[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Opowiem jak to było.Nana-po kupił u Szoszonów partięskór, które miał odesłać wodą.Wraz z sześcioma bladymitwarzami załadował skóry w szereg pak.Awaht-Niah, wielki iostrożny wódz Szoszonów, dał im jako osłonę czterechwojowników.Po rzece Sweet Water dopłynęli do SalbeiGreek.Tam się zatrzymali, by się udać do Rattlesmake Hills.Nana-po jechał na przedzie karawany w otoczeniu czterechSzoszonów i koni, obładowanych skórami.Sześć bladychtwarzy pozostało w tyle, by nałowić ryb na wieczerzę.Przypołowie ryb napadła na nich czereda Indian polująca w tychstronach i wycięła w pień całą szóstkę.Popełniwszymorderstwo chcieli po ograbieniu trupów ruszyć śladami koniobładowanych towarem.W tym samym czasie na SweetWater pojawiło się kilka czółen, sześciu Upsaroków wiozłonimi skóry.Zastrzelono ich również.Podżegaczem do mordu iprzywódcą był Innua-Nehma.Powsadzał większość swychludzi na czółna Upsaroków polecając im zanieść skóry narówninę Seminole, gdzie Indianie Arikara wtedy mieszkali.Sam pozostał z kilkoma wojownikami, by dalej polować.Niepilnował wcale rzeki, nie zauważył więc, że zjawiła się na niejcała masa Upsaroków.Na widok pomordowanych przybyszewysiedli z łodzi i napadli na niego.Ponieważ był człowiekiemmądrym, oświadczył im, że to uczynili Szoszoni wraz z Nana-po, widział na własne oczy, nie mógł jednak nic poradzić,gdyż wszystko odbyło się z błyskawiczną szybkością.Upsarokowie uwierzyli, darowali wolność i jemu, i jegoludziom, stali się nawet jego sprzymierzeńcami i puścili się wpogoń za Szoszonami.Wreszcie pochwycili i sprowadzili dociebie.Zginęli niewinnie przy męczeńskim palu.Nana-po maumrzeć również, gdy tylko jego squaw złoży niepotrzebnieodpowiednią ilość strzelb. Uff, uff! szepnął Kikatsa, gdy Winnetou skończyłopowiadanie. Gdyby tak było jak mówi wódz Apaczów,winowajcami byliby Indianie Arikara, nasi obecnisprzymierzeńcy! Tak też jest! A nawet gorzej.Wypowiedziałeś Szoszonomwojnę w przekonaniu, że wymordowali twoich ludzi, terazbędą szukali zemsty, ponieważ posłałeś na pal ich niewinnychwojowników. Uff! Czy Winnetou może dowieść, że wszystko co mówiłjest prawdą? Nie kłamię nigdy.Mimo to dam dowód, gdyż sprawa jestniesłychanie ważna.Indianie Arikara sprzymierzyli się z tobą,by zabrać Szoszonom wielkie łupy.Nie odstraszy ichświadomość, że są sami jedynymi i wyłącznymi winowajcami.W drodze do ciebie pojmali mego brata Old Shatterhanda.Jechałem za nim, by go uwolnić.Podkradałem się cicho ipodsłuchiwałem.Słyszałem rozmowę Peteha ze starymwojownikiem Innua-Nehma, mówili o morderstwie, treśćrozmowy powtórzyłem ci przed chwilą.Zmiali się, że uważaszmorderców za niewiniątka i mścisz się na niewinnychSzoszonach.Dowiedziawszy się, gdzie zbrodnia zostałapopełniona, postanowiłem zbadać to miejsce.Korzystając zwolniejszej jazdy Indian Arikara pocwałowałem nad rzekęSalbei.Tu odnalazłem miejsce mordu.Nie pogrzebane ciałasześciu bladych twarzy, rozdarte przez sępy, leżą, na ziemi.Dlaczego nie przyjrzeliście się tym zwłokom? Powiedziałyby,że mordercami są Indianie Arikara, a nie Szoszoni, którychbiałych towarzyszy zamordowano! Uff! Leżą jeszcze tam? Tak.Dlatego właśnie do ciebie przybywam.Wykopałeśprzeciw Szoszonom topór wojenny, będą żądaćzadośćuczynienia za czterech ludzi, którzy zginęli przy palu;jestem jednak przyjacielem i bratem wszystkich czerwonychmężów i chcę, by pokój zapanował miedzy wami.Wyślij jutrorano nad rzekę Salbei ludzi o bystrym wzroku.Gdy popowrocie oświadczą, że widzieli zwłoki bladych twarzy nawskazanym miejscu, będziesz miał dowód, że Szoszoni sąniewinni i że cała wina spada na Indian Arikara. Uff, uff, masz rację. Tak.Mam rację.Powiedziałem, jak się przedstawia całarzecz.Howgh! Cóż będzie robić sławny wódz Apaczów, Winnetou, dochwili powrotu mych gońców? Nie powinienem o tym mówić, ale odpowiem na pytanie,gdyż chcę, byś się przekonał, że jestem szczery.Jadę doSzoszonów.Jeżeli przekonasz się o ich niewinności,zaproponuj odszkodowanie za czterech zabitych.Ja będę ichnamawiać, by się na nie zgodzili.Jeżeli jednak tego nieuczynisz, napadną na was w sile przeszło tysiąca ludzi.Wobydwóch wypadkach Indianie Arikara poniosą zasłużonąkarę.Winnetou, wódz Apaczów, powiedział wszystko.Howgh!Wypowiedziawszy ostatnie słowa znikł.Kikatsa stał przezdługi czas jak wryty, nie mówiąc ani słowa i patrzył w ciemnąnoc.Słowa Apacza były dla niego taką samą niespodzianką,jak jego nagłe jawienie się.Mój Winnetou był istotniewspaniałym, niezrównanym człowiekiem!Jakonpi-Topa odwrócił wreszcie głowę i zapytał: Cóż na to Old Shatterhand? W to, co mówi Winnetou, nie można wątpić. Uff! A więc mordercy są tuż obok mego obozu! Tak. I nie wolno mi ich ukarać prędzej nim powrócą gońcy! Zrób więc wszystko, by nie nabrali podejrzeń i nie uciekli. Czy mam ich traktować po przyjacielsku? Po przyjacielsku nie, ale poważnie, jak się tosprzymierzeńcom należy. A gdy Peteh zażąda twojej śmierci? Powołasz się na zgromadzenie. Zechce przyspieszyć jego termin. Jeżeli pomówisz z wojownikami, zgodzą się na twojąpropozycję. Uff! Moja dusza jest bardzo zatroskana, jeżeli bowiem coś cisię stanie, Winnetou zażąda, bym mu dał zadośćuczynienie. Masz wprawdzie rację, ale nie potrzebujesz się obawiać,gdyż jestem przekonany, że ze strony Indian Arikara nic złegomnie nie spotka. Zwołam zaraz najstarszych wojowników, by opowiedzieć cousłyszałem od wodza Apaczów. Uczyń to.Niech jednak nie dadzą jutro poznać Arikarom, żecoś wiedzą. Nakażę im to surowo.Chodz!Opuściliśmy miejsce, w którym odbyła się ta ważnarozmowa.Wódz udał się do swojego mieszkania, ja zaś doswojego.Gdy wszedłem do szałasu, Rost i Carpio zaczęlipytać gdzie byłem tak długo.Dowiedziawszy się, żerozmawiałem z Winnetou, bardzo się zdziwili i ucieszyli.Oczywiście powiedziałem im, co nam Apacz zakomunikował.Gdy skończyłem, Carpio rzekł: Mam zawsze rację, ale to zawsze! Jak to? I teraz też? zapytałem. Przecież to takie proste! Mordercami są Indianie Arikara, atymczasem przypuszczano, że wszystkiemu winni sąSzoszoni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Opowiem jak to było.Nana-po kupił u Szoszonów partięskór, które miał odesłać wodą.Wraz z sześcioma bladymitwarzami załadował skóry w szereg pak.Awaht-Niah, wielki iostrożny wódz Szoszonów, dał im jako osłonę czterechwojowników.Po rzece Sweet Water dopłynęli do SalbeiGreek.Tam się zatrzymali, by się udać do Rattlesmake Hills.Nana-po jechał na przedzie karawany w otoczeniu czterechSzoszonów i koni, obładowanych skórami.Sześć bladychtwarzy pozostało w tyle, by nałowić ryb na wieczerzę.Przypołowie ryb napadła na nich czereda Indian polująca w tychstronach i wycięła w pień całą szóstkę.Popełniwszymorderstwo chcieli po ograbieniu trupów ruszyć śladami koniobładowanych towarem.W tym samym czasie na SweetWater pojawiło się kilka czółen, sześciu Upsaroków wiozłonimi skóry.Zastrzelono ich również.Podżegaczem do mordu iprzywódcą był Innua-Nehma.Powsadzał większość swychludzi na czółna Upsaroków polecając im zanieść skóry narówninę Seminole, gdzie Indianie Arikara wtedy mieszkali.Sam pozostał z kilkoma wojownikami, by dalej polować.Niepilnował wcale rzeki, nie zauważył więc, że zjawiła się na niejcała masa Upsaroków.Na widok pomordowanych przybyszewysiedli z łodzi i napadli na niego.Ponieważ był człowiekiemmądrym, oświadczył im, że to uczynili Szoszoni wraz z Nana-po, widział na własne oczy, nie mógł jednak nic poradzić,gdyż wszystko odbyło się z błyskawiczną szybkością.Upsarokowie uwierzyli, darowali wolność i jemu, i jegoludziom, stali się nawet jego sprzymierzeńcami i puścili się wpogoń za Szoszonami.Wreszcie pochwycili i sprowadzili dociebie.Zginęli niewinnie przy męczeńskim palu.Nana-po maumrzeć również, gdy tylko jego squaw złoży niepotrzebnieodpowiednią ilość strzelb. Uff, uff! szepnął Kikatsa, gdy Winnetou skończyłopowiadanie. Gdyby tak było jak mówi wódz Apaczów,winowajcami byliby Indianie Arikara, nasi obecnisprzymierzeńcy! Tak też jest! A nawet gorzej.Wypowiedziałeś Szoszonomwojnę w przekonaniu, że wymordowali twoich ludzi, terazbędą szukali zemsty, ponieważ posłałeś na pal ich niewinnychwojowników. Uff! Czy Winnetou może dowieść, że wszystko co mówiłjest prawdą? Nie kłamię nigdy.Mimo to dam dowód, gdyż sprawa jestniesłychanie ważna.Indianie Arikara sprzymierzyli się z tobą,by zabrać Szoszonom wielkie łupy.Nie odstraszy ichświadomość, że są sami jedynymi i wyłącznymi winowajcami.W drodze do ciebie pojmali mego brata Old Shatterhanda.Jechałem za nim, by go uwolnić.Podkradałem się cicho ipodsłuchiwałem.Słyszałem rozmowę Peteha ze starymwojownikiem Innua-Nehma, mówili o morderstwie, treśćrozmowy powtórzyłem ci przed chwilą.Zmiali się, że uważaszmorderców za niewiniątka i mścisz się na niewinnychSzoszonach.Dowiedziawszy się, gdzie zbrodnia zostałapopełniona, postanowiłem zbadać to miejsce.Korzystając zwolniejszej jazdy Indian Arikara pocwałowałem nad rzekęSalbei.Tu odnalazłem miejsce mordu.Nie pogrzebane ciałasześciu bladych twarzy, rozdarte przez sępy, leżą, na ziemi.Dlaczego nie przyjrzeliście się tym zwłokom? Powiedziałyby,że mordercami są Indianie Arikara, a nie Szoszoni, którychbiałych towarzyszy zamordowano! Uff! Leżą jeszcze tam? Tak.Dlatego właśnie do ciebie przybywam.Wykopałeśprzeciw Szoszonom topór wojenny, będą żądaćzadośćuczynienia za czterech ludzi, którzy zginęli przy palu;jestem jednak przyjacielem i bratem wszystkich czerwonychmężów i chcę, by pokój zapanował miedzy wami.Wyślij jutrorano nad rzekę Salbei ludzi o bystrym wzroku.Gdy popowrocie oświadczą, że widzieli zwłoki bladych twarzy nawskazanym miejscu, będziesz miał dowód, że Szoszoni sąniewinni i że cała wina spada na Indian Arikara. Uff, uff, masz rację. Tak.Mam rację.Powiedziałem, jak się przedstawia całarzecz.Howgh! Cóż będzie robić sławny wódz Apaczów, Winnetou, dochwili powrotu mych gońców? Nie powinienem o tym mówić, ale odpowiem na pytanie,gdyż chcę, byś się przekonał, że jestem szczery.Jadę doSzoszonów.Jeżeli przekonasz się o ich niewinności,zaproponuj odszkodowanie za czterech zabitych.Ja będę ichnamawiać, by się na nie zgodzili.Jeżeli jednak tego nieuczynisz, napadną na was w sile przeszło tysiąca ludzi.Wobydwóch wypadkach Indianie Arikara poniosą zasłużonąkarę.Winnetou, wódz Apaczów, powiedział wszystko.Howgh!Wypowiedziawszy ostatnie słowa znikł.Kikatsa stał przezdługi czas jak wryty, nie mówiąc ani słowa i patrzył w ciemnąnoc.Słowa Apacza były dla niego taką samą niespodzianką,jak jego nagłe jawienie się.Mój Winnetou był istotniewspaniałym, niezrównanym człowiekiem!Jakonpi-Topa odwrócił wreszcie głowę i zapytał: Cóż na to Old Shatterhand? W to, co mówi Winnetou, nie można wątpić. Uff! A więc mordercy są tuż obok mego obozu! Tak. I nie wolno mi ich ukarać prędzej nim powrócą gońcy! Zrób więc wszystko, by nie nabrali podejrzeń i nie uciekli. Czy mam ich traktować po przyjacielsku? Po przyjacielsku nie, ale poważnie, jak się tosprzymierzeńcom należy. A gdy Peteh zażąda twojej śmierci? Powołasz się na zgromadzenie. Zechce przyspieszyć jego termin. Jeżeli pomówisz z wojownikami, zgodzą się na twojąpropozycję. Uff! Moja dusza jest bardzo zatroskana, jeżeli bowiem coś cisię stanie, Winnetou zażąda, bym mu dał zadośćuczynienie. Masz wprawdzie rację, ale nie potrzebujesz się obawiać,gdyż jestem przekonany, że ze strony Indian Arikara nic złegomnie nie spotka. Zwołam zaraz najstarszych wojowników, by opowiedzieć cousłyszałem od wodza Apaczów. Uczyń to.Niech jednak nie dadzą jutro poznać Arikarom, żecoś wiedzą. Nakażę im to surowo.Chodz!Opuściliśmy miejsce, w którym odbyła się ta ważnarozmowa.Wódz udał się do swojego mieszkania, ja zaś doswojego.Gdy wszedłem do szałasu, Rost i Carpio zaczęlipytać gdzie byłem tak długo.Dowiedziawszy się, żerozmawiałem z Winnetou, bardzo się zdziwili i ucieszyli.Oczywiście powiedziałem im, co nam Apacz zakomunikował.Gdy skończyłem, Carpio rzekł: Mam zawsze rację, ale to zawsze! Jak to? I teraz też? zapytałem. Przecież to takie proste! Mordercami są Indianie Arikara, atymczasem przypuszczano, że wszystkiemu winni sąSzoszoni [ Pobierz całość w formacie PDF ]