[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nic o tym nie wiedziałam.Dan wzruszył ramionami.- Powiedziała mi o tym podczas twoich urodzin, a właściwie kiedywracaliśmy do jej domu.Przekonała mnie, żebyśmy uciekli i potajemnie siępobrali, a ja, głupi, uznałem, że tak będzie dobrze.Po paru tygodniachzrozumiałem, że popełniłem błąd.Kilka błędów, prawdę mówiąc.- Nie była w ciąży.-Nie.- Ale powiedziała ci, że jest, tego wieczoru na moich urodzinach?Pamiętała, że Melanie bardzo się nie podobało, gdy Dan tańczył zLindsey i cmoknął ją w policzek.Zapewne wtedy zdecydowała, żeby.- Tak, tego wieczoru.- Dan kopnął leżący koło jego buta kamień.-Starałem się, żeby się nam udało.Może za mało.Może gdybym przykładałtyle wagi do małżeństwa, co do pracy, Melanie nie byłaby tak znudzona iniezadowolona.W końcu zaczęła podkradać pieniądze z kasy, by sięzabawić.- Nie możesz czuć się winny.Melanie była lekkomyślna.B.J.mimówił.- Może to mnie w niej zainteresowało na początku.Stara zasadaprzyciągania się przeciwieństw.Nie sądzę jednak, żeby początkowafascynacja mogła prowadzić do małżeństwa, gdyby.192RS-.nie powiedziała ci, że jest w ciąży - dokończyła Lindsey.Pokiwał głową.- Czy byłeś bardzo zawiedziony? - zapytała spokojnie.- Mam na myślitę rzekomą ciążę.- Szczerze mówiąc, nie.Poczułem ulgę.Wytłumaczyłem sobie, że niebyłem gotowy do ojcostwa.Prawda była taka, że nie pragnąłem miećdziecka z Melanie.Lindsey wzięła głęboki oddech.- Przykro mi, że się wam nie ułożyło.Nadal nie chcę, żebyś mnie z niąporównywał.Ja nie zamierzałam złapać cię w pułapkę małżeństwa.Nigdybym cię nie zdradziła, tak jak ona.- Nigdy cię nie porównywałem z Melanie.Ja po prostu nie chciałemsię zaangażować w inny niewłaściwy związek.To co słyszała, było bolesne.Aby ukryć emocje, podeszła do brzegu ibezwiednie podniosła mały płaski kamyk.- Uważasz, że jestem zaledwie zadurzona w tobie?- To jest bardzo możliwe.Nie tylko ja się tym martwiłem - dodałtrochę niepewnie.Puściła kaczkę", obserwując, jak kamyk odbił się cztery czy pięć razyod powierzchni wody, zanim zatonął.- Mógłbyś podzielić się ze mną tymi obawami.Albo zaufać mi, żewiem, co robię.- Tym razem stawka jest za wysoka.- Ponieważ jestem siostrą B.J.No i czułbyś się w obowiązku zadbać oto, żebym nie została zraniona.193RS- To wszystko prawda - przyznał - ale najbardziej obawiałem się, żetwoje zauroczenie minie i że ja zostanę skrzywdzony.Ponieważ ja nigdy niepomyliłem moich własnych uczuć z zauroczeniem.Lindsey zacisnęła palce na innym małym kamyku.- Co czułeś do mnie?- To samo, co teraz.Kocham cię.Kamyk wypadł jej nagle z dłoni.- Jak małą siostrzyczkę?- Nie myślałem o tobie jak o małej siostrzyczce od czasu, kiedypierwszy raz cię pocałowałem.Nie przyznałbym się do tego - nawet przedsobą.Zamrugała, daremnie próbując powstrzymać łzy.- Czyli mnie kochasz?-Tak.Odwróciła się i zobaczyła, że wpatruje się w nią z niepokojem.- Jak możesz mnie kochać, jeśli mi nie wierzysz?- Obawiałem się uwierzyć ci z całego serca.Potrzebowałem czasu,żeby przewalczyć moje tchórzostwo.- Już się nie boisz?- Może trochę - przyznał - ale chcę zaryzykować, jeśli ty też chcesz.- Co.Co cię skłoniło do zmiany zdania?- Za bardzo za tobą tęskniłem, żeby ryzykować utracenie cię nazawsze.Nie mogłem spać, od kiedy wyjechałaś.Nie mogłem jeść.Niemogłem, do cholery, nawet pracować.- Jestem zaszokowana.- Moi pracownicy też byli - wyjawił z cierpkim humorem.Z twarzy Lindsey lekki uśmieszek zniknął tak szybko, jak się pojawił.194RS- Kiedy mnie zostawiłaś, powiedziałaś, że masz mnie dosyć.Nie mogęmieć pretensji o to, że byłaś na mnie wściekła.Okazałem się tępymcymbałem i bardzo cię zraniłem, traktując cię tak bezdusznie.Wszystko, oco cię proszę, to żebym mógł na nowo cię zdobyć.Chciałbym się do ciebiezalecać, tak jak to powinienem robić od początku.Dasz mi szansę, Lindsey?- Postąpił krok ku niej.- Jestem gotów błagać, jeśli to konieczne.- Nie! Proszę! Robię wszystko, żeby się nie rozbeczeć.- To zle czy dobrze?- Nienawidzę płakać.Twarz mi robi czerwona i wychodzą mi plamy.- Dla mnie zawsze będziesz piękna.Zaśmiała się przez łzy.- Nie przesadzajmy z zalotami.Wszystko, czego od ciebie chciałam, tozaufanie, a nie kwieciste komplementy.- Właśnie o tym myślałem.Uśmiech, który towarzyszył jego słowom, był tak słodki, że jej oczyznowu napełniły się łzami.- Przestań! Natychmiast! - rozkazała trochę rozpaczliwie.Wytarł łzę z jej policzka koniuszkami palców.- Ciągle mi nie odpowiedziałaś.Czy jest za pózno?- Jestem w tobie zakochana przez większość mojego życia -wyszeptała.Ujął jej twarz w dłonie, a ona poczuła, że ten bardzo silny mężczyznadrży.Musnął ustami jej wargi.Niemal w nabożnym skupieniu.Nie tego od niego chciała.Objęła go ramionami za szyję, przyciągnęłai rozchyliła usta.Odpowiedział gwałtownie.Podniósł ją tak wysoko, że jejstopy nie dotykały ziemi, i pogłębił pocałunek.195RSWiedziała, że za nim tęskni, ale dopiero teraz uświadomiła sobie, jakbardzo.To było tak, jakby była w stanie hibernacji i dopiero teraz wracałado życia.Czuła bijącą od Dana energię.- Czy teraz możemy wejść do środka? - spytał, uwalniając jej wargi.-Ja naprawdę jestem za stary, żeby się kochać na plaży.A przynajmniej bezmateraca.Zachichotała.- Przestaniesz udawać staruszka? Przecież nie masz nawetczterdziestki.- Dobrze, ale w dalszym ciągu nie chcę, żeby kamienie kłuły mnie wgołą.Znowu go pocałowała.Potem ruszyli w stronę domku.Dan dotrzymał słowa, kiedy wrócili do Edstown.Dzwonił.Przysyłał kwiaty.Przynosił czekoladki.Zapraszał na kolacje,do kina, na oficjalne spotkania.Rzadko spędzał z nią całą noc, żeby, jaktwierdził, nie narażać Lindsey na złośliwe plotki.Nie ukrywał jednak, żełączy ich coś więcej niż przyjazń.Przyjaciele i sąsiedzi zaakceptowali ich związek Nie byli takzaskoczeni, jak Lindsey się spodziewała.Widocznie w ciągu ostatnichdwóch lat nie potrafiła skrywać uczuć dla Dana.Niektórzy wyrażali lekkie zdziwienie, że Dan aż tak się o nią troszczy.Będąc mężem Melanie, spędzał więcej czasu w pracy niż w domu.Teraz tosię zmieniło.Zaczął nawet wykorzystywać weekendy na odpoczynek, cho-ciaż pager i radio zawsze miał z sobą.Lindsey powinna być szczęśliwa.A przecież odczuwała pewienniedosyt.196RS- Czy między tobą a Danem wszystko się dobrze układa? - zapytał jejbrat, telefonując na początku maja.- Tak, oczywiście - zapewniła go szczerze Lindsey.- To wspaniale - powiedział B.J.- Wiem, od jak dawna jesteśzakochana w Danie, i cieszę się, że on w końcu zrozumiał, iż należycie dosiebie.B.J.obiecał przyjechać do Edstown, jak tylko będzie mógł.Lindseygorąco go do tego zachęcała.Następnego dnia zatrzymano ją dłużej w redakcji, tak że wróciła dodomu około wpół do siódmej wieczorem.Dan już był.Nawet zacząłprzygotowywać obiad.Powitał ją uśmiechem i pocałunkiem.Nie mogła niezauważyć, że wyglądał na zmęczonego, chociaż tego dnia pracował, krócejniż zazwyczaj.- Cześć, widzę, że coś cię zatrzymało - powiedział.- A ty byłeś wolny wcześniej?- Nie, wyszedłem jak zwykle.Zaraz po piątej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nic o tym nie wiedziałam.Dan wzruszył ramionami.- Powiedziała mi o tym podczas twoich urodzin, a właściwie kiedywracaliśmy do jej domu.Przekonała mnie, żebyśmy uciekli i potajemnie siępobrali, a ja, głupi, uznałem, że tak będzie dobrze.Po paru tygodniachzrozumiałem, że popełniłem błąd.Kilka błędów, prawdę mówiąc.- Nie była w ciąży.-Nie.- Ale powiedziała ci, że jest, tego wieczoru na moich urodzinach?Pamiętała, że Melanie bardzo się nie podobało, gdy Dan tańczył zLindsey i cmoknął ją w policzek.Zapewne wtedy zdecydowała, żeby.- Tak, tego wieczoru.- Dan kopnął leżący koło jego buta kamień.-Starałem się, żeby się nam udało.Może za mało.Może gdybym przykładałtyle wagi do małżeństwa, co do pracy, Melanie nie byłaby tak znudzona iniezadowolona.W końcu zaczęła podkradać pieniądze z kasy, by sięzabawić.- Nie możesz czuć się winny.Melanie była lekkomyślna.B.J.mimówił.- Może to mnie w niej zainteresowało na początku.Stara zasadaprzyciągania się przeciwieństw.Nie sądzę jednak, żeby początkowafascynacja mogła prowadzić do małżeństwa, gdyby.192RS-.nie powiedziała ci, że jest w ciąży - dokończyła Lindsey.Pokiwał głową.- Czy byłeś bardzo zawiedziony? - zapytała spokojnie.- Mam na myślitę rzekomą ciążę.- Szczerze mówiąc, nie.Poczułem ulgę.Wytłumaczyłem sobie, że niebyłem gotowy do ojcostwa.Prawda była taka, że nie pragnąłem miećdziecka z Melanie.Lindsey wzięła głęboki oddech.- Przykro mi, że się wam nie ułożyło.Nadal nie chcę, żebyś mnie z niąporównywał.Ja nie zamierzałam złapać cię w pułapkę małżeństwa.Nigdybym cię nie zdradziła, tak jak ona.- Nigdy cię nie porównywałem z Melanie.Ja po prostu nie chciałemsię zaangażować w inny niewłaściwy związek.To co słyszała, było bolesne.Aby ukryć emocje, podeszła do brzegu ibezwiednie podniosła mały płaski kamyk.- Uważasz, że jestem zaledwie zadurzona w tobie?- To jest bardzo możliwe.Nie tylko ja się tym martwiłem - dodałtrochę niepewnie.Puściła kaczkę", obserwując, jak kamyk odbił się cztery czy pięć razyod powierzchni wody, zanim zatonął.- Mógłbyś podzielić się ze mną tymi obawami.Albo zaufać mi, żewiem, co robię.- Tym razem stawka jest za wysoka.- Ponieważ jestem siostrą B.J.No i czułbyś się w obowiązku zadbać oto, żebym nie została zraniona.193RS- To wszystko prawda - przyznał - ale najbardziej obawiałem się, żetwoje zauroczenie minie i że ja zostanę skrzywdzony.Ponieważ ja nigdy niepomyliłem moich własnych uczuć z zauroczeniem.Lindsey zacisnęła palce na innym małym kamyku.- Co czułeś do mnie?- To samo, co teraz.Kocham cię.Kamyk wypadł jej nagle z dłoni.- Jak małą siostrzyczkę?- Nie myślałem o tobie jak o małej siostrzyczce od czasu, kiedypierwszy raz cię pocałowałem.Nie przyznałbym się do tego - nawet przedsobą.Zamrugała, daremnie próbując powstrzymać łzy.- Czyli mnie kochasz?-Tak.Odwróciła się i zobaczyła, że wpatruje się w nią z niepokojem.- Jak możesz mnie kochać, jeśli mi nie wierzysz?- Obawiałem się uwierzyć ci z całego serca.Potrzebowałem czasu,żeby przewalczyć moje tchórzostwo.- Już się nie boisz?- Może trochę - przyznał - ale chcę zaryzykować, jeśli ty też chcesz.- Co.Co cię skłoniło do zmiany zdania?- Za bardzo za tobą tęskniłem, żeby ryzykować utracenie cię nazawsze.Nie mogłem spać, od kiedy wyjechałaś.Nie mogłem jeść.Niemogłem, do cholery, nawet pracować.- Jestem zaszokowana.- Moi pracownicy też byli - wyjawił z cierpkim humorem.Z twarzy Lindsey lekki uśmieszek zniknął tak szybko, jak się pojawił.194RS- Kiedy mnie zostawiłaś, powiedziałaś, że masz mnie dosyć.Nie mogęmieć pretensji o to, że byłaś na mnie wściekła.Okazałem się tępymcymbałem i bardzo cię zraniłem, traktując cię tak bezdusznie.Wszystko, oco cię proszę, to żebym mógł na nowo cię zdobyć.Chciałbym się do ciebiezalecać, tak jak to powinienem robić od początku.Dasz mi szansę, Lindsey?- Postąpił krok ku niej.- Jestem gotów błagać, jeśli to konieczne.- Nie! Proszę! Robię wszystko, żeby się nie rozbeczeć.- To zle czy dobrze?- Nienawidzę płakać.Twarz mi robi czerwona i wychodzą mi plamy.- Dla mnie zawsze będziesz piękna.Zaśmiała się przez łzy.- Nie przesadzajmy z zalotami.Wszystko, czego od ciebie chciałam, tozaufanie, a nie kwieciste komplementy.- Właśnie o tym myślałem.Uśmiech, który towarzyszył jego słowom, był tak słodki, że jej oczyznowu napełniły się łzami.- Przestań! Natychmiast! - rozkazała trochę rozpaczliwie.Wytarł łzę z jej policzka koniuszkami palców.- Ciągle mi nie odpowiedziałaś.Czy jest za pózno?- Jestem w tobie zakochana przez większość mojego życia -wyszeptała.Ujął jej twarz w dłonie, a ona poczuła, że ten bardzo silny mężczyznadrży.Musnął ustami jej wargi.Niemal w nabożnym skupieniu.Nie tego od niego chciała.Objęła go ramionami za szyję, przyciągnęłai rozchyliła usta.Odpowiedział gwałtownie.Podniósł ją tak wysoko, że jejstopy nie dotykały ziemi, i pogłębił pocałunek.195RSWiedziała, że za nim tęskni, ale dopiero teraz uświadomiła sobie, jakbardzo.To było tak, jakby była w stanie hibernacji i dopiero teraz wracałado życia.Czuła bijącą od Dana energię.- Czy teraz możemy wejść do środka? - spytał, uwalniając jej wargi.-Ja naprawdę jestem za stary, żeby się kochać na plaży.A przynajmniej bezmateraca.Zachichotała.- Przestaniesz udawać staruszka? Przecież nie masz nawetczterdziestki.- Dobrze, ale w dalszym ciągu nie chcę, żeby kamienie kłuły mnie wgołą.Znowu go pocałowała.Potem ruszyli w stronę domku.Dan dotrzymał słowa, kiedy wrócili do Edstown.Dzwonił.Przysyłał kwiaty.Przynosił czekoladki.Zapraszał na kolacje,do kina, na oficjalne spotkania.Rzadko spędzał z nią całą noc, żeby, jaktwierdził, nie narażać Lindsey na złośliwe plotki.Nie ukrywał jednak, żełączy ich coś więcej niż przyjazń.Przyjaciele i sąsiedzi zaakceptowali ich związek Nie byli takzaskoczeni, jak Lindsey się spodziewała.Widocznie w ciągu ostatnichdwóch lat nie potrafiła skrywać uczuć dla Dana.Niektórzy wyrażali lekkie zdziwienie, że Dan aż tak się o nią troszczy.Będąc mężem Melanie, spędzał więcej czasu w pracy niż w domu.Teraz tosię zmieniło.Zaczął nawet wykorzystywać weekendy na odpoczynek, cho-ciaż pager i radio zawsze miał z sobą.Lindsey powinna być szczęśliwa.A przecież odczuwała pewienniedosyt.196RS- Czy między tobą a Danem wszystko się dobrze układa? - zapytał jejbrat, telefonując na początku maja.- Tak, oczywiście - zapewniła go szczerze Lindsey.- To wspaniale - powiedział B.J.- Wiem, od jak dawna jesteśzakochana w Danie, i cieszę się, że on w końcu zrozumiał, iż należycie dosiebie.B.J.obiecał przyjechać do Edstown, jak tylko będzie mógł.Lindseygorąco go do tego zachęcała.Następnego dnia zatrzymano ją dłużej w redakcji, tak że wróciła dodomu około wpół do siódmej wieczorem.Dan już był.Nawet zacząłprzygotowywać obiad.Powitał ją uśmiechem i pocałunkiem.Nie mogła niezauważyć, że wyglądał na zmęczonego, chociaż tego dnia pracował, krócejniż zazwyczaj.- Cześć, widzę, że coś cię zatrzymało - powiedział.- A ty byłeś wolny wcześniej?- Nie, wyszedłem jak zwykle.Zaraz po piątej [ Pobierz całość w formacie PDF ]