[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potwierdzała po prostu to,co już wiedział: zdrada była włączona w grę od samego początku.Zastanawiał się tylko, co sprawiło, że stary generał odczuwał żal i żezechciał mu to przekazać.Natomiast po usłyszeniu drugiej informacji zadrżał z przerażenia ize złości.Maria błagała go, aby się nie narażał i wracał; mówiła, że zapośrednictwem starego przyjaciela, dyplomaty, który zgodził się jejpomóc, nawiąże niebawem czysty kontakt,  całkiem bezpieczny , jakzapewniała, z francuskimi służbami specjalnymi.Michael zaprogra-mował swój zegarek tak, aby wymazać obie wiadomości od Marii iżeby nagrać z kolei wiadomość dla niej.Tonem pełnym rozdrażnieniaoświadczył po francusku:  Powrót niemożliwy.Co do drugiej sprawy- odwołaj wszystko, natychmiast, to rozkaz.Odwołaj wszystko.- Jakieś kłopoty w interesach? - spytała Irina, gdy skończył.Uśmiechała się współczująco.- Tak, właśnie - odpowiedział po chwili milczenia.- Zapomnij o tym - rzekła posyłając mu czułe spojrzenie.Skoń-czyli kolację.Poszli do pokoju na piętrze.- Zapomnij o wszystkim - wyszeptała rozkochana, przytulając sięnaga do Michaela.- Zapomnij o wszystkim - powtórzyła z drżeniem.-Jesteśmy tylko my, ty i ja, tylko ty i ja.Och, tak! Ty i ja.- Jesteś jakimś dziwnym cudzoziemcem - powiedziała Irina na-stępnego dnia rano, zanim wysiadła z wołgi.- Dlaczego?- Nie wiem.Chociażby ten samochód.Cudzoziemcy zwykle majązagraniczne samochody z żółtymi tablicami rejestracyjnymi.Twojeauto jest tutejsze i ma białe tablice.Miejscowe.206 - Jestem szpiegiem, po prostu - powiedział Michael najpoważniejw świecie.Irina uśmiechnęła się.- Myślałam, że szpiedzy są łysi, mają brzuchy i wrzody żołądka.- Zachód poczynił ogromne postępy w tej dziedzinie.- Jakie to szczęście! - powiedziała ze śmiechem.Pochyliła się wjego stronę.- Nie daj się tak od razu złapać, Miszka - wyszeptała ca-łując go w kącik ust.- Wiesz, gdzie mnie znalezć - dodała, po czymotworzyła drzwi samochodu.Patrzył, jak się oddala i znika w wejściu do moskiewskiego metra.Po chwili ruszył, skierował się na południowy wschód i wjechał nadrogę do Tuły.Ruch był dość duży.Ciężarówki pozostawiały za sobą czarne pió-ropusze, tak czarne jak dym z hutniczych kominów.Droga pokrytabyła błotnistym śniegiem, który na poboczach tworzył grubą, szarąskorupę.Nieco dalej olśniewająca biel pejzażu konkurowała z błęki-tem nieba.Był to zimowy dzień - takie dni bardzo w Rosji lubią - zimny i pe-łen blasku.Jeden z tych dni, kiedy rosyjska ziemia, bezmierna, nie-skalana, wydaje się matką wszystkiego, nawet niebo jest przy niejdzieckiem bawiącym się małymi, białymi chmurkami, podczas gdyona spokojnie odpoczywa i po prostu promienieje.Michael spostrzegł, że niedługo zabraknie mu benzyny.Zaparko-wał samochód na bocznej drodze, pieszo wrócił na szosę i zatrzymałpierwszą nadjeżdżającą ciężarówkę.Kierowca bez trudu zgodził sięwlać mu tyle benzyny, ile Deves potrzebował.Było to nieco droższeniż na stacji benzynowej, ale bardzo praktyczne.W ZSRR stacje byłyrozmieszczone niezmiernie rzadko, podczas gdy państwowe cię-żarówki jezdziły wszędzie i można było mieć pewność, że większośćkierowców ma odpowiednią rurkę i wprawę niezbędną do tego ro-dzaju operacji.Należało tylko strzec się patroli milicji drogowej.Deves ruszył w dalszą drogę.Jego celem była Aprelewskaja, wio-ska leżąca czterdzieści kilometrów od stolicy.Mieszkał tam ZoriBalturnian, jeden z pięciu agentów moskiewskiej sekcji  Airways.W normalnym trybie nawiązania kontaktu Balturnian był na trze-ciej pozycji.Jednak Deves postanowił zacząć od niego, ponieważ zdałsobie sprawę, że ze wszystkich agentów Ormianin mieszka najbliżejmiejsca, w którym prawdopodobnie przebywa Tołstoj, szef siatki.Byćmoże nie miało to żadnego znaczenia, lepiej jednak nie zwracać się207 od razu do Tołstoja, jak Michael miał zamiar zrobić na początku.Oczywiście, jeśli ktokolwiek coś wiedział, najprawdopodobniej był toTołstoj, lecz mógł on być włączony w zdradę od samego początku.Przecież już sam Avarone nad tym się zastanawiał i polecił Micha-elowi, aby szefem siatki zajął się na samym końcu.Deves powinienpostępować bardzo ostrożnie.Chodziło nie tylko o niego.Musiał przede wszystkim chronić żyjących agentów  Airways ,musiał uważać, aby nie popełnić najmniejszego błędu, który ściąg-nąłby na nich taki sam los, jaki spotkał agentów leningradzkich.Dla-tego właśnie postanowił nie przestrzegać zwykłego trybu nawiązaniakontaktu z siatką i zdecydował się na kontakt bezpośredni.Nikt go nie oczekiwał.Przynajmniej tak mu się zdawało.Bo ist-niało pewne ryzyko, a raczej niewiadoma związana z kontem w Ame-rican Express.Nie wiedział, jakie skutki pociągnęło za sobą pytanie oinformację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl