[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatecznie jednak nie miało znaczenia, czy jąznienawidzi.Po prostu nie mogła go dłużej oszukiwać.- Z kostką wszystko w porządku.I wcale nie boję się wilków.Zrozum, lękałam się tylko, że stracę ciebie i.to wszystko.- A więc ma to dla ciebie tak 'wielkie znaczenie?- Zgadza się - zachłysnęła się Caitlyn.- Kiedy mnie spotykasz,Anula & Polgaraodwracasz wzrok, a ja mam wtedy ochotę krzyczeć.Pragnę cię całyczas.tutaj, teraz.Nieważne, że mnie nie kochasz.Mimo wszystkopragnę być z tobą.Przygarnął ją jeszcze mocniej, a kiedy się odezwał, z trudem dobierałsłowa.- Ja również ciebie pragnę.Ida i Marylin miały rację.Czuję się taksamo jak ty nieszczęśliwy.I co my z tym wszystkim poczniemy,skarbie? Nie wolno mi kochać ciebie.Jest ktoś, o kim nie potrafięzapomnieć.- Ty.kochasz inną? - Caitlyn zadrżała.Nagle poczuła, że zmieniasię w sopel lodu, mimo że Dane wciąż nie wypuszczał jej z objęć.- Tak.Ona odeszła.Straciłem ją pięć lat temu.- Czy.czy jest jakaś szansa.że do ciebie wróci?- Nie.- Pokręcił przecząco głową.Caitlyn dostrzegła rozpaczmalującą się w jego oczach.- Ale wciąż ją kocham.Nie mogę o niejzapomnieć.Potrafisz to zrozumieć?lousCaitlyn kiwnęła głową.- Tak, potrafię.I nie dbam o to.Ale czy mnie.czy mnie teżkochasz, choć trochę?- Bardzo cię kocham, ale nigdy nie dam ci tego, czego ode mnieoczekujesz.Dlatego nie byłoby uczciwe, gdybyśmy.- Do diabła z uczciwością! - Caitlyn przerwała mu, nim zdążyłandapowiedzieć coś więcej.- Mam w nosie uczciwość.Nie możemymieszkać tutaj razem i zachowywać się, jakbyśmy byli sobie obcy.To nanic.dla nas obojga.scPotaknął.- Wiem.Ale nigdy nie będę mógł cię poślubić, Caitlyn.Ani dać citego, czego pragniesz.- Wobec tego godzę się na to, co możesz mi ofiarować.- Caitlynobjęła go za szyję.- I przysięgam, że się tym zadowolę.- Dane.proszę.Jej głos był cichy, błagalny, on zaś pragnął jej całym sobą.Mieliprawo chwytać takie szczęście, jakie im było dane.Życie bez Caitlynokazało się jałowe.Z nią, tak ciepłą i kochającą, jakoś to obojeprzetrwają.Anula & PolgaraDane jęknął głośno, nachylił się ku niej, przywarł do niej ustami, przyrzekając wszystko to, co za chwilę się stanie.Czuł się tak, jakbyofiarowała mu najcenniejszy dar, witając go tam, gdzie był jego dom.- Znowu? - roześmiała się Caitlyn, wyciągając ku niemu ręce.Spostrzegła, że wstaje świt.Już ranek.A oni wcale nie spali.Ale Caitlynbardziej potrzebowała Dane'a niż snu.Wyspać się może kiedy indziej.Wspólnie spędzone chwile były bezcenne, nie chciała marnować ich nasen.Spróbowała obrócić się, wtulić w niego, ale Dane ją przytrzymał.- Nie.Zostań tam, mała, Tak chcę cię kochać.I już był w niej, mocno, władczo, nie wypuszczał jej z objęć, aż dotarłdo najgłębszych zakamarków jej ciała.Krzyknęła, poddała się tejrozkoszy.W tej chwili pragnęła umrzeć, drżąc na pograniczuzapomnienia.Ale on nie wypuszczał jej z objęć, nie mogła osunąć się wprzepaść.Silnym pchnięciem wlał w nią życie, rozpalając oślepiającypłomień rozkoszy.lousPotem zasnęli, on wciąż ją trzymał w ramionach, wtulony całymciałem, aż wreszcie jasne promienie słońca rozpłomieniły czerwonezasłony, a ptaki zaczęły wyśpiewywać poranną pieśń.Caitlyn usłyszała,jak Dane zaczyna inaczej oddychać.Wciąż był w niej, ścisnęła go zcałych sił.Natychmiast zareagował.I zaczął się ruszać.najpierwpowoli, potem coraz szybciej w nią wchodził.Taka poranna czułośćandawywołała w jej oczach łzy szczęścia.Kiedy tak delikatnie ją pieścił, byław stu procentach oddaną mu kobietą.Westchnęła, pozwalając, abyogarnęła ją zmysłowa, wilgotna fala, unosząca ją gdzieś dalej i dalej,scpoza ten pokój, poza to ranczo.Rozkosz nie miała końca, spowijała jąniczym złoty obłok, aż wreszcie oboje osiągnęli zapomnienie.Napawałasię tym doznaniem, cała otworzyła się dla Dane'a.- Caitlyn.Najdroższa - wyszeptał jej do ucha.- Już rano [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ostatecznie jednak nie miało znaczenia, czy jąznienawidzi.Po prostu nie mogła go dłużej oszukiwać.- Z kostką wszystko w porządku.I wcale nie boję się wilków.Zrozum, lękałam się tylko, że stracę ciebie i.to wszystko.- A więc ma to dla ciebie tak 'wielkie znaczenie?- Zgadza się - zachłysnęła się Caitlyn.- Kiedy mnie spotykasz,Anula & Polgaraodwracasz wzrok, a ja mam wtedy ochotę krzyczeć.Pragnę cię całyczas.tutaj, teraz.Nieważne, że mnie nie kochasz.Mimo wszystkopragnę być z tobą.Przygarnął ją jeszcze mocniej, a kiedy się odezwał, z trudem dobierałsłowa.- Ja również ciebie pragnę.Ida i Marylin miały rację.Czuję się taksamo jak ty nieszczęśliwy.I co my z tym wszystkim poczniemy,skarbie? Nie wolno mi kochać ciebie.Jest ktoś, o kim nie potrafięzapomnieć.- Ty.kochasz inną? - Caitlyn zadrżała.Nagle poczuła, że zmieniasię w sopel lodu, mimo że Dane wciąż nie wypuszczał jej z objęć.- Tak.Ona odeszła.Straciłem ją pięć lat temu.- Czy.czy jest jakaś szansa.że do ciebie wróci?- Nie.- Pokręcił przecząco głową.Caitlyn dostrzegła rozpaczmalującą się w jego oczach.- Ale wciąż ją kocham.Nie mogę o niejzapomnieć.Potrafisz to zrozumieć?lousCaitlyn kiwnęła głową.- Tak, potrafię.I nie dbam o to.Ale czy mnie.czy mnie teżkochasz, choć trochę?- Bardzo cię kocham, ale nigdy nie dam ci tego, czego ode mnieoczekujesz.Dlatego nie byłoby uczciwe, gdybyśmy.- Do diabła z uczciwością! - Caitlyn przerwała mu, nim zdążyłandapowiedzieć coś więcej.- Mam w nosie uczciwość.Nie możemymieszkać tutaj razem i zachowywać się, jakbyśmy byli sobie obcy.To nanic.dla nas obojga.scPotaknął.- Wiem.Ale nigdy nie będę mógł cię poślubić, Caitlyn.Ani dać citego, czego pragniesz.- Wobec tego godzę się na to, co możesz mi ofiarować.- Caitlynobjęła go za szyję.- I przysięgam, że się tym zadowolę.- Dane.proszę.Jej głos był cichy, błagalny, on zaś pragnął jej całym sobą.Mieliprawo chwytać takie szczęście, jakie im było dane.Życie bez Caitlynokazało się jałowe.Z nią, tak ciepłą i kochającą, jakoś to obojeprzetrwają.Anula & PolgaraDane jęknął głośno, nachylił się ku niej, przywarł do niej ustami, przyrzekając wszystko to, co za chwilę się stanie.Czuł się tak, jakbyofiarowała mu najcenniejszy dar, witając go tam, gdzie był jego dom.- Znowu? - roześmiała się Caitlyn, wyciągając ku niemu ręce.Spostrzegła, że wstaje świt.Już ranek.A oni wcale nie spali.Ale Caitlynbardziej potrzebowała Dane'a niż snu.Wyspać się może kiedy indziej.Wspólnie spędzone chwile były bezcenne, nie chciała marnować ich nasen.Spróbowała obrócić się, wtulić w niego, ale Dane ją przytrzymał.- Nie.Zostań tam, mała, Tak chcę cię kochać.I już był w niej, mocno, władczo, nie wypuszczał jej z objęć, aż dotarłdo najgłębszych zakamarków jej ciała.Krzyknęła, poddała się tejrozkoszy.W tej chwili pragnęła umrzeć, drżąc na pograniczuzapomnienia.Ale on nie wypuszczał jej z objęć, nie mogła osunąć się wprzepaść.Silnym pchnięciem wlał w nią życie, rozpalając oślepiającypłomień rozkoszy.lousPotem zasnęli, on wciąż ją trzymał w ramionach, wtulony całymciałem, aż wreszcie jasne promienie słońca rozpłomieniły czerwonezasłony, a ptaki zaczęły wyśpiewywać poranną pieśń.Caitlyn usłyszała,jak Dane zaczyna inaczej oddychać.Wciąż był w niej, ścisnęła go zcałych sił.Natychmiast zareagował.I zaczął się ruszać.najpierwpowoli, potem coraz szybciej w nią wchodził.Taka poranna czułośćandawywołała w jej oczach łzy szczęścia.Kiedy tak delikatnie ją pieścił, byław stu procentach oddaną mu kobietą.Westchnęła, pozwalając, abyogarnęła ją zmysłowa, wilgotna fala, unosząca ją gdzieś dalej i dalej,scpoza ten pokój, poza to ranczo.Rozkosz nie miała końca, spowijała jąniczym złoty obłok, aż wreszcie oboje osiągnęli zapomnienie.Napawałasię tym doznaniem, cała otworzyła się dla Dane'a.- Caitlyn.Najdroższa - wyszeptał jej do ucha.- Już rano [ Pobierz całość w formacie PDF ]