[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A równocześnie, gdy wracał z rejsów, opowiadał żonie mrożącekrew w żyłach historie o ucieczkach przed złowrogimi statkami.Wszystkie jegoopowieści miały szczęśliwe zakończenie i Ephron z całym przekonaniem twier-dził, że żaden piracki żaglowiec nie zdoła doścignąć żywostatku.Kiedy Ronicapróbowała wyjaśnić mężowi, jak dotkliwie wojna i piraci dają się we znaki pozo-stałej części rodzinnego majątku, Ephron śmiał się tylko dobrotliwie i mówił, żew takim razie, póki sytuacja się nie poprawi, on i Vivacia będą pracowali jesz-cze ciężej.Nie chciał oglądać ksiąg rachunkowych ani słuchać ponurych wieścidotyczących losu innych handlarzy i kupców.Ronica przypomniała sobie terazze smutkiem, że jej małżonek dostrzegał niegdyś sukces tylko własnych wojaży.Pewnego razu żwawo wyprawił się do jednej z posiadłości, zauważył, że owocei zboża jak zwykle dojrzały na polach, pobieżnie przejrzał rachunki, po czym za-60dowolony wrócił wraz z Altheą na morze, ponownie zostawiając Ronicę samą zewszystkimi problemami.Tylko raz odważyła się zaproponować mężowi, by wrócił do handlu w górzeRzeki Deszczowej.Vestritowie mieli do niego wszelkie prawa, odpowiednie kon-takty i absolutnie niezbędny żywostatek.W czasach babki, a potem ojcaEphrona rodzina tam właśnie zdobywała większość towarów do dalszej sprzeda-ży.Jednak w okresie krwawej zarazy Ephron postanowił, że już nigdy nie popłynieRzeką Deszczową.Nie istniały żadne konkretne dowody, że straszliwa chorobanadeszła z Deszczowych Ostępów.Zresztą, kto może wiedzieć, skąd się bierzezaraza? Nie było sensu obwiniać o nią kogokolwiek i odcinać najbardziej intrat-ną gałąz handlu.Ephron jednakże tylko potrząsnął głową i kazał żonie obiecać,że nigdy już nie podejmie tego tematu.Nie miał nic przeciwko Kupcom z Desz-czowych Ostępów i nie zaprzeczał, że ich towary są egzotyczne i piękne, wbiłsobie jednak do głowy, że nie wolno frymarczyć magią, nawet sporadycznie, bezpłacenia wysokiej ceny.Powiedział, że jeśli dla bogactwa ma narażać rodzinęna kontakt z czarami, woli, by pozostała biedna.Ronica zaczęła więc sprzeda-wać rodowe posiadłości.Na pierwszy ogień poszły sady jabłkowe wraz z maleń-ką wytwórnią win, która zawsze stanowiła jej dumę.Spieniężyła także winnice.Ciężko to przeżyła, ponieważ nabyła je krótko po ślubie; była to jej pierwsza sa-modzielna transakcja.Przez wiele lat z radością patrzyła, jak winorośl rosła, leczwiedziała, że zatrzymując ją postąpiłaby niemądrze, ponieważ kupiec zaoferowałbardzo wysoką cenę.Pieniędzy wystarczyło na utrzymanie pozostałych posiadło-ści rodzinnych przez rok.I tak to się ciągnęło.Niestety, wojna i piraci nadal szko-dzili działalności Miasta Wolnego Handlu i Ronica musiała wyprzedawać kolejnegospodarstwa, by zdobywać fundusze na działalność reszty.Wstydziła się tego.Pochodziła z Carrocków, jednej z pierwszych (podobnie jak Vestritowie) rodzinw mieście.Nie poprawiała jej humoru świadomość, że inne stare rodziny równieżpozbywają się swych dóbr, a kupiec był tylko jeden pazerni młodzi handlarze,którzy osiedlali się w okolicy, skupowali stare posiadłości i żyli zupełnie inaczej.Wprowadzili na przykład do rodzinnego miasta Roniki handel niewolnikami.Pier-wotnie zatrzymywali się z nimi jedynie na krótko w drodze do Państwa Chalced,ostatnio jednak wszędzie można było spotkać tych szczególnych więzniów.Pra-cowali na polach i w sadach, a właściciele tych ziem nazywali ich terminującymisłużącymi, tyle że jeśli okazali się leniwi, rutynowo wysłano ich dalej, do Chal-ced, gdzie sprzedawani byli na targu niewolników.Większość nosiła na twarzachtatuaże symbol statusu niewolnika.Był to jeszcze jeden chalcedzki zwyczaj,który przyjął się w Jamaillii, a teraz najwyrazniej zyskiwał na popularności tak-że w Mieście Wolnego Handlu.Tak właśnie postępują Nowi Kupcy, pomyślałaRonica z goryczą.Podobno przybywali tu z Jamaillia City, lecz ich zachowanieprzywodziło raczej na myśl Chalced.61Z pozoru tutejsze prawo zakazywało posiadania niewolników jedynie jakotowar do dalszego zbycia ale Nowi Kupcy wyraznie się nim nie przejmowali.Wystarczyło wręczyć kilka łapówek odpowiednim osobom w Dokach Podatko-wych, a wówczas skarbowi agenci Satrapy stawali się niezwykle naiwni i szcze-rze wierzyli, że karawany skutych łańcuchami ludzi z wytatuowanymi twarzamito grupka terminujących służących.Niewolnicy nie odzywali się, ponieważ nieliczyli już na polepszenie swej sytuacji.Pierwsi Kupcy daremnie narzekali pod-czas obrad Rady.Zresztą, w ostatnim czasie również przedstawiciele kilku starychrodzin zaczęli łamać antyniewolnicze prawo.Tacy Kupcy jak Davad Restart, po-myślała Ronica ze złością.Przypuszczała, że Davad nie ma innego wyjścia, jeśliw tych trudnych czasach chce się utrzymać w interesie.Co takiego powiedział jejw ubiegłym miesiącu, gdy głośno się martwiła o pszeniczne pola? Niemalże jejzaproponował, by zmniejszyła koszty, zatrudniając do prac polowych darmowychpracowników.Sugerował niejasno, że mógłby ich dla niej zdobyć za maleńki pro-cent od zysków.Ronica nie przyznawała się do tego przed sobą, lecz bardzo jąkusiło, by przyjąć jego propozycję.Wprowadzała właśnie z posępną miną ostatni zapis do księgi rachunkowej,kiedy jej uwagę przyciągnął szelest spódnic Rache.Podniosła oczy na służącą.Była już znużona tą mieszaniną gniewu i smutku, jaką stale dostrzegała na jejtwarzy.Rache zachowywała się dziwnie, jak gdyby się spodziewała, że jej pa-ni w jakiś sposób znacząco polepszy jej życie.Nie potrafiła dostrzec, że Ronicama własne problemy: umierającego męża i kłopoty finansowe? Wiedziała, że Da-vad chciał dobrze, nalegając, by przyjęła Rache do pomocy, czasami jednak miaławielką ochotę odprawić niemiłą służącą.Nie istniał niestety miłosierny sposóbpozbycia się jej, a niezależnie od irytacji, Ronica nie umiała się zmusić do odesła-nia kobiety Davadowi.Wprawdzie w głębi duszy uważała, że większość niewolni-ków sama ściąga na siebie kłopoty, jednak Ephron zawsze potępiał niewolnictwo,a ona nie chciała lekceważyć jego opinii, zwłaszcza że umierał.Zresztą Racheopiekowała się nim, nawet jeśli nie okazywała mu pełnego poświęcenia. No, o co chodzi? spytała cierpko stojącą przed nią służącą. Davad przyszedł się z panią zobaczyć wymamrotała Rache. Mówisz o Kupcu Restarcie? upomniała ją.Na potwierdzenie kobieta milcząco pokiwała głową.Ronica zacisnęła zębyi przełknęła gniew. Zobaczę się z nim w salonie rzuciła, a potem podążyła za ponurymwzrokiem dziewczyny.Davad stał już w progu.Widać było, że długo się przygotowywał do tej wizyty, lecz jak zawsze, niewyglądał najlepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.A równocześnie, gdy wracał z rejsów, opowiadał żonie mrożącekrew w żyłach historie o ucieczkach przed złowrogimi statkami.Wszystkie jegoopowieści miały szczęśliwe zakończenie i Ephron z całym przekonaniem twier-dził, że żaden piracki żaglowiec nie zdoła doścignąć żywostatku.Kiedy Ronicapróbowała wyjaśnić mężowi, jak dotkliwie wojna i piraci dają się we znaki pozo-stałej części rodzinnego majątku, Ephron śmiał się tylko dobrotliwie i mówił, żew takim razie, póki sytuacja się nie poprawi, on i Vivacia będą pracowali jesz-cze ciężej.Nie chciał oglądać ksiąg rachunkowych ani słuchać ponurych wieścidotyczących losu innych handlarzy i kupców.Ronica przypomniała sobie terazze smutkiem, że jej małżonek dostrzegał niegdyś sukces tylko własnych wojaży.Pewnego razu żwawo wyprawił się do jednej z posiadłości, zauważył, że owocei zboża jak zwykle dojrzały na polach, pobieżnie przejrzał rachunki, po czym za-60dowolony wrócił wraz z Altheą na morze, ponownie zostawiając Ronicę samą zewszystkimi problemami.Tylko raz odważyła się zaproponować mężowi, by wrócił do handlu w górzeRzeki Deszczowej.Vestritowie mieli do niego wszelkie prawa, odpowiednie kon-takty i absolutnie niezbędny żywostatek.W czasach babki, a potem ojcaEphrona rodzina tam właśnie zdobywała większość towarów do dalszej sprzeda-ży.Jednak w okresie krwawej zarazy Ephron postanowił, że już nigdy nie popłynieRzeką Deszczową.Nie istniały żadne konkretne dowody, że straszliwa chorobanadeszła z Deszczowych Ostępów.Zresztą, kto może wiedzieć, skąd się bierzezaraza? Nie było sensu obwiniać o nią kogokolwiek i odcinać najbardziej intrat-ną gałąz handlu.Ephron jednakże tylko potrząsnął głową i kazał żonie obiecać,że nigdy już nie podejmie tego tematu.Nie miał nic przeciwko Kupcom z Desz-czowych Ostępów i nie zaprzeczał, że ich towary są egzotyczne i piękne, wbiłsobie jednak do głowy, że nie wolno frymarczyć magią, nawet sporadycznie, bezpłacenia wysokiej ceny.Powiedział, że jeśli dla bogactwa ma narażać rodzinęna kontakt z czarami, woli, by pozostała biedna.Ronica zaczęła więc sprzeda-wać rodowe posiadłości.Na pierwszy ogień poszły sady jabłkowe wraz z maleń-ką wytwórnią win, która zawsze stanowiła jej dumę.Spieniężyła także winnice.Ciężko to przeżyła, ponieważ nabyła je krótko po ślubie; była to jej pierwsza sa-modzielna transakcja.Przez wiele lat z radością patrzyła, jak winorośl rosła, leczwiedziała, że zatrzymując ją postąpiłaby niemądrze, ponieważ kupiec zaoferowałbardzo wysoką cenę.Pieniędzy wystarczyło na utrzymanie pozostałych posiadło-ści rodzinnych przez rok.I tak to się ciągnęło.Niestety, wojna i piraci nadal szko-dzili działalności Miasta Wolnego Handlu i Ronica musiała wyprzedawać kolejnegospodarstwa, by zdobywać fundusze na działalność reszty.Wstydziła się tego.Pochodziła z Carrocków, jednej z pierwszych (podobnie jak Vestritowie) rodzinw mieście.Nie poprawiała jej humoru świadomość, że inne stare rodziny równieżpozbywają się swych dóbr, a kupiec był tylko jeden pazerni młodzi handlarze,którzy osiedlali się w okolicy, skupowali stare posiadłości i żyli zupełnie inaczej.Wprowadzili na przykład do rodzinnego miasta Roniki handel niewolnikami.Pier-wotnie zatrzymywali się z nimi jedynie na krótko w drodze do Państwa Chalced,ostatnio jednak wszędzie można było spotkać tych szczególnych więzniów.Pra-cowali na polach i w sadach, a właściciele tych ziem nazywali ich terminującymisłużącymi, tyle że jeśli okazali się leniwi, rutynowo wysłano ich dalej, do Chal-ced, gdzie sprzedawani byli na targu niewolników.Większość nosiła na twarzachtatuaże symbol statusu niewolnika.Był to jeszcze jeden chalcedzki zwyczaj,który przyjął się w Jamaillii, a teraz najwyrazniej zyskiwał na popularności tak-że w Mieście Wolnego Handlu.Tak właśnie postępują Nowi Kupcy, pomyślałaRonica z goryczą.Podobno przybywali tu z Jamaillia City, lecz ich zachowanieprzywodziło raczej na myśl Chalced.61Z pozoru tutejsze prawo zakazywało posiadania niewolników jedynie jakotowar do dalszego zbycia ale Nowi Kupcy wyraznie się nim nie przejmowali.Wystarczyło wręczyć kilka łapówek odpowiednim osobom w Dokach Podatko-wych, a wówczas skarbowi agenci Satrapy stawali się niezwykle naiwni i szcze-rze wierzyli, że karawany skutych łańcuchami ludzi z wytatuowanymi twarzamito grupka terminujących służących.Niewolnicy nie odzywali się, ponieważ nieliczyli już na polepszenie swej sytuacji.Pierwsi Kupcy daremnie narzekali pod-czas obrad Rady.Zresztą, w ostatnim czasie również przedstawiciele kilku starychrodzin zaczęli łamać antyniewolnicze prawo.Tacy Kupcy jak Davad Restart, po-myślała Ronica ze złością.Przypuszczała, że Davad nie ma innego wyjścia, jeśliw tych trudnych czasach chce się utrzymać w interesie.Co takiego powiedział jejw ubiegłym miesiącu, gdy głośno się martwiła o pszeniczne pola? Niemalże jejzaproponował, by zmniejszyła koszty, zatrudniając do prac polowych darmowychpracowników.Sugerował niejasno, że mógłby ich dla niej zdobyć za maleńki pro-cent od zysków.Ronica nie przyznawała się do tego przed sobą, lecz bardzo jąkusiło, by przyjąć jego propozycję.Wprowadzała właśnie z posępną miną ostatni zapis do księgi rachunkowej,kiedy jej uwagę przyciągnął szelest spódnic Rache.Podniosła oczy na służącą.Była już znużona tą mieszaniną gniewu i smutku, jaką stale dostrzegała na jejtwarzy.Rache zachowywała się dziwnie, jak gdyby się spodziewała, że jej pa-ni w jakiś sposób znacząco polepszy jej życie.Nie potrafiła dostrzec, że Ronicama własne problemy: umierającego męża i kłopoty finansowe? Wiedziała, że Da-vad chciał dobrze, nalegając, by przyjęła Rache do pomocy, czasami jednak miaławielką ochotę odprawić niemiłą służącą.Nie istniał niestety miłosierny sposóbpozbycia się jej, a niezależnie od irytacji, Ronica nie umiała się zmusić do odesła-nia kobiety Davadowi.Wprawdzie w głębi duszy uważała, że większość niewolni-ków sama ściąga na siebie kłopoty, jednak Ephron zawsze potępiał niewolnictwo,a ona nie chciała lekceważyć jego opinii, zwłaszcza że umierał.Zresztą Racheopiekowała się nim, nawet jeśli nie okazywała mu pełnego poświęcenia. No, o co chodzi? spytała cierpko stojącą przed nią służącą. Davad przyszedł się z panią zobaczyć wymamrotała Rache. Mówisz o Kupcu Restarcie? upomniała ją.Na potwierdzenie kobieta milcząco pokiwała głową.Ronica zacisnęła zębyi przełknęła gniew. Zobaczę się z nim w salonie rzuciła, a potem podążyła za ponurymwzrokiem dziewczyny.Davad stał już w progu.Widać było, że długo się przygotowywał do tej wizyty, lecz jak zawsze, niewyglądał najlepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]