[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chrząknął znacząco i stwierdził:- Jak tak, to tak.Chodzmy.Byliśmy już prawie na przystanku, gdy zza kubłów na śmieci wyszło pięciudziarskich karków.Bijący od nich smród niedwuznacznie sugerował, że znajdowali siępod wpływem.Przemożnym, powiedziałbym nawet.Chociaż nie, to nie do końcaprawda.Na pijanych wyglądali tylko dwaj obdarci kolesie, stojący bliżej.Wszystkowskazywało, że za chwilę dopadnie ich chodnikowa przypadłość , bo strasznie sięzataczali.Trójka zabezpieczająca tyły wyglądała trzezwo.W każdym razie trzymała pion.Zapadło długie milczenie.W końcu nie wytrzymałem.- Możemy przejść?Pijanych alkohol rozpędził na boki, a trzezwi podeszli bliżej.Wtedy do mnie dotarło, że się myliłem.Tylko dwaj z tej trójki (a nawet całejpiątki) zasługiwali na miano karków.Trzeciego, wyjątkowo chuderlawego,przewróciłby mocniejszy podmuch wiatru.Cała piątka stała jakby w półokręgu (w geometrii nazywają to chyba odcinkiemkoła) zwróconym w naszą stronę.Obserwowali nas w ponurym milczeniu, niereagując na moje pytanie.Poirytowany ruszyłem naprzód.To chyba nie był najlepszy pomysł.Chudy gość stojący naprzeciw (kafary znajdowały się po jego lewej i prawej, takjak i kloszardzi), syknął niczym żmija, ukazując długie ostre kły.Gwałtownieodskoczyłem - nie wiem, czy bardziej ze strachu, czy raczej ze zdziwienia (nie byłoczasu, żeby się zorientować we własnych emocjach).Rany boskie! Ci z ogrodu botanicznego przynajmniej mówili po ludzku, a tensyczy jak przebita dętka.Mam nadzieję, że to nie jest zarazliwe.Jeszcze się okaże, żew pierwszym stadium wyrastają ostre zęby, a w drugim dochodzi schizofrenia typu: och, jaki milutki wąż, może się zaprzyjaznimy?.Albo jeszcze lepiej - totalneszaleństwo.Chociaż sam już nie wiem, co gorsze.* * *Gdyby tylko Rollan mógł coś zmienić!Wszystko stało się tak szybko.Zbyt szybko.Krótka rozmowa z Helgą.Radziła przystać na propozycję Drakuli, pójść, jak powiedział jeden zposłańców, na spotkanie.Kawiarnia prawie pusta.Muzyka cicho gra.Delikatnypółmrok.Czerwone wino.- Wypijmy za nasz związek! - Kieliszek uniesiony na wysokość oczu.- Wypijmy - zgodził się.Po chwili usłyszał za plecami szelest.Nie zdążył się odwrócić.Zimne zęby naszyi.Pózniej nie było już nic.Jedynie jej głos.Rozkaz, który trzeba wypełnić.I sykwydobywający się z ust zamiast słów.* * *Półokrąg zaczął się zacieśniać.Oj, przestaje mi się to wszystko podobać.Nagle wszyscy jak na komendę zadrżeli.Oba obdartusy padły twarzami nachodnik.Zdumione kafary zaczęły się rozglądać, a po chwili leżały w tej samej pozycjico kloszardzi.Chuderlak prawdopodobnie czegoś się domyślił.Zamknął jadaczkę i chciałspojrzeć do tyłu, kiedy w samo serce trafił go kindżał z czerwonawą, prawieniewidoczną w ciemnościach rękojeścią.Cała scena trwała krócej niż trzy uderzeniamojego serca.* * *Drakula Drugi wynurzył się z ciemności niczym zjawa o północy.Przykucnął,wyszarpnął kindżał z piersi martwego wampira i z obrzydzeniem wytarł ostrze o jegokurtkę, po czym schował broń do buta.To samo zrobił ze sztyletami wyciągniętymi zciał kafarów, tyle że przytroczył je do pasa tak, by były niewidoczne.Sztylet tkwiący wzwłokach włóczęgi wsunął do rękawa, a ostatni wziął do ręki.Dopiero wtedy panWołoski (co by nie mówić, nazwisko ma znane) zaszczycił nas spojrzeniem.- No i? - mruknął ponurym tonem, postukując płaską stroną ostrza po dłoni.- Dziękuję? - zapytałem niepewnie.- Po jaką cholerę?! Po jaką cholerę szlajacie się nocą po mieście?!- A co w tym złego? - Wowka zatrzepotał niewinnie rzęsami.- Zdaje się, żejesteśmy pełnoletni.U was na Wołoszczyznie pełnoletność osiąga się po pięćsetce?- Po pięćsetce nie osiąga się pełnoletności, tylko upojenie alkoholowe -wymamrotałem pod nosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Chrząknął znacząco i stwierdził:- Jak tak, to tak.Chodzmy.Byliśmy już prawie na przystanku, gdy zza kubłów na śmieci wyszło pięciudziarskich karków.Bijący od nich smród niedwuznacznie sugerował, że znajdowali siępod wpływem.Przemożnym, powiedziałbym nawet.Chociaż nie, to nie do końcaprawda.Na pijanych wyglądali tylko dwaj obdarci kolesie, stojący bliżej.Wszystkowskazywało, że za chwilę dopadnie ich chodnikowa przypadłość , bo strasznie sięzataczali.Trójka zabezpieczająca tyły wyglądała trzezwo.W każdym razie trzymała pion.Zapadło długie milczenie.W końcu nie wytrzymałem.- Możemy przejść?Pijanych alkohol rozpędził na boki, a trzezwi podeszli bliżej.Wtedy do mnie dotarło, że się myliłem.Tylko dwaj z tej trójki (a nawet całejpiątki) zasługiwali na miano karków.Trzeciego, wyjątkowo chuderlawego,przewróciłby mocniejszy podmuch wiatru.Cała piątka stała jakby w półokręgu (w geometrii nazywają to chyba odcinkiemkoła) zwróconym w naszą stronę.Obserwowali nas w ponurym milczeniu, niereagując na moje pytanie.Poirytowany ruszyłem naprzód.To chyba nie był najlepszy pomysł.Chudy gość stojący naprzeciw (kafary znajdowały się po jego lewej i prawej, takjak i kloszardzi), syknął niczym żmija, ukazując długie ostre kły.Gwałtownieodskoczyłem - nie wiem, czy bardziej ze strachu, czy raczej ze zdziwienia (nie byłoczasu, żeby się zorientować we własnych emocjach).Rany boskie! Ci z ogrodu botanicznego przynajmniej mówili po ludzku, a tensyczy jak przebita dętka.Mam nadzieję, że to nie jest zarazliwe.Jeszcze się okaże, żew pierwszym stadium wyrastają ostre zęby, a w drugim dochodzi schizofrenia typu: och, jaki milutki wąż, może się zaprzyjaznimy?.Albo jeszcze lepiej - totalneszaleństwo.Chociaż sam już nie wiem, co gorsze.* * *Gdyby tylko Rollan mógł coś zmienić!Wszystko stało się tak szybko.Zbyt szybko.Krótka rozmowa z Helgą.Radziła przystać na propozycję Drakuli, pójść, jak powiedział jeden zposłańców, na spotkanie.Kawiarnia prawie pusta.Muzyka cicho gra.Delikatnypółmrok.Czerwone wino.- Wypijmy za nasz związek! - Kieliszek uniesiony na wysokość oczu.- Wypijmy - zgodził się.Po chwili usłyszał za plecami szelest.Nie zdążył się odwrócić.Zimne zęby naszyi.Pózniej nie było już nic.Jedynie jej głos.Rozkaz, który trzeba wypełnić.I sykwydobywający się z ust zamiast słów.* * *Półokrąg zaczął się zacieśniać.Oj, przestaje mi się to wszystko podobać.Nagle wszyscy jak na komendę zadrżeli.Oba obdartusy padły twarzami nachodnik.Zdumione kafary zaczęły się rozglądać, a po chwili leżały w tej samej pozycjico kloszardzi.Chuderlak prawdopodobnie czegoś się domyślił.Zamknął jadaczkę i chciałspojrzeć do tyłu, kiedy w samo serce trafił go kindżał z czerwonawą, prawieniewidoczną w ciemnościach rękojeścią.Cała scena trwała krócej niż trzy uderzeniamojego serca.* * *Drakula Drugi wynurzył się z ciemności niczym zjawa o północy.Przykucnął,wyszarpnął kindżał z piersi martwego wampira i z obrzydzeniem wytarł ostrze o jegokurtkę, po czym schował broń do buta.To samo zrobił ze sztyletami wyciągniętymi zciał kafarów, tyle że przytroczył je do pasa tak, by były niewidoczne.Sztylet tkwiący wzwłokach włóczęgi wsunął do rękawa, a ostatni wziął do ręki.Dopiero wtedy panWołoski (co by nie mówić, nazwisko ma znane) zaszczycił nas spojrzeniem.- No i? - mruknął ponurym tonem, postukując płaską stroną ostrza po dłoni.- Dziękuję? - zapytałem niepewnie.- Po jaką cholerę?! Po jaką cholerę szlajacie się nocą po mieście?!- A co w tym złego? - Wowka zatrzepotał niewinnie rzęsami.- Zdaje się, żejesteśmy pełnoletni.U was na Wołoszczyznie pełnoletność osiąga się po pięćsetce?- Po pięćsetce nie osiąga się pełnoletności, tylko upojenie alkoholowe -wymamrotałem pod nosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]