[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słucham?- Ja także tego nie zaplanowałem.Westchnęła.- Wiem.Za chwilę już go nie było.Usłyszawszy trzask zamykanych frontowych drzwi, ukryła twarzw dłoniach.Nie należało odstępować od planu, pomyślała zgnębiona.Tak byłoby o wiele bezpieczniej.Nie powinna marnować czasu nakrótkotrwały romans, który do niczego nie prowadzi, ani na kojeniezłamanego serca, co nieuchronnie nastąpi.Dlaczego ogarnęło jąprzeczucie, że nie uniknie kłopotów? I to zanim rozpocznie się NowyRok?Ryan całe rano starannie omijała pytające spojrzeniawspółpracownic.Starała się udawać, że ten szalony, nie planowany,pełen magii wieczór nie odmienił całkowicie jej życia.Maks się nie odezwał, czego się na dobrą sprawę spodziewała.Kiedy od niej wychodził, zachowywał się bardzo powściągliwie.Pocieszała ją jedynie myśl, że to, co się stało, poruszyło go w tymsamym stopniu co ją.Zapewne przeląkł się siły tego przeżycia, cowobec niechęci Maksa do trwałego związku z kobietą wydawało sięzrozumiałe.Pit i Kelsey przyszli do sklepu po szkole.Ryan powitała ichradosnym uśmiechem, choć zaraz gardło jej się ścisnęło na widok126RSKelsey wpatrującej się w puste miejsce na półce.Buzia dziewczynkina chwilę posmutniała, lecz nie wspomniała o czarnowłosej Annie.Ryan była zajęta jakąś papierkową robotą, za to Cathy mogłasobie pozwolić na chwilę przerwy.Zaproponowała, że zabierze dziecina dół na małą przekąskę.- Czuję, że i ja jestem już głodna-dodała, gdyż uznała, że trzebaje zachęcić.Dzieci ochoczo przystały na jej pomysł.Wydawało się, że lubią zarówno Cathy, jak i Lynn, choćwyraznie z jakichś powodów wyróżniały Ryan i Maksa.Ryanpomachała im ręką i obiecała zawiadomić gospodynię, że są pod jejopieką.Pani Culpepper odezwała się po piątym sygnale.- Jestem chora - oznajmiła ochrypłym głosem.- Mówiłam paniparę dni temu, że łapie mnie przeziębienie.- Czy mogłabym w czymś pomóc?- Proszę trzymać dzieciaki z dala ode mnie.Nie mogę się nimizajmować, a poza tym nie powinny tu być, bo się zarażą.Ryan przygryzła wargę.- Co według pani powinnam zrobić?- Wszystko mi jedno - odparła znużonym głosem.- Chyba wziąćje do siebie.- Ale ja nie mam na to zezwolenia.- Ma pani moje zezwolenie.Opal zostawiła je ze mną, więc terazja się nimi opiekuję, no nie? Jak ich pani nie zabierze, to zadzwonię127RSdo opieki społecznej.Mieszkanie jest opłacone do jutra, a ja mam jużkogoś, kto na nie czeka.- Ależ, pani Culpepper, ja.- Widzi mi się, że pani nie ma ochoty zawracać sobie dziećmigłowy i wcale się nie dziwię.Ja też nigdy bym się nie zgodziła nabycie ich opiekunką.Zaraz zatelefonuję do ośrodka pomocyspołecznej i powiem im, że dzieci nie mają gdzie się podziać.Oni.- Nie! - przerwała szybko Ryan.- Niech pani nigdzie nietelefonuje.Proszę.Wezmę je do siebie.Pani Culpepper wytarła głośno nos.- Przyjedzie pani po ich rzeczy? Chcę wysprzątać mieszkanie.- Jest opłacone do jutra - przypomniała jej Ryan chłodno.- Więc na ich spakowanie mamy jeszcze trochę czasu.- Tak.Niech się pani lepiej tym zajmie.- Gdyby któraś z ciotek się odezwała, to ma pani mój telefon,prawda? Powiadomi mnie pani?- Tak, mam.Ale skoro dotąd się nie odezwały, to wątpię, czyteraz to zrobią.Ryan w duchu przyznała kobiecie rację, ale tego nie powiedziałai dość szybko zakończyła rozmowę.- Jakieś kłopoty?- spytała stojąca w pobliżu Lynn.Ryanpokrótce przekazała asystentce treść rozmowy.- Wstępujesz na trochę grząski grunt, prawda? Przykro mi tomówić, lecz chyba te dzieci rzeczywiście zostały porzucone -stwierdziła Lynn.- Wiem - odrzekła Ryan.- Nie mam pojęcia, co robić.128RS- Najlepiej zawiadomić władze - powiedziała Lynn z troską wgłosie.- Wszyscy to powtarzają - stwierdziła posępnie Ryan.- Bo tak należałoby postąpić.- Lynn, ja nie mogę tego zrobić.- Ryan potrząsnęła głową.- Poprostu nie jestem w stanie powierzyć ich obcym ludziom i zapomniećo całej sprawie.- Więc co zamierzasz?- Na dzisiejszą noc zabieram je do siebie - oznajmiła stanowczo.- Kupię im trochę ciepłych ubrań i odwiozę rano do szkoły.Możezanim lekcje się skończą, Nick albo Juliana czegoś się dowiedzą.- Ryan! - Widać było, że Lynn waży słowa.- Czy naprawdęsądzisz, że to będzie dobre dla dzieci? One już przepadają za tobą.Aco się stanie, gdy będą musiały odejść?To nie przyszło Ryan do głowy.- Sama nie wiem.Zacznę się martwić wtedy, gdy do tegodojdzie.W tej chwili z jakichś przyczyn one właśnie mnie potrzebują,a ja czuję, że powinnam być z nimi.- Widzę, jak czule się do nich odnosisz.Tak raptownie caławasza trójka przywiązała się do siebie.Ja tylko.no cóż, chciałamcię ostrzec, żebyś była ostrożna.Ze względu na dobro dzieci i twojewłasne.Ryan pokiwała w zamyśleniu głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Słucham?- Ja także tego nie zaplanowałem.Westchnęła.- Wiem.Za chwilę już go nie było.Usłyszawszy trzask zamykanych frontowych drzwi, ukryła twarzw dłoniach.Nie należało odstępować od planu, pomyślała zgnębiona.Tak byłoby o wiele bezpieczniej.Nie powinna marnować czasu nakrótkotrwały romans, który do niczego nie prowadzi, ani na kojeniezłamanego serca, co nieuchronnie nastąpi.Dlaczego ogarnęło jąprzeczucie, że nie uniknie kłopotów? I to zanim rozpocznie się NowyRok?Ryan całe rano starannie omijała pytające spojrzeniawspółpracownic.Starała się udawać, że ten szalony, nie planowany,pełen magii wieczór nie odmienił całkowicie jej życia.Maks się nie odezwał, czego się na dobrą sprawę spodziewała.Kiedy od niej wychodził, zachowywał się bardzo powściągliwie.Pocieszała ją jedynie myśl, że to, co się stało, poruszyło go w tymsamym stopniu co ją.Zapewne przeląkł się siły tego przeżycia, cowobec niechęci Maksa do trwałego związku z kobietą wydawało sięzrozumiałe.Pit i Kelsey przyszli do sklepu po szkole.Ryan powitała ichradosnym uśmiechem, choć zaraz gardło jej się ścisnęło na widok126RSKelsey wpatrującej się w puste miejsce na półce.Buzia dziewczynkina chwilę posmutniała, lecz nie wspomniała o czarnowłosej Annie.Ryan była zajęta jakąś papierkową robotą, za to Cathy mogłasobie pozwolić na chwilę przerwy.Zaproponowała, że zabierze dziecina dół na małą przekąskę.- Czuję, że i ja jestem już głodna-dodała, gdyż uznała, że trzebaje zachęcić.Dzieci ochoczo przystały na jej pomysł.Wydawało się, że lubią zarówno Cathy, jak i Lynn, choćwyraznie z jakichś powodów wyróżniały Ryan i Maksa.Ryanpomachała im ręką i obiecała zawiadomić gospodynię, że są pod jejopieką.Pani Culpepper odezwała się po piątym sygnale.- Jestem chora - oznajmiła ochrypłym głosem.- Mówiłam paniparę dni temu, że łapie mnie przeziębienie.- Czy mogłabym w czymś pomóc?- Proszę trzymać dzieciaki z dala ode mnie.Nie mogę się nimizajmować, a poza tym nie powinny tu być, bo się zarażą.Ryan przygryzła wargę.- Co według pani powinnam zrobić?- Wszystko mi jedno - odparła znużonym głosem.- Chyba wziąćje do siebie.- Ale ja nie mam na to zezwolenia.- Ma pani moje zezwolenie.Opal zostawiła je ze mną, więc terazja się nimi opiekuję, no nie? Jak ich pani nie zabierze, to zadzwonię127RSdo opieki społecznej.Mieszkanie jest opłacone do jutra, a ja mam jużkogoś, kto na nie czeka.- Ależ, pani Culpepper, ja.- Widzi mi się, że pani nie ma ochoty zawracać sobie dziećmigłowy i wcale się nie dziwię.Ja też nigdy bym się nie zgodziła nabycie ich opiekunką.Zaraz zatelefonuję do ośrodka pomocyspołecznej i powiem im, że dzieci nie mają gdzie się podziać.Oni.- Nie! - przerwała szybko Ryan.- Niech pani nigdzie nietelefonuje.Proszę.Wezmę je do siebie.Pani Culpepper wytarła głośno nos.- Przyjedzie pani po ich rzeczy? Chcę wysprzątać mieszkanie.- Jest opłacone do jutra - przypomniała jej Ryan chłodno.- Więc na ich spakowanie mamy jeszcze trochę czasu.- Tak.Niech się pani lepiej tym zajmie.- Gdyby któraś z ciotek się odezwała, to ma pani mój telefon,prawda? Powiadomi mnie pani?- Tak, mam.Ale skoro dotąd się nie odezwały, to wątpię, czyteraz to zrobią.Ryan w duchu przyznała kobiecie rację, ale tego nie powiedziałai dość szybko zakończyła rozmowę.- Jakieś kłopoty?- spytała stojąca w pobliżu Lynn.Ryanpokrótce przekazała asystentce treść rozmowy.- Wstępujesz na trochę grząski grunt, prawda? Przykro mi tomówić, lecz chyba te dzieci rzeczywiście zostały porzucone -stwierdziła Lynn.- Wiem - odrzekła Ryan.- Nie mam pojęcia, co robić.128RS- Najlepiej zawiadomić władze - powiedziała Lynn z troską wgłosie.- Wszyscy to powtarzają - stwierdziła posępnie Ryan.- Bo tak należałoby postąpić.- Lynn, ja nie mogę tego zrobić.- Ryan potrząsnęła głową.- Poprostu nie jestem w stanie powierzyć ich obcym ludziom i zapomniećo całej sprawie.- Więc co zamierzasz?- Na dzisiejszą noc zabieram je do siebie - oznajmiła stanowczo.- Kupię im trochę ciepłych ubrań i odwiozę rano do szkoły.Możezanim lekcje się skończą, Nick albo Juliana czegoś się dowiedzą.- Ryan! - Widać było, że Lynn waży słowa.- Czy naprawdęsądzisz, że to będzie dobre dla dzieci? One już przepadają za tobą.Aco się stanie, gdy będą musiały odejść?To nie przyszło Ryan do głowy.- Sama nie wiem.Zacznę się martwić wtedy, gdy do tegodojdzie.W tej chwili z jakichś przyczyn one właśnie mnie potrzebują,a ja czuję, że powinnam być z nimi.- Widzę, jak czule się do nich odnosisz.Tak raptownie caławasza trójka przywiązała się do siebie.Ja tylko.no cóż, chciałamcię ostrzec, żebyś była ostrożna.Ze względu na dobro dzieci i twojewłasne.Ryan pokiwała w zamyśleniu głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]