[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, jasne, że tory się wkrótce skończyły, ale kto by się tym przejmował? Przecież nie Kurczak.Odtąd Bill szedł przodem i układał tory, Mick biegał do tyłu i podawał mu szyny, po których jużprzejechali, a Kurczak siedział w lokomotywie, dorzucał węgla do kotła i wesoło trąbił do mijanychfarmerów, którzy na widok ryczącego parowozu, wynurzającego się ni stąd, ni zowąd z pyłu przedich domostwami, co prędzej czmychali do środka i ryglowali drzwi.A słyszeliście, jak kiedyś postanowił zaszczepić w Speewah wyścigi emu? Wiecie, emu wSpeewah to nie byle wypierdki, niektóre znoszą jaja tak wielkie, że można z nich robić domy, jeślitylko ktoś ma dość pary, żeby się kilofem przebić przez skorupę.No i świeże trzeba wybierać, bolepiej nie natrafić w środku na wkurzonego pisklaka; one pod tym względem są bardzo podobne doludzi i nie przyjmują dobrze eksmisji.Bill z Mickiem przygotowali tor wyścigowy, wykuli gostarannie między skałami, żeby zwierzakom nie wpadło do głowy uciekać na boki.I z początkupomysł chwycił.Ludzie schodzili się ze wszystkich stron, a chłopaki równo kosiły pieniądz.Niestety, potem znienacka rozeszła się wieść, że Mick ustawia zakłady.A sędzia do Speewahzagląda raz w roku, na Nowy Rok, bo tylko wtedy jest wystarczająco pijany, by znieść podróż przezpustynię - pewnie słyszeliście, że wieją tam takie wiatry, że nawet kruki latają tyłem, żeby ich pył nieoślepiał.Dlatego bogobojny ludek Speewah woli załatwiać sprawy po swojemu, zamiast czekać nainterwencję opieszałej, wyschłej od wichru i skacowanej sprawiedliwości.Ani się nasiprzedsiębiorczy kumple obejrzeli, jak ze dwa tuziny oszukanych - no, w każdym razie czuli sięoszukani, a trzeba przyznać, że typy Micka sprawdzały się zadziwiająco często - ziomków stanęłowysoko na skałach wzdłuż toru wyścigu i rozpoczęło kanonadę.Emu też dawały z siebie wszystko, tofakt.Najszybszy padł tuż przy mecie, z łbem o kilka cali od sznurka znaczącego koniec trasy.O, Kurczak się wtedy strasznie obraził na dowcipnisiów i dobre pół roku nie pokazywał się wSpeewah.Dlaczego? Bo, widzicie, on się do tych wyścigowych emu przywiązał.Zawsze sięprzywiązywał do swoich wynalazków, a jeśli wynalazł zwierzaka, to przywiązywał się jeszczebardziej.Wspomniałem, jak hodował w spiżarni funnelweba? No, właśnie.Oto nasz Kurczak wpełnej krasie.Ani chybi zachodzicie w głowę, dlaczego po tym całym zamieszaniu wciąż chcieliśmy go znać.Ano, widzicie, Kurczaka po prostu nie dało się nie lubić.Wystarczyło popatrzeć na tę jegouśmiechniętą, pełną zapału mordę, a robiło się człowiekowi jakoś lżej na duchu.Kurczak był takipełen.pełen wszystkiego.Pewnie dlatego pierwszy z nas się zaciągnął.Przezornie nie pochwalił się nikomu, tylkoczmychnął do obozu szkoleniowego i jak wieść doszła na farmę, trudno już go było bezkarnie dopaśći wbić mu trochę rozumu do łba.- Przecież nie pozwolę, żeby się dzieciak zmarnował - oznajmił Lloyd po nocy suto zakrapianejbimbrem Wuja Chucka, a Myszak bez słowa zaczął pakować swój podróżny worek.Moje pobudki, jak zapewne wiecie, nie były równie chwalebne, ale kiedy wreszcie znalezliśmysię w jednym oddziale, poczułem się doprawdy jak w domu.Tym razem Kurczak nie zdążył się daleko poszlajać.Natknęliśmy się na niego kilkadziesiątjardów od ścieżki.Stał pochylony pod drzewem i namiętnie coś kontemplował.Jaja były dwa.Nic specjalnego, powiadam wam, każde z półtora łokcia średnicy.Akurat namałą okopową jajecznicę.Tkwiły w wielkim gniezdzie, wyścielonym trawą i mchem.Owszem,trochę mnie zaniepokoiło, że jakoś tak metalicznie połyskiwały, ale po kilku latach na tej wojniepotrafiłem bagnetem, a jeśli przypiliło, i bez niego, otworzyć dowolną puszkę.- Gdzie ty łazisz?! - napadł na młodego z marszu Lloyd.- Czy mam cię prowadzić na sznurku?Opowiadałem wam, że jak już zupełnie nie mogliśmy z Kurczakiem wytrzymać, łapaliśmy go iza nogę przywiązywaliśmy do słupka podpierającego dach werandy? Gonitwa za nim po farmie samaw sobie była niezłą zabawą i musieliśmy naprawdę z życiem przebierać nogami, żeby go doścignąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tak, jasne, że tory się wkrótce skończyły, ale kto by się tym przejmował? Przecież nie Kurczak.Odtąd Bill szedł przodem i układał tory, Mick biegał do tyłu i podawał mu szyny, po których jużprzejechali, a Kurczak siedział w lokomotywie, dorzucał węgla do kotła i wesoło trąbił do mijanychfarmerów, którzy na widok ryczącego parowozu, wynurzającego się ni stąd, ni zowąd z pyłu przedich domostwami, co prędzej czmychali do środka i ryglowali drzwi.A słyszeliście, jak kiedyś postanowił zaszczepić w Speewah wyścigi emu? Wiecie, emu wSpeewah to nie byle wypierdki, niektóre znoszą jaja tak wielkie, że można z nich robić domy, jeślitylko ktoś ma dość pary, żeby się kilofem przebić przez skorupę.No i świeże trzeba wybierać, bolepiej nie natrafić w środku na wkurzonego pisklaka; one pod tym względem są bardzo podobne doludzi i nie przyjmują dobrze eksmisji.Bill z Mickiem przygotowali tor wyścigowy, wykuli gostarannie między skałami, żeby zwierzakom nie wpadło do głowy uciekać na boki.I z początkupomysł chwycił.Ludzie schodzili się ze wszystkich stron, a chłopaki równo kosiły pieniądz.Niestety, potem znienacka rozeszła się wieść, że Mick ustawia zakłady.A sędzia do Speewahzagląda raz w roku, na Nowy Rok, bo tylko wtedy jest wystarczająco pijany, by znieść podróż przezpustynię - pewnie słyszeliście, że wieją tam takie wiatry, że nawet kruki latają tyłem, żeby ich pył nieoślepiał.Dlatego bogobojny ludek Speewah woli załatwiać sprawy po swojemu, zamiast czekać nainterwencję opieszałej, wyschłej od wichru i skacowanej sprawiedliwości.Ani się nasiprzedsiębiorczy kumple obejrzeli, jak ze dwa tuziny oszukanych - no, w każdym razie czuli sięoszukani, a trzeba przyznać, że typy Micka sprawdzały się zadziwiająco często - ziomków stanęłowysoko na skałach wzdłuż toru wyścigu i rozpoczęło kanonadę.Emu też dawały z siebie wszystko, tofakt.Najszybszy padł tuż przy mecie, z łbem o kilka cali od sznurka znaczącego koniec trasy.O, Kurczak się wtedy strasznie obraził na dowcipnisiów i dobre pół roku nie pokazywał się wSpeewah.Dlaczego? Bo, widzicie, on się do tych wyścigowych emu przywiązał.Zawsze sięprzywiązywał do swoich wynalazków, a jeśli wynalazł zwierzaka, to przywiązywał się jeszczebardziej.Wspomniałem, jak hodował w spiżarni funnelweba? No, właśnie.Oto nasz Kurczak wpełnej krasie.Ani chybi zachodzicie w głowę, dlaczego po tym całym zamieszaniu wciąż chcieliśmy go znać.Ano, widzicie, Kurczaka po prostu nie dało się nie lubić.Wystarczyło popatrzeć na tę jegouśmiechniętą, pełną zapału mordę, a robiło się człowiekowi jakoś lżej na duchu.Kurczak był takipełen.pełen wszystkiego.Pewnie dlatego pierwszy z nas się zaciągnął.Przezornie nie pochwalił się nikomu, tylkoczmychnął do obozu szkoleniowego i jak wieść doszła na farmę, trudno już go było bezkarnie dopaśći wbić mu trochę rozumu do łba.- Przecież nie pozwolę, żeby się dzieciak zmarnował - oznajmił Lloyd po nocy suto zakrapianejbimbrem Wuja Chucka, a Myszak bez słowa zaczął pakować swój podróżny worek.Moje pobudki, jak zapewne wiecie, nie były równie chwalebne, ale kiedy wreszcie znalezliśmysię w jednym oddziale, poczułem się doprawdy jak w domu.Tym razem Kurczak nie zdążył się daleko poszlajać.Natknęliśmy się na niego kilkadziesiątjardów od ścieżki.Stał pochylony pod drzewem i namiętnie coś kontemplował.Jaja były dwa.Nic specjalnego, powiadam wam, każde z półtora łokcia średnicy.Akurat namałą okopową jajecznicę.Tkwiły w wielkim gniezdzie, wyścielonym trawą i mchem.Owszem,trochę mnie zaniepokoiło, że jakoś tak metalicznie połyskiwały, ale po kilku latach na tej wojniepotrafiłem bagnetem, a jeśli przypiliło, i bez niego, otworzyć dowolną puszkę.- Gdzie ty łazisz?! - napadł na młodego z marszu Lloyd.- Czy mam cię prowadzić na sznurku?Opowiadałem wam, że jak już zupełnie nie mogliśmy z Kurczakiem wytrzymać, łapaliśmy go iza nogę przywiązywaliśmy do słupka podpierającego dach werandy? Gonitwa za nim po farmie samaw sobie była niezłą zabawą i musieliśmy naprawdę z życiem przebierać nogami, żeby go doścignąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]