[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jechali zielono-białym oldsmobile em 98 Rodericka ze spuszczonym dachem.Bookbinder siedziałw kapeluszu, skrzyżowawszy ręce na podołku.Roderick miał na sobie tweedowe ubraniew kratę i tyrolski kapelusik ozdobiony wędkarskimi muchami. Jest kilka rzeczy, które muszę poznać  powiedział. Tak  mruknął Bookbinder. Chyba lepiej, żebyś je poznał. Muszę się też dowiedzieć paru nazwisk.Wiesz, chodzi mi o kontakty. Oczywiście.Kontakty też zdają sobie z tego sprawę. To znaczy, że są gotowi przedyskutować coś w rodzaju umowy? Zakładam, że niemieliby nic przeciwko temu.Bookbinder wyjął cygaro.Silnik oldsmobile a niósł ich przez puste skrzyżowania,obok łuszczących się wiejskich sklepów, przez zakręty leśnych dróg.Za drzewami migotaływ słońcu tafle jezior. Będziesz musiał być bardzo rozważny  stwierdził Bookbinder. Co chcesz przez to powiedzieć? No cóż, nie będziesz miał do czynienia ze szkolnymi komitetami rodzicielskimi wyjaśnił Bookbinder. To bogaci, dobrze zorganizowani biznesmeni, którzy pomagaliCornelius Industries przez ponad dwadzieścia lat.Większość tej pomocy była całkowiciezgodna z prawem.Część nie tak bardzo.Ale przez dwa dziesięciolecia interpretacja tego,co jest, a co nie jest zgodne z prawem, bardzo się zmieniła.Mamy już za sobą okres, kiedytrudno było sobie wyobrazić bardziej nieprzyzwoite pojęcie niż  związki zawodowe.Wtedy dawanie w kość CIO było w porządku, jednak dzisiaj musisz być ostrożny.A wkażdym razie ostrożniejszy.Roderick patrzył przez przednią szybę na pocętkowaną cieniami drogę.Wyprzedził ichnowy biały chevrolet corvette i z jego radia dobiegły tony Shake, Rattle and Roll. Co z zabójstwami?  spytał Roderick.Bookbinder był zajęty odrywaniem banderoli z cygara. Nigdy nie używaliśmy tego słowa  odparł. Jednak zabójstwo to zabójstwo, bez względu na to, jak się je nazwie. Bookbinder się uśmiechnął. Chyba tak.Ale twój ojciec zawsze mógł liczyć na to, że załatwię sprawy poswojemu. Czyli jak? Każda firma takiej wielkości jak Cornelius Industries czasem trafia na przeciwników,których trzeba eliminować. Chcesz powiedzieć, że załatwiasz każdego, kto ci wejdzie w drogę? Oczywiście, że nie. Więc wytłumacz mi to.Bookbinder przytknął zapalniczkę do cygara i przez chwilę wciągał dym.Kiedyrozpalił cygaro, oświadczył: Nie cierpię palić na powietrzu.Dobre cygaro nabiera wtedy smaku papierupakunkowego.Roderick nic na to nie odpowiedział.Jeśli Bookbinder nie chciał rozmawiać z nimo swojej niechlubnej przeszłości, jego sprawa.Ale był w rozpaczliwej sytuacji i musiałsię dowiedzieć, czego przez lata dopuszczano się w imię Cornelius Industries i jakie sąpowiązania firmy ze światem przestępczym.Nie mógł udawać, że nie jest przerażony; alebył przekonany, że kiedy Bookbinder zniknie z horyzontu, utnie się większość powiązańfirmy z kryminalistami i Roderick nakieruje ją z powrotem na zgodną z prawem ścieżkę. Czy to prawda, co powiedział tamten starzec z Pensylwanii?  spytał.Bookbinder się uśmiechnął. To, co się wydarzyło w Pensylwanii, miało miejsce bardzo dawno temu.Był tysiącdziewięćset dwudziesty siódmy, jeszcze nie pracowałem dla twojego ojca i spotkałem sięz nim tylko raz, w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym.Pomyślałem wtedy, że dziwnyz niego człowiek. Nie proszę o lekcję historii.Chciałem tylko wiedzieć, czy tamten dziadek mówiłprawdę.Bookbinder wzruszył ramionami. Częściowo tak.Twój ojciec zakładał w Robinstown, w dolinie rzeki Asquahanna,kopalnię odkrywkową.Część tamtejszych ludzi była gotowa sprzedać ziemię bez żadnychceregieli, bo nastały ciężkie czasy dla farmerów.Ale pojawiła się też mała miejscowaopozycja i twój ojciec chciał, żeby ją bezboleśnie usunąć.Widzisz, to była dość ryzykownaoperacja.Wszyscy, w tym także tamtejsze władze, myśleli, że zamierzamy budowaćzakłady farbiarskie.Nie wiedzieli, że twój ojciec przymierza się do zdarcia każdego calakwadratowego gleby na obszarze dziesięciu mil kwadratowych.Roderick odbił z głównej szosy w prawo i olds pomknął zakurzoną wiejską drogą.Gałęzie skrzypiały, stukając o karoserię, a spłoszone ptaki wzbijały się w górę. Ale za to miasto się wzbogaciło, prawda?  powiedział Roderick. Kiedy ostatni razsprawdzałem dane, prosperowało, aż miło.  Pewnie  przyznał Bookbinder. I oczywiście bardzo się zmieniło.W tysiącdziewięćset dwudziestym siódmym w okolicy były tylko krowy i łąki. Więc co z tą miejscową opozycją? Jak  bezboleśnie ją usunąłeś?Bookbinder westchnął. To dość zagmatwana historia.Zadzwonił do mnie znajomy z Pittsburgha, Joey Divine.Rozprowadzał bimber.Powiedział, że zgłosił się do niego pewien młody człowiek, mającykontrakt zlecony przez niejakiego Johanna Corneliusa, i zapytał, czy wiem, kim jest tenJohann Cornelius.Tak się złożyło, że wiedziałem.Jak już mówiłem, spotkałem się z nim poraz pierwszy w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym na jakimś przyjęciu.PowiedziałemJoeyowi, żeby przekazał kontrakt mnie, i zamieniłem dwa zdania z Arthurem. Arthurem? Arthurem Flegenheimerem, a dla ciebie Dutchem Schultzem.Można powiedzieć, żebył moim znajomym.Jest takie stare tureckie powiedzenie:  Kiedy dwa rzeczne kamykitoczą się wyschniętym korytem, po drodze czasem muszą się stuknąć.Tak można by opisaćpomoc ze strony kogoś, z kim niezbyt często się widujesz.Arthur i ja właśnie w ten sposóbwspółpracowaliśmy.Roderick zwolnił.Mieli przed sobą ostry, obsadzony drzewami zakręt.Za nim widaćbyło rzekę i białą restaurację w stylu kolonialnym.Stała między nabierającymi czerwonejjesiennej barwy drzewami a pokrytym czerwonobrązowymi kamieniami korytem rzeki.Parkowało tam już kilka innych samochodów i Roderick zatrzymał się obok nich.Zanim otworzył drzwi, odwrócił się do Bookbindera i powiedział: Dutch Schultz został zamordowany, prawda?Bookbinder kiwnął głową. Zgadza się.Rok po tym, jak dołączyłem do Cornelius Industries.Dopadli gow restauracji w Newark [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl