[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy schodziła ze schodów, dało się słyszeć stukot butów na obcasie,które postanowiła założyć tego wieczoru.W momencie gdy znalazła sięna ostatnim stopniu, poczuła na skórze dotyk ciepłej dłoni Martina.- Odezwij się, Hannah.Wyrwała rękę.- Nie podoba mi się to.- Mnie również.Sto razy bardziej.- Martin potarł czoło.- Ale nic niecofnie już czasu.Nic.Hannah wyczuwała w jego głosie zarówno rozpacz jak i determinację.Przypomniała sobie noc, podczas której Paul odkrył jej sekret.Gdybytylko mógł zobaczyć jej serce, niezależnie od okoliczności zrozumiałby,że jedyną rzeczą, która się dla niej liczyła, była ich wspólna przyszłość, anieto, co wydarzyło się w przeszłości.Gdyby zdecydował się przyjąć to,co było dla niego trudne, mogliby dalej pracować nad łączącą ich relacją.Mimo to pozostał nieugięty i wszystko zniszczył.- Sama myśl o tobie.- złapała oddech - powoduje, że czuję sięniespokojna i.wzbudza we mnie zazdrość.Martin zbliżył się do niej, a Hannah poczuła zapach jego wodykolońskiej.-To dlatego, że każdy związek ma dla ciebie wyjątkową wartość.Wtwoim przypadku to naturalne, ale dla mnie dopiero nasza przyjaźńokazała się czymś niezwykłym.Nie wiem, co z nami będzie, ale niedowiemy się tego, jeżeli teraz się ode mnie odwrócisz z powodu moichbłędów z przeszłości.Teraz to sprawa tylko między mną a Bogiem.- Nie.To nigdy nie będzie tylko sprawa pomiędzy tobą a Bogiem.Niedla mnie.Nie możesz tego zrozumieć?To dziwne, że Martin nie próbował się bronić.Wydawało się, żeczeka, aż Hannah go osądzi i wyda odpowiedni wyrok.Natomiast w jejgłowie ścierały się przeróżne myśli i uczucia.Gdyby udało im sięodnaleźć spokój i dojść do kompromisu, może zdołaliby przezwyciężyćproblem swojej przeszłości -problem złych wyborów Martina i przemoc,z jaką spotkała się Hannah.Wszystko to trzeba było wziąć pod uwagę.Paradoksalnie zaczynała teraz myśleć o jego dawnych wyborach niejak o zagrożeniu, ale jako o pomoście wspólnego doświadczenia - bagażudoświadczeń, któremu oboje musieli sprostać.Poza tą budującą myślą,Hannah zastanawiała się też, czy jeśli Bóg wybaczył jej wszystko, cozłego stało się w jej życiu, to ona ma prawo odmawiać przebaczeniaMartinowi.Z powrotem chwyciła go za rękę.- Zbyt pochopnie zareagowałam, nie powinnam się tak zachować.Delikatnie uścisnął jej dłoń.-To był dla ciebie niespodziewany cios.Naprawdę mi przykro.Hannah wzięła głęboki oddech, gotowa rozpocząć wieczór od nowa.- To moja pierwsza w życiu randka.Delikatny uśmiech zdołał złagodzić napięcie widoczne na jegotwarzy.- Jak dziewczyna może się zaręczyć, nie chodząc na randki?Wzruszyła ramionami.- Nie rozmawiajmy o tym.Włożyła rękę do kieszeni i poczuła, że ma pod palcami spinkę.- Nie chcę mieć dzisiaj rozpuszczonych włosów.Martin roześmiał się.- Nie przypuszczałem, że mogłabyś chcieć.Wyciągnęła spinkę iupięła włosy.- Czy jestem sto którąś osobą, z którą spotykasz się w tym miesiącu?- Nie.Przecież podczas świąt Bożego Narodzenia zawarliśmy umowę,nie pamiętasz? Poza tym muszę zdradzić ci mój sekret.- Rozejrzał siętajemniczo po podwórzu.- Nie byłem na randce od ponad dziewięciumiesięcy.Hannah poczuła się spokojniejsza, kiedy dowiedziała się, że czas,który razem spędzili, sprawił, że Martin przestał się spotykać z innymidziewczynami na początku zeszłego lata.Stała naprzeciwko niego iczekała, aż spojrzy jej w oczy, powie coś dowcipnego, uroczego lubnawet sarkastycznego, co spowoduje, że będzie mogła o wszystkimzapomnieć.Ale nie odezwał się ani słowem.Po prostu stał, uśmiechając się doniej.- Nie jestem już nastolatką.- Mhm, wiem o tym.- Skoro prawie pocałowałeś nastolatkę, może teraz uda ci się pójśćdalej?- Przez ostatnich kilka lat trzymałem się zasady, żeby nie całować sięprzed czwartą randką.Dzięki temu nie miałem wyrzutów sumienia, kiedyzdawałem sobie sprawę, że to jednak nie to.Jeżeli któraś wytrzymała dotego momentu, oznaczało to, że jest warta pocałunku.- Martin pogłaskałjej twarz.- Ale mógłbym zrobić wyjątek.Kiedy powoli zbliżył się do jej ust, natychmiast zapomniała osamotności, z którą zmagała się przez ostatnie dwa lata.Rozdział 27Martin wpatrywał się w trumnę zawieszoną na podnośnikuhydraulicznym.Za chwilę miała zostać złożona w grobie.Zielony dywan,znajdujący się pod jego stopami, skrywał sypką ziemię, która zostaławydobyta, ponieważ właśnie przygotowywano miejsce spoczynku dlakobiety, którą kochał jak matkę.Rosnące wokół drzewa były obsypanekwiatami - widok ten powracał każdego roku pod koniec maja.Ludzie przybyli tłumnie.Większość z nich znał z kościoła.Ich widoknie mógł jednak ukoić jego bólu.Żałobę przeżywał przede wszystkim zewzględu na Hannah, Faye, dzieci oraz samego siebie.Zebby umarła wdomu, a przy jej łóżku czuwała ukochana bratanica.Teraz była już wolna.Nie miał co do tego wątpliwości.Z drugiej strony wiedział, żenadchodzący rok będzie przepełniony bólem po stracie, z którą przez latatrudno będzie się pogodzić.Tak to musiało wyglądać.Ostatnie dni były dla nich niezwykle trudnym doświadczeniem, mimoto Hannah pozostawała niezwykle spokojna.Cierpiała w ciszy i robiławszystko, co było w tej sytuacji konieczne.W obliczu dramatu przyjęłapostawę stoicką, a on starał się na razie nie ingerować w sposób, w jakipróbowała radzić sobie ze stratą tak bliskiej osoby.Hannah wręczyładoktorowi Lehmanowi listę adresów i poprosiła o powiadomieniewskazanych osób o śmierci Zabeth.Martin myślał, że zdołała się jużuporać z dawnymi lękami, ale najwyraźniej nie było to takie proste.Ciągle jeszcze musiały towarzyszyć jej obawy, skoro poprosiła lekarza,żeby uwolnił jąod konieczności pełnienia funkcji osoby odpowiedzialnej za pogrzeb.W razie jakichkolwiek wątpliwości, miał wszystko konsultować z domempogrzebowym.Pochówek starano się w miarę możliwości opóźnić, żebyczłonkowie rodziny Zabeth mogli odpowiedzieć na listy.Nikt jednak nieodpisał.Żałosny szloch Faye przerwał utrzymującą się od dłuższego czasuciszę.Niepohamowany żal siostry Martina jaskrawo kontrastował zmilczeniem, które on sam starał się zachować.W ostatnich dniachzachowywała się tak, jakby istniał tylko jej żal.Nie zauważała uczućwłasnych dzieci ani Hannah.W ten sam sposób zachowywała się pośmierci matki, ale wtedy czuwała nad nią Zabeth.Czy to możliwe, że odtamtego czasu minęło już szesnaście lat?Przed nim na białym składanym krześle siedziała w milczeniuHannah.Chciał do niej podejść, ale ostatecznie zdecydował się pozostaćna swoim miejscu.Obok siebie miał siostrę, która zanosiła sięspazmatycznym płaczem.Jakby śmierć Zabeth nie była dla Fayewystarczającym ciosem, kilka dni temu porzucił ją Richard.Przychodziłdo niej coraz rzadziej, aż w końcu oświadczył, że spotyka się z kimśinnym.Kevin i Lissa nie wiedzieli jeszcze, że ojciec zdecydował się ichopuścić.W ostatnich dniach spadło na nich wystarczająco dużocierpienia, z którym najpierw musieli się uporać.Stracili jedyną babcię,którą dane było im poznać, zmagali się z cierpieniem własnej matki.AFaye coraz bardziej się od nich oddalała.Wszechogarniająca niepewnośćsprawiała, że śmierć Zabeth stawała się dla nich trojga jeszcze trudniej-szym doświadczeniem.Martin poczuł, jak delikatne palce chwytają jego dłoń.Szybkoskierował w tę stronę swój wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Kiedy schodziła ze schodów, dało się słyszeć stukot butów na obcasie,które postanowiła założyć tego wieczoru.W momencie gdy znalazła sięna ostatnim stopniu, poczuła na skórze dotyk ciepłej dłoni Martina.- Odezwij się, Hannah.Wyrwała rękę.- Nie podoba mi się to.- Mnie również.Sto razy bardziej.- Martin potarł czoło.- Ale nic niecofnie już czasu.Nic.Hannah wyczuwała w jego głosie zarówno rozpacz jak i determinację.Przypomniała sobie noc, podczas której Paul odkrył jej sekret.Gdybytylko mógł zobaczyć jej serce, niezależnie od okoliczności zrozumiałby,że jedyną rzeczą, która się dla niej liczyła, była ich wspólna przyszłość, anieto, co wydarzyło się w przeszłości.Gdyby zdecydował się przyjąć to,co było dla niego trudne, mogliby dalej pracować nad łączącą ich relacją.Mimo to pozostał nieugięty i wszystko zniszczył.- Sama myśl o tobie.- złapała oddech - powoduje, że czuję sięniespokojna i.wzbudza we mnie zazdrość.Martin zbliżył się do niej, a Hannah poczuła zapach jego wodykolońskiej.-To dlatego, że każdy związek ma dla ciebie wyjątkową wartość.Wtwoim przypadku to naturalne, ale dla mnie dopiero nasza przyjaźńokazała się czymś niezwykłym.Nie wiem, co z nami będzie, ale niedowiemy się tego, jeżeli teraz się ode mnie odwrócisz z powodu moichbłędów z przeszłości.Teraz to sprawa tylko między mną a Bogiem.- Nie.To nigdy nie będzie tylko sprawa pomiędzy tobą a Bogiem.Niedla mnie.Nie możesz tego zrozumieć?To dziwne, że Martin nie próbował się bronić.Wydawało się, żeczeka, aż Hannah go osądzi i wyda odpowiedni wyrok.Natomiast w jejgłowie ścierały się przeróżne myśli i uczucia.Gdyby udało im sięodnaleźć spokój i dojść do kompromisu, może zdołaliby przezwyciężyćproblem swojej przeszłości -problem złych wyborów Martina i przemoc,z jaką spotkała się Hannah.Wszystko to trzeba było wziąć pod uwagę.Paradoksalnie zaczynała teraz myśleć o jego dawnych wyborach niejak o zagrożeniu, ale jako o pomoście wspólnego doświadczenia - bagażudoświadczeń, któremu oboje musieli sprostać.Poza tą budującą myślą,Hannah zastanawiała się też, czy jeśli Bóg wybaczył jej wszystko, cozłego stało się w jej życiu, to ona ma prawo odmawiać przebaczeniaMartinowi.Z powrotem chwyciła go za rękę.- Zbyt pochopnie zareagowałam, nie powinnam się tak zachować.Delikatnie uścisnął jej dłoń.-To był dla ciebie niespodziewany cios.Naprawdę mi przykro.Hannah wzięła głęboki oddech, gotowa rozpocząć wieczór od nowa.- To moja pierwsza w życiu randka.Delikatny uśmiech zdołał złagodzić napięcie widoczne na jegotwarzy.- Jak dziewczyna może się zaręczyć, nie chodząc na randki?Wzruszyła ramionami.- Nie rozmawiajmy o tym.Włożyła rękę do kieszeni i poczuła, że ma pod palcami spinkę.- Nie chcę mieć dzisiaj rozpuszczonych włosów.Martin roześmiał się.- Nie przypuszczałem, że mogłabyś chcieć.Wyciągnęła spinkę iupięła włosy.- Czy jestem sto którąś osobą, z którą spotykasz się w tym miesiącu?- Nie.Przecież podczas świąt Bożego Narodzenia zawarliśmy umowę,nie pamiętasz? Poza tym muszę zdradzić ci mój sekret.- Rozejrzał siętajemniczo po podwórzu.- Nie byłem na randce od ponad dziewięciumiesięcy.Hannah poczuła się spokojniejsza, kiedy dowiedziała się, że czas,który razem spędzili, sprawił, że Martin przestał się spotykać z innymidziewczynami na początku zeszłego lata.Stała naprzeciwko niego iczekała, aż spojrzy jej w oczy, powie coś dowcipnego, uroczego lubnawet sarkastycznego, co spowoduje, że będzie mogła o wszystkimzapomnieć.Ale nie odezwał się ani słowem.Po prostu stał, uśmiechając się doniej.- Nie jestem już nastolatką.- Mhm, wiem o tym.- Skoro prawie pocałowałeś nastolatkę, może teraz uda ci się pójśćdalej?- Przez ostatnich kilka lat trzymałem się zasady, żeby nie całować sięprzed czwartą randką.Dzięki temu nie miałem wyrzutów sumienia, kiedyzdawałem sobie sprawę, że to jednak nie to.Jeżeli któraś wytrzymała dotego momentu, oznaczało to, że jest warta pocałunku.- Martin pogłaskałjej twarz.- Ale mógłbym zrobić wyjątek.Kiedy powoli zbliżył się do jej ust, natychmiast zapomniała osamotności, z którą zmagała się przez ostatnie dwa lata.Rozdział 27Martin wpatrywał się w trumnę zawieszoną na podnośnikuhydraulicznym.Za chwilę miała zostać złożona w grobie.Zielony dywan,znajdujący się pod jego stopami, skrywał sypką ziemię, która zostaławydobyta, ponieważ właśnie przygotowywano miejsce spoczynku dlakobiety, którą kochał jak matkę.Rosnące wokół drzewa były obsypanekwiatami - widok ten powracał każdego roku pod koniec maja.Ludzie przybyli tłumnie.Większość z nich znał z kościoła.Ich widoknie mógł jednak ukoić jego bólu.Żałobę przeżywał przede wszystkim zewzględu na Hannah, Faye, dzieci oraz samego siebie.Zebby umarła wdomu, a przy jej łóżku czuwała ukochana bratanica.Teraz była już wolna.Nie miał co do tego wątpliwości.Z drugiej strony wiedział, żenadchodzący rok będzie przepełniony bólem po stracie, z którą przez latatrudno będzie się pogodzić.Tak to musiało wyglądać.Ostatnie dni były dla nich niezwykle trudnym doświadczeniem, mimoto Hannah pozostawała niezwykle spokojna.Cierpiała w ciszy i robiławszystko, co było w tej sytuacji konieczne.W obliczu dramatu przyjęłapostawę stoicką, a on starał się na razie nie ingerować w sposób, w jakipróbowała radzić sobie ze stratą tak bliskiej osoby.Hannah wręczyładoktorowi Lehmanowi listę adresów i poprosiła o powiadomieniewskazanych osób o śmierci Zabeth.Martin myślał, że zdołała się jużuporać z dawnymi lękami, ale najwyraźniej nie było to takie proste.Ciągle jeszcze musiały towarzyszyć jej obawy, skoro poprosiła lekarza,żeby uwolnił jąod konieczności pełnienia funkcji osoby odpowiedzialnej za pogrzeb.W razie jakichkolwiek wątpliwości, miał wszystko konsultować z domempogrzebowym.Pochówek starano się w miarę możliwości opóźnić, żebyczłonkowie rodziny Zabeth mogli odpowiedzieć na listy.Nikt jednak nieodpisał.Żałosny szloch Faye przerwał utrzymującą się od dłuższego czasuciszę.Niepohamowany żal siostry Martina jaskrawo kontrastował zmilczeniem, które on sam starał się zachować.W ostatnich dniachzachowywała się tak, jakby istniał tylko jej żal.Nie zauważała uczućwłasnych dzieci ani Hannah.W ten sam sposób zachowywała się pośmierci matki, ale wtedy czuwała nad nią Zabeth.Czy to możliwe, że odtamtego czasu minęło już szesnaście lat?Przed nim na białym składanym krześle siedziała w milczeniuHannah.Chciał do niej podejść, ale ostatecznie zdecydował się pozostaćna swoim miejscu.Obok siebie miał siostrę, która zanosiła sięspazmatycznym płaczem.Jakby śmierć Zabeth nie była dla Fayewystarczającym ciosem, kilka dni temu porzucił ją Richard.Przychodziłdo niej coraz rzadziej, aż w końcu oświadczył, że spotyka się z kimśinnym.Kevin i Lissa nie wiedzieli jeszcze, że ojciec zdecydował się ichopuścić.W ostatnich dniach spadło na nich wystarczająco dużocierpienia, z którym najpierw musieli się uporać.Stracili jedyną babcię,którą dane było im poznać, zmagali się z cierpieniem własnej matki.AFaye coraz bardziej się od nich oddalała.Wszechogarniająca niepewnośćsprawiała, że śmierć Zabeth stawała się dla nich trojga jeszcze trudniej-szym doświadczeniem.Martin poczuł, jak delikatne palce chwytają jego dłoń.Szybkoskierował w tę stronę swój wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]