[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok leżały worki takie, jakich używasię do przewozu pieniędzy.Chudy podszedł do wiszącego na ścianie planu, wykonanegoprzez Kasjera. Uwaga.Przypominam jeszcze raz plan operacji.Punktualnie o szesnastej piętnaściewjeżdżamy na dziedziniec.Mamy ze sobą całą forsę& spojrzał na stos pieniędzy podścianą&Joanna przeczytała tablicę: Polski Związek Kynologiczny , zawahała się chwilę i weszła.Czuła się wyraznie niepewnie.W małym pokoiku znajdowało się kilka pań i jeden pies, ale niestety, nie czarnynowofundlandczyk, tylko mały, biały pudełek, z którym odbywało się coś tragicznego.Pieseksiedział na stole, jedno oko miał czymś zalepione, kasłał, kichał, prychał, usiłował się drapać iocierać wszystkimi łapami równocześnie, a panie szalały wokół niego w panicznej rozpaczy.Zaskoczona Joanna zatrzymała się w drzwiach.49 Wydłub jej palcem! krzyknęła jedna z pań. Nie mogę! wyszlochała druga. Ma wszędzie!& Może poczekać, aż zaschnie, to się wykruszy radziła trzecia. Udusi się! Wody!& Co jej się stało? spytała Joanna z przejęciem i współczuciem. Zjadła krówkę słupską!&Istotnie, pudełek nie tyle zjadł, co usiłował zjeść świeżą krówkę słupską i zaklajstrował się naamen.Miał tę krówkę wszędzie, w pysku, na oczach, w uszach, w sierści, a co najgorsze niemógł poruszać ugrzęzniętymi zębami.W tych warunkach Joanna nie mogła rozpocząćdyplomatycznej konwersacji, musiała przeczekać.Wreszcie zapłakana właścicielka wydłubała z wielkim trudem psu krówkę z pyska palcem izapanował względny spokój.Jedna z pań oddała się na usługi Joanny. Hodowla nowofundlandczyków? powiedziała z namysłem. Jest kilka.Podać paniadresy?&Zegarek na ręce Chudego wskazywał dokładnie szesnastą piętnaście.Chudy siedział wszoferce obok Kierowcy.Samochód zatrzymał się w bramie.Strażnik z pistoletemmaszynowym na plecach podszedł do samochodu. Co jest? Transport z PWPW powiedział Chudy, podając równocześnie dokumenty. Z PWPW? zdziwił się tamten. O tej porze? Mieliśmy być wcześniej, ale złapaliśmy gumę wyjaśnił Chudy.Strażnik spojrzał na papiery i odszedł.Chudy spojrzał na Kierowcę.Spod beretu spływał mu kroplami pot, cieknąc po czole i nosie. Wytrzyj gębę, ty tchórzu mruknął z wyrzutem.Kierowca sięgnął po chusteczkę i starannie wytarł nią czoło, zerkając w stronę wartownika.Wartownika nie było widać.Kierowca bębnił nerwowo po kierownicy. Przestań syknął Chudy.Kierowca spojrzał na niego.Po twarzy Chudego spływałykrople potu.Kierowca bez słowa podał mu chusteczkę.Chudy otarł nią czoło i spojrzał wstronę wartowni, z której szedł strażnik.50 Tam w wozie ktoś jest? spytał podając Chudemu papiery.Chudy skinął głową.Strażnikobszedł wóz i zajrzał do wnętrza.W środku na ławeczkach siedzieli Intelektualista i Elegant.Po ich twarzach spływał pot.Strażnik obrzucił ich zdziwionym spojrzeniem i obejrzałdokładnie wnętrze samochodu, po czym bez słowa zatrzasnął drzwiczki i podszedł doszoferki. Dobra jest, wjeżdżajcie!Kierowca wycierał właśnie twarz chusteczką.Pośpiesznie zapuścił motor i ruszył.Strażnikspojrzał za odjeżdżającymi, potem zdjął czapkę i przesunął dłonią po czole.Ze zdziwieniemstwierdził, że dłoń jest sucha.Zatrzymali się przed rampą, po której spacerował uzbrojony strażnik.Chudy rozejrzał się podziedzińcu. Tych z Płocka jeszcze nie ma mruknął.Strażnik podszedł do szoferki. Przywiezliście coś?Chudy skinął głową. No to rozładowywać, szkoda czasu! Chudy ociągając się wylazł z szoferki. Tu mieli przyjechać z Płocka po pieniądze& zwrócił się do strażnika.Strażnik spojrzałna niego podejrzliwie. A bo co? Nic, kuzyn jest tam konwojentem.Myślałem, że go spotkam&Strażnik pokręcił głową. Może byli wcześniej.Ja tu jestem dopiero od czwartej i dodał stanowczo: No, tozałatwiajcie co trzeba!Chudy z rozpaczą spojrzał w stronę bramy, potem w ciemne wnętrze klatki schodowej i niewidząc znikąd ratunku, otworzył drzwi wozu. Zabieramy na górę warknął.Obok Chudego stanął Kierowca.Intelektualista i Elegant podali po dwa worki, sami wzięlidrugie dwa i cała czwórka zniknęła w drzwiach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Obok leżały worki takie, jakich używasię do przewozu pieniędzy.Chudy podszedł do wiszącego na ścianie planu, wykonanegoprzez Kasjera. Uwaga.Przypominam jeszcze raz plan operacji.Punktualnie o szesnastej piętnaściewjeżdżamy na dziedziniec.Mamy ze sobą całą forsę& spojrzał na stos pieniędzy podścianą&Joanna przeczytała tablicę: Polski Związek Kynologiczny , zawahała się chwilę i weszła.Czuła się wyraznie niepewnie.W małym pokoiku znajdowało się kilka pań i jeden pies, ale niestety, nie czarnynowofundlandczyk, tylko mały, biały pudełek, z którym odbywało się coś tragicznego.Pieseksiedział na stole, jedno oko miał czymś zalepione, kasłał, kichał, prychał, usiłował się drapać iocierać wszystkimi łapami równocześnie, a panie szalały wokół niego w panicznej rozpaczy.Zaskoczona Joanna zatrzymała się w drzwiach.49 Wydłub jej palcem! krzyknęła jedna z pań. Nie mogę! wyszlochała druga. Ma wszędzie!& Może poczekać, aż zaschnie, to się wykruszy radziła trzecia. Udusi się! Wody!& Co jej się stało? spytała Joanna z przejęciem i współczuciem. Zjadła krówkę słupską!&Istotnie, pudełek nie tyle zjadł, co usiłował zjeść świeżą krówkę słupską i zaklajstrował się naamen.Miał tę krówkę wszędzie, w pysku, na oczach, w uszach, w sierści, a co najgorsze niemógł poruszać ugrzęzniętymi zębami.W tych warunkach Joanna nie mogła rozpocząćdyplomatycznej konwersacji, musiała przeczekać.Wreszcie zapłakana właścicielka wydłubała z wielkim trudem psu krówkę z pyska palcem izapanował względny spokój.Jedna z pań oddała się na usługi Joanny. Hodowla nowofundlandczyków? powiedziała z namysłem. Jest kilka.Podać paniadresy?&Zegarek na ręce Chudego wskazywał dokładnie szesnastą piętnaście.Chudy siedział wszoferce obok Kierowcy.Samochód zatrzymał się w bramie.Strażnik z pistoletemmaszynowym na plecach podszedł do samochodu. Co jest? Transport z PWPW powiedział Chudy, podając równocześnie dokumenty. Z PWPW? zdziwił się tamten. O tej porze? Mieliśmy być wcześniej, ale złapaliśmy gumę wyjaśnił Chudy.Strażnik spojrzał na papiery i odszedł.Chudy spojrzał na Kierowcę.Spod beretu spływał mu kroplami pot, cieknąc po czole i nosie. Wytrzyj gębę, ty tchórzu mruknął z wyrzutem.Kierowca sięgnął po chusteczkę i starannie wytarł nią czoło, zerkając w stronę wartownika.Wartownika nie było widać.Kierowca bębnił nerwowo po kierownicy. Przestań syknął Chudy.Kierowca spojrzał na niego.Po twarzy Chudego spływałykrople potu.Kierowca bez słowa podał mu chusteczkę.Chudy otarł nią czoło i spojrzał wstronę wartowni, z której szedł strażnik.50 Tam w wozie ktoś jest? spytał podając Chudemu papiery.Chudy skinął głową.Strażnikobszedł wóz i zajrzał do wnętrza.W środku na ławeczkach siedzieli Intelektualista i Elegant.Po ich twarzach spływał pot.Strażnik obrzucił ich zdziwionym spojrzeniem i obejrzałdokładnie wnętrze samochodu, po czym bez słowa zatrzasnął drzwiczki i podszedł doszoferki. Dobra jest, wjeżdżajcie!Kierowca wycierał właśnie twarz chusteczką.Pośpiesznie zapuścił motor i ruszył.Strażnikspojrzał za odjeżdżającymi, potem zdjął czapkę i przesunął dłonią po czole.Ze zdziwieniemstwierdził, że dłoń jest sucha.Zatrzymali się przed rampą, po której spacerował uzbrojony strażnik.Chudy rozejrzał się podziedzińcu. Tych z Płocka jeszcze nie ma mruknął.Strażnik podszedł do szoferki. Przywiezliście coś?Chudy skinął głową. No to rozładowywać, szkoda czasu! Chudy ociągając się wylazł z szoferki. Tu mieli przyjechać z Płocka po pieniądze& zwrócił się do strażnika.Strażnik spojrzałna niego podejrzliwie. A bo co? Nic, kuzyn jest tam konwojentem.Myślałem, że go spotkam&Strażnik pokręcił głową. Może byli wcześniej.Ja tu jestem dopiero od czwartej i dodał stanowczo: No, tozałatwiajcie co trzeba!Chudy z rozpaczą spojrzał w stronę bramy, potem w ciemne wnętrze klatki schodowej i niewidząc znikąd ratunku, otworzył drzwi wozu. Zabieramy na górę warknął.Obok Chudego stanął Kierowca.Intelektualista i Elegant podali po dwa worki, sami wzięlidrugie dwa i cała czwórka zniknęła w drzwiach [ Pobierz całość w formacie PDF ]