[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No nie, są chyba jakieś granice bezczelności? Rzekomy wybawicielprzekroczył wszystkie!- Ja wścibska? A panu, panie Walicki, czy jak mu tam naprawdę,ufoludki nadały przez satelitę, że snuję się po Polnej? - wrzasnęłam.-I niby z jakiego to powodu miałaby mnie zżerać ciekawość, gdzieszanowny pan mieszka?- Właśnie tego nie wiem - stwierdził Walicki, wciąż patrząc w dal.- Iproszę nie wrzeszczeć.- Zledził mnie pan!- Niech będzie.Zledziłem.Co wyszło pani na dobre.Wreszcie spojrzałna mnie, lecz z jego szarych oczu biła taka udręka, że zaparło mi dechw piersiach.Co jest? Aż tak udawać chyba się nie da.- A teraz proszę, niech pani milczy.Proszę, proszę.Zdaję sobiesprawę, że.Mniejsza z tym, nieważne.- i w głosie też udręka.Kogoś,kto cierpi.Ej, babo, nie daj się nabrać! - Odwiozę panią do domu - dodał po chwili już opanowanym, zimnymgłosem.- Bardzo jestem zobowiązana.Bardzo.Nie odpowiedział.Nie odezwał się ani słowem przez całą drogę.Niezaszczycił mnie spojrzeniem ani razu.No i dobrze.Chociaż nie.Bardzo niedobrze.%7łeby mnie szlag! Wciąż słyszałam: przepraszam,kochanie.Wciąż czułam delikatne muśnięcie warg Walickiego naswoich, tak dawno przez nikogo niekochanych wargach.Ej, babo! Trzymaj fason.Przyjmij z godnością tę niewygodną dlasiebie prawdę: faceci będą cię ciągnęli do łóżka, to masz jak w banku.Lecz na miłość prawdziwą, taką idealną niczym z bajki, nie licz.Przecież, do cholery, w bajki nie wierzysz.Tym bardziej nie wierzysztemu tam.%7łeby go szlag! Temu Walickiemu!Nim zdążyłam na chłodno przeanalizować swoje cudowne ocalenie,zadzwonił Igor, przepraszając, że nie może się dziś ze mną zobaczyć.Wypadła mu ważna sprawa, zaraz wraca do Warszawy.Trudno.Nie tonie.Moja babska ambicja sprawiła, że poczułam się jednak urażona.No bo jak to? Po tylu latach jakaś sprawa jest ważniejsza ode mnie?Więc w wyszukanie uprzejmych słowach podziękowałam Igorowi zaokazaną życzliwość.Zaprotestował gwałtownie.O niczym innym niemarzy, jak o spotkaniu, z tobą, Kasiu, z tobą! Dodał, że nawet niewyobrażam sobie, ile z tym spotkaniem wiąże nadziei.Nadzieje Igora,uzależnione od zobaczenia się ze mną, nie rozbudziły mojegoentuzjazmu, chociaż moją babską ambicję znacznieusatysfakcjonowały.Jednak, żeby mnie szlag! Sama w nim tenadzieje roznieciłam zaproszeniem na romantyczną kolację przyświecach. Trudno.Nadzieje nie nadzieje, niech mu służą za karmę duchową,najważniejsza jest pani Maria.Igor rzeczowo objaśnił, że ekipasfilmowała już urzędasów, scena z wnukami jest rewelacyjniewzruszająca, całość dokumentacji nie zajmie więcej niż trzy dni,natomiast należy koniecznie, uruchomić postępowanie prawne,przeprowadzić sądownie zrzeczenie się praw do dzieci biologicznejmatki, następnie sądowne przyznanie opieki nad nieletnimi ich babci,wtedy pani Marii będzie się należał całkiem przyzwoity dodatek nawychowanie wnuków.Mogę w tym pomóc, zaoferował się Igor, podobne proceduryzazwyczaj wloką się niemiłosiernie długo, lecz mam dojścia do sądówrodzinnych, nadam im więc tryb na cito, zwłaszcza że chciałbymdoczekać pomyślnego zakończenia swojego programu.- Dlaczego miałbyś nie doczekać? Wywalają cię z telewizji? Czywyjeżdżasz na antypody?Zamiast odpowiedzi usłyszałam ciche: "Do zobaczenia, Kasiu".I taki był koniec tej rozmowy.A może mu rzeczywiście odbierająprogram? No to co? Igor jest w telewizji ustawiony.Dadzą mu inny.Albo awansują.Ha, i mój były wskoczy na tak bardzo wysoki stołek, że nie będzie muwypadało zajmować się takimi na przykład paniami Mariami.Och,dopiero teraz poczułam, jak potwornie bolą mnie powykręcane nawertepach zakazanej okolicy nogi.Kostki opuchły.Kozaki nadawałysię do wyrzucenia.Szkoda.Mało używane.Zafundowałam je sobiejeszcze jako the best dziennikarka "Pięknego %7łycia".A Walickiego powinnam całować po rękach w podzięce, że mnieśledził.Boże, gdyby nie on, leżałabym tam, w krzakach, zgwałcona i kto wie czy jeszcze żywa.Takie bandziory nie zostawiają świadków.Jak nic, poderżnęliby mi gardło.Mniejsza zresztą o moje gardziołko,ale Szymek? Na próżno czekałby na swego paskudnego mamła.Sam wdomu.Wydzwaniający na moją wciąż milczącą komórkę, która anichybi stałaby się łupem bandytów.Pewno by płakał.Pewno by błagał:"Mamełku, odezwij się, proszę".W końcu zadzwoniłby do wujka.A cholerny wujek zawiadomiłbypolicję.Ile czasu zajęłoby im odszukanie mojego już pewnie gnijącegociała? A potem pogrzeb.Elka zapłakana; w czerni.Babcia Polaszlochająca.Moje koleżanki piętrowe w żałobie.KunegundaWspaniała przysłałaby wieniec.I mój synek, chudziutki, z łapką ufniewłożoną w łapsko Walickiego!No nie, nawet leżąc w trumnie, takiego widoku bym nie zniosła! Tymwiększa, niestety, wdzięczność za ocalenie.Walicki Daniel.Mójprześladowca i wybawiciel [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl