[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnę przeszłości, pomyślał.Poprostu pragnę przeszłości oraz kobiety, która w niej istnieje.Kaiulani.Ale musiał nadać tej informacji spójny kształt, żeby mócją dopasować do tego, co już wiedział.Miał nadzieję, że to spotkanie stanowiło ostatni elementpozwalający w pełni zdefiniować jego wizję czasu fraktalnego iprzewidzieć, w których miejscach fraktale metawszechświata dasię przeskoczyć, przejść w poprzek, kiedy cząsteczki, który byłynim, zostaną całkowicie przełożone.To było możliwe.Tak.Kupił paczkę papierosów, chociaż nie palił od lat.Rosszmusił go do porzucenia tego nałogu.Kiedy wypalił pół paczki,znalazł się przed Bishop Museum.Wyrzucił resztę papierosówdo kosza i wszedł do sklepiku z pamiątkami.Mógł to zrobićgdziekolwiek.Potem pójdzie do archiwów, sprawdzi, czy329 zawarte są w nich dokładne informacje medyczne.W środku znajdował się rząd książek o Kaiulani,przemieszany z ogólnymi Hawajanami - pracami dotyczącymigenealogii, flory i fauny, wyczynów żeglarzy, odkrytych pieśni iautentycznymi filmami pokazującymi taniec hula.Wyciągnąłjeden z tomów, ale zorientował się, że już go widział.Widziałwszystkie te książki.- Kolejny fan Kaiulani? - zapytał mężczyzna za ladą.Najego mosiężnym identyfikatorze widniało imię Palea.Cen odwrócił się z otwartą książką.- Chyba tak - powiedział.Palea, zwalisty Hawajczyk z długim kucykiem,uśmiechnął się.- Ciągłe tu przychodzą.Kupują holograficzne plakaty zjej podobizną.Mają towarzystwo, które odtwarza jej ubiory irzeczy osobiste.Bez przerwy tworzą nowe projekcje wirtualne.Oto najnowsza:  Kaiulani w Jersey.Pokazał ją i pokręciłgłową.- No cóż, wydaje mi się to całkiem zrozumiałe -zauważył Cen.- Jej wnuczka zmarła w zeszłym tygodniu - powiedziałPalea.- Odeszły dawne czasy.Trochę szkoda.Oczywiście niemiała w żyłach nawet jednej czwartej hawajskiej krwi.No i byłąupartą starą damą.Handlowała używanymi samochodami, więcmożesz sobie wyobrazić.Wcale nie interesowała się swoimiprzodkami.- Jak to, jej wnuczka? - zagadnął Cen, ostrym tonem.-Kaiulani nie miała przecież dzieci.Palea wzruszył ramionami.- Chyba nie powinienem nic mówić.Moja ciotka bymnie zabiła.Tyle że od dawna nie żyje.Ale przecież jesteśHawajczykiem, nie? Dziwię się, że nie wiesz.Może to nie jestszczególnie ważne.Nie miałeś żadnych ciotek? Nie wychowałeśsię na tych opowieściach?330 - Moja matka.- odparł Cen ze wzruszeniem w głosie -.moja matka zmarła, kiedy byłem jeszcze mały.Potemmusiałem sobie radzić sam.- I nienawidziłem wszystkiego, comiało związek z Hawajami, ale nie wiedziałem dlaczego.Z wyjątkiem Kaiulani.- To fatalnie - powiedział Palea.- Zresztą, do diabła ztymi starymi sekretami.Przecież dla Hawajczyków to żadnatajemnica.Naprawdę przegapiłeś tę historię.No, ale dzieciakiczęsto nie słuchają.Tak, zmarła kilka tygodni po porodzie.Naskutek porodu.Całą sprawę zatuszowano.- Odwrócił się donastępnego klienta.- W czym mogę pomóc?Cen stał z otwartą książką w dłoniach.Czyżby, niewiedząc o tym, przemieścił się już do innego świata? Byłspocony.Papierosy przyprawiały go o zawroty głowy.Palea popatrzył na niego z niepokojem.- Hej, bracie, wszystko gra?Cen chwycił się lady.Sklepik zawirował.*Drewniany dom Palea, zwany kamaaina, czyli domweterana, znajdował się kilkaset metrów nad autostradą NuuanuPali.W dole przejeżdżały samochody, których hałas z tejodległości przypominał szum spienionych fal i mieszał się zeszmerem potężnego drzewa banyan, którego małe odnogioplatały chybotliwą balustradę ganku Palea.Cen stał na skraju szerokiej, drewnianej werandy, któragórowała nad obficie porośniętą stromizną.Podłogi byłyprzykryte sizalowymi matami, a pomieszczenie wychodzące nazewnątrz było umeblowane stołami i krzesłami w rozmaitychstylach.Przez chwilę o dach bębniły krople deszczu, ale chmurawkrótce ustąpiła.Na rozsuwane drzwi napierały pomarańczowe,szkarłatne i żółte kwiaty hibiskusu.Cen poszedł do kolejnegonarożnika i patrzył na precyzyjnie wyrzezbioną w skalesadzawkę, gdzie woda zatrzymywała się tylko na moment, apotem przelewała się przez krawędz i spływała w dół.331 Palea wcisnął mu do ręki zimne piwo i włączył przycisk,który uruchamiał podwodne światło.- Moje koi.Mam większość z nich od lat.Widzisz tobiałe? To Ed Sullivan.Słyszałeś kiedyś o nim?- Nie - odparł Cen, otwierając piwo.- Czerwone to Lucy.Uwielbiam te stare programytelewizyjne.Mam setki kompaktów.Na pewno nie chceszczegoś zjeść? Wciąż nie wyglądasz dobrze.Jeszcze nigdy niewidziałem mdlejącego mężczyzny.Zresztą mdlejącej kobietyteż nie widziałem.- Odwinął wielkiego sandwicza, któregokupił w drodze do domu.- Masz, wez trochę.Cen nie przepadał za słonym mięsem, ale zjadł trochę,żeby nie sprawić przykrości Palea, który był miłym facetem.Miał wrażenie, że wpadł do króliczej nory.- No, więc opowiedz mi o Kaiulani - powiedział nagle.Palea wyciągnął się na głębokim krześle z bambusa,które zaskrzypiało pod jego ciężarem.Cen usadowił się napodobnie wyglądającej kanapie.Nadeszła noc, która sprawiała, że Autostrada Paliwyglądała jak częściowo zasłonięta rzeka wolno płynącegoświatła.Wiatr przyniósł ze sobą na moment zapach imbiru, aliście bananowca zaklekotały w ciemności.Cen wypił piwo ipostawił puszkę na okrągłym stoliku.- Co chcesz wiedzieć? - zagadnął Palea.- Kaiulani miała dziecko?Palea pociągnął z puszki.- Tak.- Dlaczego nikt o tym nie wie? Nigdzie o tym nieczytałem.Twarz Palea była pogrążona w cieniu.Mówił szybko,wtrącając hawajskie słowa.Cen słuchał go z zachwytem.Skupiał uwagę na jego słowach, jakby od tego zależało jegożycie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl