[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z obowiązku trzeba ich przesłuchać, ale i takgłówne śledztwo przeprowadzi się w Warszawie.Musimy otych ludziach więcej wiedzieć, żeby zweryfikować ichzeznania.Profesor pokręcił głową. Masz słuszność, ale nie zapominaj, że należy kućżelazo, póki gorące.Zciągnij teraz Kolicką, to kopalniainformacji.A dzisiaj, pod wpływem świeżego przeżycia,może jeszcze będzie mówiła prawdę.Bo potem upitrasiszereg legend i będzie nas nimi w dobrej wierze często-wała.Dzisiaj oni wszyscy są nieco przestraszeni i bardziejskłonni do szczerości.Rozdział dziewiątyAle Kolicka, która weszła do pokoju, nie wyglądała naprzestraszoną.Była jak zwykle umalowana i uczesana zniezmierną starannością.Jej nieskazitelnie wytwornapowierzchowność kontrastowała z grubym, donośnym głosem,słynnym głosem, przed którym wszyscy drżeli, bo bez tłumikarąbał prawdę w oczy.Styl Kolickiej to była weredyczność.Sama mówiła osobie: Kiedyś byłam śliczna i fascynująca.Teraz jestem zastara, żeby ludzie podziwiali moją urodę, niech ichprzynajmniej interesuję szczerością.Będą się mnie bali,ale z jaką radością będą słuchali, jak kompromituję in-nych.Jej bons mots o znajomych obiegały całą Warszawę.Była popularna i częściej cytowana w środowisku niżniejeden znakomity pisarz.Rozejrzawszy się po pokoju, pierwsza zwróciła się doporucznika. Proszę mnie pytać.Normalnie ja sama mówię więcej,niż potrzeba.Ale dzisiaj nie jestem jakoś w nastroju.Przeżyłam rzecz smutną. Rozumiemy, oczywiście porucznik był uprzedzającogrzeczny.Kolicka niecierpliwie machnęła ręką. Pan myśli, że mówię o śmierci Stefana.To też na-turalnie paskudna historia, ale w tej chwili gnębi mnie coinnego.Szłam tu rano z Gór, gdzie przespaliśmy się zKolickim.I spotkaliśmy po drodze młode harcereczkiwyśpiewujące O Filadelfia, o Filadelfia zaintonowałanagle, aż wszyscy się wzdrygnęli. To straszna rzecz,proszę państwa.Czy oni naprawdę muszą śpiewać te samepiosenki? Zaraz wyliczyłam, że ja ją śpiewałam trzydzieści,a może więcej lat temu.I dalej kusi mnie, żeby się poprostu dołączyć do chóru, bo to przecież moja piosenka i jają śpiewałam, żeby się chłopcy we mnie kochali.Chociażgłosem pięknym nigdy nie grzeszyłam machnęła ręką.No, pytaj pan.Chociaż właściwie wiem, o co chodzi.Zbrodnia, a więc motyw i okazja.Ma się za sobą tę setkępowieści kryminalnych.Całą noc głowę nad tym łamałam,dlatego mam oczy czerwone, a gospodyni patrzała zewspółczuciem, myślała, że opłakuję ofiarę zbrodni.Ja nieopłakuję umarłych.Wszyscy jesteśmy tu na tymczasem.Zresztą za wiele bym musiała płakać, nie ma miesiąca bezparu znajomych pogrzebów.Dla ludzi w moim wiekupogrzebów się nagle robi więcej niż premier.Właściwie tobardzo podobne imprezy.Spotyka się tych samychznajomych, tyle że raczej przed południem niż wieczorem itrwa, na szczęście, krócej.Chociaż nie zawsze.Nadgrobem Stefana będzie z dziesięć przemówień, dwiegodziny jak obszył. Proszę pani. Co? Aha, domyślam się, mówię nie na temat.Za-bieram cenny czas.No więc słucham? Co jest tematemdzisiejszego zebrania?Porucznik był z lekka ogłuszony i wyręczył go profesor. Chcielibyśmy się od pani dowiedzieć, co pani wie iczego się pani domyśla. A pan tu skąd? Aha, rozumiem, detektyw-amator?Choć nie, chyba jednak zawodowiec, coś tam mi się obi ło ouszy, wiem, wiem.Ja zresztą wiem wszystko, to jedna zmoich cech, a domyślam się jeszcze więcej.I chybawłaśnie za dużo.Ale kto zabił Stefana, nie mam pojęcia.Mogłabym sobie coś wymyślić, ale przecież zdaję sobiesprawę, że to za poważna impreza na improwizację. Czy myślała pani o tym, kto mógł tę zbrodnię po-pełnić? Wszyscy obecni w pokoju.Oprócz Stefana, bo on nigdyby nikogo nie zabił.Ani siebie, ani innych.Gdyby to byłapowieść kryminalna, głosowałabym na Rysię Taka cichawoda, najmniej podejrzana.Coś by można wy-kombinować.A w życiu, bo ja wiem, chyba na Werę.To by była dopiero sensacja oczy się jej zaświeciły. Droga pani, gdyby zechciała pani odpowiadać wprostna pytania, może prędzej doszlibyśmy ze sobą do ładu. Ależ chętnie, ja nieustannie próbuję dochodzić do ładuze sobą.Nie jest to najłatwiejsze. Jak wyglądały stosunki w małżeństwie Szalejów? Miałabym ochotę odpowiedzieć: zwyczajnie, jak wmałżeństwie.Ale to nie byłaby prawda.Najpierw szalonamiłość, muszę przyznać, jego do niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Z obowiązku trzeba ich przesłuchać, ale i takgłówne śledztwo przeprowadzi się w Warszawie.Musimy otych ludziach więcej wiedzieć, żeby zweryfikować ichzeznania.Profesor pokręcił głową. Masz słuszność, ale nie zapominaj, że należy kućżelazo, póki gorące.Zciągnij teraz Kolicką, to kopalniainformacji.A dzisiaj, pod wpływem świeżego przeżycia,może jeszcze będzie mówiła prawdę.Bo potem upitrasiszereg legend i będzie nas nimi w dobrej wierze często-wała.Dzisiaj oni wszyscy są nieco przestraszeni i bardziejskłonni do szczerości.Rozdział dziewiątyAle Kolicka, która weszła do pokoju, nie wyglądała naprzestraszoną.Była jak zwykle umalowana i uczesana zniezmierną starannością.Jej nieskazitelnie wytwornapowierzchowność kontrastowała z grubym, donośnym głosem,słynnym głosem, przed którym wszyscy drżeli, bo bez tłumikarąbał prawdę w oczy.Styl Kolickiej to była weredyczność.Sama mówiła osobie: Kiedyś byłam śliczna i fascynująca.Teraz jestem zastara, żeby ludzie podziwiali moją urodę, niech ichprzynajmniej interesuję szczerością.Będą się mnie bali,ale z jaką radością będą słuchali, jak kompromituję in-nych.Jej bons mots o znajomych obiegały całą Warszawę.Była popularna i częściej cytowana w środowisku niżniejeden znakomity pisarz.Rozejrzawszy się po pokoju, pierwsza zwróciła się doporucznika. Proszę mnie pytać.Normalnie ja sama mówię więcej,niż potrzeba.Ale dzisiaj nie jestem jakoś w nastroju.Przeżyłam rzecz smutną. Rozumiemy, oczywiście porucznik był uprzedzającogrzeczny.Kolicka niecierpliwie machnęła ręką. Pan myśli, że mówię o śmierci Stefana.To też na-turalnie paskudna historia, ale w tej chwili gnębi mnie coinnego.Szłam tu rano z Gór, gdzie przespaliśmy się zKolickim.I spotkaliśmy po drodze młode harcereczkiwyśpiewujące O Filadelfia, o Filadelfia zaintonowałanagle, aż wszyscy się wzdrygnęli. To straszna rzecz,proszę państwa.Czy oni naprawdę muszą śpiewać te samepiosenki? Zaraz wyliczyłam, że ja ją śpiewałam trzydzieści,a może więcej lat temu.I dalej kusi mnie, żeby się poprostu dołączyć do chóru, bo to przecież moja piosenka i jają śpiewałam, żeby się chłopcy we mnie kochali.Chociażgłosem pięknym nigdy nie grzeszyłam machnęła ręką.No, pytaj pan.Chociaż właściwie wiem, o co chodzi.Zbrodnia, a więc motyw i okazja.Ma się za sobą tę setkępowieści kryminalnych.Całą noc głowę nad tym łamałam,dlatego mam oczy czerwone, a gospodyni patrzała zewspółczuciem, myślała, że opłakuję ofiarę zbrodni.Ja nieopłakuję umarłych.Wszyscy jesteśmy tu na tymczasem.Zresztą za wiele bym musiała płakać, nie ma miesiąca bezparu znajomych pogrzebów.Dla ludzi w moim wiekupogrzebów się nagle robi więcej niż premier.Właściwie tobardzo podobne imprezy.Spotyka się tych samychznajomych, tyle że raczej przed południem niż wieczorem itrwa, na szczęście, krócej.Chociaż nie zawsze.Nadgrobem Stefana będzie z dziesięć przemówień, dwiegodziny jak obszył. Proszę pani. Co? Aha, domyślam się, mówię nie na temat.Za-bieram cenny czas.No więc słucham? Co jest tematemdzisiejszego zebrania?Porucznik był z lekka ogłuszony i wyręczył go profesor. Chcielibyśmy się od pani dowiedzieć, co pani wie iczego się pani domyśla. A pan tu skąd? Aha, rozumiem, detektyw-amator?Choć nie, chyba jednak zawodowiec, coś tam mi się obi ło ouszy, wiem, wiem.Ja zresztą wiem wszystko, to jedna zmoich cech, a domyślam się jeszcze więcej.I chybawłaśnie za dużo.Ale kto zabił Stefana, nie mam pojęcia.Mogłabym sobie coś wymyślić, ale przecież zdaję sobiesprawę, że to za poważna impreza na improwizację. Czy myślała pani o tym, kto mógł tę zbrodnię po-pełnić? Wszyscy obecni w pokoju.Oprócz Stefana, bo on nigdyby nikogo nie zabił.Ani siebie, ani innych.Gdyby to byłapowieść kryminalna, głosowałabym na Rysię Taka cichawoda, najmniej podejrzana.Coś by można wy-kombinować.A w życiu, bo ja wiem, chyba na Werę.To by była dopiero sensacja oczy się jej zaświeciły. Droga pani, gdyby zechciała pani odpowiadać wprostna pytania, może prędzej doszlibyśmy ze sobą do ładu. Ależ chętnie, ja nieustannie próbuję dochodzić do ładuze sobą.Nie jest to najłatwiejsze. Jak wyglądały stosunki w małżeństwie Szalejów? Miałabym ochotę odpowiedzieć: zwyczajnie, jak wmałżeństwie.Ale to nie byłaby prawda.Najpierw szalonamiłość, muszę przyznać, jego do niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]