[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W normalnychokolicznościach takie nadskakiwanie zirytowałoby Elizę, tej nocywszakże czuła wyłącznie wdzięczność.I zaskoczenie.Zaskoczyło ją, jak bardzo jest świadoma mężczyzny u swego boku.Może i był uczonym, roztargnionym jak oni wszyscy, lecz uczonymsłusznego wzrostu i całkiem.męskim, to słowo samo się nasuwało.Prezentował się teraz zdecydowanie lepiej niż w jej wspomnieniach,roztaczał aurę, która utrudniała Elizie zebranie myśli.Pod wpływemktórej jej zmysły wirowały, nerwy się napięły, a cała świadomośćskoncentrowała się na nim zamiast na otoczeniu.Pomimo tego rozkojarzenia Eliza odnotowała, że wkroczyli do lepszejczęści Starego Miasta.Domy wyglądały tu inaczej, wiele przetrwałopożar, a wschodzący księżyc wydobywał z mroku zdobienia naelewacjach.Za sprawą jego blasku mogła podziwiać szlachetną elegancję domów nauśpionej ulicy, w którą skręcili w momencie, gdy miejskie dzwonywybijały drugą w nocy.Cobby zatrzyma! się przed dwupiętrowąkamienicą, wyszperał z kieszeni klucz, wszedł po trzech stopniach,otworzył szeroko drzwi i, uśmiechnięty, gestem zaprosił pozostałych dośrodka.- Witam w moich skromnych progach, panno Cynster -powiedział,kiedy zaś Eliza z pomocą Jeremy'ego pokonała stopnie i weszła do domu,dodał: - Chociaż pani pobyt tutaj będzie krótki, ufamy z Meggin, że okażesię przyjemny.Gdy Eliza wkroczyła do holu, w przyjazne ciepło płonących świec,ujrzała damę mniej więcej w swoim wieku, o lśniących czarnych lokach iroześmianych niebieskich oczach.Dama z uśmiechem wyciągnęła do niej ręce na powitanie.- Jestem Margaret, dla wszystkich Meggin.Witamy u nas.Eliza odkryła, że uśmiecha się szeroko w odpowiedzi.Ujęła dłoniegospodyni, bez wahania nachyliła się, żeby musnąć jej policzki, i po razpierwszy od wielu dni się rozluźniła.***Po zaryglowaniu drzwi wszyscy przeszli do salonu, gdzie czekała jużtaca z herbatą, miodowymi pierniczkami oraz talerzem dorodnychkanapek.Podczas gdy Meggin i Eliza popijały herbatę z porcelanowychfiliżanek i pogryzały wyśmienite ciasteczka, mężczyźni raczyli sięwhisky, błyskawicznie rozprawiając się z kanapkami.- Wszystko przebiegło zgodnie z planem.- Cobby zatoczył luk kanapką,zdając żonie relację.- Bez problemu dotarliśmy do punktu tuż podwylotem ulicy od strony High Street, a później liczyliśmy piwnice, żebyznaleźć tę właściwą.- Mieliśmy szczęście, że ten sam człowiek wybudował cały ciąg domów,od samego narożnika - rzekł Hugo.- I że znalazłeś dla nas tych chłopców na przewodników.- Jeremyodstawił pustą szklaneczkę.- Bez nich pewnie też znaleźlibyśmy drogę,ale wzbudzilibyśmy stanowczo zbyt duże zainteresowanie.Z ich pomocąbez przeszkód pokonaliśmy trasę w obie strony.Eliza, usadowiona wygodnie obok Meggin na obitym adamaszkiemszezlongu, w przyjaznym, komfortowym wnętrzu, po raz pierwszy odchwili, gdy weszła do bawialni na tyłach rezydencji St.Ivesów, poczuła,że jest niestosownie ubrana.Marzyła też o gorącej kąpieli.Spojrzała naMeggin, o niemal głowę od niej niższą, i uśmiechnęła się blado.- Czy mogłabym cię prosić o jakieś ubranie na zmianę? Może któraś ztwoich pokojówek jest podobnej budowy.?Meggin ze śmiechem poklepała ją po dłoni.- O to akurat nie musisz się martwić.Woda na kąpiel właśnie się grzeje;nie wiedzieliśmy, ile wam zajmie dotarcie tutaj, inaczej byłaby jużgotowa.Jednakowoż - zerknęła na Jeremy'ego - powinnaś chyba najpierwwysłuchać pozostałej części planu, opracowanego przez tych tudżentelmenów.- Przelotnie zajrzała Elizie w oczy.- To oni zorganizowalidla ciebie strój na dzisiaj.Skonfundowana, Eliza popatrzyła na Jeremy'ego.Odpowiedział na jejspojrzenie.- Musimy jak najprędzej zabrać cię z Edynburga do jakiejś bezpiecznejkryjówki - wyjaśnił.- Jeśli nie przychodzi ci na myśl żadne inne miejsce,to najbliżej jest stąd do zamku Wolverstone.Zamrugała, zastanowiła się.- Byłam dwukrotnie w Edynburgu, ale nie mamy tutaj rodziny anibliskich przyjaciół.- Po kolejnej chwili namysłu skinęła głową.- Tak,pozostaje nam Wolverstone.Jest jeszcze, oczywiście, Dolina, posiadłośćRicharda i Catriony, gdzie schronili się Heather i Breckenridge, ale trzebaby przemierzyć cały kraj wszerz, a później po-jechać jeszcze kawatek na południe, czyli to dalej niż stąd do granicy.- A od granicy do Wolverstone jest już blisko, tak więc to tam musimysię udać.Royce i Minerva są na miejscu, dla nas to dodatkowa korzyść.Znów przytaknęła.- Jak się tam dostaniemy?- Masz tę mapę? - Jeremy zwrócił się do Cobby'ego.- Została w jadalni, zaraz przyniosę.- Nim zapomnę - podjął Jeremy, kiedy Cobby poszedł po mapę.-Wysłałem wczoraj do Royce'a posłańca z informacją, że cię znalazłem iże jak najszybciej przybędziemy do Wolverstone.Poprosiłem go też,żeby wysłał wiadomość twoim rodzicom.Oczywiście do czasu, gdy jąotrzymają, powinniśmy być już bezpieczni u Royce'a.Musimy wszakżewziąć pod uwagę, że Scrope niemal na pewno zechce cię ścigać.- Kiedy tylko zda sobie sprawę, że zniknęłam.- Właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.W normalnychokolicznościach takie nadskakiwanie zirytowałoby Elizę, tej nocywszakże czuła wyłącznie wdzięczność.I zaskoczenie.Zaskoczyło ją, jak bardzo jest świadoma mężczyzny u swego boku.Może i był uczonym, roztargnionym jak oni wszyscy, lecz uczonymsłusznego wzrostu i całkiem.męskim, to słowo samo się nasuwało.Prezentował się teraz zdecydowanie lepiej niż w jej wspomnieniach,roztaczał aurę, która utrudniała Elizie zebranie myśli.Pod wpływemktórej jej zmysły wirowały, nerwy się napięły, a cała świadomośćskoncentrowała się na nim zamiast na otoczeniu.Pomimo tego rozkojarzenia Eliza odnotowała, że wkroczyli do lepszejczęści Starego Miasta.Domy wyglądały tu inaczej, wiele przetrwałopożar, a wschodzący księżyc wydobywał z mroku zdobienia naelewacjach.Za sprawą jego blasku mogła podziwiać szlachetną elegancję domów nauśpionej ulicy, w którą skręcili w momencie, gdy miejskie dzwonywybijały drugą w nocy.Cobby zatrzyma! się przed dwupiętrowąkamienicą, wyszperał z kieszeni klucz, wszedł po trzech stopniach,otworzył szeroko drzwi i, uśmiechnięty, gestem zaprosił pozostałych dośrodka.- Witam w moich skromnych progach, panno Cynster -powiedział,kiedy zaś Eliza z pomocą Jeremy'ego pokonała stopnie i weszła do domu,dodał: - Chociaż pani pobyt tutaj będzie krótki, ufamy z Meggin, że okażesię przyjemny.Gdy Eliza wkroczyła do holu, w przyjazne ciepło płonących świec,ujrzała damę mniej więcej w swoim wieku, o lśniących czarnych lokach iroześmianych niebieskich oczach.Dama z uśmiechem wyciągnęła do niej ręce na powitanie.- Jestem Margaret, dla wszystkich Meggin.Witamy u nas.Eliza odkryła, że uśmiecha się szeroko w odpowiedzi.Ujęła dłoniegospodyni, bez wahania nachyliła się, żeby musnąć jej policzki, i po razpierwszy od wielu dni się rozluźniła.***Po zaryglowaniu drzwi wszyscy przeszli do salonu, gdzie czekała jużtaca z herbatą, miodowymi pierniczkami oraz talerzem dorodnychkanapek.Podczas gdy Meggin i Eliza popijały herbatę z porcelanowychfiliżanek i pogryzały wyśmienite ciasteczka, mężczyźni raczyli sięwhisky, błyskawicznie rozprawiając się z kanapkami.- Wszystko przebiegło zgodnie z planem.- Cobby zatoczył luk kanapką,zdając żonie relację.- Bez problemu dotarliśmy do punktu tuż podwylotem ulicy od strony High Street, a później liczyliśmy piwnice, żebyznaleźć tę właściwą.- Mieliśmy szczęście, że ten sam człowiek wybudował cały ciąg domów,od samego narożnika - rzekł Hugo.- I że znalazłeś dla nas tych chłopców na przewodników.- Jeremyodstawił pustą szklaneczkę.- Bez nich pewnie też znaleźlibyśmy drogę,ale wzbudzilibyśmy stanowczo zbyt duże zainteresowanie.Z ich pomocąbez przeszkód pokonaliśmy trasę w obie strony.Eliza, usadowiona wygodnie obok Meggin na obitym adamaszkiemszezlongu, w przyjaznym, komfortowym wnętrzu, po raz pierwszy odchwili, gdy weszła do bawialni na tyłach rezydencji St.Ivesów, poczuła,że jest niestosownie ubrana.Marzyła też o gorącej kąpieli.Spojrzała naMeggin, o niemal głowę od niej niższą, i uśmiechnęła się blado.- Czy mogłabym cię prosić o jakieś ubranie na zmianę? Może któraś ztwoich pokojówek jest podobnej budowy.?Meggin ze śmiechem poklepała ją po dłoni.- O to akurat nie musisz się martwić.Woda na kąpiel właśnie się grzeje;nie wiedzieliśmy, ile wam zajmie dotarcie tutaj, inaczej byłaby jużgotowa.Jednakowoż - zerknęła na Jeremy'ego - powinnaś chyba najpierwwysłuchać pozostałej części planu, opracowanego przez tych tudżentelmenów.- Przelotnie zajrzała Elizie w oczy.- To oni zorganizowalidla ciebie strój na dzisiaj.Skonfundowana, Eliza popatrzyła na Jeremy'ego.Odpowiedział na jejspojrzenie.- Musimy jak najprędzej zabrać cię z Edynburga do jakiejś bezpiecznejkryjówki - wyjaśnił.- Jeśli nie przychodzi ci na myśl żadne inne miejsce,to najbliżej jest stąd do zamku Wolverstone.Zamrugała, zastanowiła się.- Byłam dwukrotnie w Edynburgu, ale nie mamy tutaj rodziny anibliskich przyjaciół.- Po kolejnej chwili namysłu skinęła głową.- Tak,pozostaje nam Wolverstone.Jest jeszcze, oczywiście, Dolina, posiadłośćRicharda i Catriony, gdzie schronili się Heather i Breckenridge, ale trzebaby przemierzyć cały kraj wszerz, a później po-jechać jeszcze kawatek na południe, czyli to dalej niż stąd do granicy.- A od granicy do Wolverstone jest już blisko, tak więc to tam musimysię udać.Royce i Minerva są na miejscu, dla nas to dodatkowa korzyść.Znów przytaknęła.- Jak się tam dostaniemy?- Masz tę mapę? - Jeremy zwrócił się do Cobby'ego.- Została w jadalni, zaraz przyniosę.- Nim zapomnę - podjął Jeremy, kiedy Cobby poszedł po mapę.-Wysłałem wczoraj do Royce'a posłańca z informacją, że cię znalazłem iże jak najszybciej przybędziemy do Wolverstone.Poprosiłem go też,żeby wysłał wiadomość twoim rodzicom.Oczywiście do czasu, gdy jąotrzymają, powinniśmy być już bezpieczni u Royce'a.Musimy wszakżewziąć pod uwagę, że Scrope niemal na pewno zechce cię ścigać.- Kiedy tylko zda sobie sprawę, że zniknęłam.- Właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]