[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aleksandra poczuÅ‚a siÄ™ gÅ‚Ä™bokooszukana.Pierwszy rzut oka na paskudnie wymiÄ™te i czerwone niemowlÄ™ potwierdziÅ‚ jejnajgorsze obawy: oczywiÅ›cie nie nadawaÅ‚o siÄ™ ono do żadnej rozsÄ…dnej zabawy,absorbowaÅ‚o natomiast czas i energiÄ™ rodziców.CaÅ‚kowicie zbÄ™dna i kÅ‚opotliwainwestycja, i Aleksandra zupeÅ‚nie nie mogÅ‚a zrozumieć, dlaczego nikt jakoÅ› niewpadÅ‚ na jedyny rozsÄ…dny pomysÅ‚ i nie odniósÅ‚ go z powrotem tam, skÄ…d siÄ™wzięło.- DoÅ›mie - powiedziaÅ‚a stanowczo do matki, pokazujÄ…c palcem na potworkaw koÅ‚ysce i majÄ…c oczywiÅ›cie na myÅ›li:  Do Å›mietnika z niÄ…".Matka rozeÅ›miaÅ‚asiÄ™, chwyciÅ‚a jÄ… w ramiona i wyÅ›ciskaÅ‚a serdecznie, wiÄ™c miaÅ‚a nadziejÄ™, że siÄ™zrozumiaÅ‚y.- TrochÄ™ pózniej, dobrze? Niech najpierw podroÅ›nie - odparÅ‚a.Aleksandraskinęła niechÄ™tnie gÅ‚owÄ….Ostatecznie może poczekać, byle nie za dÅ‚ugo.Nieste-ty, wersja wydarzeÅ„, którÄ… matka wieczorem opowiedziaÅ‚a ojcu, odebraÅ‚a jejresztkÄ™ nadziei.TLR - Wyobraz sobie, nasza Aleksandra wykazaÅ‚a dziÅ› ogromne zainteresowaniePaulÄ….StaÅ‚a wpatrzona w koÅ‚yskÄ™, a potem zapytaÅ‚a mnie:  Dasz mi jÄ…?".PewniemyÅ›li, że mogÅ‚aby siÄ™ niÄ… bawić jak lalkÄ…: czy to nie urocze?Aleksandra pomyÅ›laÅ‚a ponuro, że gdyby siÄ™ mogÅ‚a pobawić PaulÄ… jak lalkÄ…, toby jej przede wszystkim urwaÅ‚a rÄ…czki i nóżki, ale dalsze dyskusje z matkÄ… byÅ‚yzbÄ™dne.Jej niewzruszona umiejÄ™tność dopasowywania rzeczywistoÅ›ci do wÅ‚a-snych wyobrażeÅ„ byÅ‚a jak pancerz, wszystko siÄ™ od niej odbijaÅ‚o.Już sam fakt istnienia Pauli byÅ‚ krzywdzÄ…cy, ale może daÅ‚oby siÄ™ go jakoÅ› za-akceptować, gdyby zechciaÅ‚a zająć należne jej miejsce za AleksandrÄ… i tam teżpozostać, ale Paula nie chciaÅ‚a.Bez wiÄ™kszego wysiÅ‚ku przeskakiwaÅ‚a klasy, wy-grywaÅ‚a konkursy i zdobywaÅ‚a serca.Aleksandrze w koÅ„cu pozostaÅ‚y tylko trzydziedziny, w których byÅ‚a zdecydowanie lepsza: genealogia, paleontologia i psy,głównie dlatego, że Paula nie okazywaÅ‚a żadnÄ… z nich najmniejszego zaintereso-wania.MiaÅ‚a też jeszcze, w odróżnieniu od otoczonej zawsze przyjaciółmi,krewnymi i kochankami Pauli, swojÄ… samotność: prawdziwe maÅ‚e arcydzieÅ‚o, jejsposób na życie.I z tego miaÅ‚aby teraz zrezygnować?Dla Toli?Nie byÅ‚o jednak prawdÄ…, że nigdy nie próbowaÅ‚a zbliżyć siÄ™ do innego czÅ‚o-wieka.Wprost przeciwnie, caÅ‚e jej życie byÅ‚o nieÅ›miaÅ‚Ä…, ale peÅ‚nÄ… nadziei próbÄ…znalezienia kogoÅ›, kto byÅ‚by jej bliski, ale znowu nie aż tak bezlitoÅ›nie bliski, jakPaula.Kiedy poszÅ‚a do szkoÅ‚y, stwierdziÅ‚a z ulgÄ…, że inne dzieci byÅ‚y zupeÅ‚nie prze-ciÄ™tne, w jej klasie ani jedno nie przypominaÅ‚o rajskiego ptaka, Pauli.NabraÅ‚aotuchy, wierzÄ…c, że uda jej siÄ™ przynajmniej z niektórymi zaprzyjaznić.Możeakurat nie z tÄ… Å‚adnÄ… i zarozumiaÅ‚Ä… ElżuniÄ…, która siedziaÅ‚a w tej samej Å‚awce, aleKrzyÅ› ze Å›rodkowego rzÄ™du ogromnie jej siÄ™ spodobaÅ‚.WydawaÅ‚ siÄ™ jej zachwy-cajÄ…cy, byÅ‚ tak szczuplutki, że aż przezroczysty, miaÅ‚ cieniutkie paluszki, wielkie,TLR zdziwione oczy, biaÅ‚e, puszyste rzÄ™sy i duże zÄ™by jak królik, przedzielone naprzedzie szparÄ….Na przerwie oddaÅ‚a mu pół swojego Å›niadania, które przyjÄ…Å‚ bezsÅ‚owa, ale uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej, a jego delikatne uszy siÄ™ zaróżowiÅ‚y.PoczuÅ‚asiÄ™ uszczęśliwiona.Po paru tygodniach odważyÅ‚a siÄ™ zaprosić go do Aosinka naniedzielÄ™ i nie posiadaÅ‚a siÄ™ z radoÅ›ci, kiedy przed bramÄ… zatrzymaÅ‚ siÄ™ czerwonypolonez, z którego wysiadÅ‚ ojciec Krzysia, trzymajÄ…c syna za ramiÄ™.Z zaintere-sowaniem obrzuciÅ‚ wzrokiem rozsypujÄ…ce siÄ™ kolumny ganku i odpadajÄ…cy tynk,pocaÅ‚owaÅ‚ matkÄ™ Aleksandry w rÄ™kÄ™ i powiedziaÅ‚, że odbierze Krzysia po kolacji.Aleksandrze jeden dzieÅ„ na pokazanie przyjacielowi tego wszystkiego, co stano-wiÅ‚o treść jej życia w Aosinku, wydaÅ‚ siÄ™ rozpaczliwie krótki.Czy zacząć od uja-dajÄ…cych wÅ›ciekle psów, czy też od gniazda Å›lepych myszy w piwnicy? Zapro-wadzić go najpierw do Krasuli sÄ…siada, która pasÅ‚a siÄ™ ze swoim cielakiem w sa-dzie, czy do drewutni, gdzie pajÄ…k krzyżak utkaÅ‚ misternÄ… pajÄ™czynÄ™ kolosalnychrozmiarów?NiezupeÅ‚nie wypadÅ‚o to tak, jak sobie zamarzyÅ‚a.Psy napawaÅ‚y Krzysia lÄ™-kiem, za nic na Å›wiecie nie chciaÅ‚ zbliżyć siÄ™ do żadnego z nich, nawet do bez-zÄ™bnej, Å‚agodnej Muchy, która już miaÅ‚a sto lat, ale nie wstydziÅ‚a siÄ™ nawet wtym podeszÅ‚ym wieku zostać matkÄ… i przy jej czarnych, dÅ‚ugich sutkach znowuwisiaÅ‚y trzy Å‚aciate kluseczki.OdmówiÅ‚ też wejÅ›cia na dÄ…b, w którego konarachAleksandra zbudowaÅ‚a przy pomocy ojca domek, przedmiot jej wielkiej dumy, zprawdziwymi materacami do spania, stolikiem i obrazkami na Å›cianach.SpÄ™dzaÅ‚atam caÅ‚e godziny, obserwujÄ…c mieszkajÄ…ce w koronach dÄ™bów roztrzepane rudewiewiórki i palÄ…c wÅ‚asnorÄ™cznie skrÄ™cone papierosy z suchych liÅ›ci rabarbaru.ByÅ‚a niepocieszona i chciaÅ‚a namówić Krzysia chociażby na pokruszonego ra-barbarowego papierosa, ale zamachaÅ‚ ze zgrozÄ… rÄ™kami.NiewypaÅ‚em też okazaÅ‚asiÄ™ próba wtajemniczenia go w eksperymenty naukowe, jakie przeprowadzaÅ‚a zdropiatÄ… kurÄ…, którÄ… pożyczyÅ‚a sobie w tym celu od sÄ…siada.PracowaÅ‚a z niÄ…, Å‚Ä…-czÄ…c elementy hipnozy i magii, gdyż nie wiedziaÅ‚a, w jakim kierunku ptak okażeTLR siÄ™ bardziej utalentowany.ZnajdowaÅ‚a siÄ™ dopiero na poczÄ…tku swoich badaÅ„, bokura, wyjÄ…tkowej brzydoty i tÄ™poty, nie robiÅ‚a na razie specjalnych postÄ™pów.%7Å‚eby jÄ… choć trochÄ™ zmobilizować i nastawić pozytywnie do współpracy,ochrzciÅ‚a jÄ… Å›wiÄ™conÄ… wodÄ… i nazwaÅ‚a Morgana la Fée.Do tej pory zupeÅ‚nie nie-zle udawaÅ‚o siÄ™ Aleksandrze wprowadzać MorganÄ™ w trans, okrÄ™cajÄ…c siÄ™ z niÄ… wrytualnym taÅ„cu i motonnie Å›piewajÄ…c.Kiedy ptak zamieraÅ‚ w jej rÄ™kach, kÅ‚adÅ‚ago na Å›cieżce, przeciÄ…gaÅ‚a palcem po grzbiecie i rysowaÅ‚a przed dziobem zaklÄ™tykrÄ…g.Zazwyczaj wystarczaÅ‚o to, żeby Morgana sztywniaÅ‚a z oczami w sÅ‚up iwbitym w ziemiÄ™ dziobem.Niestety, akurat tym razem kura, zdenerwowana obecnoÅ›ciÄ… obcego chÅ‚opca,a być może po prostu niedysponowana po makowcu, którym nakarmiÅ‚a jÄ… Alek-sandra, straciÅ‚a kontrolÄ™ nad swoimi funkcjami fizjologicznymi i obsraÅ‚a uroczy-Å›cie obracajÄ…cego siÄ™ z niÄ… w ramionach Krzysia.Aleksandra musiaÅ‚a też z przygnÄ™bieniem stwierdzić, że ani widok pajÄ…ka, aniÅ›lepych myszy nie sprawiÅ‚ Krzysiowi żadnej przyjemnoÅ›ci.Nie zainteresowaÅ‚ygo też dżdżownice w kompoÅ›cie i cielaczek Krasuli.UdaÅ‚o mu siÄ™ natomiast po-Å›lizgnąć na krowim placku i rozerwać sobie spodnie przy przechodzeniu przezpÅ‚ot.Najpózniej w tym momencie straciÅ‚ ostatecznie zainteresowanie naturÄ…, Ao-sinkiem i AleksandrÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl