[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili odwróciłam się plecami do złocistego popołudnia i wróciłam dopogrążonego w półmroku, chłodnego domu.Ryder wrócił pod koniec tygodnia, zmęczony i podminowany.W Lagos zaa-takowała go grypa żołądkowa, do tego wysiadła klimatyzacja w hotelu.Lot po-wrotny opóznił się o dwanaście godzin. Boże, jestem taki zmęczony, Barbaro.Sprawdziłam, czy woda jest gorąca, i kazałam mu wziąć długą kąpiel.Potempodałam kolację złożoną z kurczaka z fasolką z ogrodu, a następnie gorący pud-ding śliwkowy z domowym kremem budyniowym.Pózniej zaniosłam kawę do ogrodu.Było dość ciepło, usiedliśmy razem wciemności, nasłuchując odgłosów nocy. Ryder, muszę ci coś powiedzieć. Co?  Wydawał się śpiący. Chyba jestem w ciąży. Dobry Boże!  Natychmiast wyprostował się na krześle. Kiedy? Kwiecień.Tak mi się wydaje.Nie jestem całkiem pewna, ale myślę, żeto kwiecień. Czyli Szwajcaria? Powinniśmy byli bardziej uważać. Doktor O'Donnell powiedział, że kobietom w moim wieku zdarza sięnieoczekiwanie zajść w ciążę.Organizm zaczyna być nieco nieprzewidywalny,funkcjonuje nieregularnie, popełnia się błędy.Przepraszam, że zafundowałam ciszok.Odstawił filiżankę. To szok, Babs, ale się cieszę.Może będziemy mieli syna.Wstał, przykucnął obok mnie i wziął mnie za ręce. Przyniosę cię gorące mleko.TLR  To może pokrzyżować twoje plany  zauważyłam. Nowej firmy. Nie przejmuj się tym.Nie będziesz na linii frontu, poza tym możemy ko-goś zatrudnić.Nie mogłam nic na to poradzić, musiałam wysunąć dłonie z uścisku Rydera nie byłam w stanie znieść jego dotyku.Jeszcze nie, jeszcze nie teraz. Oczywiście, istnieje możliwość, że poronię.Jak poprzednio.Muszę cięostrzec, że doktor O'Donnell mówił, że starsze matki mają problemy. Wobec tego nie siedz na chłodzie. Ryder wyprostował się i ostrożniepomógł mi wstać. Idz do łóżka, a ja przyniosę ci mleko.Powoli wchodziłam po schodach, każdy krok obciążony był pytaniami i cię-żarem narzuconym przez przymusowe milczenie.Nigdy się nie dowiem, czyje dodziecko, i ta niewiedza będzie częścią mojej kary.W latach, które nadejdą, będęmusiała ją znosić.Będę musiała zamknąć usta, zatrzasnąć myśli, znosić świado-mość, że niewiedza będzie trwała wiecznie.Czasem da się ją wytrzymać, czasembędzie próbowała mnie złamać.Usiadłam przy toaletce i jak zwykle sto razy przeciągnęłam szczotką po wło-sach.Ryder przyszedł z gorącym mlekiem na tacy. Do łóżka, skarbie.Otulił mnie kołdrą i podał mi mleko. Dziękuję. Nigdy nie lubiłam gorącego mleka, ale dla Rydera zmusiłamsię do wypicia zawartości szklanki.Przypełzła jesień, dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze, cienie się wy-dłużały.Herr Schlinker przygotowywał ogród do snu: kopał, odchwaszczał, przycinałgałęzie, palił ogniska.Niechętnie wyczyściłam i naoliwiłam rower Amy, poczym wstawiłam go z powrotem do szopy i zamknęłam drzwi.Przez długi czasnie będę jezdziła.Nie będę mogła pedałować drogą, z wiatrem we włosach i na-piętymi mięśniami.Jeszcze długo, długo nie.TLR Wieczorami rozpalałam w kominku, a kiedy Ryder był w domu, oboje czyta-liśmy.Ja zabrałam się do Psychologii miłości Freuda i zażyczyłam sobie Studiównad histerią, które zarezerwowano dla mnie w bibliotece.Znowu powróciły spotkania brydżowe, chodziłam na nie jak najczęściej.Ciąża jednak rozmiękczyła mi mózg: za bardzo skupiałam się na kalkulowaniu,co się kryje za twarzami graczy, żeby koncentrować się na rachubie kart. O rany  oznajmiła Bunty po jednej z partii, którą spektakularnie prze-grałam. Tak upadają giganci.Każdego dnia budziłam się i powtarzałam swój akt wiary: będę się doskona-liła.Musiałam myśleć o dziecku i wraz z upływem tygodni stawało się ono corazbardziej wyraziste.W mojej głowie i moim ciele.Nic nie było ważniejsze odniego.Miałam za sobą lata kobiecego doświadczenia, do którego mogłam sięodwołać  wykorzystać swoje umiejętności, wiedzę, swój interesujący umysł,by wychować, wyżywić i ochronić rodzinę.Jednak czasami, gdy otwierałam okno, żeby popatrzeć na ostatnie promieniesłońca i na stadko ptaków zmierzających na południe, czułam przeszywający bóli smutek i tęskniłam za pociechą, jaką dałoby mi odkrycie swoich sekretów.Tę-skniłam za wolnością, za tym, by wznieść się i zostawić za sobą błędy, iść dalej.Potrzebowałam ulgi, jaką mogłaby mi przynieść wiedza.Nie będzie mi jednak dana.TLR Rozdział dwudziesty piąty: BarbaraMaj 1943Ryder niespodziewanie wrócił do domu.Kroczył ścieżką przed wynajętymdomem obok lotniska i wszedł do kuchni, gdzie usiłowałam przygotować na ko-lację zapiekankę Wooltona.Paskudne wojenne jedzenie.Przez cały dzień spitfire'y odlatywały i przylatywały, a droga prowadząca nalotnisko pełna "była mężczyzn i kobiet w niebieskich mundurach.Coś się gdzieśdziało.Słyszałam, jak silniki spitów budzą się do życia, widziałam kłęby dymu iiskry ognia.Samolot ożywa, powiedział kiedyś Ryder, zupełnie jakby rwał się dolotu.Wkrótce dobiegł mnie gardłowy pomruk merlinów, potężnych silników, isamoloty wzbiły się w powietrze.%7łony i dziewczyny stały w ogródkach i patrzyły na niewinnie wyglądająceniebo.Powodzenia, Johnny, powodzenia, Robin.Neil, Jacko i Tommy.Proszę,wróćcie, wszyscy.Bóg jeden wiedział, dokąd zmierzali.Na bitwę nad morzem? Nad londyńskienabrzeże? Niebo pełne samolotów.Junkersy i heinkle nurkujące i śmigające.Stodziewiątki z rozognionymi działkami, nasi chłopcy próbujący przez zaskoczenieatakować wroga z góry, rozbijający szyk.Wróg siedzi ci na ogonie.Skręt ostrona prawe skrzydło.Hurricane nurkuje prosto ku ziemi, ciągnąc za sobą podwój-ny, diabelski ogon czarnego dymu.Heinkel wydaje ostatni, przedśmiertny ryk.Tymczasem kobiety czekały nerwowo, a ja zajęłam się codziennymi czynno-ściami. Barbaro.Obróciłam się na pięcie z drewnianą łyżką w dłoni.TLR  Ryder, kochany.Nie słyszałam, jak wracasz. Był blady i roztrzęsiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl