[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było kogo zapytać wieś spała, astukanie po nocy do drzwi mogło przysporzyć więcej kłopotów niż korzyści.Po krótkiejnaradzie z Postrachem , Alm postanowił zaczekać do rana.O świcie okazało się, że łódka wcale nie była złudzeniem.Właśnie gramolił się z niejsołtys, który przypłynął zza granicy po ludzi do pracy. Alm kazał go zatrzymać.Nie byłto najlepszy pomysł, któż mógł przypuszczać, że po pewnym czasie przybędzie po niego syn,a potem także żona. Dużo ma pan jeszcze rodziny? zapytał żartobliwie Alm , choć sytuacja stawała sięniewesoła.Brak ludzi, którzy mieli się stawić do pracy, zniknięcie sołtysa i jego bliskichzaniepokoiły żandarmów.Stojąc na drugim brzegu wypatrywali przez lornetki, potem zaczęliwołać, by przyprowadzono im łódkę.To mogło pociągnąć za sobą nieobliczalne konsekwencje.Nie wolno było dać sięrozpoznać. Alm skinął na Postracha.Kilku żołnierzy przyodzianych w niemieckiemundury wyszło przed chałupy.W świetle dziennym byli widoczni jak na dłoni.Oporządzenie i uniformy fachowo dobrane przez Alma nie budziły podejrzeń.Po drugiejstronie żandarmi wyraznie się uspokoili.Dla większego prawdopodobieństwa Alm zacząłbesztać w nienagannej niemczyznie. Po diabła się tam kręcicie? Prowadzimy ćwiczenia z ostrym strzelaniem.Jeszcze któryoberwie kulkę.%7łandarmi cofnęli się na posterunek.Od brzegu dzieliło go nie więcej jak trzysta metrów.Aż dziw, że go dotychczas nie zauważyli.Naskoczyli na przewodnika: czemu nie puścił paryz gęby?Sytuacja nadal była niejasna.Nie mogli godzinami trzymać sołtysa i nie zwracać łódki.Zapowiedziane ćwiczenia także się jakoś nie zaczynały.Zgromieni przez Alma żandarmiuznali, że nie warto wtykać nosa w nie swoje sprawy i dali spokój.Zjawiła się natomiast strażgraniczna, żądając niezwłocznego odesłania łódki wraz z sołtysem i ludzmi do pracy. Już są spóznieni dwie godziny wołali a robota stoi! Alm i Postrach złożyli szybką naradę.Kto ma jechać na drugą stronę? Aódkaprzecież sama nie popłynie.Partyzanci nie bardzo znali niemiecki, porucznik nie mógłzostawić oddziału bez dowódcy.Stojący obok chłopak wtrącił: Ja po nich popłynę, ale potem przyjmiecie mnie do swojego oddziału.Oficerowie spojrzeli po sobie.Chłopak mógł mieć najwyżej szesnaście lat. Zgoda skinął głową Alm. Masz moje słowo.Płyń.Chłopiec ujął wiosła.Zręcznymi pociągnięciami skierował łódkę na środek rzekiprzecinając główny nurt.Z drugiego brzegu zabrał dwóch strażników i po chwili wysadził ichpo stronie zajmowanej przez Alma i Postracha.Popłynął po następnych.Był akurat wpołowie rzeki, gdy pierwsza dwójka dochodziła do zabudowań wioski.Dalsze udawanieWehrmachtu było niemożliwe.Obydwa plutony powitały niemieckich strażników ogniem.Widząc, co się dzieje, słysząc gwizd przelatujących nad głowami pocisków, obajGrenzschutse dali nura w lodowatą wodę.Ledwie dostali się na brzeg, padli w śnieg i zaczęlistrzelać.Teraz niebezpieczeństwo zawisło nad chłopcem w łódce.Jak na nie obeznanego zwalką cywila chłopak wykazał dużą przytomność umysłu.Położył się na dnie czółna ipozwolił mu płynąć z prądem.Dopiero w pewnej odległości dobił do brzegu.Zrobił słusznie, bo już po pierwszych strzałach mających unieszkodliwić straż graniczną,do walki włączyli się także żandarmi.Prowadzona przez obydwie strony dość chaotycznastrzelanina pociągnęła za sobą ofiary.Oprócz dwu Grenzschutzów zostaje zabity Wir ,kronikarz oddziału.Wymiana ognia trwa.Nie obywa się przy tym bez akcentów komicznych. Postrach ,który wpadł do jednej z chałup, by wycofać stamtąd swych chłopaków, widzi leżące podścianami dziwaczne kształty zakończone czarnymi, baniastymi łbami.Dopiero po chwilizorientował się, że wystraszeni mieszkańcy pozakładali sobie na głowy osmolone kuchennegarnki.Potyczka nie zagrażała żadnej ze stron.Dzieliła je wszak trudna do przekroczenia rzeka.Wprawdzie plutony Alma i Postracha miały znaczną przewagę ogniową nad żandarmamii strażnikami, ale obaj porucznicy musieli liczyć się z sytuacją: wcześniejsze rozpoznaniewykazało, że łatwo mogli zostać okrążeni.Przed sobą mieli rzekę, w Oremchach stałażandarmeria, w Brzeznicy Wehrmacht i straż graniczna.Decydują się na szybki odskok.Swoje zadanie właściwie już wykonali.ZaatakowaliNiemców, napędzili im strachu, zbili z tropu.No bo jakże.Na samej granicy Reichu takapotyczka, przy tym nie wiadomo jak silny jest przeciwnik. Odskok, odskok wołają.Aż miło popatrzeć.Jak na wzorowych ćwiczeniach jedni biegną do tyłu, drudzy leżącosłaniają ich ogniem.A potem zmiana.Biegną, padają.Obydwaj oficerowie patrzą zsatysfakcją.Wreszcie brzeg znika im z oczu, cichnie strzelanina.Są już poza zasięgiemniemieckiego ognia.Forsownym marszem pokonują ponad dziesięciokilometrowy odcinek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nie było kogo zapytać wieś spała, astukanie po nocy do drzwi mogło przysporzyć więcej kłopotów niż korzyści.Po krótkiejnaradzie z Postrachem , Alm postanowił zaczekać do rana.O świcie okazało się, że łódka wcale nie była złudzeniem.Właśnie gramolił się z niejsołtys, który przypłynął zza granicy po ludzi do pracy. Alm kazał go zatrzymać.Nie byłto najlepszy pomysł, któż mógł przypuszczać, że po pewnym czasie przybędzie po niego syn,a potem także żona. Dużo ma pan jeszcze rodziny? zapytał żartobliwie Alm , choć sytuacja stawała sięniewesoła.Brak ludzi, którzy mieli się stawić do pracy, zniknięcie sołtysa i jego bliskichzaniepokoiły żandarmów.Stojąc na drugim brzegu wypatrywali przez lornetki, potem zaczęliwołać, by przyprowadzono im łódkę.To mogło pociągnąć za sobą nieobliczalne konsekwencje.Nie wolno było dać sięrozpoznać. Alm skinął na Postracha.Kilku żołnierzy przyodzianych w niemieckiemundury wyszło przed chałupy.W świetle dziennym byli widoczni jak na dłoni.Oporządzenie i uniformy fachowo dobrane przez Alma nie budziły podejrzeń.Po drugiejstronie żandarmi wyraznie się uspokoili.Dla większego prawdopodobieństwa Alm zacząłbesztać w nienagannej niemczyznie. Po diabła się tam kręcicie? Prowadzimy ćwiczenia z ostrym strzelaniem.Jeszcze któryoberwie kulkę.%7łandarmi cofnęli się na posterunek.Od brzegu dzieliło go nie więcej jak trzysta metrów.Aż dziw, że go dotychczas nie zauważyli.Naskoczyli na przewodnika: czemu nie puścił paryz gęby?Sytuacja nadal była niejasna.Nie mogli godzinami trzymać sołtysa i nie zwracać łódki.Zapowiedziane ćwiczenia także się jakoś nie zaczynały.Zgromieni przez Alma żandarmiuznali, że nie warto wtykać nosa w nie swoje sprawy i dali spokój.Zjawiła się natomiast strażgraniczna, żądając niezwłocznego odesłania łódki wraz z sołtysem i ludzmi do pracy. Już są spóznieni dwie godziny wołali a robota stoi! Alm i Postrach złożyli szybką naradę.Kto ma jechać na drugą stronę? Aódkaprzecież sama nie popłynie.Partyzanci nie bardzo znali niemiecki, porucznik nie mógłzostawić oddziału bez dowódcy.Stojący obok chłopak wtrącił: Ja po nich popłynę, ale potem przyjmiecie mnie do swojego oddziału.Oficerowie spojrzeli po sobie.Chłopak mógł mieć najwyżej szesnaście lat. Zgoda skinął głową Alm. Masz moje słowo.Płyń.Chłopiec ujął wiosła.Zręcznymi pociągnięciami skierował łódkę na środek rzekiprzecinając główny nurt.Z drugiego brzegu zabrał dwóch strażników i po chwili wysadził ichpo stronie zajmowanej przez Alma i Postracha.Popłynął po następnych.Był akurat wpołowie rzeki, gdy pierwsza dwójka dochodziła do zabudowań wioski.Dalsze udawanieWehrmachtu było niemożliwe.Obydwa plutony powitały niemieckich strażników ogniem.Widząc, co się dzieje, słysząc gwizd przelatujących nad głowami pocisków, obajGrenzschutse dali nura w lodowatą wodę.Ledwie dostali się na brzeg, padli w śnieg i zaczęlistrzelać.Teraz niebezpieczeństwo zawisło nad chłopcem w łódce.Jak na nie obeznanego zwalką cywila chłopak wykazał dużą przytomność umysłu.Położył się na dnie czółna ipozwolił mu płynąć z prądem.Dopiero w pewnej odległości dobił do brzegu.Zrobił słusznie, bo już po pierwszych strzałach mających unieszkodliwić straż graniczną,do walki włączyli się także żandarmi.Prowadzona przez obydwie strony dość chaotycznastrzelanina pociągnęła za sobą ofiary.Oprócz dwu Grenzschutzów zostaje zabity Wir ,kronikarz oddziału.Wymiana ognia trwa.Nie obywa się przy tym bez akcentów komicznych. Postrach ,który wpadł do jednej z chałup, by wycofać stamtąd swych chłopaków, widzi leżące podścianami dziwaczne kształty zakończone czarnymi, baniastymi łbami.Dopiero po chwilizorientował się, że wystraszeni mieszkańcy pozakładali sobie na głowy osmolone kuchennegarnki.Potyczka nie zagrażała żadnej ze stron.Dzieliła je wszak trudna do przekroczenia rzeka.Wprawdzie plutony Alma i Postracha miały znaczną przewagę ogniową nad żandarmamii strażnikami, ale obaj porucznicy musieli liczyć się z sytuacją: wcześniejsze rozpoznaniewykazało, że łatwo mogli zostać okrążeni.Przed sobą mieli rzekę, w Oremchach stałażandarmeria, w Brzeznicy Wehrmacht i straż graniczna.Decydują się na szybki odskok.Swoje zadanie właściwie już wykonali.ZaatakowaliNiemców, napędzili im strachu, zbili z tropu.No bo jakże.Na samej granicy Reichu takapotyczka, przy tym nie wiadomo jak silny jest przeciwnik. Odskok, odskok wołają.Aż miło popatrzeć.Jak na wzorowych ćwiczeniach jedni biegną do tyłu, drudzy leżącosłaniają ich ogniem.A potem zmiana.Biegną, padają.Obydwaj oficerowie patrzą zsatysfakcją.Wreszcie brzeg znika im z oczu, cichnie strzelanina.Są już poza zasięgiemniemieckiego ognia.Forsownym marszem pokonują ponad dziesięciokilometrowy odcinek [ Pobierz całość w formacie PDF ]