[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to zdumiewające, jak szybko możnaprzywyknąć do rzeczy, które początkowo nie mieszczą się człowiekowiw głowie.Podejrzewam, że stanowi to element wojny totalnej.Ciekawjestem, co powiedziałby na to Tołstojowski książę Andrzej, zagorzałyprzeciwnik wojny dżentelmeńskiej. Książę Andrzej uważał, że wojen nie będzie dopiero wtedy, gdywszyscy w takim samym stopniu uznają je za odrażające. Wątpię, by to kiedykolwiek nastąpiło.Ludzie są nadzwyczajwytrzymali na wszelkie okropności, może nawet odczuwająniezaspokojony apetyt na nie.Czy A-M był aż takim cynikiem, czy to jedynie poza? Z uwagąprzyjrzałam się swemu rosyjskiemu krewnemu.Był parę lat starszy odStefka; studiował historię na Oxfordzic i wrócił do Piotrogrodu tuż przedwybuchem wojny, ale zdążył jeszcze niejednej panience z dobrego domuzawrócićw głowie.Był wyniosły i niezwykle opanowany; uważałam go zawyjątkowo próżnego.Teraz, wciąż elegancki, mimo że jego szarymundur był zakurzony, sprawiał wrażenie człowieka, który dobrze poznałżycie.Walczył w okopach.Widział przerażające rzeczy, z którychistnienia ja nie zdawałam sobie nawet sprawy, podobnie jak mojaimienniczka nie miała pojęcia, jak wygląda odwrót. Cóż, przynajmniej ta wojna przyniesie wolność Polakom.Próbowałam znalezć coś pocieszającego w tym wszystkim. Będą musieli sami ją sobie wywalczyć. A gwarancja autonomii dana przez cara, a manifest wielkiego księciaMikołaja? Polityczny wybieg, by zyskać sobie poparcie Polaków. Nie wierzę! Jego Wysokości nie można zarzucić takiej dwulicowości!A-M spojrzał na mnie spod oka. Przepraszam za swój nietakt.Zapomniałem, że niemal należysz dorodziny Romanowów. Zaproponował mi trochę wody ze swejmanierki.Uświadomiłam sobie, jak bardzo chce mi się pić oraz że marzę, byznalezć się w Carskim Siole, otoczona spokojną, rodzinną atmosferą.Z zadumy wyrwał mnie A-M. Trudno mi sobie wyobrazić, że jesteś aż tak zżyta z córkami cara.Jesteś niezwykłą dziewczyną, podczas gdy one, mówiąc szczerze,sprawiają wrażenie niezwykle konwencjonalnych. Nie dano im szansy, by były inne.Są nadzwyczaj szczere i.dobre! To dla nich prawdziwe szczęście, że mają ciebie za przyjaciółkę.Dojrzałam w oczach A-M łagodny uśmiech, przypominający nieco wyrazoczu ojca.Również się uśmiechnęłam.Przed każdym wąskim mostem na licznych rzeczkach WyżynyLubelskiej ludzki strumień kipiał gniewem.Kierowcy wojskowychciężarówek pokrzykiwali na cywilów, byzeszli z drogi, a potem zaczynali się spierać między sobą o pierwszeństwoprzejazdu.Na most wjechały jednocześnie kuchnia polowa i platforma zkarabinami maszynowymi.Kuchnia się przewróciła.Rozległy sięgniewne okrzyki skierowane przeciwko obsłudze karabinówmaszynowych. Po co nam one? Przecież i tak nie ma amunicji.A musimy czymśnapełnić nasze żołądki!A-M wysforował się do przodu; wywijając nahajką wydał kilka suchychrozkazów i przywrócił porządek.Postawiono wywróconą kuchniępolową.Ludzka rzeka popłynęła dalej.A-M znów coś zapisał w swym notesie. Bunt i dezercja wiszą w powietrzu zauważył obojętnym tonem.Rosyjski żołnierz stał się podatny na rewolucyjną propagandę.Jeślizostaniemy pokonani, znów powtórzy się rok 1905, ale na znaczniewiększą skalę.Wyobraziłam sobie smukłą Tanię w białej koronkowej sukni, stojącą wchińskim ogrodzie w Carskim Siole, i nadciągający niczym chmurarozzłoszczony tłum.Czy oddział Kozaków, pilnujący dzień i noc PałacuAleksandrowskiego, da radę obronić ją i jej bliskich? Nie zostaniemy pokonani! powiedziałam. To wykluczone!Wraz z upływem dni, maszerujących coraz częściej zawodziły nerwy.Zarówno cywilom, jak i żołnierzom jednakowo doskwierał upał.Rannych, którzy nie dojechali do domów, gdzie czekały na nich matki ipieróg z kapustą, chowano na skraju drogi; ksiądz odprawiał nad grobemkrótką modlitwę, w ziemię wtykano nie heblowany, drewniany krzyż.Padłe zwierzęta zostawiano na polach.Ich toczone przez robaki trupy,porzucony ludzki dobytek, połamane fury i powozy znaczyły wśródpłonących zbóż drogę ucieczki przed nadciągającymi Austriakami iNiemcami.O świcie A-M opuścił mnie, by przyłączyć się do swego oddziału, a myrozbiliśmy obóz w lesie.Sceneria przypominająca cygański taborprzywodziła mi na myśl wigilię dożynek, a nie ucieczkę przed najezdzcą.Ten obraz spokojnych,a nawet radosnych zajęć, prowadzonych w samym środku wojny izniszczenia, nie uderzał mnie już jako coś absurdalnego.Zrozumiałam, żeA-M miał rację: ludzie rzeczywiście odznaczali się niezwykłymizdolnościami przystosowawczymi.I to zmaganie się z prozą życiachroniło mnie przed załamaniem, które mógł wywołać tragizm toczącejsię wojny.Moją główną troską była walka z brudem, jedynym prag-nieniem gorąca kąpiel.Miało się ono wkrótce spełnić.Jeszcze nie skończono wyprzęgać koni,gdy pojawili się trzej oficerowie, jeden z nich siwowłosy i majestatyczny.Twarz ojca nie była już taka świeża i zaróżowiona, ale jego dumna urodanigdy jeszcze nie wywarła na mnie takiego wrażenia.Domyślił się mego pierwszego pytania. Stefan jest bezpieczny,znajduje się pod opieką matki w szpitalu katolickim w Mińsku.Kazimierzzostanie awansowany na porucznika.Ułani zasławscy przeszli samychsiebie.Twoja bliska obecność dodawała im skrzydeł.Ojciec przyjrzał misię drwiąco, ale z wyrazną dumą. Ach, mam też dla ciebie list zCarskiego Sioła.Pojechałam pożyczonym wozem do kwatery ojca, znajdującej się wnamiocie.Mocząc się w gorącej wodzie, którą wypełniono przenośnąwanną, przeczytałam dostarczony przez carskiego kuriera dwustronicowylist od swojej imienniczki.Dołączona była do niego pocztówka własnej roboty.Z jednej strony byłrysunek, wykonany przez Olgę, przedstawiający mnie w strojupielęgniarki wysiadającej z ambulansu.Na odwrocie TatianaNikołajewna napisała: Podziwiamy cię.Zazdrościmy ci.Tęsknimy zatobą." Maria i Anastazja dopisały po jednej linijce, a Aleksy wyrysowałrządek pocałunków.Na samym dole było kilka słów skreślonych rękąsamego cara. Modlimy się za ciebie i za naszych dzielnych żołnierzy.Niech Bóg cię ma w swej opiece, moja chrześnico".Od Aleksandry niebyło ani słówka.Brak aprobaty z jej strony popsuł mi nieco radosnynastrój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ale to zdumiewające, jak szybko możnaprzywyknąć do rzeczy, które początkowo nie mieszczą się człowiekowiw głowie.Podejrzewam, że stanowi to element wojny totalnej.Ciekawjestem, co powiedziałby na to Tołstojowski książę Andrzej, zagorzałyprzeciwnik wojny dżentelmeńskiej. Książę Andrzej uważał, że wojen nie będzie dopiero wtedy, gdywszyscy w takim samym stopniu uznają je za odrażające. Wątpię, by to kiedykolwiek nastąpiło.Ludzie są nadzwyczajwytrzymali na wszelkie okropności, może nawet odczuwająniezaspokojony apetyt na nie.Czy A-M był aż takim cynikiem, czy to jedynie poza? Z uwagąprzyjrzałam się swemu rosyjskiemu krewnemu.Był parę lat starszy odStefka; studiował historię na Oxfordzic i wrócił do Piotrogrodu tuż przedwybuchem wojny, ale zdążył jeszcze niejednej panience z dobrego domuzawrócićw głowie.Był wyniosły i niezwykle opanowany; uważałam go zawyjątkowo próżnego.Teraz, wciąż elegancki, mimo że jego szarymundur był zakurzony, sprawiał wrażenie człowieka, który dobrze poznałżycie.Walczył w okopach.Widział przerażające rzeczy, z którychistnienia ja nie zdawałam sobie nawet sprawy, podobnie jak mojaimienniczka nie miała pojęcia, jak wygląda odwrót. Cóż, przynajmniej ta wojna przyniesie wolność Polakom.Próbowałam znalezć coś pocieszającego w tym wszystkim. Będą musieli sami ją sobie wywalczyć. A gwarancja autonomii dana przez cara, a manifest wielkiego księciaMikołaja? Polityczny wybieg, by zyskać sobie poparcie Polaków. Nie wierzę! Jego Wysokości nie można zarzucić takiej dwulicowości!A-M spojrzał na mnie spod oka. Przepraszam za swój nietakt.Zapomniałem, że niemal należysz dorodziny Romanowów. Zaproponował mi trochę wody ze swejmanierki.Uświadomiłam sobie, jak bardzo chce mi się pić oraz że marzę, byznalezć się w Carskim Siole, otoczona spokojną, rodzinną atmosferą.Z zadumy wyrwał mnie A-M. Trudno mi sobie wyobrazić, że jesteś aż tak zżyta z córkami cara.Jesteś niezwykłą dziewczyną, podczas gdy one, mówiąc szczerze,sprawiają wrażenie niezwykle konwencjonalnych. Nie dano im szansy, by były inne.Są nadzwyczaj szczere i.dobre! To dla nich prawdziwe szczęście, że mają ciebie za przyjaciółkę.Dojrzałam w oczach A-M łagodny uśmiech, przypominający nieco wyrazoczu ojca.Również się uśmiechnęłam.Przed każdym wąskim mostem na licznych rzeczkach WyżynyLubelskiej ludzki strumień kipiał gniewem.Kierowcy wojskowychciężarówek pokrzykiwali na cywilów, byzeszli z drogi, a potem zaczynali się spierać między sobą o pierwszeństwoprzejazdu.Na most wjechały jednocześnie kuchnia polowa i platforma zkarabinami maszynowymi.Kuchnia się przewróciła.Rozległy sięgniewne okrzyki skierowane przeciwko obsłudze karabinówmaszynowych. Po co nam one? Przecież i tak nie ma amunicji.A musimy czymśnapełnić nasze żołądki!A-M wysforował się do przodu; wywijając nahajką wydał kilka suchychrozkazów i przywrócił porządek.Postawiono wywróconą kuchniępolową.Ludzka rzeka popłynęła dalej.A-M znów coś zapisał w swym notesie. Bunt i dezercja wiszą w powietrzu zauważył obojętnym tonem.Rosyjski żołnierz stał się podatny na rewolucyjną propagandę.Jeślizostaniemy pokonani, znów powtórzy się rok 1905, ale na znaczniewiększą skalę.Wyobraziłam sobie smukłą Tanię w białej koronkowej sukni, stojącą wchińskim ogrodzie w Carskim Siole, i nadciągający niczym chmurarozzłoszczony tłum.Czy oddział Kozaków, pilnujący dzień i noc PałacuAleksandrowskiego, da radę obronić ją i jej bliskich? Nie zostaniemy pokonani! powiedziałam. To wykluczone!Wraz z upływem dni, maszerujących coraz częściej zawodziły nerwy.Zarówno cywilom, jak i żołnierzom jednakowo doskwierał upał.Rannych, którzy nie dojechali do domów, gdzie czekały na nich matki ipieróg z kapustą, chowano na skraju drogi; ksiądz odprawiał nad grobemkrótką modlitwę, w ziemię wtykano nie heblowany, drewniany krzyż.Padłe zwierzęta zostawiano na polach.Ich toczone przez robaki trupy,porzucony ludzki dobytek, połamane fury i powozy znaczyły wśródpłonących zbóż drogę ucieczki przed nadciągającymi Austriakami iNiemcami.O świcie A-M opuścił mnie, by przyłączyć się do swego oddziału, a myrozbiliśmy obóz w lesie.Sceneria przypominająca cygański taborprzywodziła mi na myśl wigilię dożynek, a nie ucieczkę przed najezdzcą.Ten obraz spokojnych,a nawet radosnych zajęć, prowadzonych w samym środku wojny izniszczenia, nie uderzał mnie już jako coś absurdalnego.Zrozumiałam, żeA-M miał rację: ludzie rzeczywiście odznaczali się niezwykłymizdolnościami przystosowawczymi.I to zmaganie się z prozą życiachroniło mnie przed załamaniem, które mógł wywołać tragizm toczącejsię wojny.Moją główną troską była walka z brudem, jedynym prag-nieniem gorąca kąpiel.Miało się ono wkrótce spełnić.Jeszcze nie skończono wyprzęgać koni,gdy pojawili się trzej oficerowie, jeden z nich siwowłosy i majestatyczny.Twarz ojca nie była już taka świeża i zaróżowiona, ale jego dumna urodanigdy jeszcze nie wywarła na mnie takiego wrażenia.Domyślił się mego pierwszego pytania. Stefan jest bezpieczny,znajduje się pod opieką matki w szpitalu katolickim w Mińsku.Kazimierzzostanie awansowany na porucznika.Ułani zasławscy przeszli samychsiebie.Twoja bliska obecność dodawała im skrzydeł.Ojciec przyjrzał misię drwiąco, ale z wyrazną dumą. Ach, mam też dla ciebie list zCarskiego Sioła.Pojechałam pożyczonym wozem do kwatery ojca, znajdującej się wnamiocie.Mocząc się w gorącej wodzie, którą wypełniono przenośnąwanną, przeczytałam dostarczony przez carskiego kuriera dwustronicowylist od swojej imienniczki.Dołączona była do niego pocztówka własnej roboty.Z jednej strony byłrysunek, wykonany przez Olgę, przedstawiający mnie w strojupielęgniarki wysiadającej z ambulansu.Na odwrocie TatianaNikołajewna napisała: Podziwiamy cię.Zazdrościmy ci.Tęsknimy zatobą." Maria i Anastazja dopisały po jednej linijce, a Aleksy wyrysowałrządek pocałunków.Na samym dole było kilka słów skreślonych rękąsamego cara. Modlimy się za ciebie i za naszych dzielnych żołnierzy.Niech Bóg cię ma w swej opiece, moja chrześnico".Od Aleksandry niebyło ani słówka.Brak aprobaty z jej strony popsuł mi nieco radosnynastrój [ Pobierz całość w formacie PDF ]