[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzień zaczął się zle, a jeszcze gorzej się skończy  odpowiedział ponuro. Zapewne oczekują panie, że pomogę przy tym kole.Czy tak według paniwygląda dobre zakończenie? Ubabrany w błocie i smarze i uszczęśliwiony! To dośćniestandardowe pojęcie szczęścia. A widzi pan, mamy dla pana niespodziankę  uśmiechnęłam się uroczo. Otóż nie musisię pan w niczym babrać, bo z kołem już sobie poradziłyśmy.I jesteśmy zupełnie czyste& I zadowolone  dorzuciła pani Maja. Chociaż jak tak na pana patrzę, to możeprzydałoby się panu czasami porobić coś ze smarem, coś naoliwić, przesmarować, człowiek sięwtedy wyluzowuje zupełnie jak przesmarowane zawiasy albo zacinające się drzwi& Wie pan,to takie męskie rozrywki& W takim razie bardzo paniom współczuję. Wydawało mi się, że w oczach chudzielcazamigotało coś na kształt rozbawienia, ale znikło tak szybko, że chyba znów wyobraznia spłatałami figla. Naprawdę jest mi pań bardzo żal  powtórzył. Cóż za dziwne i nieokrzesaneegzemplarze mężczyzn musiały panie spotykać.Nic dziwnego, że o prawdziwie męskichrozrywkach macie panie niewielkie pojęcie  dorzucił i wypinając dumnie chudą, aczniewątpliwie męską pierś, odszedł, zostawiając nas w osłupieniu. Ale burak  powiedziała w końcu pani Maja. A ja mu tylko chciałam zasugerować, żemoże gdyby się przesmarował, to zacząłby się w końcu normalnie zachowywać, a nie takjak teraz: rzęzi, skrzypi i się zacina! Biedak! To burak czy biedak?  zapytałam, potrząsając głową. I jedno, i drugie, chociaż bardziej biedak  zdecydowała pani Maja. Jak on musi siępodle czuć w swoim towarzystwie! Ja bym go tak nie żałowała, rzeczywistość jest taka, jaką sami sobie tworzymy.A tentu jest wyjątkowo uzdolniony w utrudnianiu innym życia.Widziałam go w akcji w Piątym Kole.Wyobraża sobie pani, że skrytykował ich napoleonki? Chyba pani żartuje! Toż to prawie bluznierstwo.Ktoś, kto zle mówi o tych ciastkach,dopuszcza się świętokradztwa! W takim razie  stanowczo bardziej burak niż biedak  zmieniłazdanie właścicielka Uroczyska i pomachała mi ręką na pożegnanie.Gdy już wyjeżdżałam z podwórka, w lusterku zobaczyłam jeszcze, jak profesor z żonąwychodzi na ganek.Wyglądało na to, że nareszcie spokojnie rozmawiają.Jeżeli mojespostrzeżenie było słuszne, to malownicki anioł rzeczywiście czynił cuda i przynosił szczęście.W związku z tym może i dla chudzielca była jakaś nadzieja i za sprawą anioła trochę sięodkwasi.Tak czy inaczej, ja tak na wszelki wypadek postanowiłam, że od tej pory, pozazanoszeniem próśb do świętego Antoniego, będę też prewencyjnie zwracać się do aniołaz obrazu.W końcu taka mała nadgorliwość nie powinna nikomu zaszkodzić.Gdy następnego dnia spotkaliśmy się z profesorem pod kapliczką, już na pierwszy rzutoka było widać, że jest potwornie zakłopotany. Pani Różo, chciałbym panią przeprosić za tę wczorajszą scenę, której była paniświadkiem  powiedział, uciekając wzrokiem w bok. Nie powinniśmy z Lilką załatwiać takichspraw w towarzystwie, ale ten martwy rodzinny członek spadł na mnie tak nagle, że zupełniestraciłem nad sobą kontrolę&  powiedział, a ja słysząc to sformułowanie, mało co nie udusiłamsię ze śmiechu. No tak, martwy członek, i to do tego rodzinny, może człowieka wyprowadzićz równowagi  mruknęłam w końcu i nie mogąc już się powstrzymać, eksplodowałamwesołością. Przepraszam pana bardzo, ale niestety wszystko mi się pokojarzyło  jęknęłam,kucając i ze zdziwieniem spostrzegając, że profesor też kuli się ze śmiechu. To by się dopiero działo, gdyby Lilka usłyszała, jak dworujemy sobie z jej szanownegoantenata  stwierdził w końcu profesor zduszonym głosem. Nie uszłoby nam to płazem!  Też mi się tak wydaje  przytaknęłam, mając w pamięci urażoną profesorową,wykrzykującą, że należy liczyć się ze słowami, gdy chodzi o jej rodzinę. A udało się państwudojść do porozumienia? Pośrednio  zmarkotniał profesor. Lilka nie jest do końca zadowolona& Po długichrozmowach dałem się jej przekonać, że to na pewno jest grób syna stryjecznego brata jej dziadka.Pani mogę oczywiście się przyznać, że nie do końca w to wierzę, a nawet nie od początku, ale jakmoja żona jest o czymś przekonana, to już nic na to nie można poradzić.Przecież nie będęwalczył z wiatrakami.W końcu co mi szkodzi uznać go za rodzinę& Tym bardziej, że niezamieszka z nami pod wspólnym dachem ani nie będę zmuszony go adoptować& Ale w żadnymrazie nie mogę zgodzić się na kupno domu.Zwyczajnie nas na to nie stać.Lilka wprawdziewyciągnęła na światło dzienne działo w postaci biżuterii i oszczędności, gotowa była wszystkona pniu sprzedać, wypłacić i zakupić schedę po cudownie odnalezionej zgubie, ale nawet jeżelimamy potrzebną sumę, to nie zdołamy utrzymać dwóch domów.Samo ogrzewanie by naszrujnowało, nie mówiąc o kosztach napraw i remontów.W starych domach zawsze trzeba cośreperować.Tak więc moja żona nadal jest niepocieszona.Twierdzi, że ten dom od razu do niejprzemówił i że nie zdziwi się, gdy rozezlony duch syna stryjecznego brata jej dziadka zacznienawiedzać nas po nocach.I jeżeli tak się stanie, to  tak twierdzi Lilka  będzie to wyłączniewiną mojego skąpstwa. No nie wiem, czy ja bym ryzykowała  roześmiałam się. Taki rozezlony duch to możebyć naprawdę kłopotliwy lokator. Ja jednak zaryzykuję.Pani Różo, jak dobrze, że pani zamiast mnie umoralniaći pouczać, z reguły się ze mną śmieje.A teraz chyba musimy pogonić nasze stadko do roboty profesor popatrzył na studentów, którzy wyglądali dziś nadzwyczaj marnie. A im co się stało?  zapytałam zdumiona. Jakaś nadzwyczaj wyczerpująca impreza imsię wczoraj przytrafiła? Bynajmniej.To też sprawka Lilki. Trudno mi to sobie wyobrazić  powiedziałam, ze zdumieniem patrząc na ziewającychi pokładających się gdzie popadnie przyszłych archeologów. Jak ona tego dokonała? Chybapójdę do niej na przeszkolenie& Też bym tak chciała. Lilka zrobiła to zupełnie przypadkiem.I za pośrednictwem ducha [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl