[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postąpił głupio, sugerując, że porozmawiają później –owo „później" oznaczało bieżącą chwilę, a teraz.słowa wydawały się zbytniebezpieczne.299Byłyby zdecydowanie nierozsądne.Zaborczy byt w jego trzewiach leżał cicho, beztroski i zaspokojony,nasycony, ponieważ Emily oddała mu się bez zastrzeżeń.Opuszczającpowieki, Gareth poczuł głębokie i przytłaczające zaspokojenie, jakiego nie doświadczył nigdy wcześniej.Uległ mu z nieomal grzesznym wrażeniem, żetonie.Za moment weźmie Emily w ramiona, przytuli ją do siebie.Wówczas, gdy zniknie zagrożenie, że ona się obudzi i spojrzy nań wciemności, dostrzegając zbyt wiele.W tych ostatnich chwilach świadomości jego myśli krążyły swobodnie.Już dowiedziała się więcej, aniżeli by sobie życzył, lecz nie mógł cofnąćczasu.Dopóki jednak nie przy zna się do tego głośno, nie ubierze w słowatego, co do niej czuje, tym samym czyniąc to rzeczywistym, jakoś podoła.Podoła tej sytuacji.Być może Emily miała rację.Być może jeśli co nocbędzie dzielił z nią łoże, zaspokoi potrzebę, jaką zaczynał w niej wyczuwać.Potrzebę poznania jego uczuć, dotknięcia go i sprowokowania jego do tyku,by zyskać wiedzę.Ani chybi chodziło o coś w tym rodzaju.Może zatem miała rację, możeTL Rusatysfakcjonuje ją, jeśli będzie z nią sypiał.Bóg świadkiem, że jego to satysfakcjonowało.28 listopada 1822, wczesny ranekNadal w łóżka, gryzmoląc spiesznieDrogi pamiętniku,Trzymam kciuki, przynajmniej metaforycznie.Sprawy zdają się rozwijaćpo mojej myśli – moja kampania mająca zachęcić Garetha, by uzmysłowiłsobie i zadeklarował swoje uczucia do mnie, jest w toku, i chyba położyłampodwaliny pod dalsze potyczki.Po ubiegłej nocy żywię nadzieję, że będzie wy-300starczająco zmotywowany, by przychodzić do mego łoża w trakcieprzystanków w drodze przez Francję i, jeśli szczęście dopisze, także później.Bez wątpienia takie knowania są niezwykłe wyuzdane, lecz jak mus tomus.Zależy mi na tym, by usłyszeć deklarację jego prawdziwych uczuć, gdyż zkażdym upływającym dniem narasta we mnie przekonanie, że jeśli mamystworzyć partnerski związek, jakim w moim mniemaniu winno być małżeństwo,wówczas konieczne jest, dla nas obojga, żeby Gareth uzmysłowił sobie igłośno wyznał swą miłość do mnie.Odnoszę wrażenie, że wszystko, co sobie wymarzyłam w związku zmałżeństwem, majaczy na horyzoncie, nadal poza naszym zasięgiem, jeśliwszakże oboje wykażemy chęci, oboje nieco się wysilimy, zdobędziemy tęnagrodę.Dorcas właśnie przyniosła mi wodę do mycia i muszę się pospieszyć,jako że opuszczamy Marsylię za niewiele ponad godzinę.E.Na niewielkim dziedzińcu na tyłach gospody panowało gorączkoweożywienie.Gareth przebiegł wzrokiem po załadowanych powozach,TL Rprzyglądał się, jak Mooktu i Bister podają Mullinsowi pistolety, proch i kule,żeby umieścił je pod siedzeniami na kozłach, obok wyczyszczonych przezsiebie strzelb.Lepiej przygotowani być nie mogli.Wszędzie wokół na brukowanym dziedzińcu tłoczyli się członkowierodziny Juneau, młodzi i starzy, chcąc pomachać na pożegnanie dwómkrewniakom i życzyć powodzenia angielsko–hinduskiej grupie, którągadatliwy klan wziął pod swe skrzydła.Gareth podszedł, żeby wyłuskać Emily z gromady Juneau.Było wśródnich wiele kobiet, które obdarzyły go pogodnymi, oceniającymi spojrzeniami.301Nie wątpił, jakie myśli snuły się im po głowach, zwłaszcza gdy jakaśstaruszka teatralnym szeptem zauważyła, że tworzą śliczną paręUdał, że tego nie słyszy.Emily uśmiechała się radośnie.Kiedy się zbliżył, podniosła nań wzrok, awtedy jej uśmiech się zmienił.Gareth nie umiałby sprecyzować, na czym owazmiana polega; jakby zmiękł, stał się bardziej osobisty.Przesunęła się, żebyzrobić mu miejsce obok siebie.Zajął je, lecz tylko po to, by obdarzyć zebranych uśmiechem iprzypomnieć jej:– Musimy ruszać.– Inaczej spędzimy tu cały dzień.Emily usłyszała ten niedopowiedziany komentarz i przyznała mu rację.Później jednak Gareth musnął dłonią jej plecy i z trudem zapanowała nadrozkosznym dreszczykiem – który to szczegół nie umknął uwagi zebranychwokół kobiet.Uśmiechnęły się zachęcająco.Odpowiedziała równie promiennym uśmiechem, w duchu przyznając, żecudownie być tą, po którą przyszedł Gareth, szeroki w barach, brązowowłosyTL Rprzystojniak.Znów jej dotknął w subtelnym ponagleniu.Tłumiąc swą reakcję, Emilyodwróciła się do żony właściciela gospody i zaczęła się żegnać.Ze wszystkich stron rozbrzmiewały okrzyki, życzenia powodzenia iwylewne podziękowania.Z dłonią wspartą na jej plecach, Gareth nieubłaganiepokierował Emily ku powozom.Gdy wreszcie dotarła do drzwi pierwszego,odwróciła się, by po raz ostatni pomachać na pożegnanie zgromadzonym nadziedzińcu, po czym przyjęła ofiarowaną przez Garetha dłoń, poczuła mocny iciepły uścisk jego palców i raz jeszcze przeszył ją ów rozkoszny dreszczyk302dumy z faktu, że to jej mężczyzna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Postąpił głupio, sugerując, że porozmawiają później –owo „później" oznaczało bieżącą chwilę, a teraz.słowa wydawały się zbytniebezpieczne.299Byłyby zdecydowanie nierozsądne.Zaborczy byt w jego trzewiach leżał cicho, beztroski i zaspokojony,nasycony, ponieważ Emily oddała mu się bez zastrzeżeń.Opuszczającpowieki, Gareth poczuł głębokie i przytłaczające zaspokojenie, jakiego nie doświadczył nigdy wcześniej.Uległ mu z nieomal grzesznym wrażeniem, żetonie.Za moment weźmie Emily w ramiona, przytuli ją do siebie.Wówczas, gdy zniknie zagrożenie, że ona się obudzi i spojrzy nań wciemności, dostrzegając zbyt wiele.W tych ostatnich chwilach świadomości jego myśli krążyły swobodnie.Już dowiedziała się więcej, aniżeli by sobie życzył, lecz nie mógł cofnąćczasu.Dopóki jednak nie przy zna się do tego głośno, nie ubierze w słowatego, co do niej czuje, tym samym czyniąc to rzeczywistym, jakoś podoła.Podoła tej sytuacji.Być może Emily miała rację.Być może jeśli co nocbędzie dzielił z nią łoże, zaspokoi potrzebę, jaką zaczynał w niej wyczuwać.Potrzebę poznania jego uczuć, dotknięcia go i sprowokowania jego do tyku,by zyskać wiedzę.Ani chybi chodziło o coś w tym rodzaju.Może zatem miała rację, możeTL Rusatysfakcjonuje ją, jeśli będzie z nią sypiał.Bóg świadkiem, że jego to satysfakcjonowało.28 listopada 1822, wczesny ranekNadal w łóżka, gryzmoląc spiesznieDrogi pamiętniku,Trzymam kciuki, przynajmniej metaforycznie.Sprawy zdają się rozwijaćpo mojej myśli – moja kampania mająca zachęcić Garetha, by uzmysłowiłsobie i zadeklarował swoje uczucia do mnie, jest w toku, i chyba położyłampodwaliny pod dalsze potyczki.Po ubiegłej nocy żywię nadzieję, że będzie wy-300starczająco zmotywowany, by przychodzić do mego łoża w trakcieprzystanków w drodze przez Francję i, jeśli szczęście dopisze, także później.Bez wątpienia takie knowania są niezwykłe wyuzdane, lecz jak mus tomus.Zależy mi na tym, by usłyszeć deklarację jego prawdziwych uczuć, gdyż zkażdym upływającym dniem narasta we mnie przekonanie, że jeśli mamystworzyć partnerski związek, jakim w moim mniemaniu winno być małżeństwo,wówczas konieczne jest, dla nas obojga, żeby Gareth uzmysłowił sobie igłośno wyznał swą miłość do mnie.Odnoszę wrażenie, że wszystko, co sobie wymarzyłam w związku zmałżeństwem, majaczy na horyzoncie, nadal poza naszym zasięgiem, jeśliwszakże oboje wykażemy chęci, oboje nieco się wysilimy, zdobędziemy tęnagrodę.Dorcas właśnie przyniosła mi wodę do mycia i muszę się pospieszyć,jako że opuszczamy Marsylię za niewiele ponad godzinę.E.Na niewielkim dziedzińcu na tyłach gospody panowało gorączkoweożywienie.Gareth przebiegł wzrokiem po załadowanych powozach,TL Rprzyglądał się, jak Mooktu i Bister podają Mullinsowi pistolety, proch i kule,żeby umieścił je pod siedzeniami na kozłach, obok wyczyszczonych przezsiebie strzelb.Lepiej przygotowani być nie mogli.Wszędzie wokół na brukowanym dziedzińcu tłoczyli się członkowierodziny Juneau, młodzi i starzy, chcąc pomachać na pożegnanie dwómkrewniakom i życzyć powodzenia angielsko–hinduskiej grupie, którągadatliwy klan wziął pod swe skrzydła.Gareth podszedł, żeby wyłuskać Emily z gromady Juneau.Było wśródnich wiele kobiet, które obdarzyły go pogodnymi, oceniającymi spojrzeniami.301Nie wątpił, jakie myśli snuły się im po głowach, zwłaszcza gdy jakaśstaruszka teatralnym szeptem zauważyła, że tworzą śliczną paręUdał, że tego nie słyszy.Emily uśmiechała się radośnie.Kiedy się zbliżył, podniosła nań wzrok, awtedy jej uśmiech się zmienił.Gareth nie umiałby sprecyzować, na czym owazmiana polega; jakby zmiękł, stał się bardziej osobisty.Przesunęła się, żebyzrobić mu miejsce obok siebie.Zajął je, lecz tylko po to, by obdarzyć zebranych uśmiechem iprzypomnieć jej:– Musimy ruszać.– Inaczej spędzimy tu cały dzień.Emily usłyszała ten niedopowiedziany komentarz i przyznała mu rację.Później jednak Gareth musnął dłonią jej plecy i z trudem zapanowała nadrozkosznym dreszczykiem – który to szczegół nie umknął uwagi zebranychwokół kobiet.Uśmiechnęły się zachęcająco.Odpowiedziała równie promiennym uśmiechem, w duchu przyznając, żecudownie być tą, po którą przyszedł Gareth, szeroki w barach, brązowowłosyTL Rprzystojniak.Znów jej dotknął w subtelnym ponagleniu.Tłumiąc swą reakcję, Emilyodwróciła się do żony właściciela gospody i zaczęła się żegnać.Ze wszystkich stron rozbrzmiewały okrzyki, życzenia powodzenia iwylewne podziękowania.Z dłonią wspartą na jej plecach, Gareth nieubłaganiepokierował Emily ku powozom.Gdy wreszcie dotarła do drzwi pierwszego,odwróciła się, by po raz ostatni pomachać na pożegnanie zgromadzonym nadziedzińcu, po czym przyjęła ofiarowaną przez Garetha dłoń, poczuła mocny iciepły uścisk jego palców i raz jeszcze przeszył ją ów rozkoszny dreszczyk302dumy z faktu, że to jej mężczyzna [ Pobierz całość w formacie PDF ]