[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wilkołaki naprawdę nie były tylko wilkami, pomyślałam, patrząc nawystęp w skale.Były nowym rodzajem przerażających bestii.Bardzo przerażająco - brzmiących bestii.Skały były śliskie i trudne do zobaczenia, odkąd moja świeczkasię już nie paliła, a światło księżyca ledwie dosięgało występu wskale.Moje buty Nike były przemoczone, kiedy dostałam się nadrugi brzeg.Patrząc do tyłu przez ramię, nie widziałam, by coś się zbliżało, alesłyszałam znowu warczenie, jakby kojoty warczały czy coś.Zadrżałam, przekopując się przez trawę i niskie krzaki dopóki nieprzeszłam na przeciwny brzeg wąwozu.Było tak, jakby kroki dochodziły po drugiej stronie, sięgnęłamwolną ręką po najbliżej wystawiony korzeń i wciągnęłam się wgórę.Wkopałam się nogami w brud, próbując zdobyć trochę177Never Cry Werewolfpodpory, ale tylko spowodowałam utratę ziemi i kamieni spod nóg.Grrrrrrr-rrrr!Cholera jasna.Brzmiało, jakby dochodziło dokładnie za mną.Grzebałam w brudzie moją wolną ręką dopóki, nie miałam dobregochwytu i nie wciągnęłam ciała parę stóp wyżej.Potem moje stopy w końcu znalazły dobre miejsce.Kiedy wciągnęłam się znowu, była daje na nasypie, jakoś w połowiedrogi.Grrrrrrr-rrrr!Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam coś ciemnego grasującego wkrzakach, jakby tropiło mnie.I nagle pomyślałam o tym, co musiałowyglądać jak ja w czerwonej bluzie, śledzona przez WielkiegoZłego Wilka.Milusio.- Wiedziałam! Całkowicie wiedziałam!Nie mogłam nic poradzić na to, że krzyczałam, bo mnie towkurzyło, że miałam zostać żarciem wilkołaka.- Nawaliłeś!To coś w krzakach zatrzymało się.Zatopiłam moje ręce znowu w brudzie i wciągnęłam się wgórę, parę stóp wyżej.Kurczę, moje ramiona były słabe czy mojaszczupła sylwetka była taka ciężka.Do diabła z maszyną dobiegania w moim rodzinnym domu, załatwię sobie osobistegotrenera, jeśli wyjdę z tego cała.Nachylenie zaczęło być mniej pochyłe, co było świetne, bo kiedyspojrzałam w dół, czworonożna bestia dosięgnęła rzeki.Było pełnocieni na dole - no cóż, było ich pełno, gdziekolwiek by nie spojrzeć.Moja mała świeczka całkowicie się spaliła w drodze, w każdymbądz razie nie było tak, jakby można było przewidzieć, że głupiaświeczka może cokolwiek oświetlić.Ale mogłam powiedzieć, że tocoś pode mną było zdecydowanie wilkiem, bo blade światłoksiężyca przedarło się przez baldachim korony drzew, oświetlając178Heather Davisgo.- Austin? - Zatrzymałam się na moment próbując określić,czym się stał.Jego głowa była ogromna i piękna na swój przerażający sposób.Jego język zwisał na brzegu jego szerokiej paszczy, kiedy dyszał.Błyszczał się złotym kolorem w słabym świetle, oczy Austinawydawały się być jedyną rozpoznawalną jego częścią.Był większyniż wydawał się być z dystansu podczas przemiany.Wydał niski gardłowy pomruk, wpatrując się ostro we mnie.Moja krew zamieniła się w lód w moich żyłach.- Miły piesek - powiedziałam.Nie to, żeby to cos miało pomóc, czy cos w tym rodzaju, ale byłamna skraju zwymiotowania czy zrobienia czegoś obrzydliwego, więcmusiałam coś zrobić.Wilk podszedł do rzeczki, jego wzrok był wciąż na mnie.- Oh, cholera.Szukałam po omacku jakiegoś ciężkiego patyka, czy czegoś,ale tylko napotkałam na więcej winorośli, które pozwalały mi sięwspinać.Odwróciła się, więc mogłam widzieć go z jednej strony,chwyciłam za winorośl najmocniej jak umiałam i zaczęłam sięwspinać po zboczu wąwozu jak przerażony krab.Przeleciał łatwoprzez rzekę, emitując znowu ten ostrzegawczy dzwięk.Dotarłam naszczyt klifu, kiedy był u podnóża zbocza.Panikując, wpakowałamsię w krzaki, moje serce waliło jak szalone.Nie byłam jużw romantycznym nastroju, y powodu księżyca.Ah-oooooooohh! Wycie rozległo się w wąwozie.Czy ostatni strzep jego człowieczeństwa mówił mi, byuciekała? Na szczęście posłuchałam jego rady.Gałęzie uderzały omoje już pocięte ramiona i nogi, ale nie zatrzymywałam się,przedzierając się miedzy cienkimi drzewkami, by odbiec jaknajdalej od niego jak tylko mogłam.179Never Cry WerewolfOd tego miejsca, aż do krawędzi, czyste światło księżyca oświetliłocały las elektryzującym, niebieskim kolorem, co dało łatwiejszewidzenie.Wciąż, oddychając chropowato, rozbijając się na szlakuparzących pokrzyw, krzycząc, kiedy miałam z nimi kontakt.Potem pisk zabrzmiał znowu.Z jakiego kierunku, nie mogłampowiedzieć.Było prawie tak, jakby zabrzmiał na wprost mnie.Niezatrzymałam się, by to sprawdzić.Wciąż tylko biegłam.Kiedy skręcałam na szlak, usłyszałam poruszenie za mną.Kiedyspojrzałam przez ramię, zobaczyłam Austina skaczącego międzydrzewami.Ciemna sylwetka, jaka był, spieszyła się do mnie.- Ahhhhhh! - Krzyknęłam, kiedy dogonił mnie.Ale potem przeskoczył przeze mnie.Z warczeniem, które skręciłomoje proste włosy, zagłębił się w wysokie krzaki na wprost mnie.Pisk zabrzmiał znowu.Krzaki zatrzęsły się, zabrzmiał odgłoszderzenia i odgłos warczenia zza nich.Chwilę pózniej, Austin wytoczył się z krzaków z kolejnymczworonożnym stworzeniem.Nie mogłam być pewna, ale to niewyglądało jak kolejny wilk.Upadłam na ziemie, całkowicieoszołomiona.To inne stworzenie wydało pisk.Pisk, który rozpoznałam, jakodzwięk ze wzgórza, kiedy pierwszy raz się rozdzieliśmy.- Austin nie śledził mnie - śledził to coś, - co śledziło mnie!Z warczeniem, Austin dopadł do gardła przeciwnika.To był wielkikot może kuguar.Cokolwiek do cholery to było, było zawzięte.Rzuciło się na Austinaz wielkimi pazurami, które spotkały się z ramieniem Austina.Austin wrzasnął i odskoczył do tyłu.Potem zazgrzytały zęby, rzuciłsię na kota.Tym razem złapał kota za szyję i rzucił nim.Płacz kotaspowodował, że moje zęby zabolały, jakby paznokcie zaskrzypiały otablicę.180Heather DavisTo coś chwyciło w szpony szyję Austina, uderzając znowu w jegoramię, ale Austin wciąż walczył.Chwycił zębami kota, jego szczękipieniły się.Kot odleciał do tyłu i potem, z jednym, ostatnim piskiemzniknął w krzakach.Austin chwiał się przez moment, a potem osunął się na ziemię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wilkołaki naprawdę nie były tylko wilkami, pomyślałam, patrząc nawystęp w skale.Były nowym rodzajem przerażających bestii.Bardzo przerażająco - brzmiących bestii.Skały były śliskie i trudne do zobaczenia, odkąd moja świeczkasię już nie paliła, a światło księżyca ledwie dosięgało występu wskale.Moje buty Nike były przemoczone, kiedy dostałam się nadrugi brzeg.Patrząc do tyłu przez ramię, nie widziałam, by coś się zbliżało, alesłyszałam znowu warczenie, jakby kojoty warczały czy coś.Zadrżałam, przekopując się przez trawę i niskie krzaki dopóki nieprzeszłam na przeciwny brzeg wąwozu.Było tak, jakby kroki dochodziły po drugiej stronie, sięgnęłamwolną ręką po najbliżej wystawiony korzeń i wciągnęłam się wgórę.Wkopałam się nogami w brud, próbując zdobyć trochę177Never Cry Werewolfpodpory, ale tylko spowodowałam utratę ziemi i kamieni spod nóg.Grrrrrrr-rrrr!Cholera jasna.Brzmiało, jakby dochodziło dokładnie za mną.Grzebałam w brudzie moją wolną ręką dopóki, nie miałam dobregochwytu i nie wciągnęłam ciała parę stóp wyżej.Potem moje stopy w końcu znalazły dobre miejsce.Kiedy wciągnęłam się znowu, była daje na nasypie, jakoś w połowiedrogi.Grrrrrrr-rrrr!Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam coś ciemnego grasującego wkrzakach, jakby tropiło mnie.I nagle pomyślałam o tym, co musiałowyglądać jak ja w czerwonej bluzie, śledzona przez WielkiegoZłego Wilka.Milusio.- Wiedziałam! Całkowicie wiedziałam!Nie mogłam nic poradzić na to, że krzyczałam, bo mnie towkurzyło, że miałam zostać żarciem wilkołaka.- Nawaliłeś!To coś w krzakach zatrzymało się.Zatopiłam moje ręce znowu w brudzie i wciągnęłam się wgórę, parę stóp wyżej.Kurczę, moje ramiona były słabe czy mojaszczupła sylwetka była taka ciężka.Do diabła z maszyną dobiegania w moim rodzinnym domu, załatwię sobie osobistegotrenera, jeśli wyjdę z tego cała.Nachylenie zaczęło być mniej pochyłe, co było świetne, bo kiedyspojrzałam w dół, czworonożna bestia dosięgnęła rzeki.Było pełnocieni na dole - no cóż, było ich pełno, gdziekolwiek by nie spojrzeć.Moja mała świeczka całkowicie się spaliła w drodze, w każdymbądz razie nie było tak, jakby można było przewidzieć, że głupiaświeczka może cokolwiek oświetlić.Ale mogłam powiedzieć, że tocoś pode mną było zdecydowanie wilkiem, bo blade światłoksiężyca przedarło się przez baldachim korony drzew, oświetlając178Heather Davisgo.- Austin? - Zatrzymałam się na moment próbując określić,czym się stał.Jego głowa była ogromna i piękna na swój przerażający sposób.Jego język zwisał na brzegu jego szerokiej paszczy, kiedy dyszał.Błyszczał się złotym kolorem w słabym świetle, oczy Austinawydawały się być jedyną rozpoznawalną jego częścią.Był większyniż wydawał się być z dystansu podczas przemiany.Wydał niski gardłowy pomruk, wpatrując się ostro we mnie.Moja krew zamieniła się w lód w moich żyłach.- Miły piesek - powiedziałam.Nie to, żeby to cos miało pomóc, czy cos w tym rodzaju, ale byłamna skraju zwymiotowania czy zrobienia czegoś obrzydliwego, więcmusiałam coś zrobić.Wilk podszedł do rzeczki, jego wzrok był wciąż na mnie.- Oh, cholera.Szukałam po omacku jakiegoś ciężkiego patyka, czy czegoś,ale tylko napotkałam na więcej winorośli, które pozwalały mi sięwspinać.Odwróciła się, więc mogłam widzieć go z jednej strony,chwyciłam za winorośl najmocniej jak umiałam i zaczęłam sięwspinać po zboczu wąwozu jak przerażony krab.Przeleciał łatwoprzez rzekę, emitując znowu ten ostrzegawczy dzwięk.Dotarłam naszczyt klifu, kiedy był u podnóża zbocza.Panikując, wpakowałamsię w krzaki, moje serce waliło jak szalone.Nie byłam jużw romantycznym nastroju, y powodu księżyca.Ah-oooooooohh! Wycie rozległo się w wąwozie.Czy ostatni strzep jego człowieczeństwa mówił mi, byuciekała? Na szczęście posłuchałam jego rady.Gałęzie uderzały omoje już pocięte ramiona i nogi, ale nie zatrzymywałam się,przedzierając się miedzy cienkimi drzewkami, by odbiec jaknajdalej od niego jak tylko mogłam.179Never Cry WerewolfOd tego miejsca, aż do krawędzi, czyste światło księżyca oświetliłocały las elektryzującym, niebieskim kolorem, co dało łatwiejszewidzenie.Wciąż, oddychając chropowato, rozbijając się na szlakuparzących pokrzyw, krzycząc, kiedy miałam z nimi kontakt.Potem pisk zabrzmiał znowu.Z jakiego kierunku, nie mogłampowiedzieć.Było prawie tak, jakby zabrzmiał na wprost mnie.Niezatrzymałam się, by to sprawdzić.Wciąż tylko biegłam.Kiedy skręcałam na szlak, usłyszałam poruszenie za mną.Kiedyspojrzałam przez ramię, zobaczyłam Austina skaczącego międzydrzewami.Ciemna sylwetka, jaka był, spieszyła się do mnie.- Ahhhhhh! - Krzyknęłam, kiedy dogonił mnie.Ale potem przeskoczył przeze mnie.Z warczeniem, które skręciłomoje proste włosy, zagłębił się w wysokie krzaki na wprost mnie.Pisk zabrzmiał znowu.Krzaki zatrzęsły się, zabrzmiał odgłoszderzenia i odgłos warczenia zza nich.Chwilę pózniej, Austin wytoczył się z krzaków z kolejnymczworonożnym stworzeniem.Nie mogłam być pewna, ale to niewyglądało jak kolejny wilk.Upadłam na ziemie, całkowicieoszołomiona.To inne stworzenie wydało pisk.Pisk, który rozpoznałam, jakodzwięk ze wzgórza, kiedy pierwszy raz się rozdzieliśmy.- Austin nie śledził mnie - śledził to coś, - co śledziło mnie!Z warczeniem, Austin dopadł do gardła przeciwnika.To był wielkikot może kuguar.Cokolwiek do cholery to było, było zawzięte.Rzuciło się na Austinaz wielkimi pazurami, które spotkały się z ramieniem Austina.Austin wrzasnął i odskoczył do tyłu.Potem zazgrzytały zęby, rzuciłsię na kota.Tym razem złapał kota za szyję i rzucił nim.Płacz kotaspowodował, że moje zęby zabolały, jakby paznokcie zaskrzypiały otablicę.180Heather DavisTo coś chwyciło w szpony szyję Austina, uderzając znowu w jegoramię, ale Austin wciąż walczył.Chwycił zębami kota, jego szczękipieniły się.Kot odleciał do tyłu i potem, z jednym, ostatnim piskiemzniknął w krzakach.Austin chwiał się przez moment, a potem osunął się na ziemię [ Pobierz całość w formacie PDF ]