[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno było, bo wcześniej widziałem twoje zwłoki.Po głuchymtelefonie, pomyślałem, że od ciebie, przybiegłem do twojego pokoju hotelowego, a tam leżałeśskrwawiony i martwy.Zaraz potem w tym pokoju nakryła mnie sprowadzona przez kogoś milicja. Jedyne rany odniosłem tutaj od ich pięści albo pałek. Leżałeś z wbitym nożem, a ktoś twoją krwią pomazał ściany. Raz myłem się z krwi po przesłuchaniu, chociaż nie miałem świeżych ran.Musieli mi zdrowodołożyć, bo obudziłem się w celi.Ta nie wyjaśniona krew to jedyna dziwniejsza rzecz, jakąpamiętam.Tylko wtedy mogli mnie gdzieś podłożyć.Zaraz potem ktoś mnie zdjął z rejestruwięzniów i wstrzymali mi żarcie.Zaczęli mnie głodzić.Mają tu cholerny bałagan. Pieprzona prowokacja.Na wieczór więzniom wydano dwie porcje posiłku.Ibn Khaldouni nie wierzył w swojeszczęście.Aapczywie pochłonął porcję gotowanej kaszy.Przez pół nocy wił się z bólu na pryczy.Cokilkadziesiąt minut zrywał się na kibel.Wnętrzności odwykłe od trawienia niechętnie brały się dopracy.Szczęśliwie kasza była bez omasty i skończyło się tylko na boleściach.Ibn Khaldouni wracałdo zdrowia.Przesłuchania Adamsa urwały się: widocznie ktoś rozważał, jak poradzić sobie zzaistniałą sytuacją.Dla Adamsa było jasne: niewinny powinien zostać zwolniony prawdopodobnie nie uda sięuzyskać odszkodowania za niesłuszne aresztowanie i obrażenia w czasie przesłuchań.Powinni teżzwolnić Renatę, przecież na nią nic nie mają.Niestety, anonimowy decydent nie zajmował stanowiska.Jednakże ani Adams, ani Ibn Khaldouni nie zostali zwolnieni.Podobno Adamsowi przestałoprzysługiwać pomieszczenie aresztanckie w związku z wycofaniem zarzutów.Przeniesiono ich obudo regularnej celi, mieszczącej się w przyziomie, kilka kondygnacji niżej.Pomieszczenie byłozimne, przez judasz czasami dolatywał znajomy odór kanału.Po deszczach instalacja się zatykała,wtedy w latrynie strażników wywalało fekalia.169.Blade światło poranka wlazło wreszcie do celi.Obaj czekali, aż rozproszy się mrok nocy.Adams nauczył się budzić przed świtem.Ibn Khaldouni umiał cieszyć się tą przyjemnością jużwcześniej.Adams, okutany pledem, kiwał się teraz z zimna w kącie; Ibn Khaldouni siedział nadrewnianej ławie, udając, że wilgotny ziąb się go nie ima. Nie spotykałem cię na uniwersytecie, nawet kiedy mnie tam jeszcze wpuszczali powiedziałAdams. Jestem historykiem. Właśnie.Ja przecież też jestem historykiem cywilizacji.Czy ty jesteś moim alter ego, IbnKhaldouni? Czego ty jeszcze nie wymyślisz, Adams? Chyba nie uważasz, że jesteśmy identyczni? prychnął. Zajmujemy się tym samym. Przepraszam, to ja wymyśliłem historię cywilizacji, ty się nią zajmujesz. Wymyśliłeś socjologię. Chcesz się przerzucać słowami.? Tyle rzeczy dowiedziałem się od ciebie, a przecież dawno nie żyjesz, Ibn Khaldouni. Co znowu zaczynasz? Ibn Khaldouni machnął ręką. Przejście Mostem nazywasz śmiercią?Chcesz, to ci przyłożę.Poczujesz, bracie, że tu, po tej stronie, jest tak samo realnie, jak tam na górze.No co, przyłożyć.? Most nie kończy się w tym mieście, prowadzi znacznie głębiej.Tam byłem rabem, tyrałem jakwół w gospodarstwie Hrabbana, broniłem Mrocznej Przełęczy, też w randze oficera.Nie dasz radystaremu wiarusowi, profesorze historii.I to jeszcze jako rekonwalescent po przedłużonejgłodówce. Kariera zrobiona w miesiąc.Rzeczywiście, zeszczuplałeś, opaliłeś się, wyglądaszznakomicie.Pomyślałem, że znowu roisz, jakobyś śnił. Nie wątpię w rzeczywistość tej celi i tego miasta.Ale skoro jest druga strona, to po niej mabyć nadzieja.A ty, człek wzorowy, tkwisz tu, w wilgotnym pierdlu, i nic nie wskazuje, że z niegowkrótce wyjdziesz. Sam to wybrałem. Zmierć głodową.? Nie śmierć głodową, tylko bytowanie tutaj. Sam wybrałeś ten cholerny pierdel Człekousta? Jasne.Liczyłem się z tym, że mogą mnie posadzić do pierdla.Ale tylko bytując wśród was,może uda mi się zrozumieć, co w was takiego szczególnego.Prawdopodobnie mógłbym w części ztego uniknąć, gdybym się wycofał. No nie, ja nie mogę! Toż ja bym wszystko zrobił, żeby wreszcie stąd wylezć, wyciągnąćRenatę i razem na górę A ty tu siedzisz z własnej woli.?! Można tak powiedzieć.Zresztą, nie sądzę, żebyś zrobił rzeczywiście wszystko, by stąd wyjść.Uważam też, że Renata jest blisko i jeśli sam tak nie zdecydujesz, to jej nie stracisz. Chciałbym, żeby na mnie czekała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Trudno było, bo wcześniej widziałem twoje zwłoki.Po głuchymtelefonie, pomyślałem, że od ciebie, przybiegłem do twojego pokoju hotelowego, a tam leżałeśskrwawiony i martwy.Zaraz potem w tym pokoju nakryła mnie sprowadzona przez kogoś milicja. Jedyne rany odniosłem tutaj od ich pięści albo pałek. Leżałeś z wbitym nożem, a ktoś twoją krwią pomazał ściany. Raz myłem się z krwi po przesłuchaniu, chociaż nie miałem świeżych ran.Musieli mi zdrowodołożyć, bo obudziłem się w celi.Ta nie wyjaśniona krew to jedyna dziwniejsza rzecz, jakąpamiętam.Tylko wtedy mogli mnie gdzieś podłożyć.Zaraz potem ktoś mnie zdjął z rejestruwięzniów i wstrzymali mi żarcie.Zaczęli mnie głodzić.Mają tu cholerny bałagan. Pieprzona prowokacja.Na wieczór więzniom wydano dwie porcje posiłku.Ibn Khaldouni nie wierzył w swojeszczęście.Aapczywie pochłonął porcję gotowanej kaszy.Przez pół nocy wił się z bólu na pryczy.Cokilkadziesiąt minut zrywał się na kibel.Wnętrzności odwykłe od trawienia niechętnie brały się dopracy.Szczęśliwie kasza była bez omasty i skończyło się tylko na boleściach.Ibn Khaldouni wracałdo zdrowia.Przesłuchania Adamsa urwały się: widocznie ktoś rozważał, jak poradzić sobie zzaistniałą sytuacją.Dla Adamsa było jasne: niewinny powinien zostać zwolniony prawdopodobnie nie uda sięuzyskać odszkodowania za niesłuszne aresztowanie i obrażenia w czasie przesłuchań.Powinni teżzwolnić Renatę, przecież na nią nic nie mają.Niestety, anonimowy decydent nie zajmował stanowiska.Jednakże ani Adams, ani Ibn Khaldouni nie zostali zwolnieni.Podobno Adamsowi przestałoprzysługiwać pomieszczenie aresztanckie w związku z wycofaniem zarzutów.Przeniesiono ich obudo regularnej celi, mieszczącej się w przyziomie, kilka kondygnacji niżej.Pomieszczenie byłozimne, przez judasz czasami dolatywał znajomy odór kanału.Po deszczach instalacja się zatykała,wtedy w latrynie strażników wywalało fekalia.169.Blade światło poranka wlazło wreszcie do celi.Obaj czekali, aż rozproszy się mrok nocy.Adams nauczył się budzić przed świtem.Ibn Khaldouni umiał cieszyć się tą przyjemnością jużwcześniej.Adams, okutany pledem, kiwał się teraz z zimna w kącie; Ibn Khaldouni siedział nadrewnianej ławie, udając, że wilgotny ziąb się go nie ima. Nie spotykałem cię na uniwersytecie, nawet kiedy mnie tam jeszcze wpuszczali powiedziałAdams. Jestem historykiem. Właśnie.Ja przecież też jestem historykiem cywilizacji.Czy ty jesteś moim alter ego, IbnKhaldouni? Czego ty jeszcze nie wymyślisz, Adams? Chyba nie uważasz, że jesteśmy identyczni? prychnął. Zajmujemy się tym samym. Przepraszam, to ja wymyśliłem historię cywilizacji, ty się nią zajmujesz. Wymyśliłeś socjologię. Chcesz się przerzucać słowami.? Tyle rzeczy dowiedziałem się od ciebie, a przecież dawno nie żyjesz, Ibn Khaldouni. Co znowu zaczynasz? Ibn Khaldouni machnął ręką. Przejście Mostem nazywasz śmiercią?Chcesz, to ci przyłożę.Poczujesz, bracie, że tu, po tej stronie, jest tak samo realnie, jak tam na górze.No co, przyłożyć.? Most nie kończy się w tym mieście, prowadzi znacznie głębiej.Tam byłem rabem, tyrałem jakwół w gospodarstwie Hrabbana, broniłem Mrocznej Przełęczy, też w randze oficera.Nie dasz radystaremu wiarusowi, profesorze historii.I to jeszcze jako rekonwalescent po przedłużonejgłodówce. Kariera zrobiona w miesiąc.Rzeczywiście, zeszczuplałeś, opaliłeś się, wyglądaszznakomicie.Pomyślałem, że znowu roisz, jakobyś śnił. Nie wątpię w rzeczywistość tej celi i tego miasta.Ale skoro jest druga strona, to po niej mabyć nadzieja.A ty, człek wzorowy, tkwisz tu, w wilgotnym pierdlu, i nic nie wskazuje, że z niegowkrótce wyjdziesz. Sam to wybrałem. Zmierć głodową.? Nie śmierć głodową, tylko bytowanie tutaj. Sam wybrałeś ten cholerny pierdel Człekousta? Jasne.Liczyłem się z tym, że mogą mnie posadzić do pierdla.Ale tylko bytując wśród was,może uda mi się zrozumieć, co w was takiego szczególnego.Prawdopodobnie mógłbym w części ztego uniknąć, gdybym się wycofał. No nie, ja nie mogę! Toż ja bym wszystko zrobił, żeby wreszcie stąd wylezć, wyciągnąćRenatę i razem na górę A ty tu siedzisz z własnej woli.?! Można tak powiedzieć.Zresztą, nie sądzę, żebyś zrobił rzeczywiście wszystko, by stąd wyjść.Uważam też, że Renata jest blisko i jeśli sam tak nie zdecydujesz, to jej nie stracisz. Chciałbym, żeby na mnie czekała [ Pobierz całość w formacie PDF ]