[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pan Draniec przyniesie panu kawałek tortu, a w tym czasie.Chciałbym zamienić z panemkilka słów na osobności powiedział chłodnym tonem Orpała wrednie przekręcając mojenazwisko. Mam do pana pewną sprawę.To delikatny temat. Słucham powiedział z westchnieniem pan Tomasz, a jego wzrok powędrował tęsknie wkierunku ciasta stojącego na stole. Proszę się nie martwić, szefie.Przyniosę najlepszy kawałek zapewniłem usiłującpodtrzymać go na duchu. A nazywam się Daniec, panie profesorze.Witold Orpała stał przez chwilę bez ruchu najwyrazniej nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał.Skala mojej bezczelności musiała być ogromna, bo dosyć długo nie potrafił wydobyć z siebieżadnego dzwięku.21 To bez znaczenia.Kompletnie bez znaczenia.Nie ma się o co spierać wysapałspoglądając na mnie jak na istotę gorszego gatunku. I proszę już w końcu iść po to ciasto!Przecież pan Tomasz czeka!Zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem od czubka głowy po czubki eleganckich ciemnychbutów od Gucciego. Proszę, proszę.Butki jak marzenie.Prawdziwy hrabia pomyślałem iruszyłem w stronę stołu.Rozmowa szefa z profesorem trwała dobrych kilka minut.Szukałem właśnie czystychtalerzyków, aby nałożyć tort, gdy nagle stanął przy mnie pan Tomasz i powiedział nienaturalniespokojnym głosem: Zostaw ten tort.Wychodzimy z tego przyjątka.Oni tu wszyscy mają kompletnego fioła.Kompletnego! A ten Orpała.Boże chroń nas od takich historyków, bo Polska zamieni się wpustynię! Może jednak tortu? zapytałem lekko zdezorientowany. Stanąłby mi w gardle! powiedział stanowczo Pan Samochodzik i zdecydowanymkrokiem ruszył w kierunku wyjścia.Popatrzyłem z żalem na śmietanowy torcik i ruszyłem za szefem.Kiedy wychodziliśmyzobaczyłem, że profesor Orpała odprowadza nas wzrokiem.Jako człowiek dobrze wychowanyskłoniłem lekko głową na pożegnanie.Nie spodziewałem się oczywiście wzajemności, ale jegoreakcja nieprzyjemnie mnie zaskoczyła.Witold Orpała skrzywił się z niesmakiem, a następnieostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami.Najwyrazniej więc audiencja u hrabiego byłazakończona.22ROZDZIAA TRZECIBAR STUDENCIK " PLOTECZKI O ORPALE " OGNIEM I MIECZEM " WBIBLIOTECE " PROPOZYCJA GRUCHY " NIEOCZEKIWANE SPOTKANIE "ODROBINA HISTORII " DZIWNE SPOTKANIEPo opuszczeniu gabinetu profesora Orpały udaliśmy się na z góry upatrzone pozycje, toznaczy za bramę uniwersytetu. Muszę w końcu coś zjeść powiedział Pan Samochodzik bo za chwilę przechodniezaczną się za nami oglądać, tak głośno burczy mi w brzuchu. Może tu? zapytałem wskazując palcem na barwny szyld na budynku stojącym podrugiej stronie ulicy.Napis w psychodelicznych kolorach głosił: Bar Studencik. Zwietnie ucieszył się szef. Idziemy.Może będą mieli leniwe.Uwielbiałem je wmłodości. Ja wolałbym jednak coś bardziej konkretnego stwierdziłem, a w mojej wyobraznizmaterializował się talerz z porcją golonki.Niestety, okazało się, że Bar Studencik powinien czym prędzej zmienić nazwę na PubStudencik , gdyż w lokalu serwowano głównie piwo i.wafelki w czekoladzie.Pani stojąca zabarem przyjęła chłodno nasze natarczywe pytania o coś do jedzenia i kręcąc z dezaprobatą głowąpowiedziała łaskawym, znudzonym tonem: Idzcie w stronę tego nowego centrum handlowego.Fokus Park, czy jakoś tak.No, ten zparkingiem na dachu.Jakieś trzysta, czterysta metrów stąd jest taka knajpa zrobiona na starąkarczmę.Tam można dobrze zjeść, ale.Spojrzałem na kobietę czujnym wzrokiem..ale jest dosyć drogo! A ten Hokus Pokus Park to w którą stronę? zapytałem. Jak wyjdziecie z baru, to idzcie w lewo do świateł.Przejdzcie na drugą stronę ulicyChodkiewicza i dalej prosto.Po lewej ręce musicie mieć budynki policji. Chyba jakoś trafimy powiedziałem, ale nie byłem do końca przekonany. Nawet głupi tam trafi zapewniła nas kobieta. Wam też powinno się udać.Odnosiłem wrażenie, że pani najwyrazniej nie ma zbyt dobrego zdania o naszej inteligencji.Ruszyliśmy na poszukiwanie restauracji udającej karczmę. Tędy stwierdziłem wskazując kierunek.Szef popatrzył na mnie i westchnął: Mam nadzieję, że się nie mylisz.Przez chwilę szliśmy w milczeniu.Nie wiadomo skąd i dlaczego pojawił się nagle w mojejgłowie obraz grobowca Lepaniaków z bydgoskiego cmentarza. To chyba jakaś obsesja pomyślałem. Panie Tomaszu, niech mi pan powie, co takiego powiedział panu profesor Orpała? zapytałem, aby odpędzić cmentarny obraz. Pawełku, najwyrazniej chcesz mnie pognębić. Ale. Nie wiem, co się dzieje, ale z jakichś dziwnych i zupełnie niezrozumiałych dla mnie23powodów.Orpała podobnie jak wcześniej ten dyrektorski asystencik w auli usiłował mnieprzekonać, że zniszczenie grodziska nie było żadną wielką tragedią.Mówił też, że miasto nie możespoglądać wyłącznie wstecz.że liczy się patrzenie w przyszłość.że trzeba budować nowoczesnebudynki, bo to wizytówka miasta.że część wałów grodziska leżących bliżej Brdy została jeszczew ziemi.że to nawet lepiej, bo nie trzeba będzie ich konserwować i że przyszłe pokolenia poradząsobie z tym znacznie lepiej. Miły facet! zawołałem z kpiną w głosie. Jeśli ludzie tego pokroju organizująkonferencje naukowe o ochronie dóbr kultury.Zaczynam się obawiać, że dla zabytków idą ciężkielata. Taka jest logika naszych czasów stwierdził ponuro Pan Samochodzik. Zresztą nietylko naszych.Wiesz, że jeszcze w połowie XIX wieku stał w Bydgoszczy zamek obronny?Właściwie to jego ruiny, ale zawsze.Dzisiaj to byłaby niesłychana atrakcja.Tłumy waliłybynieustannie, żeby go zwiedzać.Ale Prusacy doszli do wniosku, że rozbudowujące się miasto maswoje prawa i wyburzyli mury. Szkoda.Trudno to zrozumieć.Przecież ten zamek był niemym świadkiem historii. Ale po pierwsze, polskiej, a nie pruskiej historii, a po drugie. OK! Prusacy niszczyli ślady polskości.Ale dzisiaj? Przecież ten gród [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Pan Draniec przyniesie panu kawałek tortu, a w tym czasie.Chciałbym zamienić z panemkilka słów na osobności powiedział chłodnym tonem Orpała wrednie przekręcając mojenazwisko. Mam do pana pewną sprawę.To delikatny temat. Słucham powiedział z westchnieniem pan Tomasz, a jego wzrok powędrował tęsknie wkierunku ciasta stojącego na stole. Proszę się nie martwić, szefie.Przyniosę najlepszy kawałek zapewniłem usiłującpodtrzymać go na duchu. A nazywam się Daniec, panie profesorze.Witold Orpała stał przez chwilę bez ruchu najwyrazniej nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał.Skala mojej bezczelności musiała być ogromna, bo dosyć długo nie potrafił wydobyć z siebieżadnego dzwięku.21 To bez znaczenia.Kompletnie bez znaczenia.Nie ma się o co spierać wysapałspoglądając na mnie jak na istotę gorszego gatunku. I proszę już w końcu iść po to ciasto!Przecież pan Tomasz czeka!Zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem od czubka głowy po czubki eleganckich ciemnychbutów od Gucciego. Proszę, proszę.Butki jak marzenie.Prawdziwy hrabia pomyślałem iruszyłem w stronę stołu.Rozmowa szefa z profesorem trwała dobrych kilka minut.Szukałem właśnie czystychtalerzyków, aby nałożyć tort, gdy nagle stanął przy mnie pan Tomasz i powiedział nienaturalniespokojnym głosem: Zostaw ten tort.Wychodzimy z tego przyjątka.Oni tu wszyscy mają kompletnego fioła.Kompletnego! A ten Orpała.Boże chroń nas od takich historyków, bo Polska zamieni się wpustynię! Może jednak tortu? zapytałem lekko zdezorientowany. Stanąłby mi w gardle! powiedział stanowczo Pan Samochodzik i zdecydowanymkrokiem ruszył w kierunku wyjścia.Popatrzyłem z żalem na śmietanowy torcik i ruszyłem za szefem.Kiedy wychodziliśmyzobaczyłem, że profesor Orpała odprowadza nas wzrokiem.Jako człowiek dobrze wychowanyskłoniłem lekko głową na pożegnanie.Nie spodziewałem się oczywiście wzajemności, ale jegoreakcja nieprzyjemnie mnie zaskoczyła.Witold Orpała skrzywił się z niesmakiem, a następnieostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami.Najwyrazniej więc audiencja u hrabiego byłazakończona.22ROZDZIAA TRZECIBAR STUDENCIK " PLOTECZKI O ORPALE " OGNIEM I MIECZEM " WBIBLIOTECE " PROPOZYCJA GRUCHY " NIEOCZEKIWANE SPOTKANIE "ODROBINA HISTORII " DZIWNE SPOTKANIEPo opuszczeniu gabinetu profesora Orpały udaliśmy się na z góry upatrzone pozycje, toznaczy za bramę uniwersytetu. Muszę w końcu coś zjeść powiedział Pan Samochodzik bo za chwilę przechodniezaczną się za nami oglądać, tak głośno burczy mi w brzuchu. Może tu? zapytałem wskazując palcem na barwny szyld na budynku stojącym podrugiej stronie ulicy.Napis w psychodelicznych kolorach głosił: Bar Studencik. Zwietnie ucieszył się szef. Idziemy.Może będą mieli leniwe.Uwielbiałem je wmłodości. Ja wolałbym jednak coś bardziej konkretnego stwierdziłem, a w mojej wyobraznizmaterializował się talerz z porcją golonki.Niestety, okazało się, że Bar Studencik powinien czym prędzej zmienić nazwę na PubStudencik , gdyż w lokalu serwowano głównie piwo i.wafelki w czekoladzie.Pani stojąca zabarem przyjęła chłodno nasze natarczywe pytania o coś do jedzenia i kręcąc z dezaprobatą głowąpowiedziała łaskawym, znudzonym tonem: Idzcie w stronę tego nowego centrum handlowego.Fokus Park, czy jakoś tak.No, ten zparkingiem na dachu.Jakieś trzysta, czterysta metrów stąd jest taka knajpa zrobiona na starąkarczmę.Tam można dobrze zjeść, ale.Spojrzałem na kobietę czujnym wzrokiem..ale jest dosyć drogo! A ten Hokus Pokus Park to w którą stronę? zapytałem. Jak wyjdziecie z baru, to idzcie w lewo do świateł.Przejdzcie na drugą stronę ulicyChodkiewicza i dalej prosto.Po lewej ręce musicie mieć budynki policji. Chyba jakoś trafimy powiedziałem, ale nie byłem do końca przekonany. Nawet głupi tam trafi zapewniła nas kobieta. Wam też powinno się udać.Odnosiłem wrażenie, że pani najwyrazniej nie ma zbyt dobrego zdania o naszej inteligencji.Ruszyliśmy na poszukiwanie restauracji udającej karczmę. Tędy stwierdziłem wskazując kierunek.Szef popatrzył na mnie i westchnął: Mam nadzieję, że się nie mylisz.Przez chwilę szliśmy w milczeniu.Nie wiadomo skąd i dlaczego pojawił się nagle w mojejgłowie obraz grobowca Lepaniaków z bydgoskiego cmentarza. To chyba jakaś obsesja pomyślałem. Panie Tomaszu, niech mi pan powie, co takiego powiedział panu profesor Orpała? zapytałem, aby odpędzić cmentarny obraz. Pawełku, najwyrazniej chcesz mnie pognębić. Ale. Nie wiem, co się dzieje, ale z jakichś dziwnych i zupełnie niezrozumiałych dla mnie23powodów.Orpała podobnie jak wcześniej ten dyrektorski asystencik w auli usiłował mnieprzekonać, że zniszczenie grodziska nie było żadną wielką tragedią.Mówił też, że miasto nie możespoglądać wyłącznie wstecz.że liczy się patrzenie w przyszłość.że trzeba budować nowoczesnebudynki, bo to wizytówka miasta.że część wałów grodziska leżących bliżej Brdy została jeszczew ziemi.że to nawet lepiej, bo nie trzeba będzie ich konserwować i że przyszłe pokolenia poradząsobie z tym znacznie lepiej. Miły facet! zawołałem z kpiną w głosie. Jeśli ludzie tego pokroju organizująkonferencje naukowe o ochronie dóbr kultury.Zaczynam się obawiać, że dla zabytków idą ciężkielata. Taka jest logika naszych czasów stwierdził ponuro Pan Samochodzik. Zresztą nietylko naszych.Wiesz, że jeszcze w połowie XIX wieku stał w Bydgoszczy zamek obronny?Właściwie to jego ruiny, ale zawsze.Dzisiaj to byłaby niesłychana atrakcja.Tłumy waliłybynieustannie, żeby go zwiedzać.Ale Prusacy doszli do wniosku, że rozbudowujące się miasto maswoje prawa i wyburzyli mury. Szkoda.Trudno to zrozumieć.Przecież ten zamek był niemym świadkiem historii. Ale po pierwsze, polskiej, a nie pruskiej historii, a po drugie. OK! Prusacy niszczyli ślady polskości.Ale dzisiaj? Przecież ten gród [ Pobierz całość w formacie PDF ]