[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedna po drugiej Modliszki dotykały palcami swoich twarzy, wymacu-jąc usta i zęby, grzbiet nosa.Powietrze wydawało się słodkie i mdlące, kiedytamta chwila powracała, przechodząc z jednego umysłu do drugiego.Wsiadły do swoich samochodów, kierując się do szpitala, bąkając, żezadzwonią, że będą nas zawiadamiać na bieżąco.Nona podeszła do nich.- Powiedzcie Patty.- zaczęła i zamilkła.Spojrzała na nas, żebyśmy pomogli jejwypełnić tę lukę.Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mój język dotknąłczubkiem zębów, wyczuł równość, delikatną kość biegnącą po sklepieniu ust.Ojciec lał wodę z węża, z zaciśniętą szczęką, krwawe ślady zaczęły zasychać iłuszczyły się z jego twarzy i szyi, kiedy spłukiwał ręce Sheili pod wodą.Nona niedokończyła więc swojego zdania.Nie mieliśmy nic do przekazania.Zanim pani Altman przyjechała po Sheilę, powietrze napięło się od zimna,zapach dymu drzewnego sączył się w niebo.Kiedy tylko pani Altman wysiadła zsamochodu, Sheila zaczęła płakać.To był pierwszy dzwięk, jaki wydała.Jerrypodszedł do pani Altman i wyjaśnił jej, co się stało z Patty Jo.Mówił prosto,zwięzle, podając surowe, bezbarwne szczegóły.I tak jednak oczy pani Altmanotworzyły się szeroko, ręce podniosła do ust i przycisnęła dłonie do warg.- Mój Boże - wyszeptała.Kiedy odjechała z Sheilą, siadłam na stopniach ganku, a Nona zajęła miejsceobok mnie.Słońce zaczynało zachodzić i przez wydłużające się cienie stajnipatrzyliśmy, jak mój ojciec i Jerry w milczeniu rozsiodłują Toy Boya, a potemwracają na arenę, by zasypać piaskiem bryły krwi, błyski połamanych zębów.Mojapamięć skoczyła jak kamień przez jezioro, wypełniając czaszkę dzwiękiem -dzwiękiem tłuczonego szkła, rozlewającej się krwi i krzyku kobiety: Będębrzydka?".Mój żołądek się skręcił, kiedy wyobraziłam sobie, jak moja twarzrozpada się na fragmenty, rozszczepia się jak kawałek drzewa, zniszczona ipołamana na zawsze.Nona potarła wargi palcami, a potem pokręciła głową i wstała.- Chcesz się stąd wynieść? - zapytała.- Jasne.Nie powiedziałyśmy nikomu, że odjeżdżamy.Nona chwyciła torebkę i kluczykido pick-upa Jerry'ego.Przez jakiś czas po prostu jechałyśmy.Nona paliła przezokno, a ja oparłam się o drzwi pasa-żera, patrząc, jak otwarta przestrzeń mija w fioletowym zmierzchu.Wydarzeniapopołudnia zmieszały mi się w głowie, mrozne, słodkie powietrze kwiaciarni,kałuże krwi na podłodze stajni, odgłos rozpadającej się twarzy Patty Jo.- Okropne, że to się stało - powiedziała w końcu Nona.- Ale przynajmniejprzydarzyło się jej.- Bo jej nie lubisz? - spytałam.- Bo ona ma pieniądze.Zastanowiłam się nad tym.Mąż Patty Jo był lekarzem.Ona dostanie wszystko,co najlepsze, wszystko, na co stać medycynę.- Gdyby coś takiego przydarzyło się tobie albo mnie - powiedziała Nona - wiesz,co by z nami było?- Byłybyśmy brzydkie.- Rozjebane - powiedziała.I w ten sposób powiedziałam sobie, że całe szczęście, całe szczęście, że to sięstało Patty, a nie mnie.O nią zadbają, naprawią ją i odbudują.Wszystko możnanaprawić.- Myślisz, że Patty Jo wróci do stajni? - zapytałam.Nona wyrzuciła niedopałek za okno, kierując jedną ręką, by zwolnić drugą.- Jeśli mózg jej wybiło razem z zębami.- Ty wróciłaś.- Ja nie miałam wyboru.Furgonetka podskoczyła na gruntowej drodze, a u moich stóp strzelba Jerry'egozałomotała pod zwiniętym kocem.Wyciągnęłam nogi i wymacałam lufę palcem odnogi.Niebo ciemniało i ostatni skrawek światła słonecznego zniknął za górami.Tamw stajni Jerry zauważy, że nie ma jego żony i samochodu.Nakarmi konie albo zjeobiad nad kuchennym zlewem, i może będzie się martwił.Może pomyśli, że onatym razem jego zostawia.- Co się stało? - zapytałam.- Zabił się jeden dzieciak - odparła.Zamknęłam oczy, czując nierówności drogipod samochodem, długość strzelby przesuwającej się po mojej stopie.- Jezdził namustangach, jak Jerry, na tym samym torze.Widywaliśmy go codziennie.I potemumarł.Przycisnęłam łuk stopy do strzelby, kołysząc but na lufie.- Ktoś go zabił - wyszeptałam.- Zleciał - powiedziała Nona.- Uderzył o ziemię i skręcił kark.Umarł, zanimktokolwiek do niego dobiegł.Otworzyłam oczy.Ta historia nie miała nic wspólnego z Jerrym, nic wspólnegoz Noną, pieniędzmi ani sekretami.-1? - zapytałam.- No, widywaliśmy go codziennie - powtórzyła.- A potem pewnego dnia on poprostu odszedł.Wiesz, jakie to uczucie?-Tak.Papieros Nony zadrżał między jej palcami.- To mógł być Jerry - wyszeptała.- Ale nie był.- Ale mógł być.- Więc on po prostu zrezygnował? - zapytałam.- Przestraszył się i wycofał? - Tonie pasowało do mojego wyobrażenia o Jerrym.Powieki Nony poczerwieniały, wargi zwilgotniały.- A gdybym go straciła? - wyszeptała.- Gdyby pewnego dnia umarł i zostałabymsama? - Zerknęła w bok, by spojrzeć mi w oczy.- Nie mogłabym bez niego żyć -powiedziała.- Umarłabym bez niego.- Ty mu kazałaś zrezygnować - powiedziałam.- A gdybym go straciła? - powtórzyła.Pomyślałam o milczeniu, o pustce.- Teraz go tracisz - powiedziałam, a z jej oczu popłynęły łzy.- Wiem.Kiedy wróciłyśmy do domu, Nona zawróciła na podjezdzie i odwróciła siętwarzą do mnie.- Kiedy go poznałam - powiedziała - podszedł do mnie i wiesz, co powiedział?Pokręciłam głową.- Powiedział, że jestem wcieleniem Priscilli Presley.- Nona pochyliła głowę, byotrzeć oczy rękawem, a kiedy podniosła wzrok, jej twarz wydawała się łagodniejsza,oczy zagubiły się we wspomnieniu pierwszego spotkania.Po raz pierwszy odpowrotu mojej siostry zobaczyłam ją naprawdę szczęśliwą.Nie powiedziałam jejwięc, że wcielić się można tylko w martwą osobę.Nie powiedziałam jej, że PriscillaPresley wciąż żyje.Jeny czekał na moją siostrę na podjezdzie i kiedy tylko spojrzała na niego,uśmiech zniknął z jej twarzy szczęśliwe wspomnienie uleciało.Jerry chwycił ją zaramię i potrząsnął nią.- Gdzieś ty była, do cholery? - zapytał.Nona się wyszarpnęła, gromiąc go wzrokiem spod połysku swoich włosów.- U przyjaciółki - powiedziała.- Której? - Jerry nie ustępował.- Boże - jęknęła.- Burej.U dziewczyny, którą znałam.- Okłamujesz mnie - powiedział.Nona wpadła do stajni, a Jerry ruszył za nią.Zostałam, patrząc, jak się kłócą, izastanawiając się, dlaczego moja siostra nie powiedziała mu po prostu prawdy: żenie byłyśmy nigdzie, z nikim się nie spotkałyśmy.Nie miała powodu kłamać.Jerryznowu ją chwycił za ramię, tym razem delikatnie, ale ona uderzyła go w rękę.Wiedząc, że nie mogę iść za nimi, odwróciłam się i zostawiłam ich, kłócących się owszystkie te rzeczy, które nie mają znaczenia.Już miałam wejść do domu, kiedy zobaczyłam mojego ojca na ganku.Watramentowej ciemności ledwie mogłam rozpoznać jego sylwetkę.Laska stałaoparta obok niego, siedział, wpatrując się w stajnię, z piwem w jednej ręce ipapierosem w drugiej.Przez chwilę myślałam, że patrzy na Nonę i Jerry'ego, alenawet w ciemności mogłam wyczuć, że zupełnie się nimi nie interesuje.- Dzwonili ze szpitala? - zapytałam w końcu, a krzesło pod nim skrzypnęło,kiedy pokręcił głową.W stajni Nona i Jerry krążyli wokół siebie pod lampami, ich głosy wznosiły sięw słowach, których nie mogłam rozszyfrować, ciała naprężone i wymierzoneniczym broń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Jedna po drugiej Modliszki dotykały palcami swoich twarzy, wymacu-jąc usta i zęby, grzbiet nosa.Powietrze wydawało się słodkie i mdlące, kiedytamta chwila powracała, przechodząc z jednego umysłu do drugiego.Wsiadły do swoich samochodów, kierując się do szpitala, bąkając, żezadzwonią, że będą nas zawiadamiać na bieżąco.Nona podeszła do nich.- Powiedzcie Patty.- zaczęła i zamilkła.Spojrzała na nas, żebyśmy pomogli jejwypełnić tę lukę.Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mój język dotknąłczubkiem zębów, wyczuł równość, delikatną kość biegnącą po sklepieniu ust.Ojciec lał wodę z węża, z zaciśniętą szczęką, krwawe ślady zaczęły zasychać iłuszczyły się z jego twarzy i szyi, kiedy spłukiwał ręce Sheili pod wodą.Nona niedokończyła więc swojego zdania.Nie mieliśmy nic do przekazania.Zanim pani Altman przyjechała po Sheilę, powietrze napięło się od zimna,zapach dymu drzewnego sączył się w niebo.Kiedy tylko pani Altman wysiadła zsamochodu, Sheila zaczęła płakać.To był pierwszy dzwięk, jaki wydała.Jerrypodszedł do pani Altman i wyjaśnił jej, co się stało z Patty Jo.Mówił prosto,zwięzle, podając surowe, bezbarwne szczegóły.I tak jednak oczy pani Altmanotworzyły się szeroko, ręce podniosła do ust i przycisnęła dłonie do warg.- Mój Boże - wyszeptała.Kiedy odjechała z Sheilą, siadłam na stopniach ganku, a Nona zajęła miejsceobok mnie.Słońce zaczynało zachodzić i przez wydłużające się cienie stajnipatrzyliśmy, jak mój ojciec i Jerry w milczeniu rozsiodłują Toy Boya, a potemwracają na arenę, by zasypać piaskiem bryły krwi, błyski połamanych zębów.Mojapamięć skoczyła jak kamień przez jezioro, wypełniając czaszkę dzwiękiem -dzwiękiem tłuczonego szkła, rozlewającej się krwi i krzyku kobiety: Będębrzydka?".Mój żołądek się skręcił, kiedy wyobraziłam sobie, jak moja twarzrozpada się na fragmenty, rozszczepia się jak kawałek drzewa, zniszczona ipołamana na zawsze.Nona potarła wargi palcami, a potem pokręciła głową i wstała.- Chcesz się stąd wynieść? - zapytała.- Jasne.Nie powiedziałyśmy nikomu, że odjeżdżamy.Nona chwyciła torebkę i kluczykido pick-upa Jerry'ego.Przez jakiś czas po prostu jechałyśmy.Nona paliła przezokno, a ja oparłam się o drzwi pasa-żera, patrząc, jak otwarta przestrzeń mija w fioletowym zmierzchu.Wydarzeniapopołudnia zmieszały mi się w głowie, mrozne, słodkie powietrze kwiaciarni,kałuże krwi na podłodze stajni, odgłos rozpadającej się twarzy Patty Jo.- Okropne, że to się stało - powiedziała w końcu Nona.- Ale przynajmniejprzydarzyło się jej.- Bo jej nie lubisz? - spytałam.- Bo ona ma pieniądze.Zastanowiłam się nad tym.Mąż Patty Jo był lekarzem.Ona dostanie wszystko,co najlepsze, wszystko, na co stać medycynę.- Gdyby coś takiego przydarzyło się tobie albo mnie - powiedziała Nona - wiesz,co by z nami było?- Byłybyśmy brzydkie.- Rozjebane - powiedziała.I w ten sposób powiedziałam sobie, że całe szczęście, całe szczęście, że to sięstało Patty, a nie mnie.O nią zadbają, naprawią ją i odbudują.Wszystko możnanaprawić.- Myślisz, że Patty Jo wróci do stajni? - zapytałam.Nona wyrzuciła niedopałek za okno, kierując jedną ręką, by zwolnić drugą.- Jeśli mózg jej wybiło razem z zębami.- Ty wróciłaś.- Ja nie miałam wyboru.Furgonetka podskoczyła na gruntowej drodze, a u moich stóp strzelba Jerry'egozałomotała pod zwiniętym kocem.Wyciągnęłam nogi i wymacałam lufę palcem odnogi.Niebo ciemniało i ostatni skrawek światła słonecznego zniknął za górami.Tamw stajni Jerry zauważy, że nie ma jego żony i samochodu.Nakarmi konie albo zjeobiad nad kuchennym zlewem, i może będzie się martwił.Może pomyśli, że onatym razem jego zostawia.- Co się stało? - zapytałam.- Zabił się jeden dzieciak - odparła.Zamknęłam oczy, czując nierówności drogipod samochodem, długość strzelby przesuwającej się po mojej stopie.- Jezdził namustangach, jak Jerry, na tym samym torze.Widywaliśmy go codziennie.I potemumarł.Przycisnęłam łuk stopy do strzelby, kołysząc but na lufie.- Ktoś go zabił - wyszeptałam.- Zleciał - powiedziała Nona.- Uderzył o ziemię i skręcił kark.Umarł, zanimktokolwiek do niego dobiegł.Otworzyłam oczy.Ta historia nie miała nic wspólnego z Jerrym, nic wspólnegoz Noną, pieniędzmi ani sekretami.-1? - zapytałam.- No, widywaliśmy go codziennie - powtórzyła.- A potem pewnego dnia on poprostu odszedł.Wiesz, jakie to uczucie?-Tak.Papieros Nony zadrżał między jej palcami.- To mógł być Jerry - wyszeptała.- Ale nie był.- Ale mógł być.- Więc on po prostu zrezygnował? - zapytałam.- Przestraszył się i wycofał? - Tonie pasowało do mojego wyobrażenia o Jerrym.Powieki Nony poczerwieniały, wargi zwilgotniały.- A gdybym go straciła? - wyszeptała.- Gdyby pewnego dnia umarł i zostałabymsama? - Zerknęła w bok, by spojrzeć mi w oczy.- Nie mogłabym bez niego żyć -powiedziała.- Umarłabym bez niego.- Ty mu kazałaś zrezygnować - powiedziałam.- A gdybym go straciła? - powtórzyła.Pomyślałam o milczeniu, o pustce.- Teraz go tracisz - powiedziałam, a z jej oczu popłynęły łzy.- Wiem.Kiedy wróciłyśmy do domu, Nona zawróciła na podjezdzie i odwróciła siętwarzą do mnie.- Kiedy go poznałam - powiedziała - podszedł do mnie i wiesz, co powiedział?Pokręciłam głową.- Powiedział, że jestem wcieleniem Priscilli Presley.- Nona pochyliła głowę, byotrzeć oczy rękawem, a kiedy podniosła wzrok, jej twarz wydawała się łagodniejsza,oczy zagubiły się we wspomnieniu pierwszego spotkania.Po raz pierwszy odpowrotu mojej siostry zobaczyłam ją naprawdę szczęśliwą.Nie powiedziałam jejwięc, że wcielić się można tylko w martwą osobę.Nie powiedziałam jej, że PriscillaPresley wciąż żyje.Jeny czekał na moją siostrę na podjezdzie i kiedy tylko spojrzała na niego,uśmiech zniknął z jej twarzy szczęśliwe wspomnienie uleciało.Jerry chwycił ją zaramię i potrząsnął nią.- Gdzieś ty była, do cholery? - zapytał.Nona się wyszarpnęła, gromiąc go wzrokiem spod połysku swoich włosów.- U przyjaciółki - powiedziała.- Której? - Jerry nie ustępował.- Boże - jęknęła.- Burej.U dziewczyny, którą znałam.- Okłamujesz mnie - powiedział.Nona wpadła do stajni, a Jerry ruszył za nią.Zostałam, patrząc, jak się kłócą, izastanawiając się, dlaczego moja siostra nie powiedziała mu po prostu prawdy: żenie byłyśmy nigdzie, z nikim się nie spotkałyśmy.Nie miała powodu kłamać.Jerryznowu ją chwycił za ramię, tym razem delikatnie, ale ona uderzyła go w rękę.Wiedząc, że nie mogę iść za nimi, odwróciłam się i zostawiłam ich, kłócących się owszystkie te rzeczy, które nie mają znaczenia.Już miałam wejść do domu, kiedy zobaczyłam mojego ojca na ganku.Watramentowej ciemności ledwie mogłam rozpoznać jego sylwetkę.Laska stałaoparta obok niego, siedział, wpatrując się w stajnię, z piwem w jednej ręce ipapierosem w drugiej.Przez chwilę myślałam, że patrzy na Nonę i Jerry'ego, alenawet w ciemności mogłam wyczuć, że zupełnie się nimi nie interesuje.- Dzwonili ze szpitala? - zapytałam w końcu, a krzesło pod nim skrzypnęło,kiedy pokręcił głową.W stajni Nona i Jerry krążyli wokół siebie pod lampami, ich głosy wznosiły sięw słowach, których nie mogłam rozszyfrować, ciała naprężone i wymierzoneniczym broń [ Pobierz całość w formacie PDF ]