[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pogodabyła wprost wymarzona.Odetchnęła świeżym powietrzem i powiedziała sobie w duchu, że to dobrydzień dla złamanych serc.W dzieciństwie marzyła, że będzie miała męża, dzieci, własny dom i rodzinę.Prawdziwąrodzinę.Każda dziewczynka z porządnej rodziny miewa takie rozsądne, zwyczajne marzenia.Cudowne marzenia.A potem, gdy pokazała się na salonach socjety, szybko zorientowała się, że jeśli ma niedoprowadzić rodziny, w której się wychowała, do ruiny finansowej i nie dopuścić do skandalu,musi się pożegnać ze swoimi prostymi, przyziemnymi, zwyczajnymi marzeniami.I to na zawsze.Benjamin, hrabia Hazelton, właśnie poprosił ją o rękę.Ogarnął ją słodki, przeszywającyból, bo odrzuciła marzenie, które nigdy się dla niej nie spełni, marzenie tak drogie jej sercu, żesama przed sobą nie chciała się przyznać, że jeszcze w niej żyje.Mąż, którego mogłaby szanować i kochać, dzieci, piękna posiadłość z dala od plotkarek iintrygantów, namiętność, jaką dopiero niedawno poznała, i złudzenie bezpieczeństwa i spokoju.Tak, to byłoby tylko złudzenie.Rozwiałby je pierwszy list Bridget, który by ją odnalazł.Gdyby kieszonkowe Maggie znowu zaczęło znikać co miesiąc, na jej szczęściu pojawiłybysię pierwsze rysy, a gdyby Benjamin poskładał fragmenty układanki, marzenie rozsypałoby się wpył. Kurczak czy wołowina? Benjamin klęczał przy potężnym wiklinowym koszu,przeglądając jego zawartość. To jest niezwykle ważna decyzja, bo od niej zależy, które winomam otworzyć pierwsze.Dali nam też szklarniowe truskawki. Popatrzył na nią. Będę walczyło te truskawki jak lew, czuj się ostrzeżona.Przez cały posiłek pozostawał w tym nastroju, żartował z poważną twarzą, karmił ją tymitruskawkami, tylko trzy zostawiając dla siebie, i między kęsami kurczaka poił ją słodkim, białymwinem o owocowym posmaku.Gdy skończyli posiłek, Maggie spostrzegła, że powóz gdzieśodjechał razem z luzakami, lokajami i końmi pod wierzch. Zostałam z tobą sam na sam, Benjaminie, a ty przez całą ostatnią godzinę byłeśpodejrzanie miły.Co ty knujesz? Sam nie wiem. Zaczął przepakowywać kosz. Raduję się ostatnim posiłkiemskazańca.Dlaczego nie chcesz za mnie wyjść, Maggie? Tylko powiedz prawdę, oszczędz migrzecznych wymówek.Ponieważ udawał, że bardzo go zajmuje pakowanie talerzy, butelek i szkła, miała okazjęmu się przyjrzeć.Pracował metodycznie, ale ona wiedziała, że jej uważnie słucha, a nawet jąobserwuje.Nie mogła mu nic powiedzieć, a będąc dżentelmenem, w przyszłości nie będzie więcejzadawał takich pytań.Wróci do swoich zajęć, będzie wypełniał obowiązki hrabiego, drugą nogąstojąc w mrocznych sprawkach socjety, będzie tęsknił za domem, martwił się o siostry i witałMaggie Windham uprzejmym skinieniem głowy, jeśli będą się mijać na ulicy.Ból w gardle, który wywołały jego oświadczyny, dławił ją coraz mocniej, aż zaczęła siędusić. Pocałujesz mnie na pożegnanie, Benjaminie?Usiadł na piętach, trzymając w dłoni ostatnią butelkę wina.Nie odpowiedział, tylko włożyłją do kosza i zamknął wiklinowe wieko.Spojrzał jej w oczy.Jego zrenice miały dziwny,bursztynowy połysk w cętkowanym słońcem cieniu. Tak.Pocałuję cię, Maggie Windham.Przeszedł na czworakach po kocu, niczym wielki, ciemny, dziki kot, który zwęszył łup. Maggie siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę, obserwując, jak zbliża się corazbardziej, aż w końcu znalazł się tuż przed nią.I nagle rzucił się na nią, w przenośni i dosłownie.Wylądowała na plecach, on na niej, ajego usta naparły na jej wargi z pierwotną siłą.Nigdy wcześniej się tak nie całowali.Niewyobrażała sobie nawet, że tak można.To była napaść i grabież.Pocałunek, który w jednej chwili obudził w niej namiętność.Instynktownie przywarła do jego ciała.Zapłonęło w niej gorące pożądanie. Benjaminie. Unieruchomił jej głowę, przytrzymując dłonią włosy, i zaczął badaćjęzykiem tajemnice jej ust. Nie myśl o niczym.Tylko mnie całuj. Położył dłoń na jej piersi, aż Maggie wygięłaplecy z zachwytu.To było niewłaściwe, niebezpieczne, głupie.i niezbędne dla przetrwania jejduszy.Pocałowała go z głębin swej istoty, za te wszystkie lata długie lata samotności irozpaczy.Pocałowała, jakby był jej ostatnią nadzieją na miłość, bo tak rzeczywiście było.Poczuła, że jej suknia wędruje do góry.Chciała szepnąć, by się pospieszył, ale poczuła, żesię podnosi. Dokąd idziesz?Usiadł tuż obok i, nie spuszczając z niej wzroku, rozpiął bryczesy. Jak mi Bóg miły, nie wezmę od ciebie tego, co należy się tylko mężowi, ale sprawię, żesię dobrze zastanowisz, czy naprawdę chcesz mnie odrzucić.Podciągnął jej suknię jeszcze wyżej i ukląkł nad nią. Powstrzymaj mnie teraz, Maggie, albo pozwól, żebym dał ci przyjemność, na jakązasługujesz.Powędrowała spojrzeniem ku rozpiętym spodniom.Chciała zobaczyć, jak wygląda, dotknąćgo jak żona, poznać jego intymny zapach i dotyk.Leżała na plecach z podciągniętymi kolanami, wystawiając bieliznę na słoneczne promieniei rozpalony wzrok Benjamina Hazlita. Nie powstrzymam cię, nawet gdybym mogła, Benjaminie.Ten jeden raz, pragnę.pragnę ciebie. Ale nie całego. Jego palce powędrowały ku wstążkom jej spodniej bielizny. Niezamierzam cię zrujnować, Maggie, chociaż ty zrujnowałaś mnie do reszty.Uniosła biodra i jednym ruchem pozbyła się desusów.Zwinął je w kulkę, rzucił na brzegkoca i zanim Maggie zdążyła zsunąć kolana razem, poczuła jego dłoń wędrującą po udzie. Będę na ciebie patrzył, Maggie, i będę cię dotykał, a ty mi na to pozwolisz.Już patrzył na to miejsce w jej ciele, którego sama Maggie nigdy nie widziała i któregorzadko dotykała własnymi palcami. Jesteś cudowna.Jego kciuk wędrował po wzgórku Wenery.Zamknęła oczy i starała się zapamiętać touczucie.Gorączkowe pragnienie, które przepełniało ją jeszcze przed chwilą, spłynęło w to miejsce,którego dotykał, i stopiło się w pulsujący powoli ból. Masz tu odrobinę ciemniejsze włosy.Podoba ci się to? Zapytał takim tonem, jakbyrozmawiali o pogodzie, choć przy tym powoli, nieustannie krążył palcami wśród jej kędziorków.A może wolisz bardziej intymne podejście?Przesunął dłoń i pieszczotliwie rozchylił fałdki.Ciało Maggie przeszył gorący dreszcz.Wygięła się ku niemu, bo niespełnione potrzeby przeważyły nad pozorami samokontroli. Chciałbym obnażyć cię całą powiedział, wpatrując się w trójkąt jej włosów.Patrzeć na twoje piersi, pieścić cię dłońmi i ustami, czuć cię pod sobą nagą i na pół szaloną zmiłości.Jego niski głos emanował namiętnością.Maggie poruszyła się na kocu, pętające ją ubraniebyło torturą.Benjamin dotykał jej intymnych miejsc i pieścił obiema rękami naraz.Niesłychane,podniecające uczucie. Przestań! Objęła palcami jego nadgarstek, próbując przekazać mu swoje emocje.Nie wytrzymam dłużej. A co, mam cię zamiast tego pocałować?Oniemiała, bo przez chwilę myślała, że pocałuje ją właśnie tam, ale on zamiast tegopodłożył jej ramię pod głowę i przygniótł ją swoim ciężarem. Wielki, miłosierny Boże. Jej ciało pragnęło właśnie tego ciężaru.Uniosła ku niemubiodra, czując, jak twarda erekcja napiera na jej brzuch [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pogodabyła wprost wymarzona.Odetchnęła świeżym powietrzem i powiedziała sobie w duchu, że to dobrydzień dla złamanych serc.W dzieciństwie marzyła, że będzie miała męża, dzieci, własny dom i rodzinę.Prawdziwąrodzinę.Każda dziewczynka z porządnej rodziny miewa takie rozsądne, zwyczajne marzenia.Cudowne marzenia.A potem, gdy pokazała się na salonach socjety, szybko zorientowała się, że jeśli ma niedoprowadzić rodziny, w której się wychowała, do ruiny finansowej i nie dopuścić do skandalu,musi się pożegnać ze swoimi prostymi, przyziemnymi, zwyczajnymi marzeniami.I to na zawsze.Benjamin, hrabia Hazelton, właśnie poprosił ją o rękę.Ogarnął ją słodki, przeszywającyból, bo odrzuciła marzenie, które nigdy się dla niej nie spełni, marzenie tak drogie jej sercu, żesama przed sobą nie chciała się przyznać, że jeszcze w niej żyje.Mąż, którego mogłaby szanować i kochać, dzieci, piękna posiadłość z dala od plotkarek iintrygantów, namiętność, jaką dopiero niedawno poznała, i złudzenie bezpieczeństwa i spokoju.Tak, to byłoby tylko złudzenie.Rozwiałby je pierwszy list Bridget, który by ją odnalazł.Gdyby kieszonkowe Maggie znowu zaczęło znikać co miesiąc, na jej szczęściu pojawiłybysię pierwsze rysy, a gdyby Benjamin poskładał fragmenty układanki, marzenie rozsypałoby się wpył. Kurczak czy wołowina? Benjamin klęczał przy potężnym wiklinowym koszu,przeglądając jego zawartość. To jest niezwykle ważna decyzja, bo od niej zależy, które winomam otworzyć pierwsze.Dali nam też szklarniowe truskawki. Popatrzył na nią. Będę walczyło te truskawki jak lew, czuj się ostrzeżona.Przez cały posiłek pozostawał w tym nastroju, żartował z poważną twarzą, karmił ją tymitruskawkami, tylko trzy zostawiając dla siebie, i między kęsami kurczaka poił ją słodkim, białymwinem o owocowym posmaku.Gdy skończyli posiłek, Maggie spostrzegła, że powóz gdzieśodjechał razem z luzakami, lokajami i końmi pod wierzch. Zostałam z tobą sam na sam, Benjaminie, a ty przez całą ostatnią godzinę byłeśpodejrzanie miły.Co ty knujesz? Sam nie wiem. Zaczął przepakowywać kosz. Raduję się ostatnim posiłkiemskazańca.Dlaczego nie chcesz za mnie wyjść, Maggie? Tylko powiedz prawdę, oszczędz migrzecznych wymówek.Ponieważ udawał, że bardzo go zajmuje pakowanie talerzy, butelek i szkła, miała okazjęmu się przyjrzeć.Pracował metodycznie, ale ona wiedziała, że jej uważnie słucha, a nawet jąobserwuje.Nie mogła mu nic powiedzieć, a będąc dżentelmenem, w przyszłości nie będzie więcejzadawał takich pytań.Wróci do swoich zajęć, będzie wypełniał obowiązki hrabiego, drugą nogąstojąc w mrocznych sprawkach socjety, będzie tęsknił za domem, martwił się o siostry i witałMaggie Windham uprzejmym skinieniem głowy, jeśli będą się mijać na ulicy.Ból w gardle, który wywołały jego oświadczyny, dławił ją coraz mocniej, aż zaczęła siędusić. Pocałujesz mnie na pożegnanie, Benjaminie?Usiadł na piętach, trzymając w dłoni ostatnią butelkę wina.Nie odpowiedział, tylko włożyłją do kosza i zamknął wiklinowe wieko.Spojrzał jej w oczy.Jego zrenice miały dziwny,bursztynowy połysk w cętkowanym słońcem cieniu. Tak.Pocałuję cię, Maggie Windham.Przeszedł na czworakach po kocu, niczym wielki, ciemny, dziki kot, który zwęszył łup. Maggie siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę, obserwując, jak zbliża się corazbardziej, aż w końcu znalazł się tuż przed nią.I nagle rzucił się na nią, w przenośni i dosłownie.Wylądowała na plecach, on na niej, ajego usta naparły na jej wargi z pierwotną siłą.Nigdy wcześniej się tak nie całowali.Niewyobrażała sobie nawet, że tak można.To była napaść i grabież.Pocałunek, który w jednej chwili obudził w niej namiętność.Instynktownie przywarła do jego ciała.Zapłonęło w niej gorące pożądanie. Benjaminie. Unieruchomił jej głowę, przytrzymując dłonią włosy, i zaczął badaćjęzykiem tajemnice jej ust. Nie myśl o niczym.Tylko mnie całuj. Położył dłoń na jej piersi, aż Maggie wygięłaplecy z zachwytu.To było niewłaściwe, niebezpieczne, głupie.i niezbędne dla przetrwania jejduszy.Pocałowała go z głębin swej istoty, za te wszystkie lata długie lata samotności irozpaczy.Pocałowała, jakby był jej ostatnią nadzieją na miłość, bo tak rzeczywiście było.Poczuła, że jej suknia wędruje do góry.Chciała szepnąć, by się pospieszył, ale poczuła, żesię podnosi. Dokąd idziesz?Usiadł tuż obok i, nie spuszczając z niej wzroku, rozpiął bryczesy. Jak mi Bóg miły, nie wezmę od ciebie tego, co należy się tylko mężowi, ale sprawię, żesię dobrze zastanowisz, czy naprawdę chcesz mnie odrzucić.Podciągnął jej suknię jeszcze wyżej i ukląkł nad nią. Powstrzymaj mnie teraz, Maggie, albo pozwól, żebym dał ci przyjemność, na jakązasługujesz.Powędrowała spojrzeniem ku rozpiętym spodniom.Chciała zobaczyć, jak wygląda, dotknąćgo jak żona, poznać jego intymny zapach i dotyk.Leżała na plecach z podciągniętymi kolanami, wystawiając bieliznę na słoneczne promieniei rozpalony wzrok Benjamina Hazlita. Nie powstrzymam cię, nawet gdybym mogła, Benjaminie.Ten jeden raz, pragnę.pragnę ciebie. Ale nie całego. Jego palce powędrowały ku wstążkom jej spodniej bielizny. Niezamierzam cię zrujnować, Maggie, chociaż ty zrujnowałaś mnie do reszty.Uniosła biodra i jednym ruchem pozbyła się desusów.Zwinął je w kulkę, rzucił na brzegkoca i zanim Maggie zdążyła zsunąć kolana razem, poczuła jego dłoń wędrującą po udzie. Będę na ciebie patrzył, Maggie, i będę cię dotykał, a ty mi na to pozwolisz.Już patrzył na to miejsce w jej ciele, którego sama Maggie nigdy nie widziała i któregorzadko dotykała własnymi palcami. Jesteś cudowna.Jego kciuk wędrował po wzgórku Wenery.Zamknęła oczy i starała się zapamiętać touczucie.Gorączkowe pragnienie, które przepełniało ją jeszcze przed chwilą, spłynęło w to miejsce,którego dotykał, i stopiło się w pulsujący powoli ból. Masz tu odrobinę ciemniejsze włosy.Podoba ci się to? Zapytał takim tonem, jakbyrozmawiali o pogodzie, choć przy tym powoli, nieustannie krążył palcami wśród jej kędziorków.A może wolisz bardziej intymne podejście?Przesunął dłoń i pieszczotliwie rozchylił fałdki.Ciało Maggie przeszył gorący dreszcz.Wygięła się ku niemu, bo niespełnione potrzeby przeważyły nad pozorami samokontroli. Chciałbym obnażyć cię całą powiedział, wpatrując się w trójkąt jej włosów.Patrzeć na twoje piersi, pieścić cię dłońmi i ustami, czuć cię pod sobą nagą i na pół szaloną zmiłości.Jego niski głos emanował namiętnością.Maggie poruszyła się na kocu, pętające ją ubraniebyło torturą.Benjamin dotykał jej intymnych miejsc i pieścił obiema rękami naraz.Niesłychane,podniecające uczucie. Przestań! Objęła palcami jego nadgarstek, próbując przekazać mu swoje emocje.Nie wytrzymam dłużej. A co, mam cię zamiast tego pocałować?Oniemiała, bo przez chwilę myślała, że pocałuje ją właśnie tam, ale on zamiast tegopodłożył jej ramię pod głowę i przygniótł ją swoim ciężarem. Wielki, miłosierny Boże. Jej ciało pragnęło właśnie tego ciężaru.Uniosła ku niemubiodra, czując, jak twarda erekcja napiera na jej brzuch [ Pobierz całość w formacie PDF ]