[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ile?- Jak na razie czterdzieści trzy.- Co takiego?! Mówili mo\e, jacy ranczerzy?- Mhm.Jednym z nich jest Buck Calder.20.Zebranie miało się zacząć dopiero za pół godziny, ale ju\ teraz do miasta wtaczał sięnieprzerwany strumień cię\arówek.Zciemniało się i większość jechała na światłach.Niektórzyzatrzymywali się przed Nelly , większość jednak kierowała się do Ostatniego Postoju , którynie bardzo nadawał się na meeting.Hamował tam właśnie zabłocony pick - up; Helen zobaczyła,jak dwóch mę\czyzn w kapeluszach i kowbojskich butach wysiada z niego i idzie do baru.Jedenpowiedział coś, a drugi roześmiał się głośno i postawił kołnierz.Zaczynało padać.Ukradkiem przyglądała się temu ze sklepiku Ruth Michaels, kończąc właśnie trzeciąkawę, co nie było mo\e najlepszym pomysłem, bo i tak dostatecznie ju\ była zdenerwowana.Taknaprawdę marzyła teraz o papierosie.Ruth nastawiła jakąś łagodną muzykę, która tylko pogłębiłau Helen przeczucie nadciągającej burzy.Na szybie w drzwiach naklejony był jeden z \ółtych plakatów, od których zaroiło się wmiasteczku.WILKI MORDUJ!ZEBRANIE BUDYNEK RADY MIEJSKIEJ W HOPE CZWARTEK, 19.00Minęły dwa dni od chwili, kiedy Buck Calder i jego sąsiedzi sprowadzili z pastwisk swestada i z ka\dą godziną atmosfera gęstniała.Helen robiła, co mogła, aby złagodzić nastroje.Odwiedziła ka\dego z hodowców, którzy zgłosili ubytki stada, i wszędzie uzyskała mrukliwerozgrzeszenie.Dan miał nadzieję, i\ dzięki tym odwiedzinom uda się uniknąć publicznego zebrania, naktórym wystarczy kilku rozrabiaków, by sprawa wymknęła się spod kontroli.Mieli jednak doczynienia z Buckiem Calderem.Przed dwoma dniami ogłosił o zebraniu w telewizji, powiadając,\e wszyscy ci rządowi mądrale, którzy wypuścili na wolność wilki , powinni te\ się zjawić ispojrzeć w oczy tym, którzy składają się na ich pensje.Ekipa telewizyjna była ju\ w budynku rady, ustawiając światła.Dan jęknął, kiedyzobaczył tę samą reporterkę, z którą rozmawiał obok zabitego psa Caldera.Na zewnątrz jednak ion, i Bill Rimmer zachowywali niezmącony spokój.Gawędzili z Ruth przy małej ladzie zekspresem, jak gdyby poza tym cały świat ich nie interesował.Kiedy Helen wróciła do nich, Bill uśmiechnął się krzywo.- Helen, znasz to: wchodzi koń do baru, a barman.- Znam.Tak\e chcesz spytać, co mi się tak twarz wyciągnęła?- Ale skąd\e.Mo\e tylko odrobinę wyglądasz tak, jakbyś się wybierała na pogrzeb.- Własny.- Daj spokój, Helen - wtrącił się Dan.- Wszystko będzie dobrze.- Bardzo panu dziękuję, Prior.Mo\e te słowa pokrzepiłyby mnie odrobinę bardziej,gdybyś mi wcześniej nie opowiedział, jak przebiegło ostatnie zebranie w sprawie wilków.- Mnie jeszcze tutaj nie było - zauwa\yła Ruth.- Co się wtedy stało?- Ach, nic takiego, faceci tylko trochę pomachali strzelbami i wylali na samochody paręwiader krwi.Tylko tyle.- To było lata temu - powiedział Dan.- Kiedy nie było tu jeszcze ani jednego wilka.Ruth, mogę zapalić? - pochwyciłazdziwione spojrzenie Dana.- No tak, palę, i co z tego?- % Jasne - zgodziła się Ruth.Następny kwadrans spędzili na powtarzaniu kwestii, którą miała powiedzieć Helen.Jakmogła, namawiała Dana, \eby poprowadził zebranie, on jednak upierał się, \e powinien to być jejspektakl.Zapowiadało się na to, \e nie tylko publiczność będzie wrogo nastawiona.Zgodnie zinformacją radiową, miała się tak\e pojawić bojowa grupa ekologów Wilki Ratujmy Razem(WRR - jak lubili się przedstawiać).Dan poczynił tak\e pewne kroki na wypadek, gdyby coś miało się wymknąć spodkontroli.Szeryfem w Hope był młody Craig Rawlinson, którego Helen spotkała kilka razy, aktórego w \aden sposób nie mo\na było podejrzewać o jakąkolwiek sympatię do wilków.Byłsynem ranczera i zięciem ranczera, a jego teść nale\ał do tych, którzy zgłosili utratę cieląt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Ile?- Jak na razie czterdzieści trzy.- Co takiego?! Mówili mo\e, jacy ranczerzy?- Mhm.Jednym z nich jest Buck Calder.20.Zebranie miało się zacząć dopiero za pół godziny, ale ju\ teraz do miasta wtaczał sięnieprzerwany strumień cię\arówek.Zciemniało się i większość jechała na światłach.Niektórzyzatrzymywali się przed Nelly , większość jednak kierowała się do Ostatniego Postoju , którynie bardzo nadawał się na meeting.Hamował tam właśnie zabłocony pick - up; Helen zobaczyła,jak dwóch mę\czyzn w kapeluszach i kowbojskich butach wysiada z niego i idzie do baru.Jedenpowiedział coś, a drugi roześmiał się głośno i postawił kołnierz.Zaczynało padać.Ukradkiem przyglądała się temu ze sklepiku Ruth Michaels, kończąc właśnie trzeciąkawę, co nie było mo\e najlepszym pomysłem, bo i tak dostatecznie ju\ była zdenerwowana.Taknaprawdę marzyła teraz o papierosie.Ruth nastawiła jakąś łagodną muzykę, która tylko pogłębiłau Helen przeczucie nadciągającej burzy.Na szybie w drzwiach naklejony był jeden z \ółtych plakatów, od których zaroiło się wmiasteczku.WILKI MORDUJ!ZEBRANIE BUDYNEK RADY MIEJSKIEJ W HOPE CZWARTEK, 19.00Minęły dwa dni od chwili, kiedy Buck Calder i jego sąsiedzi sprowadzili z pastwisk swestada i z ka\dą godziną atmosfera gęstniała.Helen robiła, co mogła, aby złagodzić nastroje.Odwiedziła ka\dego z hodowców, którzy zgłosili ubytki stada, i wszędzie uzyskała mrukliwerozgrzeszenie.Dan miał nadzieję, i\ dzięki tym odwiedzinom uda się uniknąć publicznego zebrania, naktórym wystarczy kilku rozrabiaków, by sprawa wymknęła się spod kontroli.Mieli jednak doczynienia z Buckiem Calderem.Przed dwoma dniami ogłosił o zebraniu w telewizji, powiadając,\e wszyscy ci rządowi mądrale, którzy wypuścili na wolność wilki , powinni te\ się zjawić ispojrzeć w oczy tym, którzy składają się na ich pensje.Ekipa telewizyjna była ju\ w budynku rady, ustawiając światła.Dan jęknął, kiedyzobaczył tę samą reporterkę, z którą rozmawiał obok zabitego psa Caldera.Na zewnątrz jednak ion, i Bill Rimmer zachowywali niezmącony spokój.Gawędzili z Ruth przy małej ladzie zekspresem, jak gdyby poza tym cały świat ich nie interesował.Kiedy Helen wróciła do nich, Bill uśmiechnął się krzywo.- Helen, znasz to: wchodzi koń do baru, a barman.- Znam.Tak\e chcesz spytać, co mi się tak twarz wyciągnęła?- Ale skąd\e.Mo\e tylko odrobinę wyglądasz tak, jakbyś się wybierała na pogrzeb.- Własny.- Daj spokój, Helen - wtrącił się Dan.- Wszystko będzie dobrze.- Bardzo panu dziękuję, Prior.Mo\e te słowa pokrzepiłyby mnie odrobinę bardziej,gdybyś mi wcześniej nie opowiedział, jak przebiegło ostatnie zebranie w sprawie wilków.- Mnie jeszcze tutaj nie było - zauwa\yła Ruth.- Co się wtedy stało?- Ach, nic takiego, faceci tylko trochę pomachali strzelbami i wylali na samochody paręwiader krwi.Tylko tyle.- To było lata temu - powiedział Dan.- Kiedy nie było tu jeszcze ani jednego wilka.Ruth, mogę zapalić? - pochwyciłazdziwione spojrzenie Dana.- No tak, palę, i co z tego?- % Jasne - zgodziła się Ruth.Następny kwadrans spędzili na powtarzaniu kwestii, którą miała powiedzieć Helen.Jakmogła, namawiała Dana, \eby poprowadził zebranie, on jednak upierał się, \e powinien to być jejspektakl.Zapowiadało się na to, \e nie tylko publiczność będzie wrogo nastawiona.Zgodnie zinformacją radiową, miała się tak\e pojawić bojowa grupa ekologów Wilki Ratujmy Razem(WRR - jak lubili się przedstawiać).Dan poczynił tak\e pewne kroki na wypadek, gdyby coś miało się wymknąć spodkontroli.Szeryfem w Hope był młody Craig Rawlinson, którego Helen spotkała kilka razy, aktórego w \aden sposób nie mo\na było podejrzewać o jakąkolwiek sympatię do wilków.Byłsynem ranczera i zięciem ranczera, a jego teść nale\ał do tych, którzy zgłosili utratę cieląt [ Pobierz całość w formacie PDF ]