[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Onisą bez czci i wiary. To prawda móy stary przyiacielu, czysta prawda; powiedział Kleweland.Oni tak są zazdrośni oie zamorskie dzierżawy, iak stary mąż o młodą żonę; a jeśli schwytaią w swe ręce nieprzyiaciela, to go na całe życiepakuią do kopalni.Tak więc biiemy się z niemi z banderą na szczycie masztu przybitą. Bardzo słusznie zawoła? Magnuś.Stary marynarz angielski nigdy iey nie schyla.Kiedy pomyślęo tych drewnianychmurach, sadziłbym że iestem anglikiem, gdybym przez to stał się nie podobny do mych sąsiadów Szkotów.Moipaństwo, nie chcę obrażać nikogo; wszycsyśmy tu przyiaciele, i wszystkim wam rad iestem.No! Brendo, na ciebiekoley, zapytay Sybillą; każdy wie że umiesz mnóstwo Norwegskich wierszy. Ale przypomnić sobie nie mogę żadnych, któreby się do tey oko liczności zastosować dały, odpowiedziała Brendacofaiąc się o kilka kroków. Dzieciństwo! rzekł oyciec prowadząc ią na przód, kiedy Halero wziął iey rękę; niepotrzebna skromność nie powinnanigdy szkodzić uczciwey wesołości.Halero mów za Brendę; do poety należy tłumaczyć myśli młodey dziewczyny.Bard z zapałem poety i dwornością światową ukłonił się młodey i piękney dziewicy; a ostrzegłszy ią cichym głosem żewcale nie będzie odpowiedzialną za dzieciństwa iakieby tylko wyrzekł, kilka chwil z oczyma do góry wzniesionemistał zamyślony; potem grzecznie uśmiechnął się iak gdyby go myśl piękna ucieszyła, i następuiącemi ozwał sięwierszami:Ty którą świat wielbi z drżeniem !Tyś iednem oka spoyrzeniemOdkryć i wydać powinna,Co tai piękność niewinna.Niech najsłodsze miody zrosząTwych płynących słów potoki:Różowey woni rozkosząChciey uwdzięczyć twe wyroki.Mów czy miłość piękney BrendzieWleie w serce płomień tkliwy?Ten bożek często zdradliwyCzy i dla niey zdradnym będzie?Wróżka w teyże prawie chwili odpowiedziała:Serce niewinney dziewicyKtórego zdradna miłość lotem błyskawicySwą zarzystą pochodnią ieszcze nie zapala,Jaśnieie ta białością iaką błyszczą zdalaSniegi, co szczyt wystrzelonyUwieńczaią dumney Rony.Lecz lud co wkoło gnuśnie przy nim leży,Promienie słońca roztopią nieznacznie:Wnet młody strumyk wybieżyI po łące szemrzeć zacznie.Trawka przy nim zieleńszą, kwiecistszą dokoła,Natychmiast ziemia owoc posilny wydaie;I w radości rolnik woła,%7łe nic do iego szczęścia nie dostaie. To wróżba pocieszaiąca, i nie podobna mądrzey wyrokować: rzekł Udaller chwytaiąc za rękę Brendę któraspłoniona usiłowała mu ią wydrzeć.Nie powinnaś się dla tego rumienić moie dziecie; stać się panią, domu człowiekauczciwego, przykładać się do utrzymania iakiey starożytney Norwergskiey rodziny, miićć w ręku sposoby uszczęśliwienia sąsiadów,wspierania ubogich, czynienia dobrego dla przychodniów, oto iest los nayzaszczytnieyszy iakiego tylko młodadziewczyna żądać może; i ia go życzę serdecznie wszystkim tu obecnym.No! któż teraz mówić będzie? Dobrzymężowie spadaią, tu iak z deszczem.Maddio Groatsettar, moia figlarna Klaro, poydzcie tu, i sprobuycie. Ja nie wiem, rzekła lady Glowrowrum ruszaiąc głową w nieiakimś kłopocie, czy mogę na to godziwie pozwolić. Dość, dość; przerwał Magnus: ia nie przymuszam nikogo: lecz my się bawić będziemy aż póki się nam niesprzykrzy.Póydz tu Minno, ty mnie usłuchasz.Zbliż się.Nie trzeba się obruszać niewinnym żartem;wiele iest rzeczy którychby się wprzódy wstydzić należało.Ja więc sam za ciebie zapytam, chociażem się trochę zrymem pokłócił.Lekki rumieniec okrył na chwilę policzki Minny; lecz natychmiast zimną, krew przybieraiąc , stanęłaprzy nim, z weyrzeniem kobiety która okazuie że iest wyższą nad wszystkie drobne żarty mogące wynikać z ieypołożenia.Udaller potarłszy czoło, i innych, do wzbudzenia swey weny używszy poruszeń, zaczął nareszcie wiersze.Bez długiey gadaniny, krótko, węzłowato,Tak, czy nie tak , matrono, odpowiedz mi na to:Chce iść za mąż, ta piękność w samym wieku kwiecie,Czy póydzie? czy małżeństwo poszczęści się przecie?.Na to zapytanie dało się z przybytku słyszeć głębokie westchnienie Pitonissy, iak gdyby z żalu że przymuszona byłaodpowiedzieć: Wy: rzekła nakoniec tę wyrocznią,:Serce niewinney dziewicyKtórego zdradna miłość lotem błyskawicySwą zarzystą pochodnią ieszcze nie zapala,Jaśnieie tą białością iaką błyszczą zdalaSniegi, co szczyt wystrzelonyUwieńczaią| dumney Rony.Czystość co barwi iey czoło,Miła dla serca i oka ;Lecz o to z góry z wysokaWezbrany strumień upada z łoskotem,I rozszerza strasznym grzmotemZmierć i zniszczenie w około.Słowa te głęboko zraniły Udallera.Przez relikwie świętego męczennika którego noszę imie, zawołał gniewemzarumieniony, nadużywasz matko moiey grzeczności, i gdyby kto inny a nie ty, łączył irnie moiey córki z imieniemśmierci i zniszczenia, nie uszłaby mu płazem ta śmiałość.Ale dość tego; wyydz ze swoiey chatki stary żeński sfinxie;ia powinienem był wcześnie wiedzieć że ty uczestniczką wesołości długo bydz nie możesz.Niech cię Bóg ma W sweyopiece!Lecz nie słysząc odpowiedzi, po chwili znowu się odezwał: Dość tego moia kuzyno, nie gnieway się, możem ci coprzykrego powiedział; wiesz że nikomu zle nie życzę, tem bardziey tobie; chodz więc i pogódzmy się.Nie rzekłbymani słowa gdybyś mi wróżyła rozbicie mego okrętu lub złe rybołostwo; ale co się tycze Minny i Brendy, wiesz że mniebardziey obchodzą. No! powtarzam, day mi rękę i nie mówmy iuż o tem.Norna ciągle milczała, i przytomni zaczęli na siebie poglądać z zadziwieniem, kiedy Udaller odsłoniwszy skórą zakrytyprzybytek, uyrzał że iest próżnym.Wzrosło bardziey z trwogą nawet połączone zadumienie, gdyż niepodobnem sięzdawało żeby Norna jakimkolwiek bądz sposobem nie postrzeżona wymknąć się mogła.Nie wątpliwie iednak było żezniHa, i Magnus po chwili zamyślenia opuścił skórę którą podniósł. Moi przyiaciele rzekł wesoło; znamy tu od dawnamoię kuzynkę; i wierny że z postępowania swego nie podobna iest do pospolitych tego świata mieszkańców; leczdobrze życzy swemu kraiowi; szczerze kocha mnie i moie dzieci; i ia ręczę, że tu nikt z gości nie ma się czego ieylękać; to by mnie nawet zadziwiło gdyby z nami nie chciała bydz na obiedzie. Uchoway mnie Boże! rzekła Barbara do lady Glowrowrum, gdyż mówiąc prawdę, nie lubię komoszek co mogąprzyyść i poyść iak promień słońca albo wiatr. Ciszey mów Panno Barbaro, rzekła lady Glowrowrum, ciszey mów, ipodziękuy Bogu ze tego domu z sobą nie uniosła.Są czarownice które większe ieszoze wyrabiaią psoty; i onaby to potrafiła gdy miała do nich pobudkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Onisą bez czci i wiary. To prawda móy stary przyiacielu, czysta prawda; powiedział Kleweland.Oni tak są zazdrośni oie zamorskie dzierżawy, iak stary mąż o młodą żonę; a jeśli schwytaią w swe ręce nieprzyiaciela, to go na całe życiepakuią do kopalni.Tak więc biiemy się z niemi z banderą na szczycie masztu przybitą. Bardzo słusznie zawoła? Magnuś.Stary marynarz angielski nigdy iey nie schyla.Kiedy pomyślęo tych drewnianychmurach, sadziłbym że iestem anglikiem, gdybym przez to stał się nie podobny do mych sąsiadów Szkotów.Moipaństwo, nie chcę obrażać nikogo; wszycsyśmy tu przyiaciele, i wszystkim wam rad iestem.No! Brendo, na ciebiekoley, zapytay Sybillą; każdy wie że umiesz mnóstwo Norwegskich wierszy. Ale przypomnić sobie nie mogę żadnych, któreby się do tey oko liczności zastosować dały, odpowiedziała Brendacofaiąc się o kilka kroków. Dzieciństwo! rzekł oyciec prowadząc ią na przód, kiedy Halero wziął iey rękę; niepotrzebna skromność nie powinnanigdy szkodzić uczciwey wesołości.Halero mów za Brendę; do poety należy tłumaczyć myśli młodey dziewczyny.Bard z zapałem poety i dwornością światową ukłonił się młodey i piękney dziewicy; a ostrzegłszy ią cichym głosem żewcale nie będzie odpowiedzialną za dzieciństwa iakieby tylko wyrzekł, kilka chwil z oczyma do góry wzniesionemistał zamyślony; potem grzecznie uśmiechnął się iak gdyby go myśl piękna ucieszyła, i następuiącemi ozwał sięwierszami:Ty którą świat wielbi z drżeniem !Tyś iednem oka spoyrzeniemOdkryć i wydać powinna,Co tai piękność niewinna.Niech najsłodsze miody zrosząTwych płynących słów potoki:Różowey woni rozkosząChciey uwdzięczyć twe wyroki.Mów czy miłość piękney BrendzieWleie w serce płomień tkliwy?Ten bożek często zdradliwyCzy i dla niey zdradnym będzie?Wróżka w teyże prawie chwili odpowiedziała:Serce niewinney dziewicyKtórego zdradna miłość lotem błyskawicySwą zarzystą pochodnią ieszcze nie zapala,Jaśnieie ta białością iaką błyszczą zdalaSniegi, co szczyt wystrzelonyUwieńczaią dumney Rony.Lecz lud co wkoło gnuśnie przy nim leży,Promienie słońca roztopią nieznacznie:Wnet młody strumyk wybieżyI po łące szemrzeć zacznie.Trawka przy nim zieleńszą, kwiecistszą dokoła,Natychmiast ziemia owoc posilny wydaie;I w radości rolnik woła,%7łe nic do iego szczęścia nie dostaie. To wróżba pocieszaiąca, i nie podobna mądrzey wyrokować: rzekł Udaller chwytaiąc za rękę Brendę któraspłoniona usiłowała mu ią wydrzeć.Nie powinnaś się dla tego rumienić moie dziecie; stać się panią, domu człowiekauczciwego, przykładać się do utrzymania iakiey starożytney Norwergskiey rodziny, miićć w ręku sposoby uszczęśliwienia sąsiadów,wspierania ubogich, czynienia dobrego dla przychodniów, oto iest los nayzaszczytnieyszy iakiego tylko młodadziewczyna żądać może; i ia go życzę serdecznie wszystkim tu obecnym.No! któż teraz mówić będzie? Dobrzymężowie spadaią, tu iak z deszczem.Maddio Groatsettar, moia figlarna Klaro, poydzcie tu, i sprobuycie. Ja nie wiem, rzekła lady Glowrowrum ruszaiąc głową w nieiakimś kłopocie, czy mogę na to godziwie pozwolić. Dość, dość; przerwał Magnus: ia nie przymuszam nikogo: lecz my się bawić będziemy aż póki się nam niesprzykrzy.Póydz tu Minno, ty mnie usłuchasz.Zbliż się.Nie trzeba się obruszać niewinnym żartem;wiele iest rzeczy którychby się wprzódy wstydzić należało.Ja więc sam za ciebie zapytam, chociażem się trochę zrymem pokłócił.Lekki rumieniec okrył na chwilę policzki Minny; lecz natychmiast zimną, krew przybieraiąc , stanęłaprzy nim, z weyrzeniem kobiety która okazuie że iest wyższą nad wszystkie drobne żarty mogące wynikać z ieypołożenia.Udaller potarłszy czoło, i innych, do wzbudzenia swey weny używszy poruszeń, zaczął nareszcie wiersze.Bez długiey gadaniny, krótko, węzłowato,Tak, czy nie tak , matrono, odpowiedz mi na to:Chce iść za mąż, ta piękność w samym wieku kwiecie,Czy póydzie? czy małżeństwo poszczęści się przecie?.Na to zapytanie dało się z przybytku słyszeć głębokie westchnienie Pitonissy, iak gdyby z żalu że przymuszona byłaodpowiedzieć: Wy: rzekła nakoniec tę wyrocznią,:Serce niewinney dziewicyKtórego zdradna miłość lotem błyskawicySwą zarzystą pochodnią ieszcze nie zapala,Jaśnieie tą białością iaką błyszczą zdalaSniegi, co szczyt wystrzelonyUwieńczaią| dumney Rony.Czystość co barwi iey czoło,Miła dla serca i oka ;Lecz o to z góry z wysokaWezbrany strumień upada z łoskotem,I rozszerza strasznym grzmotemZmierć i zniszczenie w około.Słowa te głęboko zraniły Udallera.Przez relikwie świętego męczennika którego noszę imie, zawołał gniewemzarumieniony, nadużywasz matko moiey grzeczności, i gdyby kto inny a nie ty, łączył irnie moiey córki z imieniemśmierci i zniszczenia, nie uszłaby mu płazem ta śmiałość.Ale dość tego; wyydz ze swoiey chatki stary żeński sfinxie;ia powinienem był wcześnie wiedzieć że ty uczestniczką wesołości długo bydz nie możesz.Niech cię Bóg ma W sweyopiece!Lecz nie słysząc odpowiedzi, po chwili znowu się odezwał: Dość tego moia kuzyno, nie gnieway się, możem ci coprzykrego powiedział; wiesz że nikomu zle nie życzę, tem bardziey tobie; chodz więc i pogódzmy się.Nie rzekłbymani słowa gdybyś mi wróżyła rozbicie mego okrętu lub złe rybołostwo; ale co się tycze Minny i Brendy, wiesz że mniebardziey obchodzą. No! powtarzam, day mi rękę i nie mówmy iuż o tem.Norna ciągle milczała, i przytomni zaczęli na siebie poglądać z zadziwieniem, kiedy Udaller odsłoniwszy skórą zakrytyprzybytek, uyrzał że iest próżnym.Wzrosło bardziey z trwogą nawet połączone zadumienie, gdyż niepodobnem sięzdawało żeby Norna jakimkolwiek bądz sposobem nie postrzeżona wymknąć się mogła.Nie wątpliwie iednak było żezniHa, i Magnus po chwili zamyślenia opuścił skórę którą podniósł. Moi przyiaciele rzekł wesoło; znamy tu od dawnamoię kuzynkę; i wierny że z postępowania swego nie podobna iest do pospolitych tego świata mieszkańców; leczdobrze życzy swemu kraiowi; szczerze kocha mnie i moie dzieci; i ia ręczę, że tu nikt z gości nie ma się czego ieylękać; to by mnie nawet zadziwiło gdyby z nami nie chciała bydz na obiedzie. Uchoway mnie Boże! rzekła Barbara do lady Glowrowrum, gdyż mówiąc prawdę, nie lubię komoszek co mogąprzyyść i poyść iak promień słońca albo wiatr. Ciszey mów Panno Barbaro, rzekła lady Glowrowrum, ciszey mów, ipodziękuy Bogu ze tego domu z sobą nie uniosła.Są czarownice które większe ieszoze wyrabiaią psoty; i onaby to potrafiła gdy miała do nich pobudkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]