[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół komina rozmieszczono beczki na tran izwoje zapasowych lin stalowych i cumowniczych.Z żurawików57 przy obu burtach zwisały szalupy ratunkowe i przy jednej z nichzłożono stertę sprzętu przeciwpożarowego: strażackie toporki, bo-saki, osęki i łopaty, jakby z ogniem można było walczyć jak z woj-skami wroga. No i?  ponaglił go Sław. Według słów tej dziewczyny Zinawłaśnie tu przyszła.Jak postać z bajki. Nagle zesztywniał i dodałszeptem:  Susan. Zuu-zan?  powtórzył Arkadij.Imię aż się prosiło, by je prze-kręcać z rosyjskim akcentem. Cii!  Policzki Sława pokryły się rumieńcem.Postać przy relingu ubrana była w drelichową kurtkę z kapturem,luzne spodnie i gumowce do kolan.Dotychczasowy kontakt Arka-dija z Amerykanami był ograniczony do minimum.Oni rzadkopojawiali się przy śluzgawce na dole, on na pokładzie miał wrażenie,że znajduje się pod stałą obserwacją, a szpicle tylko czekają, by gooskarżyć o nawiązywanie nielegalnych kontaktów i narobić kłopotui jemu, i jego rozmówcy. Sprawdza zawartość sieci. Sław przytrzymał Arkadija zaramię i obaj zatrzymali się w należytej odległości od Amerykanki.Susan Hightower stała zwrócona do nich plecami i rozmawiałaprzez radiotelefon.Słychać było, że rozmawia raz po rosyjsku zmostkiem  Gwiazdy Polarnej , raz po angielsku z  Orłem , którypodpływał, walcząc z falami.Z dołu dobiegł ich głośny hurgot.Arkadij spojrzał przez otwór klatki schodowej i stwierdził, że popokrytej rdzą rynnie pochylni trałowej sunie w dół lina z doczepio-nymi czerwono-białymi pławami. Jeśli jest teraz zajęta, może zaczniemy od kogoś innego  rzekł. Jest ich szefową.Ze względów kurtuazyjnych musimy zacząćod niej. Sław powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu.58 Względy kurtuazyjne? Dygocą z zimna, są przez wszystkichignorowani, a jemu formy towarzyskie w głowie?Spłynąwszy na wodę, lina zaczęła się prostować i rozciągać nadwadzieścia pięć, pięćdziesiąt, sto metrów ciągu pław, z którychkażda chlupotała w oddzielnym wianuszku piany.Gdy lina wycią-gnęła się na pełną długość, amerykański trawler zrównał się z nią odbakburty i zaczął płynąć równo z nią. To naprawdę ekscytujące  powiedział Sław, wyraznie zafa-scynowany. Tak  potwierdził Arkadij, stając plecami do wiatru.Na tejdługości geograficznej północnego i południowego bieguna niedzieli żaden ląd i wiatr lubi sobie tu pohulać. Wiesz, jak radzieckie kutry potrafią blisko podpływać przyprzekazywaniu połowu  mówił dalej Sław. A potem są z tegopoobijane kadłuby. Poobijane kadłuby to symbol radzieckiej floty. Arkadij kiw-nął głową. Ta amerykańska metoda, ten tak zwany system bezkontaktowy,jest dużo czystszy, ale znacznie bardziej skomplikowany i wymagadużo większej wprawy. Jak seks między pająkami  rzuciła Susan, nawet nie odwra-cając głowy.Arkadij z podziwem przyglądał się całej operacji.Rybak naamerykańskim trawlerze energicznym ruchem zahaczył linę bosa-kiem, drugi przeciągnął ją po nadburciu aż na rufę, gdzie wypełnionarybami sieć zajmowała niemal cały wąski pokład trawlera. Zahaczają  powiedziała Susan do mikrofonu po rosyjsku.Jak seks między pająkami? Oryginalne porównanie, pomyślałArkadij.Lina z pławami była stosunkowo cienka.Statki nie tylkobyły od siebie oddalone, ale także przesuwały się względem siebie59 to w jedną, to w drugą stronę.Jeśli zbytnio się oddalą, lina naprężysię i pęknie; jeśli znajdą się zbyt blisko, sieć w ogóle nie zsunie się ztrawlera lub zacznie tonąć.Próba wyciągnięcia jej pionowo w góręskończy się zerwaniem liny i utratą sieci z całą zawartością, czylistratą rzędu stu tysięcy dolarów. Ruszyła  oznajmiła Susan w chwili, gdy sieć zsunęła się zpokładu trawlera.Ciężar holowanej sieci spowodował, że szybkość Gwiazdy Polarnej raptownie spadła o dobre pół węzła.Trawlerodpłynął w bok, a wyciągarki na pokładzie trałowym zaczęły zwijaćlinę.Arkadij podszedł do Susan i stanął przy relingu, ta jednak ob-rzuciła go tylko krótkim, przelotnym spojrzeniem.Pomyślał, żepewnie ma na sobie parę swetrów i kilka par spodni, bo przy swejszczupłej, kształtnej twarzy wyglądała grubo i zwaliście.Oczy miałabrązowe, na twarzy malował się wyraz takiego skupienia, jaki wi-duje się u gimnastyczek, które, ćwicząc na równoważni, zapominająo całym świecie. Pięćdziesiąt metrów  powiedziała po rosyjsku.Nad głowami zaczynały krążyć pierwsze mewy.Arkadija zawszezdumiewało, że zupełnie puste niebo nagle zapełnia się dziesiątkamimew, które pojawiają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.Za rozciągniętym na wodzie rządkiem pław widać było sunącą ku Gwiezdzie Polarnej pękatą sieć, która połyskiwała pomarańczo-wo-czarnymi plastikowymi wąsami.Za ich plecami przemknąłbosman połowowy, który zbiegł po schodkach i zajął pozycję napodeście nad pochylnią, po której sunęła ociekająca wodą, cienkanaprężona lina.Pławy z hurgotem szorowały w górę, aż wreszcie nazanurzoną w wodzie krawędz pochylni wsunęła się zaczepiona ostalową klamrę brzuchata sieć.60  Teraz wolno!  zarządziła Susan po rosyjsku. Gwiazda Polarna raptownie zwolniła i zaczęła niemal kołysaćsię w miejscu.Wyciągnięcie pływającej w wodzie trzydziestoto-nowej sieci, która podczas wynurzania pozornie dwukrotnie zwięk-szała swój ciężar, wymagało ogromnej precyzji.Zbyt duży ciąg nabębnie wyciągarki w połączeniu z przesuwem statku do przodu mógłdoprowadzić do zerwania liny; nadmierne zmniejszenie ciągu mogłospowodować, że sieć zacznie tonąć i zapłacze się w śruby napędowe.W końcu sieć częściowo wsunęła się na pochylnię i znieruchomiała,jakby postanowiła odsapnąć.Statek nadal wolniutko sunął doprzodu, przez oka sieci zaczęły wypadać pierwsze kraby i roz-gwiazdy. Jesteś z przetwórni?  zwróciła się do Arkadija Susan. Tak. Tajemniczy nieznajomy z czeluści pod pokładem.Sław odciągnął Arkadija w stronę schodków. Teraz jej nie przeszkadzaj.Przez otwór klatki schodowej patrzyli, jak bosman zarządza za-mknięcie bramki ochronnej ze stalowej kraty, po czym dwaj ob-wiązani linkami rybacy pokładowi w kaskach i kamizelkach ratun-kowych ruszają w dół po pochylni, wlokąc za sobą grube liny wy-ciągowe.Im niżej schodzili, tym pochylnia opadała pod większymkątem, i tylko oświetlająca ją lampa wydobywała z mroku miejscepod brzuchem sieci, gdzie kończył się statek, a zaczynała toń.Idący pierwszy młodszy rybak Paweł nagle krzyknął, poślizgnąłsię i przytrzymał linki, aż pobladł ze strachu. Zataczasz się jak pijany po parkiecie!  krzyknął z udaną sro-gością w głosie stojący na podeście bosman. Może ci łyżwy po-desłać? To Karp  szepnął z podziwem Sław.61 Szerokie bary Karpa ledwie mieściły się w opinającym je swe-trze.Bosman zwrócił ku nim wielką głowę i uśmiechnął się, uka-zując lśniące złotem uzębienie.Wraz ze swą ekipą ochotniczo pełniłsłużbę na dodatkowej zmianie, wyrabiając sobie ekstra fory upierwszego oficera. Poczekajcie, aż dopłyniemy do strefy lodu!  zawołał. WtedyPaweł pokaże wam prawdziwą jazdę figurową na pochylni.Arkadij przypomniał sobie porozrywaną sieć, którą wcześniejwidział rozwieszoną na pokładzie trałowym. To ty przeciąłeś sieć i wyciągnąłeś Zinę?!  zawołał. Ja. Połyskujący złotem uśmiech zniknął z twarzy Karpa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl