[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U kilku mieszkańców miasta przelatujący helikopter wywołałaerodynamiczne wrażenie, że coś profetycznego zawisło nad tym molochem, jak głośnebeknięcie nad stołem, które miało zbrukać wrażliwość ich przeznaczenia, zanim się spełni.Dotyczyło to między innymi dwóch mężczyzn w sile wieku, którzy siedzieli wsrebrzystej terenowej toyocie land cruiser, wjeżdżającej w Siódmą Aleję z PięćdziesiątejSiódmej Ulicy.Kierując się w stronę Times Square i powoli przyspieszając, toyota ostrożniezjechała na prawy pas - na bieżąco wirtualnie modyfikowanej arterii.Wyższy wzrostemblondyn był kierowcą.Niższy od niego brunet bacznie wypatrywał numerów poszczególnychbudynków.Wpadające przez przednią szybę, jasne słońce dojrzałego popołudnia prażyło muszczupłą twarz.- To tu! Widzisz te marmurowe kolumny? - spytał nagle, zwracając się do rosłegokierowcy z ulgą, że pierwszy wypatrzył cel, że nie był gorszy od niego, chociaż w tym.-Jaskinia lwa, co? - dodał zaraz, uśmiechnąwszy się z entuzjazmem.Pamiętaj: podbródekskierowany w górę, rozluzniona twarz.Kiedy się uśmiechasz, wyglądasz na przystojnego,równego faceta, mawiała mu żona.Ale gdy masz zafrasowaną minę, przypominasz wieczniesfrustrowanego pekińczyka.- Bez przesady.Raczej szakala niż lwa - odparł kierowca nieco pogardliwym tonem izaczął rozglądać się za znakami kierującymi pojazdy na najbliższy podziemny parkingwielopoziomowy.Ulegając przesądom, pomyślał, że powinien lekko deprecjonować ichwspólną Przyszłość, żeby potem nie odczuć zbyt wielkiego zawodu, gdy się wypełni ichprzeznaczenie.- Jeszcze nie wiesz, z jakim kutafonem będziesz miał do czynienia.- Już pękasz? Przecież nie po to przygarnąłeś mnie pod swoje skrzydła, żeby nam niewyszło coś naprawdę wielkiego.- Marzycielu, jak wielkie to coś miałoby być, hę?- Chciałbym być wolny od codziennych zmartwień i żyć inaczej.- westchnął pasażerczując, że krew napływa mu wilgotną falą do oczu, a wszystko czerwieni się w myślachniczym zmierzch w górach, i nie wiedząc dokładnie, dlaczego często tak się z nim dzieje (byćmoże z powodu chorobliwej nadziei na lepsze jutro).- A co ci nie pasuje w twoim %7łyciu? - zaciekawił się kierowca.- Mam wstręt do większości ludzi.Interesują ich tylko ci, którym udało się zrobićkarierę.Sunąc Siódmą Aleją, przypominającą futurystyczną dolinę o zboczach wyłożonychkolorowymi billboardami, neonami, szyldami, malunkami i ekranami wideo bijącymi pooczach wszechobecną reklamą, usiłowali zignorować ten zmasowany atak informacji ipokusy.Obrazy i teksty próbowały jednak wedrzeć się do ich głów siłą wypływającą z tłatłumu: dzieciaków w dżinsach kreatorów mody, które zachowywały się jak dorośli, dręczącstarą żebraczkę, wyprowadzacza truchtającego ze sforą psów na smyczach, zmierzającego dopobliskiego Central Parku, ciemnoskórej kobiety z wózkiem dziecięcym na spacerze,bezdomnego popijającego prosto z butelki w papierowej torbie, i dziesiątków innych postaci;mijanych wystaw sklepów: sprzętu fotograficznego, telefonii komórkowej, komputerów,telewizji kablowej i satelitarnej, muzycznego, delikatesów, bistro, apteki.oraz ogromnejkarty płatniczej American Express z wielkimi ludzkimi oczami i uszami - lato w NowymJorku, prezentowane przez Diet Coke, McDonald s, Nestle, Pepsi, Starbucks, General Motors,IBM, Sony, ITT, Microsoft.Itp.Itd.Z założenia mieli pragnąć tego wszystkiego, choć taknaprawdę znacznie więcej i wciąż więcej.Tak działał SYSTEM.(A za pomocą przekazówpodprogowych emitowanych ze stron internetowych, uzupełnił Alex trafiony w czuły punkt,SYSTEM mógłby dziś tajnie wpływać na wyniki wyborów lub zmiany w sesjach giełdowych wramach nieświadomego dostępu ludzkości do wiedzy w sposób przekraczający to, co jestmożliwe za pomocą potocznie pojmowanych zmysłów i rozumu - każdy filtr antypodprogowymożna obejść, jeśli się tylko chce.(WITAMY W ROSJI!) Przez jedną chwilę straszną iniesamowitą zapragnął poczęstować program Gry elektrycznym kopem z paralizatora - za to,że przez te wszystkie lata GRY, które minęły jak z bicza strzelił, świat zmienił się aż tak bardzoniebezpiecznie - ale się powstrzymał.Na to jeszcze było za wcześnie, lecz teraz miał to już wplanie.Ciekawe, czy Brandon też już wstał i zaczął grać w Tajemniczą Grę zgodnie zumową?)- Znasz to powiedzenie: uważaj na marzenia, bo mogą się spełnić.Od dzisiaj będzieszmiał szansę żyć naprawdę inaczej niż przedtem.- Kierowca rzucił wzrokiem na pasażera,chcąc sprawdzić jego minę po tych słowach.Zajrzeli sobie głęboko w oczy.Do licha, jakoś nie widać po nim, żeby się na tę odmianę cieszył, zauważył pasażer.Ichoć nie było to po jego myśli, nie wytknął mu tego.- Martwię się trochę, że to będzie zbyt niebezpieczne dla mnie - wyznał, nieodwracając wzroku, chociaż w tym momencie, kiedy mu się to wymknęło, wiedział już, żenie powinien był tego mówić.Mimo że kierowca powrócił do obserwacji ulicy, w jego głowie pojawiła się dziwnamyśl: Sprawdz, czy właz jest zamknięty.Za chwilę umysł może dać nurka w głębiny.Nieznosił takich enigmatycznych myśli, przeczuwając, co zapowiadają.- Nie bój nic, przywykniesz do takiego niebezpieczeństwa, jak do nowej marynarki -odrzekł pocieszającym tonem.Nie widział jednak sensu rozwodzić się nad tym szerzej.Cobędzie, to będzie, pomyślał filozoficznie.Kiedy idzie się na ścięcie, nie wypada ględzić o.emulacji choćby nawet.- W moim %7łyciu widziałem już tyle nieszczęścia i bólu.mimo to wierzę w twójpomysł.- Pasażer patrzył na kierowcę z nowym uśmieszkiem, jakby nie do końca pewnyswoich słów, świadomy, że żadnej ważnej rzeczy w %7łyciu nie można osiągnąć bez ryzyka -jednak sukces zawsze w końcu wiąże się ze zranieniem czyjegoś serca - a przecież jesteśmyodpowiedzialni za nasze czyny.Kierowca empatią wyczuł obecność czegoś ulotnego między nimi - zerknął napasażera - czego tamten pewnie nie był świadom.Coś wisiało w powietrzu - niestety, wswojej istocie również poza zasięgiem percepcji kierowcy.Jakiś cień w wyobrazni? Jakaświzja - przestroga, która mogłaby ich wystraszyć czy uratować? Co to mogło być?Przynęta na HAKU.Przez chwilę obydwaj mężczyzni nieśmiało uśmiechali się do siebie - do wspólnychwspomnień.Czy już do wspólnej Przyszłości? Gdyby tylko wiedzieli, co ich tam czeka.- To, czym się zajmiemy - powiedział kierowca, jeszcze nie całkiem gotowy dozaakceptowania ich wspólnej Przyszłości - z pozoru może wydawać się trudniejsze, niżmyślisz.- Człowiek może zrobić więcej, niż mu się wydaje.- I znieść więcej.- To odmruknięcie kierowcy zbiegło się z hamowaniem samochoduprzed szlabanem blokującym wjazd na parking, więc pasażer nie zwrócił na nie większejuwagi, a powinien.- Dzień dobry - powitał kierowcę parkingowy.- Na jak długo? - Kierowca pokazał napalcach, że na kilka godzin.I w milczeniu odebrał kwit postojowy.- Ciągle mam wątpliwości, czy się nadaję? - kontynuował rozmowę pasażer, gdymijali podniesiony szlaban.Dziwił się trochę, że jeszcze nie zainstalowano tu automatu dowydawania kwitków parkingowych.Pewnie z obawy przed złodziejami samochodów,wydedukował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.U kilku mieszkańców miasta przelatujący helikopter wywołałaerodynamiczne wrażenie, że coś profetycznego zawisło nad tym molochem, jak głośnebeknięcie nad stołem, które miało zbrukać wrażliwość ich przeznaczenia, zanim się spełni.Dotyczyło to między innymi dwóch mężczyzn w sile wieku, którzy siedzieli wsrebrzystej terenowej toyocie land cruiser, wjeżdżającej w Siódmą Aleję z PięćdziesiątejSiódmej Ulicy.Kierując się w stronę Times Square i powoli przyspieszając, toyota ostrożniezjechała na prawy pas - na bieżąco wirtualnie modyfikowanej arterii.Wyższy wzrostemblondyn był kierowcą.Niższy od niego brunet bacznie wypatrywał numerów poszczególnychbudynków.Wpadające przez przednią szybę, jasne słońce dojrzałego popołudnia prażyło muszczupłą twarz.- To tu! Widzisz te marmurowe kolumny? - spytał nagle, zwracając się do rosłegokierowcy z ulgą, że pierwszy wypatrzył cel, że nie był gorszy od niego, chociaż w tym.-Jaskinia lwa, co? - dodał zaraz, uśmiechnąwszy się z entuzjazmem.Pamiętaj: podbródekskierowany w górę, rozluzniona twarz.Kiedy się uśmiechasz, wyglądasz na przystojnego,równego faceta, mawiała mu żona.Ale gdy masz zafrasowaną minę, przypominasz wieczniesfrustrowanego pekińczyka.- Bez przesady.Raczej szakala niż lwa - odparł kierowca nieco pogardliwym tonem izaczął rozglądać się za znakami kierującymi pojazdy na najbliższy podziemny parkingwielopoziomowy.Ulegając przesądom, pomyślał, że powinien lekko deprecjonować ichwspólną Przyszłość, żeby potem nie odczuć zbyt wielkiego zawodu, gdy się wypełni ichprzeznaczenie.- Jeszcze nie wiesz, z jakim kutafonem będziesz miał do czynienia.- Już pękasz? Przecież nie po to przygarnąłeś mnie pod swoje skrzydła, żeby nam niewyszło coś naprawdę wielkiego.- Marzycielu, jak wielkie to coś miałoby być, hę?- Chciałbym być wolny od codziennych zmartwień i żyć inaczej.- westchnął pasażerczując, że krew napływa mu wilgotną falą do oczu, a wszystko czerwieni się w myślachniczym zmierzch w górach, i nie wiedząc dokładnie, dlaczego często tak się z nim dzieje (byćmoże z powodu chorobliwej nadziei na lepsze jutro).- A co ci nie pasuje w twoim %7łyciu? - zaciekawił się kierowca.- Mam wstręt do większości ludzi.Interesują ich tylko ci, którym udało się zrobićkarierę.Sunąc Siódmą Aleją, przypominającą futurystyczną dolinę o zboczach wyłożonychkolorowymi billboardami, neonami, szyldami, malunkami i ekranami wideo bijącymi pooczach wszechobecną reklamą, usiłowali zignorować ten zmasowany atak informacji ipokusy.Obrazy i teksty próbowały jednak wedrzeć się do ich głów siłą wypływającą z tłatłumu: dzieciaków w dżinsach kreatorów mody, które zachowywały się jak dorośli, dręczącstarą żebraczkę, wyprowadzacza truchtającego ze sforą psów na smyczach, zmierzającego dopobliskiego Central Parku, ciemnoskórej kobiety z wózkiem dziecięcym na spacerze,bezdomnego popijającego prosto z butelki w papierowej torbie, i dziesiątków innych postaci;mijanych wystaw sklepów: sprzętu fotograficznego, telefonii komórkowej, komputerów,telewizji kablowej i satelitarnej, muzycznego, delikatesów, bistro, apteki.oraz ogromnejkarty płatniczej American Express z wielkimi ludzkimi oczami i uszami - lato w NowymJorku, prezentowane przez Diet Coke, McDonald s, Nestle, Pepsi, Starbucks, General Motors,IBM, Sony, ITT, Microsoft.Itp.Itd.Z założenia mieli pragnąć tego wszystkiego, choć taknaprawdę znacznie więcej i wciąż więcej.Tak działał SYSTEM.(A za pomocą przekazówpodprogowych emitowanych ze stron internetowych, uzupełnił Alex trafiony w czuły punkt,SYSTEM mógłby dziś tajnie wpływać na wyniki wyborów lub zmiany w sesjach giełdowych wramach nieświadomego dostępu ludzkości do wiedzy w sposób przekraczający to, co jestmożliwe za pomocą potocznie pojmowanych zmysłów i rozumu - każdy filtr antypodprogowymożna obejść, jeśli się tylko chce.(WITAMY W ROSJI!) Przez jedną chwilę straszną iniesamowitą zapragnął poczęstować program Gry elektrycznym kopem z paralizatora - za to,że przez te wszystkie lata GRY, które minęły jak z bicza strzelił, świat zmienił się aż tak bardzoniebezpiecznie - ale się powstrzymał.Na to jeszcze było za wcześnie, lecz teraz miał to już wplanie.Ciekawe, czy Brandon też już wstał i zaczął grać w Tajemniczą Grę zgodnie zumową?)- Znasz to powiedzenie: uważaj na marzenia, bo mogą się spełnić.Od dzisiaj będzieszmiał szansę żyć naprawdę inaczej niż przedtem.- Kierowca rzucił wzrokiem na pasażera,chcąc sprawdzić jego minę po tych słowach.Zajrzeli sobie głęboko w oczy.Do licha, jakoś nie widać po nim, żeby się na tę odmianę cieszył, zauważył pasażer.Ichoć nie było to po jego myśli, nie wytknął mu tego.- Martwię się trochę, że to będzie zbyt niebezpieczne dla mnie - wyznał, nieodwracając wzroku, chociaż w tym momencie, kiedy mu się to wymknęło, wiedział już, żenie powinien był tego mówić.Mimo że kierowca powrócił do obserwacji ulicy, w jego głowie pojawiła się dziwnamyśl: Sprawdz, czy właz jest zamknięty.Za chwilę umysł może dać nurka w głębiny.Nieznosił takich enigmatycznych myśli, przeczuwając, co zapowiadają.- Nie bój nic, przywykniesz do takiego niebezpieczeństwa, jak do nowej marynarki -odrzekł pocieszającym tonem.Nie widział jednak sensu rozwodzić się nad tym szerzej.Cobędzie, to będzie, pomyślał filozoficznie.Kiedy idzie się na ścięcie, nie wypada ględzić o.emulacji choćby nawet.- W moim %7łyciu widziałem już tyle nieszczęścia i bólu.mimo to wierzę w twójpomysł.- Pasażer patrzył na kierowcę z nowym uśmieszkiem, jakby nie do końca pewnyswoich słów, świadomy, że żadnej ważnej rzeczy w %7łyciu nie można osiągnąć bez ryzyka -jednak sukces zawsze w końcu wiąże się ze zranieniem czyjegoś serca - a przecież jesteśmyodpowiedzialni za nasze czyny.Kierowca empatią wyczuł obecność czegoś ulotnego między nimi - zerknął napasażera - czego tamten pewnie nie był świadom.Coś wisiało w powietrzu - niestety, wswojej istocie również poza zasięgiem percepcji kierowcy.Jakiś cień w wyobrazni? Jakaświzja - przestroga, która mogłaby ich wystraszyć czy uratować? Co to mogło być?Przynęta na HAKU.Przez chwilę obydwaj mężczyzni nieśmiało uśmiechali się do siebie - do wspólnychwspomnień.Czy już do wspólnej Przyszłości? Gdyby tylko wiedzieli, co ich tam czeka.- To, czym się zajmiemy - powiedział kierowca, jeszcze nie całkiem gotowy dozaakceptowania ich wspólnej Przyszłości - z pozoru może wydawać się trudniejsze, niżmyślisz.- Człowiek może zrobić więcej, niż mu się wydaje.- I znieść więcej.- To odmruknięcie kierowcy zbiegło się z hamowaniem samochoduprzed szlabanem blokującym wjazd na parking, więc pasażer nie zwrócił na nie większejuwagi, a powinien.- Dzień dobry - powitał kierowcę parkingowy.- Na jak długo? - Kierowca pokazał napalcach, że na kilka godzin.I w milczeniu odebrał kwit postojowy.- Ciągle mam wątpliwości, czy się nadaję? - kontynuował rozmowę pasażer, gdymijali podniesiony szlaban.Dziwił się trochę, że jeszcze nie zainstalowano tu automatu dowydawania kwitków parkingowych.Pewnie z obawy przed złodziejami samochodów,wydedukował [ Pobierz całość w formacie PDF ]