trzymając w ramionach mężczyznę, którego coraz dłuższy zarost kłuł ją w szyję.Od śmiercimęża żyła samotnie, lecz nigdy nie czuła się złakniona miłości i dotyku mężczyzny, złakniona do tego stopnia,żeby niewinny, odruchowy gest pobudził jej ciało i pamięć.Zawstydziła się.Co, na Boga, chodzi jej pogłowie?Sięgnęła po łyżeczkę z rozpuszczoną aspiryną i, tak jak wcześniej, przytknęła ją do ust chorego.Niespokojnieodwrócił głowę, a w ślad za nią Rachel przeniosła łyżeczkę.- Nie rób tak - złajała.- Nigdzie mi nie uciekniesz.Otwórz buzię i połknij.Poczujesz się lepiej.Smugi czarnych brwi zbiegły się w jedną linię i nieznajomy znów wzdrygnął się i uchylił przed łyżeczką.Racheluparcie spróbowała jeszcze raz - i gorzka aspiryna trafiła do jego ust.Przełknął, nie opierał się także, kiedy napoiłago kilkoma łyżeczkami mrożonej herbaty, potem jednak znów zapadł w stan nieświadomości.Powtarzając porannyporządek, Rachel natarła go zimną wodą, a kiedy aspiryna zaczęła działać i gorączka nieco opadła, zostawiła chore-go, żeby odpoczywał.%7ływa reakcja, chociaż niezbyt przychylna opiekunce, dawała nadzieję, że ranny wkrótce odzyskaprzytomność.Długa noc jednak zdusiła tę nadzieję w zarodku.Tylko regularnie podawane dawki aspirynyhamowały wzrosttemperatury i utrzymywały ją na znośnym poziomie.Rachel prawie nie zmrużyła oka.Większość nocy spędziłapochylona nad chorym, cierpliwie nacierając go mokrym ręcznikiem, aby jak najbardziej obniżyć gorączkę, iwykonując wszelkie czynności niezbędne przy pielęgnacji obłożnie chorego.O brzasku mężczyzna znów jęknął i spróbował przekręcić się na bok.Rachel domyśliła się, że od długotrwałegoleżenia w jednej pozycji bolą go mięśnie, więc pomogła mu ułożyć się na prawym boku.Wykorzystała tę zmianę,żeby zwilżyć plecy rannego zimną wodą.Uspokoił się niemal natychmiast, a jego oddech stał się głęboki i równy.Rachel nie przerywała nacierania, aż była pewna, że mężczyzna śpi naprawdę wygodnie i bezpiecznie, i dopierowtedy, skrajnie wyczerpana, padła na łóżko.Patrząc na muskularne plecy nieznajomego, zastanawiała się, czyw ogóle wolno jej spać.Z drugiej strony jednak nie była w stanie dłużej czuwać.Powieki ciążyły jak ołów, a pochwili same się zamknęły i Rachel usnęła od razu.Spała niewiele ponad dwie godziny, a kiedy się obudziła, było jeszcze wcześnie.Mężczyzna znów leżał na ple-cach.Skopana kołdra tworzyła bezkształtny zawój wokół jego lewej nogi.Zdenerwowana tym, że nie obudziły jejgwałtowne ruchy chorego, wstała z łóżka i poprawiła pościel, jak najdelikatniej obchodząc się z uwięzioną nogą.Przy okazji obejrzała nagie ciało w całej okazałości.Pospiesznie odwróciła wzrok i zarumieniła się.Do diaska, cosię z nią działo? Wiedziała, jak wygląda nagi mężczyzna, a wyłowionego z morza nieznajomego oglądała niepierwszy raz.Juz prawie dwa dni go pielęgnowała, a przedtem pomagała przy zszywaniu ran.Wytłumaczyła sobie,że to typowa reakcja kobiety na widok atrakcyjnego mężczyzny.Podziw dla takiego ciała to rzecz zwyczajna,powinna więc przestać zachowywać się jak rozhisteryzowany podlotek!Podciągnęła kołdrę aż do piersi leżącego, a potem nakłoniła go do zażycia aspiryny.Czemu jeszcze nie oprzy-tomniał? Czyżby wstrząs mózgu okazał się poważniejszy, niż sądziła Honey? Ale nic nie wskazywało napogorszenie stanu chorego, wręcz przeciwnie - reagował żywiej niż na początku i łatwiej było mu podać aspirynę ipicie.Rachel pragnęła, by otworzył oczy i przemówił, tym bardziej że nie miała pewności, czy podejmującdecyzję o ukryciu go w domu, nie wyrządziła mu krzywdy.Przed kim go ukryła? A może tylko ośmieszyła się swymi podejrzeniami? Nikt go nie szukał, a w świetle, bez-chmurnego poranka wszystkie jej przypuszczenia wydawały się niedorzecznością.Nakarmiła zwierzęta i popracowała w ogródku.Zebrała trochę fasoli i zerwała z krzaka kilka dojrzałychpomidorów.Na zerwanie czekały też żółte kabaczki.Postanowiła zrobić na kolację zapiekankę.Kiedy skończyłapielenie grządek, upał stał się nie do zniesienia.Nie wiała nawet bryza od strony zatoki i nad ziemią zalegałanieruchoma, rozpalona warstwa powietrza.Rachel tęsknie pomyślała o pływaniu, lecz nie mogła zostawićchorego bez opieki.Gdy znów do niego zajrzała, kołdra leżała skopana w nogach łóżka.Niespokojnie kręcił głową.Za wcześniebyło na kolejną dawkę aspiryny, ale chory miał rozpalone ciało [ Pobierz całość w formacie PDF ]